mainstream a klerykalizacja

Można się tak bawić bez końca. Każda praktycznie wypowiedź funkcyjnych KK rzucona suce Dekonstrukcji (to wredne zwierzę pojawiło się tutaj) zamieni się w stosik drobno rozchrupanych kości. Dotyczy to także (a nawet: zwłaszcza) rozmów / wywiadów z przedstawicielami mejnstrimu, niechby i byli (deklaratywnie) lewicowi.

Bierzemy pierwsze lepsze i patrzymy (tym razem losowania dokonało fatum, kierując w dwóch guglokrokach do wywiadu z października 2010, jaki redakcja „Polityki” przypomina w związku z niedawną, epicko opłakiwaną śmiercią; kursywą pyta Lewicowy Dziennikarz [dalej: LD], pismem prostym odpowiada Hierarcha KK [dalej: HKK]).

Gdy na państwowej uroczystości w państwowym urzędzie biskup z urzędu przemawia do urzędników, to znaczy, że Kościół jest częścią państwa. W latach 80. widziałem w Wielkopolsce przedwojenne pieczątki Urząd Parafialny. To w Polsce jest silna tradycja. Ale ona źle współbrzmi w świecie pluralistycznej wolności.

W Argentynie rady parafialne miały ongiś pieczątki Junta Parroquial, a jak generałowie przejęli władzę, zmienili je na Consejo Parroquial. Żeby się nie kojarzyć z juntą. Niemcy piszą Bischofsamt, Amerykanie The Office of the Bishop. Czy to jest klerykalizacja państwa? Tam nikt nie robi z tego problemu. Widzę tu przejaw polskich kompleksów antyklerykalnych. Nie ubliżając panu...

Może mi ekscelencja trochę poubliżać. Byle po popperowsku.

To się nazywa Staranne Przemilczenie (na piśmie: Staranne Wycięcie). HKK w ogóle nie odnosi się do sedna zarzutu LD, sformułowanego w pierwszym zdaniu, poprzestając na jakichś historyczno‐zagranicznych ciekawostkach nazewniczych. Instytucje kościelne mogą być wewnętrznie ponazywane Najnajnajwyższymi Urzędami (jakoż i są) z dowolnie Wielkimi Pieczęciami, ale przecież chodzi o co innego: o zrost urzędu kościelnego z urzędem państwowym.

Co robi LD? Podkłada się jak pierwsza naiwna. Co robi HKK? Korzysta. Chociaż tu trochę zazgrzytało między zębami suki D., bo główne ostrze pytania winno być skierowane gdzie indziej: czemu państwowy urząd wpuszcza na państwową uroczystość urzędnika kościelnego, wpisując go w oficjalny porządek? Ale i pobocznym ostrzem można się zaciąć („hej, chłopcy, a co z tym cesarzowi cesarskie?”).

Na czym polega lewicowość LD? Na skutecznym podłożeniu się? Na niedrążeniu dalej? Na, hm, rżnięciu głupa? Nie zrozumiał, co i jak mu odpowiedziano?

Nieeee: na tym, że (razem ze swoją redakcją) tytułuje hierarchę „ekscelencją”, ale przez małe e.

* * *

Przeskakujemy kilka kwestii. Komisja Majątkowa.

Problemem stały się pieniądze i majątki Kościoła. Czy Kościół się zgodzi publicznie o tym rozmawiać i szukać nowych rozwiązań?

Zamknięcie Komisji Majątkowej postulowaliśmy już dawno. A rozmowa o finansowaniu Kościoła przed nami. Była propozycja, żeby rozważyć wariant węgierski lub włoski opodatkowania wiernych, ale episkopat uznał, że na to jeszcze nie pora. Bo mogłoby powstać wrażenie, że pieniądze są dla Kościoła najważniejsze. A nie są.

Pytanie jest obezwładniające. Po kolei. Czyim problemem stały się „pieniądze i majątki Kościoła”? Wydaje się (taka jest moja lewicowa pozycja), że problemem dot. konstrukcji prawa w Polsce, a ponadto finansowym (i infrastrukturalnym) problemem podatnika czy samorządów lokalnych. Jednak w kontekście następnego zdania łatwo dojść do konkluzji, że to – problem KK. (W dalszym ciągu wywiadu to wrażenie się potwierdza.)

Tym razem nic nie zgrzyta suce D., bo przecież LD kontynuuje zadawanie pytań jakby pod złym adresem, więc może... to adres właściwy. Jeśli się LD milcząco pogodził ze zrostem instytucji państwowych i kościelnych, to dość naturalne, że pytania w sprawach (w zasadzie) państwowych zadaje przedstawicielowi KK.

Ale odpowiedź nadal łyka gładko. „Rozmowa o finansowaniu Kościoła przed nami”. To znaczy – przed kim? Przed nami w sensie obywatelami tego państwa? Czy przed nami – Kościołem (a obywatele niech se, cholera, cierpliwie poczekają nawet nie na wyniki tej rozmowy, a na samo jej podjęcie). „Episkopat uznał, że jeszcze nie pora”.

To jest dyskurs władzy, dyskurs władzy – powiedziałbym – bezczelnej. LD jest już malutki (jedyne, na co go stać, to ta mała litera „e”), LD gorączkowo rozgląda się, jak by tu Księcia (tiaa, książęta Kościoła, przez ów zrost również nasi) jakoś zażyć. I – wtem! – zupełnie nieoczekiwany (no kto mógł się tego spodziewać!) zwrot.

Ryzyko było widać od dawna. Nikt w głównym nurcie nie udzielał takich przestróg polskiemu duchowieństwu jak Jan Paweł II, kiedy na spotkaniu w gmachu Episkopatu Polski mówił o potrzebie skromności i samoograniczania.

Wskazywania ideału nie utożsamiałbym z krytyką.

Zbrakło LD konceptu / śmiałości / whatevera? No to w biskupa – papieżem!

Ale biskup ma to gdzieś. Sucha zwięzła odpowiedź i LD może mu... ucałować pierścień (jak mogę unikam wulgaryzmów).

Ale ta przestroga teraz się przypomina, bo Kościół w Polsce przez całe lata wyjęty był spod życzliwej krytyki, nawet spod krytycznej analizy. Chyba to dla Kościoła dobrze, że ma nareszcie krytyków.

Tylko sugerowanie, że cały Kościół jest uwikłany w przestępstwa gospodarcze, a Komisja Majątkowa to prawie gangsterzy, jest nieprawdziwe, niesprawiedliwe, nieodpowiedzialne.

Nie cały Kościół jest zły i nie wszystkie decyzje Komisji były złe, ale jednak coś złego się tam stało.

Zapewne. Ale ważne są proporcje. W mojej metropolii nikt z księży nie zna Marka P. W tym sensie wiązanie byłego esbeka z całym Kościołem stanowi nadużycie.

A przecież wystarczyłoby („szukamy kontrprzykładu”) wskazać jednego księdza, który nie zna Marka P., right? I już nieuprawniony będzie zarzut, że cały KK uwikłany jest w przestępstwa gospodarcze. Ależ subtelnie.

HKK był (powiada się) poważnym filozofem, ale LD daje się tu ogrywać chwytami gimbusiarskiej retoryki! W tym ostatnim cytacie aż się od nich roi (wytknięcie pozostałych – jako ćwiczenie dla czytelnika; biedna suka D. ma kolkę żołądkową).

* * *

Jak już powiedziałem, można się tak bawić bez końca. Ale przyda się (jednak) jakiś morał.

Oto on: tylko w kraju, w którym mainstreamowy dyskurs pozostaje głęboko sklerykalizowany, za lewicowego dziennikarza może uchodzić facet, który daje się tak robić jak dziecko biskupowi (a jego jakoby lewicowa redakcja mimo to wywiad publikuje).

Chyba że to jakiś piętrowy konradwallenrodzizm. Ale nie przypuszczam.

  1. vauban’s avatar

    Zdanie „Już widzę te tytuły: „Biskup znieważył publicznie czołowego dziennikarza Polityki”” i jego rozwinięcie prowadzi czytelnika do prostackiego wniosku, że obie strony analizowanej rozmowy cierpią na zaawansowany atenszynhoryzm.
    Co w jakiś sposób falsyfikuje wyrażoną wczoraj gdzieś w internetach opinię, jakoby KK utracił ostatnimi dniami 50% IQ. Nie utracił niczego, zyskał materiał na białą legendę.

  2. nameste’s avatar

    @ vauban:

    A atenszynhoryzm nie przysparza atenszyna (jeśli się nie zrobi czegoś dramatycznie wbrew)? IQ wspomaga zdolności rozgrywania nawet takich gier, które ze względów etyczno‐estetycznych są be.

  3. vauban’s avatar

    Nie przysporzy, jeśli krytyka wyjdzie z pozycji odmiennych kryteriów tego_co_jest_cool_i_wporzo, w tym przypadku widzimy wyraźnie, że obie strony uczciwie zarobiły na nasz brak szacunku.
    HKK jest kreowany obecnie na ikonę intelektualnej frakcji KK, czemu przeczy wzmiankowany materiał, pokazując że ikona w istocie posługiwała się IQ w sposób godny napiętnowania. Ja mogę się mylić, ale dla mnie oznacza to że nie ma i nie było nigdy KK z ludzką twarzą. Doszukiwanie się frakcji w monolicie KK jest działaniem równie zbędnym jak tetrapiloktomia. Można, tylko po co?

  4. nameste’s avatar

    vauban :

    Doszukiwanie się frakcji w monolicie KK jest działaniem równie zbędnym jak tetrapiloktomia.

    Zgadzam się w ciemno (no bo co to jest ta tetrapiloktomia, zaraz sobie guglnę

    EDIT po guglnięciu: no tak, tak).

  5. kwik’s avatar

    Odwracając puentę Twą, to mainstreamowy dyskurs pozostaje głęboko sklerykalizowany właśnie dlatego, że za lewicowych dziennikarzy ciągle uchodzą ludzie, którzy nas kiedyś w ten kanał wpuścili.

  6. nameste’s avatar

    @ kwik:

    Pijesz do Między panem a plebanem, tego 15‐letniej dawności wskaźnika środowiskowego ideolo budowniczych III KRP?

    Oczywiście, „lewicowy” jest tu tylko liczmanem. Asekuracja na wypadek, gdyby ktoś się czepił, że aha, mejnstrim jest niejednorodny, bo to i prawica w nim, i lewica, więc trzeba się przyjrzeć dystrybucji (głębokiego) sklerykalizowania. Otóż nie trzeba. No i mnie chodziło o ilustrację, że mrzonki, iż „mainstreamowy dyskurs wypchnął klerykalizm na daleki margines”, to w najlepszym razie wishful thinking, a w najgorszym – zresztą, nie ma co piętrzyć brzydkich wyrazów.

  7. kwik’s avatar

    Nie piję, bo nie czytałem (a warto?), ale zauważyłem, że w poprzednim odcinku był Michnik, a teraz pojawił się Żakowski. Gdy jeszcze regularnie jadałem niedzielne obiadki, Żakowski w telewizorze popularyzował katolicyzm z ludzką twarzą, teraz sprawdziłem: „Tischner czyta Katechizm” (nagrane na przełomie 1995 i 1996).

  8. nameste’s avatar

    kwik :

    Nie piję, bo nie czytałem

    ale to tylko (z grubsza) wariant tego:

    Żakowski w telewizorze popularyzował katolicyzm z ludzką twarzą, teraz sprawdziłem: „Tischner czyta Katechizm” (nagrane na przełomie 1995 i 1996)

    Czytać

    warto?

    – w ramach lektur historycznych.

  9. kwik’s avatar

    To wielce niestosowne rozważania, ale pewnie teraz jakiś nowy ksiądz filozof zostanie ciepłym i inteligentnym ulubieńcem naszych elit. No chyba, że już żadnego nie znajdą.

  10. sheik.yerbouti’s avatar

    kwik :

    No chyba, że już żadnego nie znajdą.

    Może być ciężko, bo w episkopacie, co przyznają sami księża, przeważają działacze (ci sami co w partiach i innych PZPNach) a jak ktoś jakoś tam myślał samodzielnie, to już nie jest księdzem.
    Żakowskiego i Życińskiego połączył dyskurs władzy. Obaj są/byli na tyle daleko odlegli od życia, że biskupa ceniono za to, że miał odrobinę grzeczności dla swojej slużącej, a Żakowski walnął kiedyś ranta o tym, że jego! prywatne! ubezpieczenie! w Falcku! śmiało w niedzielę nie zadziałać tak, jakby sobie tego życzył. Bo duża część korpowarszawy ma abonamenty i tłok w prywatnych jak w publicznych.

  11. andsol’s avatar

    kwik :

    No chyba, że już żadnego nie znajdą.

    Azaliż KK żył kiedykolwiek bez jakiegoś wewnętrznego postępowego wroga? To jest religia miłowania i tu trzeba uczyć uczuć.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *