Salceson [z wł. salsiccione od łac. salsiccia kiełbasa] pojawia się na przecięciu konserwowania i niemarnotrawienia (narażonych na szybkie zepsucie się) części zabitego zwierzęcia. Do jego produkcji używa się mięs (zwł. pochodzących z głowy) i podrobów, niekiedy tłuszczów; gotowane chrząstkowate części ciała i skóra dostarczają galarety wiążącej różnorakie składniki. Gotowy produkt, zamknięty w cylindrycznej powłoce, nadaje się do krojenia, dzięki czemu wpada [tanio] do klasy hm‐kiełbas; w wielu kuchniach etnicznych/narodowych występuje też produkt nieuformowany, czyli cośtam‐w‐galarecie, ze względu na skład często podobny do salcesonu, ale [zapewne] trudniejszy w transporcie czy przechowywaniu.
Ozorkowy polega na tym, że głównym składnikiem [czy jednym z głównych] są języki. Nic (szczególnie) wyróżniającego.
Jako się rzekło, salcesony znane są wielu kulturom, np. [podobno] Wietnamczycy tradycyjnie zakąszają salcesonem noworoczną wódkę.
Na skali [współczesnej] abominacji salceson zajmuje miejsce pośrednie: między kawałem mięśnia [szynka, polędwica], przy którym łatwo zapomnieć o zabijaniu i anatomii, a podrobami w formie „czystej” [por. flaki, móżdżek, cynaderki, płucka itd.]; skala ta wydaje się skorelowana z ceną/dostepnością, zwł. w ujęciu historycznym, w którym ssaki pieczone w całości gościły wyłącznie [zob. jednak kłusownictwo, grodzenie lasów itd.] na stołach możnych, a dopiero (odjęte przed pieczeniem) podroby – jeśli nie służyły nadziewaniu – mogły trafiać, z rzadka, do misek plebsu.
Salceson jest więc pochodną konserwniczą w grupie funkcji ekonomicznych (z domeną klasową, w sensie socjologicznym).
* * *
Całkiem inaczej rzecz ma się z kaszanką. Z dwóch powodów.
Pierwszym jest krew. Jest ona podstawowym zasobem „imperium hydraulicznego”, jakim jest osobniczy [„układ homeostatyczny względnie odosobniony”] organizm, w szczególności ludzki; „przelanie krwi” oznacza naruszenie autonomii, w konsekwencji może prowadzić do podboju imperium albo nawet jego upadku [śmierci]. Powszechne [w historii powszechnej] jest przejście do konstruktów ideologicznych: „jesteśmy jednej krwi” (spójność rodu i – dalej – szerszych terytoriów), krew jako synonim dziedziczenia i dziedzictwa, itd., aż po (przykładowo) ustawę o „czystości krwi niemieckiej” z 1935 roku.
W wielu kulturach krew jest „nieczysta”; tak orzekają na przykład i kaszrut, i halal (uboje rytualne kończone wykrwawieniem zwierzęcia; krew ma „wrócić do ziemi”) – tu o spożyciu. Ale i krew miesięczna jest tabuizowana [np. nidda], staje się powodem uznania kobiety [tymczasowo, ale nie tylko] za nieczystą. Są religie zabraniające transfuzji. Itp.
Wobec czego potrawa zawierająca krew, zwł. „konstytutywnie” (jak kaszanka), może budzić abominację. (Echo tej abominacji widać w czerninie [zupie z krwi kaczej czy gęsiej; jest ona numerem 4 na współczesnej liście 100 najniżej ocenianych zup świata], podawanej w dawnej Polsce jako wyraz odrzucenia [rekuzy] kandydata na męża panny.) No i kaszanka jest [hm, do niedawna] jednym z najtańszych spożywczych produktów odzwierzęcych wymagających zabijania.
Drugim powodem jest kasza. Jako produkt spożywczy [nie mielony na mąkę] ograniczona jest właściwie do Europy środkowo‐wschodniej, taki jest też zasięg kaszanek. Hasło „kasza” przekierowane z polskiej do anglojęzycznej wikpedii ląduje w „porydżach” [pochodnych owsa, ostatnio także kukurydzy], sam wyraz kasha adresuje wąską grupę kasz gryczanych, lokalizowanych w Polsce czy Ukrainie. Azjatyckie imperia ryżowe wymykają się spod klucza kasz.
Kaszanka okazuje się zatem zjawiskiem ostro terytorialnym, i to w dwóch sensach.
* * *
Joanna Tokarska‐Bakir w (opasłej) książce Legendy o krwi. Antropologia przesądu [WAB 2008] pisze – w rozdziałku „Eucharystia jako trojaki polutant” – tak:
Z antropologicznego punktu widzenia dwupostaciowy chrześcijański sakrament, w którym znajduje się Ciało i Krew Chrystusa, brany literalnie, stanowi polutant w znaczeniu, jakie temu słowu nadaje Mary Douglas. Oznacza czynnik wysoce stabuizowany, który w drodze logiki konstruującej rytuały umyślnie zostaje wprowadzony do serca obrzędu po to, by za pomocą właściwej sobie ambiwalencji wyrażał istotne, w codziennej strukturze niewyrażalne idee grupy, związane z jej odnowieniem i oczyszczeniem. Z tego punktu widzenia eucharystia, w dosłownych interpretacjach będąca fizycznym ciałem i krwią Chrystusa, w kręgu kulturowym Morza Śródziemnego stanowi skandaliczny ekstrakt zmazy (pollution). Jego transgresywna moc odsyła do dwóch zakazów: zakazu jedzenia ludzkiego mięsa (kanibalizm) i picia krwi (wampiryzm) [...]
Widzę tu pewną symetrię: kaszanka (kasza, przez wieki poprzedzające dostępność chlebów podstawowy pokarm słowiański, oraz krew) może być potraktowana jako rodzaj antysakramentu, wiążacego spożywcę z ziemią (tak, tą samą, do której „krew zabitego zwierzęcia ma wrócić” – kaszrut, halal).
Czy to zwykła historyczna koincydencja, że terytorialny zasięg kaszanek pokrywa się [„kolebkowo”] z zasięgiem antysemityzmu w wydaniu pogromowym?
* * *
Salceson to same odpowiedzi. W kaszance kryją się pytania.
-
Co do kaszanki, myślę, że diagnoza środkowoeuropejskocentryczna jest niestety diablo zawężona. Bo „black pudding” ma się na Wyspach doskonale (w ogóle, śledztwo w kierunku kaszanki angielskojęzycznej należy prowadzić nie w stronę „porridżów”, ale właśnie „black pudding”, szczególnie gatunków bardziej „black”, i opartych o „groats”, czyli w zasadzie, kasze).
Co do salcesonu, też istnieje rzeczywistość równoległa, czyli haggis; twarda skandynawsko‐szkocka odpowiedź na zniewieściałe romańskie salcesony.
-
W szwedzkim kryminale natknąłem się na „krwiste placuszki”, tu przepis http://finskiesmaki.blogspot.com/2019/06/veriletut-lub-veriohukaiset-czyli.html
4 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2023/12/salceson-ozorkowy-a-kaszanka/trackback/