próba

Powieść Joanny Bednarek Próba (SDKKP, 2021) można czytać na dwa sposoby (albo i więcej). Pierwszy (podstawowy) to czytać po prostu. Drugi to czytać z jakimś (przecież rzadko pełnym) zasobem wiedzy o tym, czym poza robieniem literatury (to druga jej powieść; obie chude) zajmuje się autorka. Łatwo znaleźć.

Oba sposoby mogą być satysfakcjonujące. Drugi poszerza możliwości interpretacyjne. Zwłaszcza że – w tych paru recenzjo‐opiniach o książce, które się od lipca pokazały – rozrzut jest spory, a minikatalog odpowiedzi na pytanie: „o czym to właściwie jest?”, zaskakuje. O mechanizmie międzypokoleniowego transferu pamięci. To archeologiczna wycieczka do świata archetypów. To próba „opowiedzenia komunizmu w sposób, który omija publicystyczne skróty, nie zamyka w prostych rozstrzygnięciach”. Tajemnicza opowieść o inicjacji. Cztery głosy, cztery mocno rozbieżne odpowiedzi.

Początkowy fragment książki udostępnił (współ)wydawca tutaj.

Sam zacytuję parę zdań z (prawie samego) końca powieści, gdy sprawy zbliżają się do ostatecznego (nie)rozstrzygnięcia:

Myślenie nigdy nie jest bezinteresowne. Nie myślimy, bo akurat mamy ochotę pomyśleć. Myślimy, bo jesteśmy uwięzieni i chcemy się wydostać.

Jak rzadko kiedy, nie chce mi się nic streszczać; kto zechce (na przykład zachęcona fragmentem), znajdzie sobie opis wydawcy czy zarys hm‐fabuły w sieci.

* * *

Niemniej, bardzo polecam. Przeczytałem za jednym przysiadem i jestem pod wrażeniem jakości tej roboty. Język prosty, ale przemyślany; praktycznie nie występuje „narracyjna wata”, co zdanie, to potrzebne (posuwa sprawy do przodu, dodaje charakterystyczny szczegół tła, odnotowuje nastrój pierwszoosobowej narratorki, a za nim – klimat świata, w którym jest ona osadzona, itd.).

Sam świat wszakże faluje: niby jesteśmy w średnim PRL‑u, ale imiona postaci zgoła nie słowiańskie; pojawiają się bohaterowie jawnie fikcyjni (choćby pomysłodawca PIW‐owskiej serii Biblioteka Myśli Współczesnej, tzw. „plus minus nieskończoność”, znak zidentyfikowany w książce jako „wstęga Möbiusa”, czy autor monumentalnego wielotomowego dzieła Lud). Uważny czytelnik natrafi także na zagadki chronologii. Wynika z tego zabiegu, że nie realia są tu kluczowe dla pytania „o czym to właściwie jest?”.

Ilustruje to sama nazwa dziewczyn na przestrzeni wieków poddawanych próbie – czyli amih – i niekonkluzywne etymologiczne mikrośledztwa (podejmowane przez narratorkę).

Jaki jest punkt stały tego falowego przekształcenia? Może jakaś stała antropologiczna? Archetyp? A może sam proces dziejowy, odarty z przygodnych dekoracji?

* * *

Z książek, z którymi wydaje się dialogować (we mnie, czytelniku) Próba, na pierwszym miejscu wymieniłbym Robinsona w Bolechowie Macieja Płazy. Tamta jednak powieść miała poważny wymiar epicki, skoncentrowany głównie na rozziewie między światami „huby” [dworku etc.] i „powrósła” [chłopsko‐rzemieślniczego plebsu] (pisałem m.in. o tym). Tu zaś mamy do czynienia z książką, której konstrukcja (nie język, nie fraza: konstrukcja – i konstrukcja samej narratorki) jest bez mała poetycka (w skromny, lecz zarazem intensywny sposob).

W obu jednak tematyczną osią jest zmiana.

* * *

A zmiana w Próbie jest wężem skrytym w trawie; zapis jego ruchów i zamiarów [i skutków działań: wąż dlatego, że nadzieja na jabłko] można dostrzec tylko kątem oka, składa się z nieznanych liter, nierozumianego pisma. To sen.

(Drugi sposób czytania podpowiada: to deleuzjańskie przejścia, nigdy nie rozpoznane w czasie, w którym zachodzą.)

* * *

Tak czy inaczej, to kolejna ostatnio (po B.Bomb Marty Kozłowskiej) powieść polskiej pisarki dająca sporo czytelniczej satysfakcji i (jak tamta) sporo do myślenia.

  1. tjt’s avatar

    No, są w „B.Bomb” momenty wyśmienite, i solidniejszy niż w debiucie zamysł fabularny, ale nie byłem silnie usatysfakcjonowany. Za dużo, wydawało mi się, poprzestawania na łatwych grepsach.

  2. nameste’s avatar

    @ tjt:

    O debiucie MK pisałem:

    Bawi się ona językiem swobodnie, a efekty czasem świetne, czasem – takie sobie (zbrakło redaktora?)

    Wydaje mi się, że w Bombie proporcje zmieniły się na korzyść. No i nadrabia ew. braki (cenną) bezczelnością. Ale, oczywiście, DGCC.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *