kulisy

Mesje Michalski (C.) aż dwa kolejne felietony, najeżone przykładami, cytatami i autora zachwytem wobec siebie, tytułuje spolszczonym WikiLeaks. W drugim pisze:

Teraz wikiliks zapowiada demaskację paru wielkich instytucji finansowych, analogiczną do demaskacji, jaką przeprowadził w odniesieniu do politycznych elit. Czy jednak już dziś nie wiemy, co wielkie amerykański instytucje finansowe robią z bilionami dolarów publicznej pomocy? Wiemy, bo kiedy ostatnio FED wypłacał im kolejną transzę w wysokości 600 miliardów dolarów, natychmiast podskoczyły spekulacyjne giełdy na peryferiach całego kapitalistycznego świata, łącznie ze spekulacyjną giełdą polską, na której – podobnie jak na giełdzie węgierskiej czy filipińskiej – żadna analiza fundamentalna spółek się nie liczy, żadne „zasilanie gospodarki”, bo te giełdy to są tylko fajne ruletki, na których odbywa się trading wysokich częstotliwości albo trading częstotliwości odrobinę niższych.

I dalej:

Wszystko to wiemy, bo wszystko to widać po prostu jak na dłoni. Więc jak wikiliks ujawni korespondencję prezesa jakiegoś banku, zastanawiającego się, na której ruletce jaką część z łykniętych sześciuset miliardów dolarów „pomocy publicznej” postawić, żeby się obłowić maksymalnie szybko i bez ryzyka mieszania w to wszystko jakiejś pieprzonej „gospodarki”, potraktujemy to jak kolejne rewelacje „Faktu” o Weronice Rosati.

Konkluzja Michalskiego jest mniej więcej taka, że przecieki z WikiLeaks nie wnosza nic nowego do wiedzy o świecie, sprawiają jedynie, że świat wydaje się brzydszy. A po co. To źle wpływa na nastrój.

Przecieki wikiliksa miałyby sens, gdyby pojawiły się polityczne podmioty mogące użyć tych przecieków, żeby świat wikiliksa zmienić. Ja takich podmiotów w świecie wikiliksa nie widzę.

Zostawiam na boku kwestię, czy mesje pisze to wprost, czy też prowokacyjnie, by pobudzić do sprzeciwu i, ewentualnie, do zameldowania się u opinii publicznej (if any) owych podmiotów.

Interesuje mnie bowiem coś zgoła innego, mianowicie żywotność fasady. Bo owszem, niby „wszystko to wiemy”, ale obok – i to skutecznie! – pracuje 24/7 cały cholerny system, który podtrzymuje fasadowe iluzje, że np. trzeba bankom zrobić zastrzyk, bo gospodarka padnie, ludzie stracą pracę itd., albo że USA są rycerzem wszechświatowej demokracji i prawczło, a „nasi chłopcy w Afganistanie” za honor i pozycję Polski w świecie [dokąd odsyłam pomimo jj‐nieczyt. layoutu – raz jeszcze błagając o litość].

I rolę WikiLeaks widzę przede wszystkim w tym, że utrudnia tę fasadotwórczą robotę. Iluzje szkodzą.

* * *

A teraz śmiałym susem przenieśmy się w świat nieistniejącego MicroLeaks. Moja teza jest taka: byłoby bardzo pożyteczne, gdyby upubliczniano przecieki z drobnych spraw, przeciwstawiając się uzusowi, że nie, nie wolno, naruszanie prywatności (dostojeństwa, public image’u, 100 innych whatever).

Gdyby tak, na przykład, przecieknąć obrazki z obrad szacownego żury, które ma uzgodnić zwycięzcę (czas praktycznie nieograniczony). Człowiek sobie wyobraża bógwico, jakieś merytoryczne dyskusje, walkę na uzasadnienia, argumenty i co tam jeszcze. A tu: gombrowiczowskie miny („X? no nie, dla mnie X jest nikim!”, „a czemu?”, „no, proszę pana!” – w domyśle: to ja tu jestem profesorem!), ogólniki („nie przekonuje mnie”), a jako argument ostateczny „głosujmy już, głosujmy!” – w domyśle: „spieszę się na obiad / spotkanie z kochanką / whatewer”.

Podaję tu tylko schemat, diabeł tkwi w szczegółach, byłoby co przeciekać. No ale ustalenie w takim małym, zamkniętym gremium, kto wyniósł, nie byłoby zapewne trudne, nawet bez badania bilingów. I trzeba by płacić, zawsze każą płacić za „król jest nagi”. Pół biedy, gdy są jakieś stenogramy z obrad, wtedy MicroLeaks info‐magicznie włamuje się w tajne miejsce i gotowe, tylko kto by sfinansował siły/środki w tej, zdawać by się mogło, tak błahej sprawie. Paparazzi koncentrują się na „skandalach ciała”, a media tak w ogóle – co najwyżej na użyciu wulgaryzmów (w prywatnych, ale nagranych rozmowach). W skandale głupoty i hucpy mało kto zainwestuje.

Albo przychodzi wywiadowca z ogólnopolskiej gazety do Znanej Osoby i sobie rozmawiają sympatycznie przez parę godzin, dyktafon pracuje. Potem wywiadowca produkuje tekst wywiadu, wysyła go do ZO i – zaczyna się. Znana Osoba dostaje wytrzeszczu, zjeżenia włosa itp., po czym spędza ileś czasu na przeryciu się przez ten tekst, pisząc go praktycznie od nowa, bo wywiadowca (a) niewiele zrozumiał, (b) pcha się ze swoim ego na pierwszy plan, jakby to on był bohaterem wywiadu, © przekłamuje i (d) jeszcze powstawiał kretyńskie śródtytuły, które całkowicie zmieniają wydźwięk tekstu. Po tej ciężkiej robocie trzeba jeszcze odeprzeć parogodzinne płacze w słuchawce (nie dość że za darmo i za kogoś, to jeszcze się obraża), aż wreszcie całość ląduje na łamach, czytelnicy zaś stukają się w głowy: „naprawdę ta Znana Osoba jest aż tak... [wstawić, co pasuje, ale nic miłego]?”, bo przecież wszystkiego się nie dopilnuje, a i redakcja dorzuci swoje trzy grosze.

Ale uważa się, że nie wypada robić halo wokół takich spraw.

No i jeśli GlobalLeaks dotyczy spraw, o których „wszyscy wiedzą” (choć niezupełnie), to MicroLeaks dotyczy szczegółów, o których (prawie) nikt nie ma pojęcia, a które – per saldo – produkują bodaj czy nie rozleglejszą fasadę skrywającą brzydotę świata tego.

  1. Mruwnica’s avatar

    I rolę WikiLeaks widzę przede wszystkim w tym, że utrudnia tę fasadotwórczą robotę. Iluzje szkodzą.

    Z drugiej strony, za Žižkiem, takie lokalne pęknięcia to bunt dozwolony w granicach systemu. Jak ten cały kryzys, który tak pięknie można wytłumaczyć, a to tym brzydkim, brzydkim rynkiem nieruchomości w USA, a to tym brzydkim, brzydkim Madoffem. Skandal, który ukrywa że nie jest skandalem, tylko zwykłą praktyką. Zmiana, aby nic się nie musiało zmieniać. I tak niedobrze i tak nie dobrze.

  2. nameste’s avatar

    Mruwnica :

    bunt dozwolony w granicach systemu

    Bo ja wiem, od listów gończych aż gęsto, może to jednak jest fi donc.

  3. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Konkluzja Michalskiego jest mniej więcej taka, że przecieki z WikiLeaks nie wnosza nic nowego do wiedzy o świecie, sprawiają jedynie, że świat wydaje się brzydszy. A po co. To źle wpływa na nastrój.

    Co ciekawe, w ostatniej Polityce U.Eco stwierdza, że ludzie chcą usłyszeć [w ujawnionym spisku] to, co już wiedzą, znaczy potwierdzenie swoich podejrzeń. A nie że jest Zupełnie Inaczej.

  4. Mruwnica’s avatar

    sheik.yerbouti :

    Co ciekawe, w ostatniej Polityce U.Eco stwierdza, że ludzie chcą usłyszeć [w ujawnionym spisku] to, co już wiedzą, znaczy potwierdzenie swoich podejrzeń. A nie że jest Zupełnie Inaczej.

    Otóż to. Ludzie przeczuwają, że Oni są Źli, a teraz dostają do ręki „dowody”. Ale te „dowody” będą traktowane wprost (jako dowody bezcudzysłowowe w sprawach w których są dowodami) tylko przez jakiś czas epsilonowy – jedno tyknięcie medialnego zegara. Natomiast to co pozostanie trwale, to uzasadnienie przeczucia, że Oni są Źli. Zdroworozsądkowe OsŹ będzie jeszcze zdrowiej rozsądkowe. Będzie poparte poprzez „a pamięta pan grudzień 2010? no, powiadam panu...” A to z kolei prowadzi do apatii, bo skoro OsŹ, to OsŹ, więc nie należy się niczego innego spodziewać. Tak oto skandal ukrywa, że nie jest żadnym skandalem.

  5. andsol’s avatar

    A tak w ogóle to taniutkie kamery zawisły nad ulicami UK w liczbie iluś milionów i moda chwyci, bo to takie tanie, a można zobaczyć co Podejrzani Obywatele wyprawiają w miejscu publicznym. Chętnie bym odmienił zasady: Godne Osoby, wybrane do sprawowania publicznych funkcji stały się częścią rzeczy publicznej i od wyczyszczenia ząbków do nałożenia piżamki powinny być przykute do kamerek z dobrymi mikrofonani, a tanie monitory na pasażach i przy sklepach by pokazywały co w tym momencie one wyrabiają. I przed wbiciem się na pierwsze miejsce na liście ukochanej politycznej partii, taka osoba trochę by pomyślała czy naprawdę warto poświęcać się dla ludu i pokazywać swoją ciężką codzienną służbę dla nas.

    Naprawdę tajne spoktania miałyby miejsce w świątyniach i ustępach.

  6. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    Co ciekawe, w ostatniej Polityce U.Eco stwierdza, że ludzie chcą usłyszeć [w ujawnionym spisku] to, co już wiedzą, znaczy potwierdzenie swoich podejrzeń. A nie że jest Zupełnie Inaczej.

    No ale to jest memetyczny truizm. To znaczy pogląd tych, co sądzą, że jest Zupełnie Inaczej, ma zdecydowanie mniejsze szanse na rozpowszechnienie.

  7. nameste’s avatar

    Mruwnica :

    Tak oto skandal ukrywa, że nie jest żadnym skandalem.

    Medialny skandal jawi się skandalem wtedy, gdy zaprzecza wartościom deklarowanym przez fasadę. Wszyscy klną, zwłaszcza w rozmowach prywatnych, ale politycy, panie, to Ludzie Lepszego Gatunku, którzy nawet w wannie przejęci są Dobrem Państwa i Ludzkości. Heh. Fasady i umacniające je skandale to urządzenia nad hipokryzją. Rozważania idące w tym kierunku powinny uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą.

    Cynizm komentatorów (taki jak Michalskiego: „wiemy, wiemy, nie takie rzeczy widzielim”) mnie jawi się jako tani.

  8. nameste’s avatar

    andsol :

    Chętnie bym odmienił zasady

    Mam mieszane odczucia. Bo Twoja wizja sprowadza się mniej więcej do tego, aby Publiczni dorównywali w rzeczywistości swoim (reklamowym) fasadom. Or else. Wnikliwszy mechanizm obserwacji ma wyłapać tych, którzy nie dorównują.

    W Polsce przyłapywano ich na prawie wszystkim. Ale mają się nadal jak Paetz w maśle. Gdzie jest w takim razie feler? (Gdzieś indziej.)

  9. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Twoja wizja sprowadza się mniej więcej do tego, aby Publiczni dorównywali w rzeczywistości swoim (reklamowym) fasadom. Or else.

    To jednak bez sensu – nic nam dobrego nie przyjdzie z tego, że VIP nigdy‐ale‐to‐nigdy nie zaklnie. To tylko nakaz udawania przez cały czas (zamiast tylko w Czasie Reprezentacji), który raczej obniży jakość walorów VIPa podobnie do braku snu etc.

    Analogicznie – nie ma znaczenia, czy kamień na fasadzie gmachu sięga wgłąb na 40 cm czy jest tylko czterocentymetrową warstwą licową – efekt jest (prawie) taki sam, a koszty w pierwszym wypadku kosmicznie wyższe.

    nameste :

    pogląd tych, co sądzą, że jest Zupełnie Inaczej, ma zdecydowanie mniejsze szanse na rozpowszechnienie.

    Ale chodzi przecież o to, że zaskakujące, przeczące powszechnym przekonaniom i przesądom (ale prawdziwe!) wyjaśnienie intrygi ma zdecydowanie mniejsze szanse niż potwierdzenie powyższych (panie, ja tam zawsze wiedziałem, że oni etc etc).

  10. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    zaskakujące, przeczące powszechnym przekonaniom i przesądom (ale prawdziwe!) wyjaśnienie intrygi ma zdecydowanie mniejsze szanse niż potwierdzenie powyższych

    No nie wiem. Na pewno jest tak, że jest niemarginalna część populacji, która niezależnie od konkurencyjnych (w tym: „prawdziwych”, tj. porządnie uzasadnionych) wyjaśnień zawsze chętniej sięgnie po mędrców syjonu czy podobne. Ale tak ogólnie i po całości – „mniejsze szanse”?

  11. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Ale tak ogólnie i po całości – „mniejsze szanse”?

    Przyznaję – nie mam twardych danych. Ale pierwsze co przychodzi mi do głowy – globalne ocieplenie/Climategate. Czyli w zasadzie – spisek vs.brak spisku.

  12. janekr’s avatar

    No więc właśnie. Opublikowanie maili klimatologów to właśnie dokładnie Twoje wymarzone MicroLeaks. Naprawdę Ci od tego lżej na duszy?

  13. nameste’s avatar

    janekr :

    Opublikowanie maili klimatologów to właśnie dokładnie Twoje wymarzone MicroLeaks.

    Nie jestem pewien, czy. Nie moglibyśmy trzymać się z grubsza dziedziny po * * *?

  14. janekr’s avatar

    nameste :

    Nie jestem pewien, czy. Nie moglibyśmy trzymać się z grubsza dziedziny po * * *?

    Przecież sam napisałeś „Gdyby tak, na przykład, przecieknąć obrazki z obrad szacownego żury, które ma uzgodnić zwycięzcę (czas praktycznie nieograniczony)”? Zrozumiałem, że myślisz o Oskarze czy innej Nike. To już nie jest po*** przecież?

  15. nameste’s avatar

    janekr :

    Zrozumiałem, że myślisz o Oskarze czy innej Nike.

    Dobrze zrozumiałeś. I dlatego także wzdragam się przed wprowadzaniem do dyskusji global‐warminga i okolic.

  16. janekr’s avatar

    No to ściśle politycznie – było zyliony wycieków, ze ten czy ów ważny polityk należy do takiej czy owej loży. Robi Cię szczęsnym?

  17. nameste’s avatar

    janekr :

    zyliony wycieków, ze ten czy ów ważny polityk należy do takiej czy owej loży. Robi Cię szczęsnym?

    Wcale, czemu miałoby? (Zresztą, ostatnio nie tyle kryją się z temi lożami, co nie afiszują się ostentacyjnie.)

    Jak się zastanowię nad ideą skrytą za tymi moimi przykładami, to wychodzi niekompetencja (lub „pozorowanie korzystania z kompetencji”, które skądinąd być może istnieją) skrywana nawet przez jawnie orżniętych (por. czas stracony przez Znaną Osobę).

    Tzn. niezbyt jawnie, skoro skrywa to fasada.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *