dada‐łyżwy

Łyżwiarstwo szybkie jest chyba najbardziej dada sportem jaki istnieje. A przynajmniej – jaki widziałem; wiem to od paru dni.

Wcale też nie chodzi o szybkość, nie w pierwszym rzędzie. Jeżdżą po prawieowalu, na prostych suną, na (ostrych) krzywiznach chylą się w lewo (krążą przeciwnie wskazówkom zegara), to miejsce ataków, wślizgiwania się przed prowadzącego od wewnętrznej albo lotem szturmowym od zewnętrznej. Idzie więc o zwinność, geometrię, przyspieszenie i taktykę.

Niesamowita jest pozycja ciała na prostych (sunięcie). Postać w pół schylona, korpus zastygły, prawie równoległy do tafli lodu, spod niego myk‐myk (szluur‐szluur) nogi na ostrzach kroją przestrzeń. Ręce założone za plecy. Wygląda to jak obraz z Ministerstwa Dziwnych Kroków.

Mam w oczach solidną brzuchatą sylwetkę, powiedzmy profesorską, powiedzmy burżujską, może być Franc Fiszer. Stoi, brzuch opięty surdutem dominuje każdą kubaturę, ręce założone na brzuchu, całość wieńczy wiecheć brody zawisłej jak sztandar.

Otóż łyżwiarz szybki jest jakby odwrotnością tej figury, ale zachowuje całą jej stabilność. A że jest zreplikowany, efekt Ministerstwa Dziwnych Kroków magicznie naraz i jest, nieodparcie, i zarazem znika, bo wszyscy powtarzają ten sam zgięt i bliźniaczy ruch. Dziwność zwielokrotniona awansuje na Regułę.

Na łukach symetria osiowa chyli się. Lewa ręka upewnia obecność lodu, prawa jak kamerton żyroskopuje powietrze.

* * *

Cały ten balet stoi na ostrym treningu powtarzalności. Wymyślam katastrofę dla tego świata. Z dnia na dzień – zmiana kierunku! Teraz zgodnie z wskazówkami zegara!

* * *

Ale maksymalnie dada jest sztafeta. Właściwe jeżdżą po zewnętrznej owalu (granica oznaczona czarnymi punktami). Wewnątrz pozorny chaos krążących zmienniczek. Moment zmiany polega na tym, że zmienniczka wyślizguje się z wnętrza owalu na tor, tak żeby znaleźć się bezpośrednio przed zmienianą. A ta kładzie zmienniczce ręce na tyłek i wypycha w przód, przydając jej przyspieszenia. Sama musi się bezpiecznie (bezkolizyjnie) wwężować z powrotem do wnętrza owalu. I tak w kółko.

(Wyobraźmy sobie szereg postaci profesorskich (burż., F.F.) schylonych w półprzykucu. Poprzedni w szeregu przeskakuje nad następnym jak w szkolnym skoku przez kozioł, opierając się rękami na grzbiecie przeskakiwanego, i przykuca przed nim. Tak wygląda praca w Wąskim Gabinecie wspomnianego ministerstwa.)

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *