lata dziewięćdziesiąte

Ostatni numer dwutygodnika można potraktować jako prowizoryczną wystawę polskich lat dziewięćdziesiątych, czasu, który po smucie poprzedniej dekady wybuchł nadziejami i w którym te nadzieje zdążyły (w większości) powyzdychać. Jak pisze Bartosz Żurawiecki:

Lata 90. to nie tylko dekada marnej, często brudnej polityki. To także czas ekspansywnej, bezczelnej klerykalizacji. Czas, gdy do władzy – realnej, ale przede wszystkim symbolicznej – dorwali się ojcowie z powielacza, herosi ze styropianu, a potem ich sfrustrowane dzieci z prawego, czy raczej prawicowego, łoża. To czas, gdy z niedowierzaniem odkrywaliśmy, że bohaterowie podziemia są w wielu wypadkach zwykłymi kretynami. [...] To czas belfrów, którym etos pomylił się z ego, którzy umieli jedynie pouczać i wykluczać. Czas zapaści artystycznej (patrz: polskie kino) oraz intelektualnej.

Zdaję sobie sprawę, że mogę brzmieć jak jeden ze wspomnianych wyżej niechcianych synów Michnika, którzy z powodu frustracji i traumy odrzucenia nabawili się zaparcia w głowach. Ale ja nie jestem z tego miotu. Mnie, prawdę mówiąc, w latach 90. w ogóle mało interesowało to, co się dzieje w przestrzeni publicznej.

Obok jeden z owych „niechcianych synów Michnika”, Cezary Michalski, wspomina brulion w łotrzykowsko‐romantycznym sosie – jako pismo szlachetnych, choć zwariowanych, szmuglerów przemycających do Polski zapoznane (za przyczyną smuty) elementy kultury Zachodu. W tych wspominkach znaleźli się ważni i „klasyczniejący” od połowy lat 90. „młodzi literatury” (Świetlicki, Podsiadło, Sendecki, Gretkowska, Goerke, Filipiak, Stasiuk) oraz „świrnięci” (Tekieli, Sajnóg); inni, którzy odnaleźli się we „Frondzie”, „Życiu z kropką” i pampersili walendziakowską telewizję, nie są już obecni, nie pasują do tego sosu.

Zanim jednak nastąpił wspomniany przez Żurawieckiego „czas zapaści intelektualnej”, miało miejsce ożywienie. Mówiono o „końcu centrali”, tyle rozmaitych pism powstawało (lub przechodziło do tzw. pierwszego obiegu) poza Warszawą. Ale i w samej centrali próbowano. Przez parę lat wychodził gratisowy „Ex Libris”, połączony jedynie finansami z „Życiem Warszawy”, jedno z najciekawszych pism lat 90. (dziś: trzy zdania w wikipedii), za pomocą śmiałej nachodnikowej reklamy próbowano zdobyć publiczność dla nowego dziennika – „Obserwatora” (brak hasła w wkipedii), w tych latach nawet „Gazeta Wyborcza” miała regularny dodatek o książkach w głównym wydaniu – normalnie jak w Europie czy w NYC, trudno uwierzyć.

Ale „kasa, misiu, kasa” – kto pamięta, że pierwsze numery kolorowego weekendowego dodatku „GW” (16 stron zdumiewająco dziś dużego formatu) nie miały ani jednej reklamy? Po „Ex Librisie” nie został dziś praktycznie żaden ślad w sieci, a wrocławski poznański „Nowy Nurt” – jedno z najważniejszych literackich pism połowy lat 90. – zniknął z dnia na dzień po właścicielskiej decyzji, nadanej jakoby z pokładu jachtu leniwie przemierzającego jakieś morza południowe. Co się stało z „Wyborczą” – obserwujecie sami.

Wróćmy jednak do dwutygodnikowej „muzealnej” ekspozycji. Jest tam parę jeszcze innych, ciekawych tekstów, o radiach i muzyce (ze znamiennym podtytułem: „Od chaosu do sformatowania”), o sztuce czy wreszcie o grach komputerowych.

Czy wyłania się z tych (nader subiektywnych) wspominek jakiś obraz? Sam nie wiem. Może dlatego i ta blogonota jakaś taka chaotyczna.

  1. ziel’s avatar

    Ach, swietna uwaga na temat polaryzacji bruLionu u CM, i pominiecia pewnego klopotliego elementu. Pomimo to, to chyba jedyny tekst, gdzie ktos mowi cos wyraznego o Tekielim, co juz jest mila niespodzianka.

    Btw, na okladce cytowanego numeru widze Céline’a, ja pamietam tlumaczenia Ezry Pounda, no coz, sami tego chcieli.

  2. tamok’s avatar

    „a wrocławski „Nowy Nurt” – jedno z najważniejszych literackich pism połowy lat 90”
    No żeby cię obejszczało! Jaki wrocławski! Jaki wrocławski!
    Popraw i przeproś, bo rozpowiem po świecie, żeś „cwel‐parówa‐zgniłe‐jajo”, i że się nie znasz, tej!

  3. nameste’s avatar

    @ tamok:

    Przecież od wielu godzin jest poprawione. I przykręć nieco ekspresję.

  4. sheik.yerbouti’s avatar

    „ocean przemocy symbolicznej” – ototo, młodziutki byłem, ale tak właśnie zapamiętałem lata 90. Nie żeby wszystko było złe, po prostu napór KRK był naprawdę potężny.

  5. telemach’s avatar

    poznański „Nowy Nurt” – jedno z najważniejszych literackich pism połowy lat 90. – zniknął z dnia na dzień po właścicielskiej decyzji, nadanej jakoby z pokładu jachtu leniwie przemierzającego jakieś morza południowe

    A taki był popyt, a taki był popyt. Jak on mógł to zrobić! Odebrać mu ten jacht!

  6. nameste’s avatar

    @ telemach:

    Ironizujesz?

  7. telemach’s avatar

    nameste :

    Ironizujesz?

    Pewnie. Bo (nie oszukujmy się) właściciel jachtu ponosi (indywidualnie) taką samą odpowiedzialność za dźwiganie na swym grzbiecie losów współczesnej literatury polskiej jak Ty i ja.
    NN nie doczekał parasola jakim jest obecnie dział wydawniczy IK:
    http://www.instytutksiazki.pl/pl,ik,site,6,4,24016.php

    I w ten sposób zaprzepaszczona została szansa na przyzwoite czasopismo literackie. jak sobie pomyślę, że dekada jego istnienia kosztowałaby podatnika mniej niż miesiąc awantury w Iraku, to robi mi się mdło. Ale co zrobić.

    Nie szukajmy winnych w okolicy przystani dla jachtów. Odpowiedzialność ponosi wyborca zaślepiony przez kuglarzy bredzących o racji stanu, a nie dostrzegających tego co cywilizacyjnie i kulturowo/perspektywicznie ważne.

  8. nameste’s avatar

    telemach :

    Odpowiedzialność ponosi wyborca zaślepiony przez kuglarzy bredzących o racji stanu, a nie dostrzegających tego co cywilizacyjnie i kulturowo/perspektywicznie ważne.

    Oczywiście. Niemniej, właściciel jachtu w coś wszedł (po co? dlaczego?), by potem jednym pstrykiem odesłać w niebyt. Nie znam szczegółów, nie wiem, czy i jak można było coś tam ocalać. Ale taki „Ex Libris” umierał dłuuuugo, przepoczwarzył się na „on line” (pioniersko, heh), flirtował z ZUJem. Starano się.

  9. telemach’s avatar

    No wiesz, pańszczyznę zniesiono już kiedyś tam. Czasopismo to tytuł i ludzie (po obu stronach papieru). Wyobrażalne było przejęcie za przysłowiową złotówkę (likwidacja wcale nie jest za darmo) lub – alternatywnie – stworzenie NNbis pod innym wydawcą. Zabrakło woli i wyobraźni. Lub kogoś z talentem i ambicją. Takiego literackiego odpowiednika Sierakowskiego.

  10. wo’s avatar

    kto pamięta, że pierwsze numery kolorowego weekendowego dodatku „GW” (16 stron zdumiewająco dziś dużego formatu) nie miały ani jednej reklamy?

    Przecież w Dużym Formacie nadal nie ma reklam :-)

    nawet „Gazeta Wyborcza” miała regularny dodatek o książkach w głównym wydaniu

    NAHLE: Agora wydała magazyn o książkach. In the immortal words of prezes Kaczyński, „to powrót do najgorszych praktyk lat dziewięćdziesiątych”!

  11. nameste’s avatar

    wo :

    w Dużym Formacie nadal nie ma reklam

    Od urodzenia? Kiedy jeszcze kupowałem kolorowe‐weekendowe‐w‐odrębnym‐grzbiecie Wyborczej, miało reklam od cholery.

    NAHLE: Agora wydała magazyn o książkach

    Mówisz o tym nieregularnym kwartalniku? Kaczyński kłamie, żaden tam powrót.

  12. wo’s avatar

    @nameste

    Od urodzenia? Kiedy jeszcze kupowałem kolorowe‐weekendowe‐w‐odrębnym‐grzbiecie Wyborczej, miało reklam od cholery.

    To chyba już nie w tym stuleciu :-)

  13. AJ’s avatar

    wo :

    Przecież w Dużym Formacie nadal nie ma reklam :-)

    Przecież są.

  14. wo’s avatar

    AJ :

    Przecież są.

    Chyba na pececie.

  15. nameste’s avatar

    AJ :

    Znaleziono, i tutaj. Thanks to ^artie.

  16. wo’s avatar

    nameste :

    Znaleziono, i tutaj. Thanks to ^artie.

    Owszem, muszę przeprosić. Przepraszam!

  17. beatrix’s avatar

    Ja nie w temacie. Chciałam tylko zapytać czy natrafiłeś :

    http://www.empik.com/pan-tu-nie-stal-artykuly-drugiej-potrzeby-gondowicz-jan,prod60519361,ksiazka‑p

    Bo gdybyś nie natrafił to uprzejmie donoszę, że warto.

  18. nameste’s avatar

    @ beatrix:

    Gondowicz to Potwór. Dzięki za link.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *