napisane szeptem

Słoniowatych rozmiarów notę, której bohaterem był Wit Szostak, zakończyłem tak:

Naprawdę mało jest ludzi piszących po polsku z takim repertuarem środków wyrazu. I to chyba najważniejsze.

I mam dla was kolejny na to dowód. Powieść Wita Szostaka Wróżenie z wnętrzności, która ukazała się parę dni temu, przeczytałem od jednego przysiadu. Jest to ksiażka wybitna, z dwóch powodów.

Po pierwsze

została napisana na (prawie całkiem) nowy sposób. W.Sz. zamachnął się na narrację „naiwną”, w której słowa smakowane są, jakby były wypowiadane po raz pierwszy, a przynajmniej troskliwie odkurzone w swoim znaczeniu i pozycji, zdania zaś konstruowane w rytm niespiesznego oddechu. A ta narracja zamachnęła się [*] z powrotem na Szostaka, zmuszając go do nadzwyczajnej uważności i nadzwyczajnego wysiłku; obojgu wyszło to na dobre.

Dość powiedzieć, że aż do trzydziestej ktorejś strony wiedziałem, czytając, że każde, dosłownie każde słowo jest na swoim miejscu. Wtedy pojawiła się watpliwość, przy słowie „zdrożeni”...

Był wieczór, zdrożeni, siedzieliśmy na sieneńskim Campo

...ale jakimś magicznym sposobem znikła, gdy słowo powróciło akapit dalej w innej liczbie. To poczucie bezbłędności słów i zdań utrzymało się przez całą lekturę, lekko jedynie nadwątlone niektórymi „swe” (w paru miejscach lepsze byłoby jednak „swoje”). Jest, owszem, jeden ustęp, zaczynający się od słów

Co nam się przydarzyło we Włoszech, mój bracie?

którego rytm jest (dla mnie) inny, obcy. Mam jednak na tyle zaufania do autora, ze wolę się pozastanawiać, czy aby nie jest to zamierzone (i dlaczego).

Zatem powtórzę: to nadzwyczajnie napisana proza. Szybko orientujemy się, o co chodzi w tej formule, ale nie dowierzamy, że da się ją pomyślnie utrzymać na przestrzeni paruset stron. A jednak!

Powód drugi

to zdolność Szostaka do takiego skonstruowania historii, że czytelnik wierzy w potężne archetypalne siły, kryjace się za postępkami i postawami bohaterów, a ściślej w to, że optyka pozwalajaca na postrzeganie tego archetypalnego wymiaru jest prawomocna. Powieść ją znosi, karmi się nią, nie zapada się pod jej ciężarem.

Widzę w tym akurat pisaniu Szostaka (jak wiemy, ma ich wiele, a to przecież – mam nadzieję – nie koniec) jakąś bliskość z pisaniem Olgi Tokarczuk, również w dbałości o język. (Wbrew temu bowiem, co pisali krytycy w brudnych butach [**], język OT jest śmiały, dopracowany i wart uznania.) Z tym że to, co u Tokarczuk jest rodzajem gleby, tu, w Szostakowym Wróżeniu z wnętrzności, staje się konstrukcją, architekturą.

Nie wolno

tej ksiażki streszczać. Jeśli nadziejecie się na tego typu próby, uciekajcie zaraz na początku. To trzeba przeżyć samemu.

Idźcie więc i kupujcie, serio mówię.


PRZYPISY
[*] oczywiste nawiązanie do pamiętnego dialogu z Człowieka z marmuru
[**] to cytat z Szostaka

  1. beatrix’s avatar

    Czy to będzie dobrze rozpocząć czytanie Wita Szostaka od tej właśnie książki?

  2. nameste’s avatar

    @ beatrix:

    Tak. On jest zdumiewająco różnorodny, wielograniasty. Nieważne, od której strony napoczniesz, i tak ileś niespodzianek jeszcze w zanadrzu.

  3. nameste’s avatar

    W swoim czasie obiecywałem solennie „to już ostatni raz”. Ale przeczesując sieć w poszukiwaniu recenzji Wróżenia z wnętrzności (nie ma), nadziałem się na taki bełkot:

    Wyraźnie zarysowana opozycja między tym, co wewnątrz, a pokusami zewnętrza buduje mroczną tożsamość bohatera, lecz także zarysowuje linię podziałów i konfliktów, jakie w świecie tej powieści doprowadzają do takich prywatnych tragedii, w których nie słychać złorzeczeń i łkania, ale które mają tę destrukcyjną moc unikaną przez Błażeja w jego świecie wnętrzności.

    Stali czytelnicy bez trudu zgadną autora.

  4. nameste’s avatar

    Dariusz Nowacki jest, kolejne potwierdzenie, wyzuty z wyczucia. W „Wyborczej” (linka nie podam, bo to szkodliwy tekst) – w hm‐recenzji – nie tylko streszcza Wróżenie z wnętrzności, ale też wywala na wierzch wszystkie węzłowe tajemniczki, na które czytelnik powinien natrafiać sam, w trakcie lektury.

    Książka Szostaka jest trochę jak kryminał, w którym co rozdział zostaje ujawniony (metaforycznie mówiąc) kolejny morderca. A Nowacki musi, po prostu musi popsuć przyjemność czytelnikowi. Po co? Dlaczego? Dla wierszówki? Tfu.

  5. jesień fetyszysty’s avatar

    Znalazłam (jestem już po lekturze). Psuj indeed.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *