przechodząc do konkretów (2)

Tam nie dopisałem, dopiszę tutaj. Napisałem, że poniższy fragment wiersza Krzysztofa Świerkosza recenzent marnie wykpiwa, stosując złe metody w słusznej sprawie:

płatek śniegu kocie pióro czeska mapa

Tę frazę recenzent (Paweł Kozioł) charakteryzuje tak:

trudno się przy tej poetyce ustrzec kiksów, takich jak powołanie do życia nowej odmiany ssaków opierzonych. Poucza o tym nastrojowa wyliczanka skierowana do ukochanej kobiety: [i tu cytowana wyżej szóstka wyrazów]

Recenzencie, czyś ty na głowę upadł?! Wiersz to nie podręcznik zoologii! W wierszu mogą się przechadzać okazy fauny dziwniejsze niż wszystko, co wymyślił Celnik Rousseau. Jeśli tylko (teraz mówię o dobrych wierszach) niosą na grzbiecie znaczenie, skojarzenie, obraz; cokolwiek, co robi coś niesztampowego z czytelnikiem.

Próbę obrony argumentem „z realizmu językowego” podjął mrw, pisząc:

„Kocie pióro” jest w moim słowniku: mówię tak na kosmyki futra wyrastające z uszu rasowych (i nie tylko) kotów; mówi się tak też na latające kocie kłaczki

Ale niepotrzebnie: piszącego wiersz nie krępuje dyrektywa, że ma się ograniczać do językowego realizmu (tj. nie wykraczać poza utarte zwroty). Gdyby zastosować taką – hm, socrealistyczną – dyrektywę do wierszy Kozioła, miałby się z pyszna, obrywając za pijaną flagę (tkaniny nie doznają upojeniu alkoholowego, nie jest to też zwrot zleksykalizowany) czy za liczyć coś w cyfrze śniegu (no przecież absurd; Kozioł „powołuje do życia nowy rodzaj” arytmetyki?!) itd.

To dlatego te kpiny są marne; złe to metody.

Ale wspomniałem też o słusznej sprawie. Jakiej?

Piętnowania sztampy, nieoryginalności, banału. Nie że zaraz pręgierz czy stos całopalny. Krytyka.

„Płatek śniegu kocie pióro”. Śnieg, biały puch, pióro – banalny ciąg skojarzeń. „Kocie” – kot, miękki, puchaty, zwinny, przemykający wśród przedmiotów bez ich potrącania; delikatny dotyk kociej łapki; łaskotanie kocim wąsem jak łaskotanie piórem (czy źdźbłem trawy) – no, dziesiątki tropów prowadzących od pióra do kota (i odwrotnie), zwłaszcza w erotyku lub utworze erotyko‐podobnym (co nie jest jednak, poza recenzencką wzmianką o „nastrojowej wyliczance skierowanej do ukochanej kobiety”, potwierdzone). Banał.

Znacznie łatwiej byłoby się przyczepić do czeskiej mapy. Co to jest? Z czym ma się kojarzyć? Czy mylenie kota z czymś opierzonym jest rodzajem „czeskiego błędu” (zamiana sąsiadujących w wyrazie liter) na „mapie skojarzeń”? O co tu chodzi?

Nie wiemy: fraza została wyciągnięta z kontekstu. A kontekst jest bardzo ważny, powiedziałbym: kluczowy.

Jak inaczej czytałoby się wierszyk rozbierany na części w poprzedniej blogonocie, gdyby na przykład nosił tytuł Córka nie odbiera moich telefonów.

  1. signe’s avatar

    przeskakuję od jednego tam do drugiego tu, szukam oczywiście tego potwora, ale myślę, że dam za wygraną, mam swego: tu mi się raczej podoba to rozkawałkowywanie wiersza, wierszyka, biedaka, nie znam się na tym, ale poskładać potem chyba jakoś można -
    ale ja w sprawie czeskiej mapy: to co tu wyrzuca mnie z wiersza (lubię, jak mnie wyrzuca prędko z nieładnego wiersza) do prawdziwej wyobraźni to ta mapa, może dlatego, że mam przed sobą plan paryskiego metra i szukałam przez godzinę wschodniej części po lewej stronie,
    strasznie tu mądrze, więc pozdrawiam:)

  2. nameste’s avatar

    signe :

    szukam oczywiście tego potwora, ale myślę, że dam za wygraną, mam swego

    Potwory znajdują się same (wersja horror: znajdują cię same).

    lubię, jak mnie wyrzuca prędko z nieładnego wiersza

    Bardzo ciekawy trop: wyrzucenie‑z i jego zalety. Muszę podeliberować nad tym, na ciałkach jakichś nieładnych wierszy; nie żebym szukał, nieładny wiersz jest jak mały potwór, więc jw.

    szukałam przez godzinę wschodniej części po lewej stronie

    Ale co w tym złego? (Lewe, paryskie, zob. Trzynastozgłoskowo.)

    strasznie tu mądrze, więc pozdrawiam

    Świetne wynikanie!

    Ożywczy komentarz, dzięks.

  3. ew’s avatar

    „czeskiego błędu” (zamiana sąsiadujących w wyrazie liter)

    Nie jest to do końca ścisłym wyjaśnieniem, jeśli już, to zbyt wąskim. Bowiem „czeski błąd”, to zwyczajnie i po prostu zamiana sąsiadujących z sobą znaków. Mieszkam przy granicy czeskiej, gdzie najczęściej nazywaną tak literówką, jest jednak zamiana cyfr, na przykład w numerach telefonów.

    Gdyby brać tylko pod uwagę, tą jedną cytowaną frazę wiersza, to jak dla mnie, biorąc pod uwagę śnieżny puch i kocie miękkości, czeska mapa to poprzestawianie, jak w uzgodnionych już powyżej znakach, miejsc na mapie... ciała. Czyli jednak podtekst erotyczny.

    Strona rzeczywiście z tych bardzo lepszych.
    Że, aż se pozdrowię :)

  4. Krzysztof Swatoń’s avatar

    podoba mi się ta analiza. Teksty to malowanie słowem, i słowem się tu zająłeś. Mam jednak parę pytań – uwag – myśli. Na gorąco.

    1. „Recenzja” Kozioła to klasyczny przykład pararecenzji na zasadzie „ktoś mi się podoba”/„ktoś mi się nie podoba”. Każdego można ośmieszyć za pomocą kilku wyrwanych z kontekstu akapitów, trudno więc uznać ją za pomocną w odbiorze tekstów (nie tylko Świerkosza zresztą ale i innych w niej ujętych).

    2. Z poezją liryczną trudna jest sprawa, bo od wielu lat posługuje się dość ogranym zestawem słów – pytanie jak się te słowa zestawia i czy tworzą nową melodię, może obraz... Jeśli nie – to zgadzam się – trafiamy na kolejny banał, jeśli tak – to może ich nie odrzucać tylko dlatego, że zostały już użyte. W końcu użyliśmy w poezji wszystkich już chyba słów jakie znamy.

    3. Zastanawiam się nad tym wyrzuceniem... jeśli coś nas wyrzuca z kontekstu to albo jest to zabieg grafomański, nieświadomy i wtedy psuje to co zastane. Albo też celowy, który ma złamać strukturę banału i przenieść ją w rejon apozycyjnej metafory. Ciekawe jak to było w tym akurat tekście bo całości nie znam.

    To tak na gorąco i z ciekawości.

  5. nameste’s avatar

    Krzysztof Swatoń :

    Z poezją liryczną trudna jest sprawa, bo od wielu lat posługuje się dość ogranym zestawem słów

    Że co?

  6. kwik’s avatar

    Ja rozumiem. Chodzi o to, że użycie wielu słów z pełnego słownika powoduje natychmiastowe wypadnięcie utworu z kategorii poezja liryczna. Np. prawicowonacjonalistyczny, prawidłakowiec, prawnofinansowy (akurat mam słownik otwarty na praw‐).

  7. nameste’s avatar

    kwik :

    wypadnięcie utworu z kategorii poezja liryczna

    Sama ta kategoria (nie poezja, a – ojej – poezja liryczna) wypada.

  8. kwik’s avatar

    Ale o co Ci chodzi, że poezja liryką, więc poezja liryczna masłem maślanym? No to pewnie chodziło o lirykę miłosną w odróżnieniu np. od patriotycznej. Tak czy owak dbając o zbudowanie czy utrzymanie określonego nastroju skazani jesteśmy w dużej mierze na rytualny banał. Kocie tak, kozie nie.

  9. nameste’s avatar

    @ kwik:

    No dobrze, nie chce mi się za bardzo wchodzić dalej, nie znam się na poezji (użytkowej, okolicznościowej itd.).

  10. kwik’s avatar

    Mnie też, po prostu Twoje „że co?” uderzyło mnie oschłością.

  11. nameste’s avatar

    @ kwik:

    Nadal mam oschłe wrażenie, że pojechano jakąś niezbyt mądrą kliszą.

  12. Krzysztof Swatoń’s avatar

    W skrócie pytanie brzmiało czy „ładne wierszyki” są passé. I rozumiem, że są, i nameste ma pełne prawo do takiego zdania. Kozioł również. Pytanie w takim razie po co się nad takim przykładowo Świerkoszem pastwić skoro i tak jest skazany z góry? Contra negatem principia non est disputandum....

  13. nameste’s avatar

    Krzysztof Swatoń :

    pytanie brzmiało czy „ładne wierszyki” są passé

    Gdybym miał powiedzieć „tak, są passé”, musiałbym najpierw uznać „ładne wierszyki” za jakąś kategorię, a nie wiem, o co tu może chodzić. Ładne wiersze z pewnością nie są passé (trzeba tylko zdefiniować „ładne”, bo co to wiersz – mniej więcej wiadomo).

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *