fados

Od czasu tej notki przeszedłem długą drogę wzdłuż fado. Długą na mniej więcej 60 CD, zbieranych jednak nie dla zgłębienia tematu, a tak po prostu, według podobamisiów.

Dopiero jednak oglądając film Saury Fados, zrozumiałem, czemu w moich zbiorach śpiewają wyłącznie kobiety (nie licząc czysto instrumentalnych kawałków). Bo w klasycznych interpretacjach faceci są zbyt słodcy, zduszeni, kiczowaci. Albo pobrzmiewają jak rozpłakane wersje Gałczyńskiego o trzeciej nad ranem w stalinowskiej Warszawie – och, te przechadzki fadisty po salazarowskiej Lizbonie, ta liryka niegdysiejszej imperialnej chwały, malowniczych tramwajów i minionych miłości spod hasła: „biedaku, pogódź się ze swoim parszywym losem (wolno płakać)”. Tymczasem kobiety długo przed Amálią Rodrigues odważały się w fado na wszystko, a przede wszystkim nie krępowały głosu.

Film tak bardzo podkreśla liczbę mnogą (różnych rodzajów fado, wpływu [byłych] kolonii, gatunków spokrewnionych [z najbardziej znaną morna z Capo Verde], i współczesnych ech, z rapem włącznie), że aż ciekaw jestem, jak został przyjęty w samej Portugalii. Gugiel daje niewiele (automatyczny tłumacz z portugalskiego bije wszelkie rekordy absurdu), ale podejrzewam, że niemało osób poważnie się zaburzyło i nie tylko dlatego, że w odróżnieniu od tanga czy flamenco, fado nie jest zwykle wiązane z tańcem.

Dwa najfajniejsze kawałki poniżej. Najpierw klasyka (choć w bardzo współczesnej aranżacji), czyli miłość, zazdrość, rywalizacja, porzucenie, bohema, tawerny itd., itp.
 
[wideło już niedostępne, 2023]
 
(Ciut dłuższa – choć zdesynchronizowana – wersja tutaj [to wideło też zdechło].)

No i finał, czyli zbiorówka z klubu fado. Dobre (muzyka, ekspresja) i gorsze (ta maniera przymykania oczu) strony fado z Alfamy.
 
[youtube v=1a4J55hKomU]
 

Na samym końcu pojawia się dwóch facetów, jeden (niższy) to Camané (okrzyknięty pryncem fado) – jak ja go nie znoszę! Drugi, tęgawy (by użyć eufemizmu), Ricardo Ribeiro, daje może pewną nadzieję na odduszenie męskiego fado, ale póki co wybieram kobiety.

PS Film Saury powziąłem z TVP1, nagrywał się głęboką sylwestrową nocą. Nawet i wtedy muszą te buce telewizyjne, durni marketoidzi, gnojki uważające, że wszystko wolno obsrać, nawet i wtedy kilka razy wjeżdżały na film nachalne zapowiedzi jakichś przyszłych programów, zakrywając prawie ćwierć ekranu (a przy okazji napisy z tłumaczeniem tekstów). Żeby was jasny chuj strzelił, kretyni!

  1. sheik.yerbouti’s avatar

    HARFA w składzie!??? Rany.

  2. fabulitas’s avatar

    Fados Saury oglądałam nieuważnie, bo ja fado tak średnio, ale jak sobie teraz o nim myślę, to coś w tym jest, co napisałeś o panach i fado. Mnie się z męskich wykonawców podobał Miguel Poveda, śpiewający w duecie z Marizą, a on jest przecież cantaor flamenco (co słychać) i nawet zaśpiewał po hiszpańsku.

    ad PS
    Buce telewizyjne, gdyby mogły, to by wjeżdżały na reklamy z innymi reklamami, no bo money, money, misja...

  3. telemach’s avatar

    –>„PS” podoba mi się bardzo. Ze względu na jednoznaczność przekazu. W tym wypadku (bezdyskusyjnie) konieczną.

  4. telemach’s avatar

    Filter odspamowy czy sołot?

  5. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    HARFA w składzie!??? Rany.

    Ale daje radę.

  6. nameste’s avatar

    fabulitas :

    Mnie się z męskich wykonawców podobał Miguel Poveda, śpiewający w duecie z Marizą, a on jest przecież cantaor flamenco (co słychać) i nawet zaśpiewał po hiszpańsku.

    No właśnie (oraz: w duecie z kobietą, i to z tych – jak i np. Misia – mniej tradycjonalnych). Mężczyźni nieco odżywają na pograniczach fado i innej muzyki, ale i samo fado ma ten drugi główny tradycyjny nurt – Coimbra fado, „miększy” niż Alfama – opanowany głównie przez facetów. Słowem, jedyna nadzieja w dalekosiężnych skutkach rewolucji goździków ;)

  7. nameste’s avatar

    telemach :

    Filter odspamowy

    Przepraszam w imieniu spamołapa, czasem mu odbija.

  8. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Ale daje radę.

    Najbardziej odjechanym sklepem, jaki kiedykolwiek odwiedziłem, był salon z harfami w Weimarze. Do dziś pamiętam. Żadne berlińskie seksszopy, czekoladowe delikatesy w Brukseli czy salon Steinwaya w Zurychu nie zrobiły na mnie nawet połowy tego wrażenia.
    A sam instrument piękny, oczywiście.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *