trzy kroki do paniki

Dyskusja pod telemacha słodko‐kwaśną historyjką A mad tea party revisited – przystawiającą lupę do wiktoriańskiego wariantu łagodnej pedofilii à la Lewis Carroll (czy bardziej: Charles Dodgson, fotograf małych nagusek) – pokazuje pewną bezradność. Bezradność wobec pytania, jakie przemiany (obyczajowe itp.) odpowiedzialne są za pojawienie się histerii antypedofilskiej. Pisze (w komentarzu) telemach:

W sumie dziwna historia. Według dzisiejszych kryteriów (co nie znaczy że jestem za oceną Carrolla wg dzisiejszych kryteriów) osobnik mający jako hobby fotografowanie nagich dziewczynek w (przeważnie) erotycznych pozach zostałby przez media rozszarpany i potępiony przez ogół lubiących potępiać. Carrollowi wybaczono. Większość biografów powołuje się na fakt, że nie ma dowodów na to że swe (niewątpliwe) skłonności uzewnętrzniał bardziej aktywnie. Z drugiej strony rodzina była po jego śmierci zajęta wyrywaniem kartek z dziennika, który prowadził przez całe życie, co może co najmniej zastanawiać.

Mamy Alicję w krainie czarów – i jest piękna. Mamy szczęście, że Carroll nie żył w dobie tabloidów i internetu. Miał przede wszystkim szczęście Carroll – bo obecnie zamieszkałby w masowej wyobraźni jako pedofil i tylko pedofil.

Na co beatrix zadaje pytanie:

Czy masowa wyobraźnia wieku XIX była inna pod tym względem? I czy można na to zagadnienie patrzeć, pomijając sposoby w jakie powstawała wtedy a powstaje teraz? Zgłupieliśmy czy jak?

Z jednej strony z pewnością nie zgłupieliśmy. Figura wuja‐pocieszyciela, specjalisty od sadzania małych siostrzeniczek na kolanach itd. (ze swą skrajnością w postaci takich czy innych fritzlów), została ujawniona i poddana obserwacji. Z drugiej jednak strony, infantylizująca kategoria zły dotyk i nie nazwana, ale nie mniej przez to realna kategoria złe spojrzenie zdają się nie mieć granic (jako słaby bywalec plaż muszę spytać innych: czy teraz małe dziewczynki noszą dwuczęściowe kostiumy kąpielowe już od chwili, gdy zaczną chodzić?). Znajdujemy się zatem w przestrzeni rozpiętej między (oczywiście słusznym) ujawnieniempiętnowaniem a – podsycaną medialnie moral panic.

Jedną z prób przekroczenia wspomnianej wyżej bezradności jest perspektywa psychoanalityczna Lacana‐Žižka. Przebiega ona wa trzech krokach.

permisywizm

W skrócie polega on na zderzeniu dwóch kwestii. Po pierwsze, ustanowieniu się jako centralnej kategorii konsumpcjonizmu – rozkoszy:

Dziś jednak ze wszystkich stron jesteśmy bombardowani rozmaitymi wersjami nakazu „Odczuwaj rozkosz!” – od po prostu rozkoszy seksualnej po rozkosz związaną z zawodowym spełnieniem albo duchowym przebudzeniem. W efekcie rozkosz funkcjonuje dziś jako dziwny rodzaj etycznego obowiązku: jednostki czują się winne nie wówczas, gdy naruszają moralne zahamowania i angażują w zakazane przyjemności, ale wówczas, gdy nie są w stanie odczuwać rozkoszy.
[ten i następne cytaty z książeczki Lacan Slavoja Žižka; Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2008]

Po drugie – kwestii zakazu. Žižek zauważa, że każdy system prawno‐moralny powołuje do działania własne zaprzeczenie.

Świetnie zdaje sobie z tego sprawę Paweł w słynnym fragmencie z Listu do Rzymian, gdy opisuje, w jaki sposób prawo rodzi pragnienie swego naruszenia. Ponieważ moralna podstawa naszych społeczeństw wciąż krąży wokół Dziesięciu Przykazań – do tego prawa odwoływał się Paweł – doświadczenie naszego liberalno‐permisywnego społeczeństwa potwierdza spostrzeżenie Pawła: widzimy na każdym kroku, że nasze hołubione prawa człowieka są w gruncie rzeczy po prostu prawami do łamania Dziesięciu Przykazań. „Prawo do prywatności” – to prawo do popełnianego w sekrecie cudzołóstwa, gdy nikt mnie nie widzi i nie ma prawa grzebać w moim życiu. „Prawo do szczęścia i prywatnej własności” – to prawo do kradzieży (wyzysku innych). „Wolność prasy i wyrażania opinii” – to prawo do kłamstwa. „Prawo wolnych obywateli do posiadania broni” – to prawo do zabijania. I wreszcie „wolność wyznania” – prawo do czczenia fałszywych bożków.

Ale tak scharakteryzowane „prawa człowieka” nie są kategorią nową: jako pragnienie przekraczania norm są równie stare jak dekalog, nowe jest tylko ich ujawnienie i unormowanie, nowe jest ich podporządkowanie temu fundamentalnemu „prawu do rozkoszy”. Choć i ono jest stare, poświadcza to np. historia ekscesów papieży (i innych „możnych”), którzy ochoczo łamali wszystkie przykazania, na jakich straży formalnie stali. A więc nowa jest – w ostatecznym rachunku – powszechność, „demokratyzacja” tego prawa do rozkoszy. Czego logika jest prosta: konsumentem może (i powinien) być każdy.

internalizacja zakazu

Kiedy Boga nie ma, wszystko wolno – miał powiedzieć Dostojewski. Lacan‐Žižek stawiają tę tezę na głowie. Kiedy Bóg jest, wolno wszystko, na co przykładem są dzisiejsi fundamentaliści religijni, usprawiedliwiający „wolą boską” każdy akt terroru, nienawiści itd. Osłabienie zewnętrznego zakazu religijnego powoduje przeniesienie zakazu do wnętrza jednostki, powoduje jego internalizację. Czego ilustracją są (u Žižka) „Clintonowscy yuppies”

którzy łączą narcystyczne samospełnienie z ascetyczną dyscypliną joggingu i jedzeniem zdrowej żywności. [...] We współczesnych sklepach znajdziemy całą serię produktów pozbawionych swoich szkodliwych właściwości: kawę bez kofeiny, śmietankę bez tłuszczu, piwo bez alkoholu itd. A co z wirtualnym seksem jako seksem bez seksu?

No i klasyczne „palił, ale nie zaciągał się”.

W ostatecznym rachunku okazuje się, że raczej: „kiedy Boga nie ma, nic nie wolno”; oto siła zinternalizowanego zakazu. W pewnym sensie dzisiejsza „cywilizacja śmierci” jest więc najgłębiej etyczna.

Ale brzemię „bycia własnym strażnikiem” ma swoje efekty uboczne. Jednym z nich jest skłonność do wpadania w „moral panic”, tym bardziej, ze da się ona [medialnie] skonsumować.

dystans

Ostatni krok polega na pewnym konkretnym koszcie wolności i tolerancji.

„Molestowanie” jest jednym z tych słów, które choć wydają się odnosić do jasno zdefiniowanego faktu, funkcjonują w głęboko dwuznaczny sposób i stają się częścią ideologicznej mistyfikacji. W swoim najbardziej podstawowym znaczeniu termin ten oznacza brutalny fakt gwałtu, pobicia oraz inne objawy przemocy, które oczywiście należy bezwzględnie potępić. Zwykle jednak używa się go w znaczeniu, które niepostrzegalnie dryfuje w stronę potępienia jakiejkolwiek zbytniej bliskości innej ludzkiej istoty – z jej pragnieniami, lękami czy przyjemnościami. Dwa tematy określają dziś liberalne i tolerancyjne podejście do innych: szacunek oraz otwartość względem inności oraz obsesyjny lęk przed molestowaniem. [...] To właśnie staje się w coraz większym stopniu centralnym „prawem człowieka” w społeczeństwie późnokapitalistycznym: prawo do niebycia molestowanym, do trzymania się od innych na bezpieczny dystans.
[podkr. moje – n.]

pedofilia

Jak z tej perspektywy wygląda problem naszego zgłupieliśmy czy jak?

Co bystrzejsi obserwatorzy widzą fundamentalną hipokryzję w kwestii pedofilii. Konkursy „małych miss”, w których dzieci są wystawiane ostentacyjnie jako obiekty pożądania seksualnego. Ostatnio ćwiczona w Polsce kwestia „ale artystom wolno więcej” (co nie zmienia faktu histerycznego cenzurowania również sztuki, gdy w grę wchodzi cień skojarzenia z pedofilią). Itd. Z drugiej strony – „moral panic”.

Z powyżej zarysowanej perspektywy psychoanalitycznej wynika, że to dwie strony tego samego medalu. Im silniejsza presja na „rozkosz”, tym silniej internalizuje się zakaz, który w kontekście pragnienia dystansu objawia się moralną histerią. Zwłaszcza gdy lęk przed własnym pragnieniem można (bezpiecznie) przenieść na dzieci, ideologizując je jako „istoty niewinne”, a własny lęk przed innym(i)/obcym(i) uwolnić od podejrzeń o ksenofobię, przekształcając go w (usprawiedliwiony) lęk przed (oczywistym) potworem.

PS Inne (też ciekawe) perspektywy patrzenia na kwestię pedofilii i histerii wokół niej odnotowuje Ewa Majewska w tekście Kolczyk w pępku nastolatki, czyli o fetyszyzacji seksualności dziecięcej na użytek cenzorskiego prawodawcy.

  1. telemach’s avatar

    Dla mnie ten temat pozostaje nadal „borderline”. Nie potrafię (przy założeniu, że powinienem i odczuwam taką potrzebę) sprecyzować granic dzielących to co jednostkowo dozwolone, dające się (jakoś tam) tolerować od tego co zasługuje na jednoznaczne potępienie. Wybieram ucieczkę bo pomocy znikąd nie widać.

    Przypominając Pawłowe spostrzeżenia że:

    nasze hołubione prawa człowieka są w gruncie rzeczy po prostu prawami do łamania Dziesięciu Przykazań. „Prawo do prywatności” – to prawo do popełnianego w sekrecie cudzołóstwa, gdy nikt mnie nie widzi i nie ma prawa grzebać w moim życiu. „Prawo do szczęścia i prywatnej własności” – to prawo do kradzieży (wyzysku innych). „Wolność prasy i wyrażania opinii” – to prawo do kłamstwa. „Prawo wolnych obywateli do posiadania broni” – to prawo do zabijania. I wreszcie „wolność wyznania” – prawo do czczenia fałszywych bożków.

    Žižek sobie trochę (jak częstokroć dla potrzeb polemiki) efektownie ułatwia. Zapomina bowiem wspomnieć do jakich nieszczęść doprowadzić może rygoryzm moralny w stosowaniu się (i wymaganiu od innych do bezwarunkowego podporządkowania się) do rzeczonych praw. Myślę tu o fenomenie kalwińskiej „Republiki Chrześcijańskiej” znaczącej próby wprowadzenia chrześcijańskiego rygoryzmu moralnego w życie. Miał być raj – wyszły stosy, paranoja i piekło wzajemnych oskarżeń. Ta próba doszczętnego wyrugowania permisywizmu zakończyła się przerażającą porażką pożerając przy tym jej inicjatorów. Tak że najwidoczniej rygoryzm prowadzi do takiej samej katastrofy jak permisywizm. I tak lądujemy znów w punkcie wyjścia.

  2. nameste’s avatar

    Žižek jest publicystyczny i prowokujący, to prawda. Jeśli jednak odebrałeś fragment, który cytujesz, jako žižkową pochwałę rygoryzmu moralnego, to zapewne z mojej winy: winy „wyjęcia z kontekstu”. Teza Žižka jest inna, z grubsza taka, że zakaz i przyzwolenie są sprzężone: przywołane sentencje o Bogu dobrze to ilustrują.

  3. telemach’s avatar

    Ja z Žižkiem ostatnio mam trochę na pieńku. Dlaczego wyjaśniłem kiedyś tutaj:
    http://pytania.wordpress.com/2009/08/05/il-manifesto-del-dia-starczy/
    Są jakieś granice giętkości.

    Faktycznie, bez kontekstu trudno oceniać jego intencje. Będę musiał chyba załatwić sobie kontekst aby nie strzępić po próżnicy.

  4. nameste’s avatar

    @ telemach:
    Twój pieniek wygląda, wybacz, na zbyt łatwy. By się wyrazić skrótem: pieniek, ścięcie, toporny ;)

    Faktycznie, bez kontekstu trudno oceniać jego intencje.

    Sięganie po intencje za tekstem, hm. Wolę tekst (moja zaś uwaga o „wyjmowaniu” dotyczyła mojej własnej nieudolności w przekazie).

  5. telemach’s avatar

    Twój pieniek wygląda, wybacz, na zbyt łatwy. By się wyrazić skrótem: pieniek, ścięcie, toporny ;)

    Co tu wybaczać? Wiesz, niewykluczone, że tak istotnie jest. napisałem pod wpływem impulsu, rozczarowany najnowszą woltą. nałożyło się to na pewną rewizję w spojrzeniu na Lacana i wyszło jak wyszło.
    Miało być (w założeniu) lekko, ironicznie i žižkowo. Rozumiem, że chybiłem. Trzeba będzie przemyśleć.

  6. nameste’s avatar

    Mnie się moja (mała) przygoda z Žižkiem podoba (jeszcze?) – bywa inspirujący. Pewnie na to nakłada się pewna prywatna zmiana w spojrzeniu na psychoanalizę (w wydaniu Lacanowskim); długie lata uważałem ją za rodzaj humbugu.

    Dalej zresztą sądzę, że to bardziej narzędzie (metafora) przydatne do badania zbiorowości, oferujące pewne wyjaśnienia ex post (znaczy, słabo jest predyktywna, zwłaszcza w odniesieniu do jednostek), wyjaśnienia dot. sfery nieświadomości, pragnienia, fantazmatu i resentymentu: tych wszystkich rzeczy, które klasyczna socjologia (czy antropologia) w jakimś sensie z musu ignoruje, a przynajmniej – tyle chyba można powiedzieć – nie znajduje w pełni adekwatnego języka na nie. No i pomysł, że Lacan czy Žižek to postmoderniści jakoś mi się kłóci z tym, co o nich (ich tekstach) wiem. Co nie znaczy, że wiem jakoś bardzo dużo.

  7. telemach’s avatar

    Žižek jest (z reguły – przy czym istotne jest kiedy się regułę do niego przykłada) określany jako poststrukturalista. Czyli w sensie szerszym jakoś by się w zasadzie załapał na ten sam tramwaj w którym jechali budowniczy fundamentów postmoderny. Problem polega na tym, że w ostatnich swych książkach , w zasadzie od „In Defence of Lost Causes” wiosłuje do tyłu z taką samą żarliwością jak kiedyś wiosłował do przodu. To co obecnie prezentuje (w dziedzinie nauk politycznych raczej niz psychoanalizy), to jest w zasadzie powrót do przedlacanowskiego Žižka, co może budzić pewną wesołość. Ta podróż od oświeconego marksizmu do neoliberalizmu i z powrotem.
    Pomysł aby pobłaznować sobie trochę na ten temat (stosując polemiczną technikę ofiary błaznowania), sam się jakoś narzucił.

  8. nameste’s avatar

    telemach :

    Ta podróż od oświeconego marksizmu do neoliberalizmu i z powrotem.

    Dziwi mnie ta opinia, ale za mało czytałem Žižka, żeby na serio z nią polemizować. Natomiast poniższa opinia, z en.wiki:

    One of the problems in outlining Žižek’s work and ideas is that he seems to change his theoretical position (for instance, on the question of whether Lacan is a structuralist or poststructuralist) between books and sometimes even within the pages of one book.

    ...nie dziwi mnie wcale. Jednak jakiekolwiek by były trudności z zaszufladkowaniem Słoweńca, nigdy nie sądziłem, że można go odbierać jako piewcę neoliberalizmu.

  9. telemach’s avatar

    nigdy nie sądziłem, że można go odbierać jako piewcę neoliberalizmu

    Ja również nie. Dopóki nie zapoznałem się z jego bieżącą publicystyką z lat 1992–94. W czasie swoistego kulturkampfu w łamach LDSu. Niezły przegląd jego ówczesnych poglądów wygrzebał Die Zeit latem tego roku. Piewca – to może istotnie zbyt mocno powiedziane. Ale wyraźny dryft był, oj był.

  10. nameste’s avatar

    Z wywiadu z dr Antu Sorainen:

    Zajmuje się pani pedofilią i jej związkami z polityką.

    Znowu w sposób krytyczny. Temat pedofilii w ostatnich latach jest bardzo nagłośniony przez media. Myślę, że to trochę temat zastępczy, stymulowanie zbiorowego strachu w celu odciągnięcia uwagi od prawdziwych problemów społecznych i ekonomicznych. W latach 50. takim dyżurnym tematem był seksualny psychopata, w 80. – kazirodczy ojciec, w 90. zaczęto nakręcać strach przed pornografią z udziałem dzieci. Konserwatywni politycy pod hasłem walki z pedofilią wprowadzają restrykcyjne prawa. Kontrolują internet, ingerują w życie dzieci, w relacje między rodzicami i dziećmi. Chcą naszą kulturę uczynić mniej liberalną.

    Nie widzi pani realnych zagrożeń związanych z pedofilią?

    Nie mówię o naprawdę drastycznych przypadkach jak gwałt, korumpowanie, kazirodztwo w rodzinie, gdzie ofiara nie może się skarżyć. Mówię tylko o potrzebie bardziej krytycznego spojrzenia. Nie podoba mi się to, że narzuca się nam konkretny i jedynie dopuszczalny sposób patrzenia na pedofilię. Jeśli ktoś w twoim towarzystwie powie: ‘Pedofil’, masz obowiązek zakrzyknąć: ‘To straszne! Zamknąć go!’. Nie włącza się krytycyzm. Człowiek nie zastanawia się, jak to właściwie jest w tym konkretnym przypadku albo czy ja sam nie mam czasem pedofilskich myśli. Kobiety wycofują się z rynku pracy, żeby siedzieć z dziećmi w domu i je chronić. Ojcowie lękają się dotykać, całować córek. Wszczynając panikę, histerię wokół pedofilii, piętnujemy jej ofiary. Niekiedy w porównywalnym stopniu co sprawcę. Poza tym w naszej fińskiej kulturze dzieci zawsze były istotami seksualnymi. Nie uważało się dziecka za istotę zupełnie niewinną, którą trzeba chronić przed złymi dorosłymi. Takie podejście przyszło z Ameryki.

  11. Porcelanka’s avatar

    Trudno nie przyznać racji Antu Sorainen. I z pewnością nakręcanie strachu przed pedofilią czasami skutkuje różnymi fiksacjami, o które szczególnie łatwo w naszym społeczeństwie, gdzie wciąż stanowisko katolickiego światopoglądu religijnego, z jego pogardą dla ciała, próbą kontrolowania i wtłoczenia ciała w jakieś ciasne ramki, ma spory wpływ na ludzi. Choć z drugiej strony, prawda jest też taka, że zdecydowana większość po prostu księży nie słucha i żyje sobie po swojemu ;) Głupia jest cała nadbudowa polityczno‐religijna, ludzie, wbrew pozorom mają sporo rozsądku. Owszem, problemem, i to sporym jest, że akurat nadbudowa ma wpływ na nasze życie bo stanowi prawo. Ale ostatecznie wszystko sprowadza się do tego, że wybieramy takich a nie innych ludzi, mało tego, ludzie, którzy mogliby sporej rzeszy uświadomić, gdzie tkwi istota problemu i uwrażliwić na wszystkie odcienie szarości, omijają politykę szerokim łukiem.
    Pozostaje albo zadbać przynajmniej o własny ogródek, i pozbyć się z niego chwastów myślenia, albo podjąć ryzyko zmiany świata ryzykując, że dostanie się po głowie, po uszach i po dupie, i to porządnie.

  12. beatrix’s avatar

    „Jeśli ktoś w twoim towarzystwie powie: «Pedofil», masz obowiązek zakrzyknąć: «To straszne! Zamknąć go!». Nie włącza się krytycyzm. Człowiek nie zastanawia się, jak to właściwie jest w tym konkretnym przypadku albo czy ja sam nie mam czasem pedofilskich myśli. ”

    To jest moim zdaniem sedno problemu, o ktorym mowa byla u telemacha i jest u nameste. To wlasnie jest to, co spowodowalo, ze zapytalam czy zglupielismy. Jesli nawet nie zglupielismy, to nasuwa mi sie kolene pytanie‐ jak nie zglupiec? I odpowiedzi na niej udzielil powyzszy fragment. Myslenie, krytyczne i nie przyjmowanie do glowy papy, ktora jest w nie wtlaczana, myslenie i przebieranie w tej papie, daje szanse na to, aby zyc nie poslugujac sie odruchami slynnego psa.

    Czy nie glupiejemy jednak od tego gdzie zyjemy? Od swiata, w ktorym od rana do nocy jestesmy faszerowani sygnalami , nie wypelnionymi trescia przeciez, a jedynie obliczonymi na wywolanie okreslonych emocji?

    Zatrwaza mnie czasami rowniez jezyk, ktorym sie posluguja media, a ktory prowadzi do eskalacji tych niedobrych emocji. Nalepszym tego przykladem jest wprowadziony w gazetach i telewizji w Polsce podzial na „zwolennikow aborcji” i „przeciwnikow aborcji”, z ktorego to podzialu nastepnie biora sie „mordercy nienarodzonych dzieci” i „obroncy zycia poczetego”. Niech mi ktos pokaze zwolennika aborcji, nie wlaczajac w to przypadkow patologicznych. „Prawo do” zostalo tu usuniete , a zwolennik jego przyznania ogolowi uznany za takiego, co aborcje robi sobie ot, kiedy mu przyjdzie ochota i jest zwolennikiem jej stosowania (!). Wiec w tym sensie to troche jak u Zizka.

    Tylko pytam – czy prawo do prywatnosci nie moze przypadkiem oznaczac prawa do radosnego pielegnowania szczescia malzenskiego w czterech scianach? Pewnie moze. Ale z praw trzeba umiec korzystac. Widac nie doroslismy do tej swobody, ale jakos alternatywy nie widze. To, co widze to tyle, ze kazdy na wlasny uzytek powinien jednak wlaczac krytyczne myslenie , ale jest to postulat z gatunku „poboznych zyczen”. Nic nie pozostaje, jak robic swoje i nie porzucac nadziei i kazde zdarzenie ogladac jako „ten konkretny przypadek”, o ktorym mowa w zacytowanym przez nameste fragmencie.

    Dzieki, nameste, za ten tekst. Wokol niego mozna myslec i myslec. Tak lubie.

  13. telemach’s avatar

    @Beatrix: wiesz, zawłaszczanie języka w celu osiągnięcia powszechnego ostracyzmu skierowanego (w pierwszej linii) wobec próbujących myśleć w sposób zróżnicowany nie jest zjawiskiem nowym. Posługiwały się nim kościoły, ruchy społeczne, ideologie. Trzeba się bronić nazywając rzeczy po imieniu z takim samym uporem z jakim zaklinacze rzeczywistości zaklinają rzeczywistość. Innego wyjścia nie widzę.

    Acha, widzę, że Sorainen pominął w swojej wyliczance stalkera. Tenże pojawił się nagle pod koniec lat 80tych i grasował przez całe 90te ustępując w gabinecie dyżurnych strachów miejsca miłośnikowi dziecięcej pornografii i pedofilowi jako takiemu.

  14. beatrix’s avatar

    @telemach

    Ano nie nowe. Ale smutne jest, tym bardziej nawet, ze tak latwo rezygnujemy z myslenia, ktore przeciez nie zostalo zabronione. Przyjelismy po prostu alternatywe, ktora nam podano, pozostawiajac sobie dobre smopoczucie.

  15. nameste’s avatar

    @ beatrix:
    Zawsze mnie niepokoi rozciągliwość pierwszej osoby liczby mnogiej. To nieokreślone „my”, któremu można przypisać wszystko. Mam wrażenie, że to też rodzaj rezygnacji z myślenia, hm.

  16. beatrix’s avatar

    @nameste

    Nie wiem, skoro odnosisz takie wrazenie, to sie zastanowie. Moja intencja bylo raczej niewykluczenie siebie z masy, jako przestroga dla siebie, aby sie nie dac wsiamac. Ale kazdy medal ma dwie strony, wiec pomysle.

  17. nameste’s avatar

    @ beatrix:
    Generalnie chodzi mi o unikanie łatwych prześlizgów. No wiesz, jak w: „społeczeństwo polskie jest katolickie” – na tym można prześliznąć baaaardzo szerokie spektrum tez. A tymczasem to taki wytrych, frazes bez treści.

    Stosowanie kategorii zbiorowych „na goło” powinno być karane grzywną (np. godziną obowiązkowej lektury jakiejś książki :)

  18. beatrix’s avatar

    @nameste:

    A my – ludzie?
    Moze powinnam napisac – dlaczego tak powszechne jest rezygnowanie z myslenia?

    Dobra, ide sie poddac grzywnie :)

  19. galopujący major’s avatar

    Na ile to moral panic, a na ile esthetic panic, na której żerują politycy, bo kto w tym zaklętym kręgu dwupartyjności zacznie broni pedofili? W sumie przecież Tuskowi, i jego wyborcom pedofile wiszą, ale zgadzając się na karę, można pokazać siebie jako kogoś, kto się tym brzydzi.

    Co do Żiżka, to ja uważam, że jest pożyteczny jako socjolog, celnie postrzega rzeczywistość, ale gdy wchodzi z Lacanem, Realnym, Innym to ja wysiadam. I wciąż intuicyjnie uważam, że to humbug oparty na apriorycznych założeniach.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *