Właściwym tematem tej blogonoty jest informacja, że ukazał się właśnie numer 4 zakładu magazyn, ogólnoświatowego wrocławskiego pisma sieciowego.
Rozmiar numeru, ilość tekstów (i grafiki) oszałamia; kto wie, może starczy na pół pory roku zwanej niegdyś zimą. Nie jest łatwo nawet tylko odwiedzić (systematycznie) każdy z tekstów (tafelkowaty układ nie pomaga), ot, po rzut okiem.
W tym kozimrogu obfitości ukryty jest jednak cierń. Bo przywyczailiśmy się do tego, że przy wierszach i innych utworach pożywiają się także ilustratorzy i ilustratorki, zdobiące swoimi dziełami smutne czarne robaki tekstów; to pospólna praktyka wielu (jeśli nie wszystkich) pism sieciowych.
W tym numerze na przykład uwagę zwracają m.in. świetne syntetyczne figurołaki Marii Staciwy. Ale obok... w wielu miejscach widzimy inwazję AI: grafik, po podpisach sądząc, wygenerowanych przez MidJourney.
W związku z agresywnym pojawieniem się tego i wielu innych ai‐generatorów wizualnych, światowe środowisko ludzkich ilustratorów / grafików wrze. Co chce nam powiedzieć zakład magazyn tym posunięciem?
* * *
Może to przestroga. Czy AI generujące teksty (już na porządku dziennym, level: pismak żurnalistyczny) mogą za jakiś czas wyprzeć ludzkich autorów wierszy?
Lata temu przepowiedział to Lem, powołując w Cyberiadzie Elektrybałta.
Z przodu słowniki, z tyłu „moduły natychające”, z boku podsystem rymów i stóp wierszowych – et voilà. Istotnie, wydaje się, że najprostsze zadanie dla AI to wiersz neoklasyczny, spętany sztywnym wzorcem, który wystarczy zrekombinować, nie dbając zbytnio o treść (za którą stanie jakakolwiek wypchana mysz).
Ale może drugim kandydatem, poniekąd z antypodalnego wobec noeklasycyzmu bieguna, byłby š‑wiersz. Dlatego że nikt nie oczekuje od niego żadnej (nazwijmy:) spójności semantycznej; przeciwnie^. Pękajcie kry jukstapozycji, wznoście się signa ekstazy!
Żeby to troszeczkę zilustrować, przykład. Opatrzony grafiką wygenerowaną maszynowo (s‑dff‐01_792a):
zapada splantowana, mamidło naganne
sterujemy na krasie ruin, podmalówka przechytrza,
jawi się coraz siniej w wierszowanej saletrze.
wyrzygam stateczne śmierci i nie namacam na sobie
kolektywnego wosku. dźwięk się rozbisurmani, kadr osiągnie.
jak pięknie dziś straszysz, kropidlaku!
a mogłaś mnie wtrącić
I co sądzicie? Jest się czego bać?
PRZYPISY
autorstwo wiersza [ANN / Hessen +-7(3) / ante3 / dwl / piff]
-
Moj skromnym zdaniem tu nie warto się bać, tu trzeba się przekwalifikowywać. Tłumacze techniczno – badziewni, ilustratorzy, stażyści udający dziennikarzy, para‐legalsi i pomoc prawnicza, część lekarzy klasy „rozmowa z babacią i paracetamol na wszystko”, ghostwriterzy erotycznych harlekinów, itp. powinni raczej szybciej niż wolniej wymyślać, co mają zamiar robić za parę lat, bo w tych zawodach zrobi się ciężko, tj. zostanie drobny ułamek ludzi, resztę wyprą słabe AI.
BTW Elektrybałta, to moim zdaniem już trywialne, tyle, że po co? Nie ma w tym dużo kasy ani dużo chwały. Skądinąd inny pomysł Lema w tym kontekście jest nadal nietrywialny (ale podobnie, po co i „where money?”) – z „Próżni doskonałej” bodajże, o automatach piszących książki, które zaczęły od pisania ich w wolnych chwilach, żeby „dopełnić” dzieła zebrane wielkich autorów, tj, wyekstrahowały obsesje, idiosynkrazje, itd. szczególnie, jeśli autor nie zdołał wyczerpać swojego „zajoba” rozwiniętego na pół życia i 10 monumentalnych tomów. Intuicyjnie, to jest dosko pomysł i CHYBA już do realizacji.
2 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2023/01/inwazja-ai/trackback/