Ksiądz Małyjanio stanął na palcach, zakołysał się, opadł na pięty i ruszył. Po kilku drobnych kroczkach rozbiegu wybił się w powietrze i zawirował. Sutanna rozkloszowała się jak w derwiszowskim tańcu, z uniesionych rąk Małegojania sypały się skry.
Zrudziałe buty księdza pewnie wylądowały na łące, w kałuży syczały odrzucone sztuczne ognie. Wyprostował się i zaczął odmawianie:
Zielona choinka
Strochata babinka
Boża krówka nówka
Iskierka parówka
Raz, dwa, trzy!...
– Wesoło coś księdzu – mruknął profesor Zjadłjad, odrywając się od obserwowania pratchawców. Jego przyrządy pomiarowe spłoszone księżowskim występem rozbiegły się i pochowały wśród trawy.
– A wesoło, wesoło. Dziś jest dobry dzień – odparł Małyjanio. – Wisi w powietrzu, wisi, że się narodzą cisi – zanucił.
– A‑haha, dobhhhy, też coś – Zjadłjad dławił się suchym śmieszkiem.
Ksiądz Małyjanio sięgnął pod połę sutanny, wyciągnął skądeś flaszkę i skropił śmieszek profesora.
– Hosanna – mruknął.
Wbrew pozorom był mrukiem.
* * *
Profesor gwizdnął na przyrządy, ksiądz Małyjanio schował flaszkę, uprzednio pociągnąwszy z niej solidny łyk, i poszli. Wśród traw skakały przez chwilę echa ich litanii:
Pobielany stołek
Pod stołkiem matołek
Pasikonik zmyka
Bęc pasikonika
Raz, dwa, trzy!...
Aż ucichło. Tylko pratchawce gapiły się w gwiazdy, których blade ślepia mrugały w kosmicznym menuecie.
przypisy
1. za przypomnienie dziękuje się ztrewqowi
-
Tak mnie zaskoczyłeś, że najpierw zacząłem przeszukiwać półki. Miałem coś jego, jeszcze z jego kraju przywiezione. Nie ma. Znikło. Może to zemsta nieczytanych, a trzymanych „na potem” książek. Więc poszedłem do wikipedii. Wszystko takie zdumiewające. A najbardziej, że go ciągano po sądach. No tak. Pisanie skandalicznych rzeczy musiało być ukarane, o moralną czystość narodu trzeba było dbać. Bo jak wiadomo, po okresie masowej kolaboracji oraz po latach makabrycznej wojny w Indochinach Francja nie miała większych moralnych zmartwień...
-
to tak znajomo brzmiało, ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd, dawne czasy, jak te tytuły ładnie brzmiały w oryginale, jesień w p. i czerwona trawa ;)
8 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2009/12/a-haha/trackback/