Ze strony czwartej francuskiego tłumaczenia: Un crâne dans un crâne (1988).
Kiedy po godzinie wychodziłem z kasyna, chwiałem się nieco na nogach, ale wiedziałem wszystko o korpusie ekspedycyjnym. Wiedziałem, że zostaną na bocznicy za Suchą w swoich czterystu wagonach, zostaną tam jeszcze parę tygodni, bo zarządzono im kwarantannę. Nie można ich było inaczej zatrzymać ze względu na sojusz z Francją, konwencję Bordona‐Genneta, dotyczącą formacji ochotniczych, i poparcie, jakie okazywała akcji interwencyjnej mafia dworska, zwana „lożą baronowej M.”. Nie można też było dopuścić ich na Bałkany ze względu na nieoczekiwaną poprawę stosunków z Sułtanatem, interpelację posła cygańskiego w Trzeciej Izbie oraz podejrzenie, że wśród kadry oficerskiej korpusu ukrywają się pod przybranymi nazwiskami montenegryjscy i pelagońscy fanatycy – młodzi arystokraci umieszczeni w Ecole de Saint Cyr przez Nikołę Cetyńskiego.
Piotr Wojciechowski, Czaszka w czaszce, wyd. 2, PIW, Warszawa 1974, s. 112.
-
Cashew Czaszka (inquiétant)
-
Czaszka nie matrioszka. Szaszka w czaszce miałoby więcej sensu.
-
P.s. „Czcha, szaszka”
http://allegro.pl/czcha-szaszka-na-stol-do-podswietlenia-i1293139610.html -
@nameste
Sens bywa przereklamowany.
A bezsens niedoreklamowany?
-
@nameste
Raczej szło mi o powinowactwa: większy sens, zdrowy rozsądek, oburzenie moralne itd.
Czaszka w czaszce dotkliwiej mnie bije w zdroworozsąsensodkomoralność, niż szaszka w czaszce.
-
P.S. a właściwie co to za jedna ta czaszka? Wariacje na temat Parnickiego i d’Ormessona wpakowane w klimaty steampunkowe?
-
nameste :
Pewnie można tak powiedzieć. Obszerniejsza nota się robi (ale nie polecam), start był tutaj, też chyba nie.
E, to kupię. Przeczytam i jednemu kumplu oddam, bo mi się książki w chałupie najdosłowniej nie mieszczą.
-
Gammon No.82:
Nie, to jest z jednej strony zgrabna historia alternatywna, z drugiej wspaniale odjechana fantazja na temat Dosłownej Krystalizacji Idei, więcej nie napiszę, bo popełnię spojler. Have to read, Wojciechowski jest mistrzem takiego kształtowania fabuły, że w pewnym momencie coś w mózgu prztyka i wznosi się okrzyk: „No nie! Na to nie wpadłbym!”. I za to go wielbię.
12 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2010/10/teaser/trackback/