Pod poprzednią blogonotą odbiliśmy się od (bylejakiej) wypowiedzi Michnika, żeby (nadspodziewanie serio) pogadać o zarządzaniu wykluczeniem w sferze symbolicznej, m.in. o tym, jak wąski jest (by użyć sformułowania WO)
szlak żeglugowy między Scyllą „odrzućmy głos wykluczonych, bo Otchłanny” a Charybdą „dowartościujmy teorie spiskowe, bo to głos wykluczonych”
Osiową, choć nie do końca ujawnioną figurą tych rozważań była pozycja „światłego obywatela”, z której od 1 połowy lat 90. poucza się społeczeństwo – powołując się na lepszą, ekspercką wiedzę – o tym, co jest „racjonalnie” dla niego lepsze. Zwłaszcza podczas przedwyborczej mobilizacji mieszczańskie centrum i jego organ, „Gazeta Wyborcza”, wpadają w ton „właściciela racjonalizmu”, piętnując w mocnych słowach niedostatecznie takiemu racjonalizmowi podporządkowanych.
W dyskusji sheik.yerbouti napisał, zwracając się do mnie:
Doskonale rozumiem, dlaczego ten dyktat (uzurpacja) racjonalności Cię męczy i rodzi bunt. Tylko co jest alternatywą?
Odłożyłem sprostowanie na później, a tu tymczasem odbyły się wybory i temat przedwyborczej gorączki/histerii raptownie stracił na popularności (bo nie na znaczeniu).
Otóż nie, dyktat czy uzurpacja „światłego obywatela” nie rodzi we mnie odruchu buntu i nie angażuje mi zbytnio emo. To są rzeczy opisane i zrozumiałe, w sensie: dające się wyjaśnić, pokazać, zdekonstruować; zamiast emo‐buntu lepsze jest wskazywanie palcem: o, tu i tu.
Emocje zdziwienia i niedowierzania budzi we mnie coś innego. To, że mimo tylu lat i tak wyraźnych oznak, że to postawa przeciwskuteczna, mobilizująca sprzeciw, organ mieszczaństwa i jego tuzy pozwalają sobie na tak niesłychany, protekcjonalny ton moralnej wyższości.
Jeden z głównych funkcyjnych „GW”, Piotr Pacewicz, pisze na gorąco, w godzinę po końcu tzw. ciszy wyborczej:
Spodziewając się dobrego wyniku Palikota posłałem mu w niedzielę smsa: „Może to naiwne, ale chciałbym, żeby pan okazał się człowiekiem ideowym i nie oszukał wyborców. Zresztą tylko wtedy ma pan szanse na sukces w dłuższej perspektywie”. Odpowiedział: „No tak!”.
Pacewiczu #wtf, Instancjo Moralna Ty Nasza. Najświatlejszy Obywatelu.
-
nameste
Emocje zdziwienia i niedowierzania budzi we mnie coś innego. To, że mimo tylu lat i tak wyraźnych oznak, że to postawa przeciwskuteczna, mobilizująca sprzeciw, organ mieszczaństwa i jego tuzy pozwalają sobie na tak niesłychany, protekcjonalny ton moralnej wyższości.
A mnie dziwi, że Ty się dziwisz. Jaką oni mają (biorąc pod uwagę bagaż historyczny, wykreowaną postać pisma, wypracowany pogląd na rzeczywistość i strukturę poglądów dla nich akceptowalnych) alternatywę? Mogą naturalnie uznać, że świat się zmienił, że (odczuwany na plecach) oddech następnego nieobarczonego tym bagażem pokolenia, aspirującego do werbalizacji lewicowej racjonalności jest czymś, co powinno skłonić do dialogu i refleksji (zamiast do belferskich reakcji alergicznych i szukania cepa) – ale czy jest to psychologicznie prawdopodobne i realne?
Myślę, że się nie dziwisz, lecz wyrażasz przekonanie, że się zdziwić należy.
-
nameste :
Emocje zdziwienia i niedowierzania budzi we mnie coś innego. To, że mimo tylu lat i tak wyraźnych oznak, że to postawa przeciwskuteczna, mobilizująca sprzeciw, organ mieszczaństwa i jego tuzy pozwalają sobie na tak niesłychany, protekcjonalny ton moralnej wyższości.
Mnie z kolei dziwi Twoje zdziwienie. Co w tym takiego dziwnego, że wypowiedź spisana na gorąco albo wygłoszona na żywo może być „przeciwskuteczna i mobilizująca sprzeciw”? Wydaje mi się, że Ty ciągle kreujesz jakąś własną wyimaginowaną wizję „Gazety Wyborczej” jako instytucji, w której każdy przecinek publikowany przez każdego dziennikarza, jest najpierw starannie przemyślany przez Centralny Komitet do spraw Szukania Skutecznego Tonu – i dlatego Cię dziwią wypowiedzi „przeciwskuteczne” (w Twoim mniemaniu).
Pacewicz po prostu tak ma i tym samym tonem „drużynowy jest wśród nas” przesycona jest cała jego publicystyka od dobrych dwóch dekad. Są ludzie, którym ten ton bardzo odpowiada – spójrz, z jakim entuzjazmem byli członkowie #ttdkn przyjęli niedawną polemikę ze Sroczyńskim; przecież tam było dokładnie to samo. Rozumiem, że Ciebie razi, ale żeby aż z tego powodu wpadać w „emocje zdziwienia i niedowierzania”?
-
nameste :
leż trzeba mieć ego, żeby.
Dla mnie to raczej a) beznadziejnie naiwne (polityku! nie kłam i nie oszukuj!) a jednocześnie b) zaskakujące: czemu PP w ogóle ma numer telefonu JP, a jeśli nawet ma, czemu wysyła mu takiego esemsesa, jeszcze w trakcie głosowania? To jakaś nieprzyjemna wizja kolegów‐ze‐zblatowanej‐elity. No po co.
-
nameste :
Jest natomiast poważny kontrast między tym, na co sobie ci ludzie (dołączę Michnika‐bohatera‐poprzedniej‐noty) pozwalają – chodź tu, opinijko publiczna, palikotku (krytyczko polityczna), ja cię tu zaraz pouczę z wyżyn – a tym radosnym rozchełstaniem, „idziem na spontan”, kompletnym brakiem samokontroli
Dlaczego kontrast? Uważasz, że jeśli ktoś poucza, to nie może iść na spontan? Słyszałeś kiedyś o takim facecie nazwiskiem Żiżek?
sheik.yerbouti :
zaskakujące: czemu PP w ogóle ma numer telefonu JP
Byłoby zdumiewające, gdyby publicysta zajmujący się polityką, nie miał takiego numeru. To jakbym ja nie wiedział, do kogo zadzwonić w sprawie „Tintina”.
-
wo :
Uważasz, że jeśli ktoś poucza, to nie może iść na spontan? Słyszałeś kiedyś o takim facecie nazwiskiem Żiżek?
Żiżek nie poucza, tylko Naucza.
-
sheik.yerbouti :
Dla mnie to raczej a) beznadziejnie naiwne (polityku! nie kłam i nie oszukuj!)
Ja to trochę czytam jak „patrzymy ci na ręce”, upudrowane pod publiczkę.
-
nameste :
Musimy poprzestać na tym, że przyjmiesz do wiadomości treść (i emo, ofc ^) mojej recenzji.
No jasne, panie uczeń, ale jeśli deklarujesz „emocje zdziwienia i niedowierzania” to nie dziw się, że ktoś chce spróbować pokazać Ci, gdzie robisz błąd. Tym bardziej, że to jest systematycznie wciąż ten sam błąd odwoływania się do jakiegoś swojego wyobrażenia Michnika czy „Gazety Wyborczej” i dziwowania się z niedowierzaniem, że realny lajf nie pasuje do wyimaginowanego. Jeśli jednak produkty twej imaginacyi są tak Ci bliskie, że nie pozwolisz nigdy na to, by jakieś fakty im zagrażały, wolisz się tak dziwować i dziwować – no to ofkorsjalistycznie nie będę stał na drodze Twego szczęścia. Miłego!
-
nameste :
Nie masz kompetencji, żeby pokazywać mi „gdzie robię błąd” (oraz: że).
Uj oj. Do tego są potrzebne jakieś specjalne kompetencje?
A poza tym czymże są pouczania Pacewicza, a nawet nieskończoność Wszechświata, w porównaniu z pouczaniami Gadomskiego?
-
@nameste
A mnie śmieszy jak bardzo GW i okolice straciły twarz i puszczały się poręczy w panice przed‐wyborczej. Teraz kiedy nie grozi nam tysiącletnia IVRP, pewnie nie doczekamy się jakiejś refleksji w stylu, przepraszamy mieliśmy bieżączkę przedwyborczą. Tak na początek wypadałoby przeprosić za tekst Sergiusza Kowalskiego tak dla oczyszczenia atmosfery.
Palikot to jak to picie z niedźwiedziem z dowcipu i śmieszno i straszno. Niestety nie mam dużych nadziei na razie na lewicę w związku z nim, za dużo tam rynkowego populizmu, moje refleksje uniwersyteckiego belfra są smutne, moi studenci/tki nawet jak ich szarpnie jakoś tam lewo mówią o tym w języku wolnorynkowym.
Ale może jak kryzys na świecie łupnie to Palikot za Sachsem poleci popatrzeć jak okupują Wallstreet, może jego byłoby stać bo i tak wiele wolt wykonał.
Ale w klęsce SLD pociesza, ze może faktycznie będzie można coś wyszarpać dla nowego ruchu za 4 lata, bo już nie będzie ględzenia o SLD jako o lewicy.
-
nameste :
Tak tak, każdemu Zuu można pokazać Większe Zuo, co oczywiście natychmiast unieważnia to pierwsze.
Ale tło Się Liczy.
-
sheik.yerbouti :
... czemu wysyła mu takiego esemsesa, jeszcze w trakcie głosowania?
To jedno – że w trakcie głosowania – akurat rozumiem. Pacewicz antycypując sukces Palikota wiedział, że po ogłoszeniu wyników dostanie on (Palikot) mnóstwo esemesów i nie da rady wszystkich przeczytać. Dzięki temu Pacewicz się przebił i – jak niedwuznacznie sugeruje – skłonił palikociarzy do grupowej przysięgi.
-
nameste :
Noaleprzecież powiedzą teraz, że Gdyby Nie ich zmasowana mobilizacja, To
Wiesz przecież, że nie jesteś w stanie udowodnić, że to nieprawda (no, powiedzmy może byc prawdą w 60% albo i półprawdą).
To dla mnie osobiście pasjonujące, że tak bardzo rzadko wiemy na pewno, że z A wynikło B. Zazwyczaj mamy szum, czyli masę korelacji i zgadujemy, jak nam wygodnie.
-
fronesis :
Tak na początek wypadałoby przeprosić za tekst Sergiusza Kowalskiego tak dla oczyszczenia atmosfery.
Ale wiesz, napisz do nich list do redakcji, sądzę, że wydrukują (zwłaszcza że wiemy, jakie trollingi Inzyniera Mru poszły w papier).
kwik :
Dzięki temu Pacewicz się przebił i — jak niedwuznacznie sugeruje — skłonił palikociarzy do grupowej przysięgi.
Grupowej? W sumie moglibyśmy się założyć o to, kto dokładniej odgadnie czas połowicznego rozpadu PPT.
-
sheik.yerbouti :
Ale wiesz, napisz do nich list do redakcji, sądzę, że wydrukują (zwłaszcza że wiemy, jakie trollingi Inzyniera Mru poszły w papier).
Niestety nie mam czas pakuję się przed wyjazdem, poza tym mało mnie to w sumie obchodzi, to oni robią sobie kiepski wizerunek nie ja, po ja mam za nich walczyć o ich twarz?
-
fronesis :
poza tym mało mnie to w sumie obchodzi,
Sam przyznajesz, że Twój blog to często GW‐Watch, więc.
nameste :
Ile obstawiasz?
Do pierwszych odejść – półtora miesiąca (w okolicach inauguracji), rozpad w końcu roku.
-
sheik.yerbouti :
Do pierwszych odejść — półtora miesiąca (w okolicach inauguracji), rozpad w końcu roku.
No, trzeba by zdefiniować, co znaczy „rozpad”
-
sheik.yerbouti :
Do pierwszych odejść — półtora miesiąca (w okolicach inauguracji), rozpad w końcu roku.
Odejść dokąd? Przecież z jednej strony tylko ściana, a z drugiej (głównie) polityczny niebyt. Taka sytuacja może (niestety) konsolidować. Bardziej prawdopodobne wydają się niesnaski i rozpad z trzymaniem się ławy. Do końca kadencji.
-
telemach :
Odejść dokąd?
No jak to dokąd? Do PO, gdzie władza i różne tejże frukta.
czescjacek :
No, trzeba by zdefiniować, co znaczy „rozpad”
Ufam, że nam powiesz, gdyby coś się szykowało (jeśli masz posłankę w rodzinie, bo tak szczerze, to nie znam wyników w kieleckiem).
28 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2011/10/potrzeba-pacania/trackback/