ciałostki

BMI

Jak rozumieć BMI (Body Mass Index). Wyobraźcie sobie kwadrat o boku równym swojemu wzrostowi i zbudowany na nim mocny i szczelny płotek, wystarczy parędziesiąt centymetrów wysokości. Trzeba się w nim położyć i poczekać, aż mocna kwadratowa prasa rozgniecie równomiernie ciało na (kwadratowy, to jasne) placek.

Średnia waga metra kwadratowego takiego placka to właśnie BMI. Okrutna miara.

uważajcie, wege

We wszystkich poważnych konkursach kulinarnych od pewnego momentu pojawiają się krewetki; należy je oprawić („obrać”), główną pułapką jest tu ciemna nitka przeszywająca półprzejrzyste ciałko skorupiaka, przewód pokarmowy, pełen – jak syczą z satysfakcją członkowie żury, pokazując wpułapkowanemu adeptowi ów flak – gówna; „mam to zjeść?”, pytają dramatycznie, a adept drży.

Pomyślcie o tym, debilni twórcy debilnych reklam, za pomocą których infantylizujecie już i tak niezbyt kumatego konsumenta. Te wszystkie śpiewające fasolki, groszki, marchewki, poczciwe warzywa, które na ekranie prezentują oczka, usta, rączki i nóżki; tańczą wesoło z piosnką „zjedzcie nas, jesteśmy pyszne!”. Akurat. Tego wprost nie widać, ale do dobrodziejstwa inwentarza poza mózgiem, niezbędnym do wykucia tekstu piosenki i opanowania tanecznych kroków, należy także przewód pokarmowy; te warzywka także muszą być pełne – co za smutek, żal i obrzydzenie – gówna. I żeby tylko one.

idealna kobieta

To zadanie (z działu wzory na uspokojenie nauczycieli, którzy nienawidzą pierwiastków w mianowniku) krąży (jak jakiś upierdliwy karłowaty wampir) przynajmniej od 2009 roku.

Po brutalnym użyciu kalkulatora wzór sprowadza się do: n = 0,618 w, co jest (kolejną) cegiełką rozległego gmachu manipulacji dokonywanych na niedojrzałych mózgach uczniów przez agentów Big Fashion.

Znany (i totalnie nieprzystajacy do współczesności) witruwiański wzorzec Leonarda da Vinci ustalał długość nóg (liczoną od dołu stopy do nasady penisa; kobietom w tamtych czasach nie przysługiwały proporcje: znajdźcie tekst Cennina Cenniniego w tej sprawie) na połowę wzrostu. Później sprawy się skomplikowały; badanie długości nóg kobiety okazało się trudne nie tylko z powodu braku wzorcodajnej nasady. Tak naprawdę nie ma jednego powszechnie uznanego wskaźnika opisującego długość nóg.

Bogin & Varela‐Silva podają użyteczny wskaźnik SHR [Sitting Height Ratio], 1 – SHR daje współczynnik udziału [długości] nóg we wzroście,

nieco tylko systemowo zafałszowany grubością tkanki tłuszczowo‐mięśniowej, na której spoczywa siedząca górna część szkieletu. To wskaźnik zmienny geograficznie (etnicznie) i czasowo. Oto skrajności:

Mean SHR for populations of adults varies from minimum values, i.e., relatively longest legs, for Australian Aborigines (SHR = 47.3 for men and 48.1 for women) to the maximum SHR values, i.e., relatively shortest legs, for Guatemala Maya men and Peruvian women (SHR = 54.6 and 55.8).

Najbardziej długonogie australijskie aborygenki mają zatem współczynnik nogi/wzrost 0.519, najbardziej krótkonogie Peruwianki – 0.442. A „idealna kobieta” jakoby 0.618.

Big Fashion Lie.

  1. jesień fetyszysty’s avatar

    Może do długości nóg tej idealnej kobiety wliczają się też wysokie obcasy?

  2. nameste’s avatar

    @ jesień fetyszysty:

    Sprawdziłem. Dla najdłuższonogiej australijskiej aborygenki wzór się zgadza, gdy wysokie obcasy maja wysokość równą 0.259 wzrostu, dla 160 centymetrowej aborygenki obcas miałby 41 i pół centymetra. Nie tędy droga.

    PS W istocie to durne zadanie zakłada, że nogi wyznaczają w idealnej kobiecie punkt złotego podziału, nie wiem, z jakiej choinki urwali się autorzy.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *