dzikie pola

Obok patafizyki powinna się czasem manifestować patalingwobioantropo— czy coś. A zatem wiersz Tomasza Gerszberga.

podejdź ufnie Rousseau

toż tak trochę przeniewierzyawszy
błystki, poundy i kije samobije,
wewszecznie myśl składając ikrze horyzontu
spadłem na padół, we wnidół i bez marginesu,
już bez asekuracyjnych linków, intedentów behapu,

siem złapałem w pułapkę, cipkę czasu i niebytu,
koląc oko, rwąc włoski
i hiszpański ołtarzyk,
skąposzczetnie i przywilnie mając rzeczy za nic:

tryumf, tryumf, tryumf
i pończocha trufli, dwa funty poziomek,
którymy koń beka... goń, goń, goń króliczka
w polowaniu na lisy.

i przeto na zawżdy mnię coś tu ujęło,
musiał to być orgazm, albo rodzaj wzdęcia,
od samego początku, szczęścia i dreszczuni
szedłem w dym jak w ogień.
hop, hop, sobie powiedziawszy, ciamkając
gumkę w majtosiech już bezzezębną szczęką
pojąłem że vita jest la bamba, jerychońska tromba.
więc chcę świszczeć i popierdywać,
jak z rozwiązanym ustnikiem

w powietrze wypuszczony balonik.

[z tomu Pies, który zakochał się w tęczy, 2009]

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *