ry‐pie‐na

Tekst Łukasza Żurka w Czasie Kultury o najnowszej książce Konrada Góry Dzień został w nocy. Wiersze miłości i z nienawiści (2021) – choć krótki – może być lekturą inspirującą.

Sam, co prawda, jestem dość głuchy na wiersze Góry żyrowane jawnie [wewnątrz tekstu] osobą autorską i jej deklarowanym emo (o czym pisałem kiedy indziej), ale w omówieniu Żurka znalazł się też wiersz (cytowany w całości; przytaczam go poniżej), w którym osoba autorska [czyli podmiot mówiący] objawia się wyłącznie jako ośrodek pewnego „ruchu wyobraźni”, element obecny, że tak powiem, jedynie dla „ustalenia uwagi”.

ryba, pierogi, naleśniki

Ryba, pierogi, naleśniki –
złożyła ofertę kobieta za barem:
a ja wyobraziłem to sobie
jako papier, nożyczki, kamień:
pieróg więzi rybę;
naleśnik pieroga;
ryba wypływa z naleśnika
jak z rury wydechowej
miasta zatopionego
po dachowaniu.

Biorą mnie wiersze, z kanwy których da się wyhodować jakąś historię (czy klasę historyj). Z jednej strony, rozszerzenie (w odbiorze): interpetacja, bezpieczniej powiedzieć nadinterpetacja. Z drugiej – przygwożdżenie (może i zejście na manowce); raz się coś zobaczy w wierszu (czy spoza/poprzez niego), a trudno potem taki lekturowy narzut odłączyć. Ale bywa z tego fun; tak i tutaj.

Łukasz Żurek pisze:

[...] dwukropek w wersie czwartym jest kolejnym etapem w ruchu zapoczątkowanym przez pierwszy dwukropek i jedynie „przekazuje” wyliczenie, które następnie zostaje przekształcone w surrealistyczno‐humorystyczny obraz walki pieroga z naleśnikiem. Oto kobieta za barem „złożyła ofertę” [sformułowanie, jak zauważa wcześniej, „wyciągnięte z języka zamówień publicznych”], wypowiedziała słowa, które Góra przyjmuje i przepuszcza przez kolejne zapośredniczenia. Efektem końcowym tego procesu jest zbijające z tropu, katastroficzno‐groteskowe porównanie. W wierszu nagle otwiera się jakaś niepokojąca i niedookreślona przestrzeń.

...i jest to wypowiedź wyważona, ostrożna (czyli: daleka od nadinterpretacji); raczej zdystansowana, zapraszająca czytelnika do jego „własnej roboty”. W zgodzie z kanonem; spostrzeżenia są ciekawe, podbudowują ogólne tezy krytyczne (po które proszę do „Czasu Kultury”). Naprawdę niczego się tu nie czepiam.

A co jednak, jeśli zawiesić konotacje Ł.Ż. w sprawie nastroju tego wiersza, czyli zamiast „surrealistyczno‐humorystycznego” czy „katastroficzno‐groteskowego” przyjąć: „śmiertelnie serio”? Oczywiście wiersz nadal na pierwszym planie działa jak działa. Ale jeśli się za tym kryje coś więcej / coś innego?

* * *

W naszej epoce (we wcześniejszych bywały inne odmiany) gra „papier, nożyce, kamień” działa tak:

nożyce są silniejsze od papieru, ponieważ go tną,
kamień jest silniejszy od nożyc, ponieważ je tępi,
papier jest silniejszy od kamienia, ponieważ go owija

A teraz zastosujmy schemat: podstawienie + alegoria. Pierwsze pytanie – co jest czym?

Według mnie owocne jest takie podstawienie:

ryba = nożyczki
pieróg = kamień
naleśnik = papier

Znacie ten symbol pojawiający się na samochodowych rufach: uproszczony rysunek ryby. Trójkątny ogon jak dwie dźwignie [uchwytu] nożyc, część przednia, wygięta w dwa łuki jak ostrza nożyczek – zamknięte.

Naleśnik jest synonimem płaskości, to musi być papier.

A więc pieróg może okazać się jedynie kamieniem; jest stosownie bryłowaty.

Można uznać to podstawienie za naciągane; ktoś inny może mieć inny zestaw skojarzeń. No i niespecjalnie pomaga w wyjaśnieniu zagadki końca wiersza.

* * *

To jednak (jak dla mnie) nie jest wiersz o menu w barze mlecznym=tanim (zauważmy, że ryba niespecjalnie pasuje do dzisiejszych realiów takich barów; proszę sprawdzić „Centrala Rybna” w wykazach zlikwidowanych przesiębiorstw i jednostek).

Tu, po drugie, wchodzi alegoria, zaczyna się zabawa nadinterpretacji. I mamy takie podwójne zestawienie:

ryba nożyczki religia
naleśnik papier kapitał
pieróg kamień władza

„Ciachające” funkcje religii (dobro od zła, życie doczesne od poza‑, ortodoksja od herezji itd.). Naleśnik, papier, banknot, obligacje, akcje, zapisy (plus drobnym drukiem); no i te formy kamuflażu: czy w trójkąt czy w walec – to samo ciasto. Pieróg (napoleoński), farsz ujarzmiony, te sprawy.

A po dalszym podstawieniu do nierówności

religia przycina kapitał, który owija władzę, która stępia religię

I to właśnie jest w ofercie pani za barem, pani [dzisiejszej] cywilizacji.

* * *

Miasto jest pod wieloma względami piramidą. Na przykład: klasową; oczywiście, również ze względu na liczność odp. grup: na szczycie najmniej liczny i najbogatszy patrycjat (or compatible). Zarazem jednak jest rodzajem organizmu‐w‐ruchu, zmienia się, przekształca, np. uwłaszcza i wywłaszcza, zamyka fabryki, gentryfikuje, grodzi. Porusza się po pewnej trajektorii i może – jak samochód – dachować. Tak się dzieje, gdy „potrzeby/możliwości” zostaną postawione na głowie, gdy spod plebejskiej podstawy piramidy zostanie usunięta podpora. Miasto tonie; znamy wiele takich przypadków. A ci, którzy nie przeżywają takiej transformacji (lub słabo przeżywają), są jak spaliny: odpad do usunięcia (i, przy okazji, do wzmożenia kryzysu klimatycznego).

Gdy się tak podalegoryzuje wiersz Góry, jego końcówka okazuje się niesamowicie zwięzłym, nośnym, pulsującym znaczeniami obrazem.

„Ryba wypływająca z naleśnika” to bardzo niepokojąca, wieloznaczna wizja. Między „nagrody dostąpią po śmierci” a „religia jest zrostem władzy i kapitału”. Można wybierać.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *