czytane w poziomie

Nie sposób przeoczyć entuzjazmu towarzyszącego debiutowi książkowemu Julka Rosińskiegostreszczeniu pieśni (BL 2022). Być może wiąże się to w jakimś stopniu z łatwością, z jaką krytycy mogą obudować te wiersze, w trybie potwierdzenia, własnymi fascynacjami („nurtowymi”, tropoliterackimi, parafilozoficznymi): pisze więc Rafał Wawrzyńczyk o „alegorii, pionie, zrównoważeniu”, Jakub Skurtys o „gruncie i jego celowej utracie jako figurach usytuowania wiersza w przestrzeni i zarazem dziecięcej (dziecinnej?) fantazji o zamieszkaniu w nim jak w domku na drzewie”, a Dawid Kujawa o „alegorii, transwersalności, pionie [gotyckim]”; są to ludzie poważni, których opinie się ceni (też cenię). Skurtys podkreśla jednak swoistą „wstępność” propozycji Rosińskiego:

[...] jestem wręcz psychofanem tej poezji, choć staram się szkolić w sztuce utrzymywania dystansu, bo zimny chów na pewno Rosińskiemu nie zaszkodzi.

[...]

Śmieszne. Jak w przedszkolu. Tragiczne. Jak w czasie apokalipsy.

...a i u Wawrzyńczyka znajdziemy podobny ślad (lokujący część entuzjazmu w przyszłości):

Kiedy kulom i wybuchom, których w streszczeniu jest mnóstwo, wyrosną działa – autor i czytelniczka wybaczą metaforę, starałem się wczuć w gestykę tej poezji – nie będzie gdzie uciekać.

* * *

Na zasadzie socjologicznego wstępu: są cztery [polskie] pola traum/asercji, okrążające piszącą [wiersze] młodomęskość. Trauma przezwyciężania wdrukowywanego katolicyzmu. Wspólnotowość piłki nożnej. Libacje (tradycyjnie oparte na alkoholu, ale współcześnie można uogólnić na dowolne środki psychoaktywne, modyfikujące świadomość). Erotyczne gawędziarstwo.

Metaliterackimi wyznacznikami młodego pisania są deficyty tematu, wynikające z ubóstwa tzw. doświadczenia życiowego. Pisze się więc wiersze o pisaniu i czytaniu, słuchaniu i oglądaniu (ach, niezliczone kawałki w stylu „Kerouac pisze w śliwowym sadzie list do lidera Rammstein”). (Pomijam „wiersze odzakochaniowe”, ten literacki poziom subzero.)

Patrzymy na te uwarunkowania ze zrozumieniem. (Widzimy też, że młodokobiecość jest jakby mniej spetryfikowana.)

* * *

Żeby dopełnić własną pozycję czytelniczą (kogoś, kto zna tak z 1/4 kawałków ze streszczenia), wskażę „antypody” Rosińskiego. Byłby to zbiór Pięśni (2006) Edwarda Pasewicza, piosenkowaty i muzyczny; jego zaletą jest (był) wspaniały koncept na chór grecki / szekspirowskiego grabarza: postać Grzechockiej, egzystencjalny kontrapunkt; całość osadzona w wielorakiej materii życia (wtedy i tam), dwoma‐trzema do dziś przejmującymi wierszami wyrastająca ponad „dokument swoich czasów” (czy też życiofazę autora).

U Rosińskiego nie śpiewa się, a streszcza (poniekąd tak, jak Lem streszczał w Doskonałej próżni czy Wielkości urojonej). Jego wiersze to mobile, szkieletowate rzeźby poruszające się pod wpływem ruchu powietrza; tu: idzie o rorschachowaty ruch skojarzeń. Powiązanie z filmami Laputa – podniebny zamek czy Ruchomy zamek Hauru (Hayao Miyazaki) wydaje się zasadne.

* * *

Niewątpliwą zaletą pisania Rosińskiego jest zdolność/łatwość tworzenia atrakcyjnych słowo‐obrazów (pojęcio‐obrazów), jak np. „pietro spada”, fraza intensywnie omówiona u Kujawy (za którego tekstem cytuję poniższy wiersz [EDIT ale poprawiam wg układu w książce]). Byłyby to podsystemy mobila, zawiązki sensotwórcze, często świadomie podkręcane przez autora na dwu‐ czy wieloznaczność, tak by mogły być oglądane z co najmniej dwóch stron (całkiem więc jak w materialnym mobilu).

a nasze zamki zdobywali głodem

powieszony na ścianie, nieskuteczny
Panie Jezu, straty obejmują prowadzenie.

piętro spada – przeżywamy wszyscy. ponoć
trzeciego dnia przyszli w rękawiczkach, wyzbierali

co do włoska, to chyba dobrze. marzę o seksie,
na który wchodzi się wieczność, a drugą wieczność zjeżdża!

Tak są zrobione „straty obejmują prowadzenie” i „przeżywamy wszyscy”.

Pierwsza z nich nawiązuje do (domyślnego) wezwania „Panie Jezu [prowadź]”. Superfigura [polskiej] religijności powieszona na ścianie, unieżywiona, nieskuteczna. Już nie prowadzi [wyznawców]: jest to jakaś strata. Z drugiej jednak strony, poza powyższym znaczeniem (do strat zalicza się „prowadzenie”) jest drugie: straty (w abstrakcyjnym wyścigu/rankingu) wychodzą na czoło, jak kolarz obejmujący prowadzenie w peletonie. Straty pędzą, ew. korzyści (na przykład, pośród innych kolarzy) wloką się w ogonie.

Podobnie z drugą frazą. Mamy pewną „katastrofę” (piętro spada). „Przeżywamy [ją] wszyscy”, co z jednej strony znaczy „nikt nie zginął, aha”, z drugiej – owa katastrofa dotyka emocjonalnie nas wszystkich, bez wyjątku (por. „cała Polska płacze o 21:37”, skądinąd teza kontrfaktyczna).

„Panie Jezu” + „trzeci dzień” = wszyscy wiemy. Słówko „ponoć” to funktor mitotwórczy. Tym razem wieloznaczność jest sytuacyjna. Stylistyka prowadzi do CSI, badania miejsca zbrodni („w rękawiczkach... wyzbierali...”); zabezpieczanie śladów. (Czegoś.) Ale jednocześnie może to być usuwanie śladów realnych na rzecz produkcji mitu. Podmiot mówiący waha się: „to chyba dobrze”, nie dokonując jednak wyboru między przeciwstawnymi możliwościami (gdzieś, na trzeciego, majaczy relikwiozbieractwo).

Pora (w tym poziomym czytaniu w ramach „krytyki pojedynczego wiersza”) na oś. Piętro spada.

Semantyka „piętra” stoi (dosłownie) na „spoczywaniu na niższej kondygnacji”, może to być parter. Katastrofa piętra polegałaby zatem na nielokalnym zaburzeniu [tej] konstrukcji, np. wysadzono ściany nośne parteru, piętro zawaliło się.

Tu jednak spada; uzasadniony jest pomysł, że „naturalne” spadanie piętra umożliwia luka. Że to piętro wcale nie stało [na niższym], że raczej unosiło się nad. Jak metafizyka nad fizyką [fizycznością, doczesnością]. Jak metajęzyk nad językiem. Jak neuroscience nad neurofizjologią^ (czyli jak system syntez nad składową). Itp. Luka epistemologiczna albo ontologiczna (wedle uznania).

Moim zdaniem, kontekst pozwala na (czy: wymusza) taką właśnie interpretację. Pojawiający się w tytule „głód” może być głodem metafizycznym [metafizyki], szerzej: głodem sublimacji ponad/poza. Co potwierdza inny obraz sublimacji, kończący wiersz. W zamku, obronnym systemie lokalnej nieprzepuszczalności, jedna luka usunięta (spadło), w zamian pojawia się inna, w marzeniu.

* * *

Mobile językowo sprawne. Czy dotykają, rezonują, afektują, czy też to tylko „ładne gesty xD” (że zacytuję autora z rozmowy z Jakubem Skurtysem)? Oględnie nie odpowiem, powołując się na nieznajomość całego korpusu streszczenia pieśni.

  1. nameste’s avatar

    BL, które całą parę puszcza w gwizdki chełpliwego marketingu, ci partacze‐olewacze, co trąbili na pół sieci przez ileś dni, że wydali ebuki Mondo cane Jarniewicza i dla moich dziewczyn Jabłońskiej, z datą haha premiery 9 maja, a do dziś, 27 maja, ani śladu po tym w ich księgarni internetowej [poezjem.pl], a więc to shit‐korpo ma (w owejż księgarni) zakładkę w opisie książki pn. „spis treści”. Ta zakładka przy streszczeniu pieśni jest pusta.

    Mógłbym się ze spisu dowiedzieć, że a nasze zamki zdobywali głodem jest w książce kawałkiem ostatnim. Nie po to miesiącami autorzy‐redaktorzy główkują nad kształtem projektu, co pierwsze, co ostatnie, co justowane [rewolucyjnie! znacząco!] do prawej albo ułożone na dole strony, by czytelnik uznał takie zabiegi za ledwie lub wcale istotne. Wątpię, bym się odważył pisać o tym wierszu, wiedząc, że to kawałek ostatni. Przepraszam czytelników.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *