żandarmi sztyletnicy zasztyletowali 10 szpiclów

To zdanie przytaczane w słowniku Doroszewskiego; w objaśnieniu mówi się, że w okresie powstania 1863 powołano formację powstańczych „żandarmów, uzbrojonych w sztylety”.

Oddziały walczące wydawały wyroki śmierci bez przesłuchania posądzonych i wykonywały je przez tak zwanych sztyletników.

Słowo jest dobrze osadzone. Formacja wyróżniona rodzajem broni, używanej z rozmysłem, będącej „na wyposażeniu”, na podorędziu.

Jednym z pierwszych samodzielnych sukcesów poznawczych, jakie pamiętam z dzieciństwa, było wykrycie trójdzielnej struktury w opowieściach z Dzikiego Zachodu: Indianie, farmerzy i „wolne siły bezprawia” (kawaleria reprezentuje zasadniczo świat farmerski). To oczywiście rodzaj tricku: dzięki siłom bezprawia osadnicy (kowboje) jawili się jako „legalni” (Indianie zaś przesuwali się do kategorii „siły przyrody”). Mówiąc krótko, z lektury samego Maya nie wynikała wiedza o „rewolwerowcach”, tych, którzy się z tą bronią (oczywiście!) obnosili, w nieustającej gotowości jej użycia.

Nowsze słowniki dają prymat bejzbolowi, Doroszewski wszakże odnotowuje skrupulatnie:

pałkarz – student używający pałki w napadach i bójkach na tle politycznym, organizowanych w okresie dwudziestolecia

...choć ze znaczącymi przesunięciami semantycznymi; nie wyjaśnia, kto był głównym obiektem tych napadów, a wynikające z objaśnienia złączenie „bójki... organizowane” nasuwa wątpliwość, którą współczesnym językiem sformułowalibyśmy tak: jak to, ustawki między Żydami a faszystami? (Twardoch potwierdza^).

Z kolei tylko Doroszewski odnotowuje wyraz „pistoleciarz” (sportowiec specjalizujący się w strzelaniu z pistoletu); pistolet jest współcześnie przedmiotem użytku powszechnego: przestał wyróżniać grupy, osoby, formacje.

Do czego zmierzam? Do

nożowników

Gdyby pójść tropem wyżej przytaczanych tradycji wyrazotwórczych, nożownicy powinni okazywać się grupą społeczną postrzeganą przez rodzaj powszedniego uzbrojenia i przez związane z nim zwyczaje. I rzeczywiście, pojawiali się.

Borges cały zbiorek (Raport Brodiego) poświęcił argentyńskim gauche (tamecznym apaszom), ludziom – w syntetycznym opisie – „noża i gitary”. Czytamy na przykład:

Którejś nocy, w barze, zaczepił mnie chłopak nazwiskiem Garmendia. Udawałem głuchego, ale tamten, trochę pod gazem, nie rezygnował. Wyszliśmy. [...]

Skombinowałem nóż. Poszliśmy w stronę rzeczki, powoli, nie spuszczając z siebie oczu. Był trochę starszy ode mnie. Nieraz już biliśmy się ze sobą i czułem, że da mi radę. Szedłem po prawej stronie uliczki, on po lewej. Naraz potknął się o jakieś gruzy. Na to czekałem: niemal nie myśląc rzuciłem się na niego, poharatałem mu twarz nożem; przez chwilę, w czasie której kotłowaliśmy się, wszystko mogło się zdarzyć, po czym zadałem mu ostateczny cios. Dopiero później poczułem, że i on mnie lekko drasnął.
[WL 1975, przeł. Zofia Chądzyńska; s. 20]

Zwróćmy uwagę na moment magii. Słowne zaczepki w barze, porozumienie (tak standardowe, że nie wymaga opisu) w sprawie „wychodzimy na zewnątrz”; wychodzą. I nagle – magicznie – narrator już ma nóż (z czego by wynikało, że chwilę wcześniej nie miał). „Skombinował”. Jak? Skąd? Nie wiadomo. Jest nożownikiem, oni to potrafią.

U Tuwima, w uniwersalizującym wierszu Chrystus miasta, świat niski przybiera taką charakteryzację – przez wyliczenie:

Tańczyli na moście
Tańczyli noc całą

Zbiry, katy, wyrzutki,
Wisielce, prostytutki,
Syfilitycy, nożownicy,
Łotry, złodzieje, chlacze wódki.

Nie ulega wątpliwości, że bycie nożownikiem jest tu para‐profesją, przymiotem trwałym, skazą przyrośniętą do osoby; toposem villonowsko‐apaszowskim.

* * *

Powiedzmy, że w przypadkowej bójce ktoś powodowany emocją (prowadzącą do zbrodni) użyje jako narzędzia zabójstwa – kamienia. Czy zostanie nazwany kamieniarzem?

We współczesnym świecie ludzie nieczęsto przebywają w miejscach pełnych luzem leżących kamieni. Za to każda kuchnia pełna noży; niektórymi można zabić.

Kroniki i prasa pełne są opisów zabójstw dokonanych z użyciem tej powszechnie dostępnej (para)broni białej. (Dwa miesiące temu zmarł od ran zadanych nożem Paweł Adamowicz.)

Dlaczego jednak żurnaliści z bezmyślnym upodobaniem używają przy opisie takich przypadków słowa „nożownik/nożowniczka”?!

Chiny. Nożowniczka zaatakowała przedszkolaków.

Nożowniczka z Łaniąt jest niepoczytalna [...] Nie pójdzie do więzienia.

Atak nożownika w Galaxy w Szczecinie.

[setki podobnych]

Na jakim atawizmie próbuje się tu grać? Pomijam przypadki oczywiste (np. popijawa w mieszkaniu, bójka, użyto noża; kłótnia małżeńska, kobieta [powiedzmy: w samoobronie] sięga po ostry przedmiot w kuchni – „nożowniczka”?), nawet jednak gdy zabójca (czy usiłujący zabić) przenosi nóż z jego (zwykłego) „miejsca przebywania” na miejsce zbrodni, czy automatycznie wpada w kategorię „przymiotu trwałego, uzbrojenia‐stale‐na‐podorędziu” etc.?

Powiedzmy, że do kina w Szczecinie wybiera się mężczyzna uzbrojony w pistolet, rani dwie osoby; czy staje się u żurnalisty „pistoleciarzem”? W życiu.

A może chodzi o element skrywania, o atawizm asasyński? Ale przecież pistolet może nawet łatwiej ukryć w ubraniu niż nóż. Morał z tego: żurnaliści, stuknijcie się w łeb!

* * *

Odpowiedzialność ponosi częściowo produkcja przemysłowa. Wiki notuje:

Nożownik – w dawnych czasach rzemieślnik na podgrodziu zajmujący się wytwarzaniem noży. Dziś – określenie hobbysty lub rzemieślnika zawodowo zajmującego się powyższym. Cech nożowników jest wymieniany jako jeden z ponad sześćdziesięciu cechów obecnych w Poznaniu w XVI wieku.

(Nie wiadomo tylko, czemu właśnie „na podgrodziu”.)

Mieliśmy Borgesa (krzywo), pora na Tokarczuk (prosto). W Domu dziennym, domu nocnym jeden z piękniejszych wątków dotyczy sekty rzemieślników‐nożowników śląskich, wyznających bodaj najbardziej pesymistyczną religię wśród stworzonych przez literaturę (właściwie to pleonazm).

Zajmowali się śpiewaniem swoich psalmów i robieniem noży. Robili ostrza lepiej niż ktokolwiek na całym Śląsku; oprawiali je w drewno jesionowe, w starannie wypolerowane trzonki, w których każda ludzka doń natychmiast się zakochiwała. Sprzedawli je raz w roku, wczesną jesienią, gdy na drzewach dojrzewły jabłka. Robili wtedy coś w rodzaju jarmarku i ludzie ciągnęli do nich z całej okolicy, kupowali po kilka, nawet kilkanaście noży, żeby je potem odsprzedać z zyskiem. W czasie takich jarmarków ludzie zapominali, że oni są innej wiary, wierzą w innego Boga i gdyby się uprzeć, można by było łatwo im to udowodnić i przegnać, gdzie pieprz rośnie. Ale wtedy kto robiłby takie noże?
[WL 2015, s. 274]

Po więcej odsyłam do źródła; dowiecie się wtedy (kto nie czytała), co wynika dalej z:

Nożownicy wierzyli, że dusza to nóż wbity w ciało. Zmusza je do przeżywania nieustannego bólu zwanego życiem.
[s. 275]

  1. telemach’s avatar

    Ładnie rozpięty łuk. Nad ostrzem.
    Przypomniałeś mi, że pomiędzy zdaniami jest powietrze i że czytanie może być jak oddychanie.

  2. nameste’s avatar

    telemach :

    oddychanie

    Bywa też proza‐smog. Kiedyś notkę. No i dzięki.

  3. telemach’s avatar

    Ależ drobiazg.

    Nożownicy‐rzemieślnicy bronią się dzielnie przed wsadzeniem do tej samej semantycznej szuflady z bandytami posługującymi się wytworem ich pracy.
    Jest to zrozumiałe wobec pojawiających się co rusz mało zabawnych propozycji, jak np. rejterada z języka i przybranie mile dla ucha brzmiącego miana knifemakerów.

    Nie, nie żartuję.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *