...jakie młodzieży chowanie

motto

Piotr Czerski, My, dzieci sieci:

Wychowani w sieci myślimy trochę inaczej. Umiejętność znajdowania informacji jest dla nas czymś równie podstawowym, jak dla was umiejętność odnalezienia w obcym mieście dworca albo poczty.

biznes

Wygląda na krzepki, rozwijający się i ekspansywny. Ma oczywiście odpowiednio sformułowaną misję:

Zadane.pl – uczymy się w grupie

Zadane.pl wystartowało we wrześniu 2009 roku. Od tamtej pory pokazujemy, że nauka nie musi być nudna, ciężka i żmudna. Użytkownikami portalu są uczniowie, rodzice i pasjonaci nauki. Naszym celem jest pokazanie, że Internet może być źródłem rzetelnej wiedzy i dobrym miejscem do poznawania nowych osób.

Obecnie grupa Zadane.pl składa się z serwisów: Zadane.pl (Polska), Znanija.com (Rosja i Ukraina), E‑Aufgabe.de (Niemcy), Misdeberes.es (Hiszpania i kraje hiszpańskojęzyczne) oraz NosDevoirs.fr (Francja). Dzisiaj jest nas 1 370 892. I ciągle rośniemy.

jak zarabia

Na reklamach. Regulamin w paragrafie 4 ostrzega:

Użytkownik jest świadomy, że korzystanie z oprogramowania typu Adblock Plus lub Flashblock może spowodować nieprawidłowe funkcjonowanie Serwisu lub może całkowicie uniemożliwić korzystanie z niego.

I na „promocji” pytań, zadawanych przez użytkowników. Ponownie regulamin:

Umieszczenie pytań oczekujących na odpowiedź może mieć charakter odpłatny lub nieodpłatny – z uwzględnieniem następujących założeń. Umieszczając pytanie w Serwisie, Użytkownik ma możliwość skorzystania z jednej z następujących opcji formatu wyświetlania jego pytania na ogólnodostępnej w Serwisie liście pytań oczekujących na odpowiedź:

  • Opcja bezpłatna – Standardowa – w przypadku skorzystania z niej przez Użytkownika pytanie zostaje umieszczone na pierwszym miejscu, pod pytaniami ulepszonymi i pytaniami premium,
  • Opcja płatna – tzw. Pytanie ulepszone – pytanie zostaje umieszczone na liście pytań czekających na odpowiedź w ten sposób, że jest wyróżnione kolorystycznie spośród innych pytań znajdujących się na liście oraz zostaje wyświetlone x kolejnym osobom odwiedzającym tę listę, jako znajdujące się na pierwszych jej miejscach,
  • Opcja płatna – tzw. Pytanie Premium – pytanie zostaje umieszczone na liście pytań oczekujących na odpowiedź w ten sposób, że jest wyróżnione kolorystycznie oraz zostaje wyświetlone na pierwszych miejscach tej listy x osobom posiadającym najwyższe rangi w Serwisie – z uwzględnieniem rozumienia pojęcia „rangi” określonego w załączniku do Regulaminu (Rangi).

kto odwala robotę

Dzieci[sieci]. Uczeń przychodzi i mówi, że ma zadane to‐a‐to. Oferuje ileś punktów. Przychodzi drugi i rozwiązuje to zadane za pytającego. Jeśli pytającemu się spodoba, robi ctrl‑c/ctrl‑v i przyznaje odpowiadającemu punkty.

Za pokazywanie pytań wysoko – trzeba płacić; za pokazywanie pytań najlepszym odpowiadającym trzeba płacić (zapewne) bardziej (por. wyżej; kliknijcie też w te Rangi). Na pytanie, czy najwyższe rangą mięso armatnie może zamienić punkty na kasę, odpowiedzi nie znam, ale też nie szukałem. Być może wystarcza im satysfakcja.

przykład

Przychodzi krokodyl14 (ranga: początkujący) i chce, żeby go wyręczyć w pisaniu wypracowania (poziom: liceum/technikum):

Napisz wypracowanie na podstawie lektury pt „Król Edyp”. Temat: Człowiek wobec losu.

Odpowiada mu Aga0409, wklejając 5 poważnych akapitów. Też jest początkująca; dostała „9 punktów +5 za najlepszą odpowiedź”. Ale najlepszy dowcip polega na tym, że Aga0409 przed wklejeniem sama zrobiła ctrl‑c, o, stąd. Prawda, że zaradne są te nasze dzieci sieci?

Szkoda mi czasu na pastwienie się nad tym przeklejanym tekstem. Może nauczyciel nie sprawdzi w guglu i uzna, że poziom nieporadności pasuje do krokodyla14.

skąd wiem o tym biznesie

(Pewnie jednym z wielu podobnych, opartych na tym samym schemacie: czarną robotę odwalają sami użytkownicy, a prężni młodzi net‐biznesmeni – stworzywszy ramy tego (auto)wyzysku – już tylko ściągają kasę.) Wiem z oklasków, którymi („mega subiektywnie”) obdarzył powyższy biznes:

Marcin Pytel – za mocne wejście z Zadane.pl na rynki zagraniczne.

...niejaki Art Kurasiński w podsumowaniu roku 2012.

skąd wiem o Arcie K.

Ano stąd, że udzielił mu wywiadu Jarosław Lipszyc, którego publiczną działalność szanuję i poniekąd śledzę (a gdy trzeba, to i ochrzanię).

Najwyraźniej jest Art K. postacią znaną i ważną, a kapitał społeczny... ho, ho. Idźcie sprawdzić, czy nie macie go w fejsbukowych friendsach.

  1. sheik.yerbouti’s avatar

    Tak mi się nieco a propos przypomniał wczorajszy dialog z internistką na temat niechęci dużej części BKŚ do szczepień. Pani doktor wspomniała swoją rozmowę (do której doszło gdy w ramach umowy korporacji z luxmedem przyjechała do biurowca tegoż korpo szczepić na grypę). Dostała salwę internetowych mądrości o szkodliwości szczepionek po czym odparowała „pani niewątpliwie ma więcej informacji ode mnie, natomiast nie ma pani wiedzy”.

    I tak mi się kojarzą dzieci‐sieci. Nie mają wiedzy, mają informacje.

  2. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    mają informacje

    Jesteś zbytnim optymistą. Poziom odpowiedzi z zadane.pl jest straszny (oceniam po próbce niereprezentatywnej, ofc).

  3. Inzmru’s avatar

    Tym, co było najbardziej irytujące w tych czerskich dzieciachsieciach, były te fragmenty, kiedy on pisał coś zupełnie odwrotnego do tego, co jest, na podstawie wyssanego z palca „co bym chciał, żeby było”. Na przykład ta umiejetność weryfikacji źródeł. Można sobie hipotetycznie wyobrażać dzieciasiecia, który weryfikuje, ale to jest kompletnie oderwane od faktycznego funkcjonowania tych dziećsieci (co znam niestety jako nauczyciel roczników obecnie wczesno 90’s).

    Powstało całe pokolenie (spokojnie można użyć tego słowa), które nie tyle nie potrafi weryfikować źródeł czy tworzyć samodzielnie (to dwie dziedziny które najbardziej ucierpiały), dla nich taka działalność znajduje się poza wyobrażalnym horyzontem codziennych czynności. Bez zrozumienia wagi tego stanu nie można zrozumieć kondycji dzieciasiecia. To nie jest „nie umiem X”, to jest „nie przychodzi mi nawet do głowy, że mógłbym X”.

    Przynoszą mi prace. Na moje pytanie: skąd jest ten tekst/rysunek. Zawsze (zawsze zawsze) słyszę to samo zdumione „z in... ter... né... tu?”. Jakbym spytał się o oczywistość w rodzaju „ile jest palców u dłoni”, albo „czy w dzień jest jasno”. Na moją uwagę, że to plagiat, nie wiedzą co powiedzieć. Znają przecież to słowo, że to coś niewłaściwego, karalnego nawet, ale chyba nigdy nie pomyśleli, że ich dotychczasowa edukacja w 95% opiera się na plagiacie. Przecież wszyscy do tej pory to akceptowali. Jedna studentka ostatnio mi wręcz powiedziała, że oni sami nie wiedzą, bo prowadzący mają różne wymagania, a niektórzy zakazują (sic!) podawania źródeł. Nawet nie chciałem wnikać, gdzie w tym głuchym telefonie nastąpiło to kosmiczne nieporozumienie. Z całą pewnością nikomu nie przyszło do głowy, żeby ten zakaz zweryfikować, tu też mentalnie skopypastowali treść.

    Ok, dochodzimy do tego, że treść jest z Wikipedii (zdezorientowani dopisują w rogu długopisem dwa (sic!) słowa: „Źródło: Wikipedia”, dodam że mówię tu o najlepszych z grupy, tych którzy „zrobili” pracę najwcześniej, nie o jakichś niedobitkach próbujących zaliczyć na łut szczęścia). Pytam: co w tym obrazku jest źle. Bo obrazek jest zły. Na podobny temat, ale przedstawia inną sytuację. Opiewana przez Czerskiego „weryfikacja źródeł”, czyli przeciwstawienie sobie dwóch obiektów – tu własnoręcznie (lub nie) przeklejonego z Wiki obrazka i własnych wspomnień z zajęć – wygląda zawsze w ten sam sposób: stupor. I nie, nie są przerażeni. Raczej zostają w ten sposób postawieni przed niezwykłym zadaniem autoweryfikacji, czymś czego nikt nigdy nie chciał.

    Nie wiem, kto jest temu winny, i nie obchodzi mnie to. Ja tylko pracuję na swoim poletku uświadamiania jednostkom, że bycie dzieciemsieci to upośledzenie.

  4. nameste’s avatar

    Inzmru :

    Nie wiem, kto jest temu winny

    No, między innymi przemysł podsuwania cudzesów jest winien.

  5. Inzmru’s avatar

    nameste :

    No, między innymi przemysł podsuwania cudzesów jest winien.

    Przemysł jest bezmyślny, reaguje na bodźce. Tak też odebrałem twoje przywołanie owego Arta, jako wskazanie istotnego składnika winy w czymś tak banalnym jak aprobata takiego biznesmenelstwa.

    Winni są też nauczyciele jak masa, która nie zareagowała w porę. Problem wcale nie jest taki wielki jak się wydaje. Nie polega na tym, że uczeń zawsze skopiuje z internetu i to jest fatum nieprzezwyciężane. Te dziecisieci to nie są kretyni, oni są skrzywdzeni tym, że pewnych rzeczy od nich nigdy nie wymagano. Przyzwyczajanie od maleńkości, że pisze się na lekcji samodzielny tekst (choćby i na znany wcześniej temat) nie spowoduje, że zadane.pl przestanie być atrakcyjnym oszustwem, ale wprowadzi samodzielną twórczość w ten horyzont codziennych czynności, jak to wcześniej nazwałem. I to wystarczy. Równie banalnie można zaszczepić (bo o to tylko w gruncie rzeczy chodzi) ideę weryfikacji: masz tu trzy teksty, wypisz w czym sobie nawzajem przeczą (a za tydzień każdy napisze o tym własną opinię, przez ten czas możecie szukać dodatkowych materiałów w internecie).

  6. nameste’s avatar

    @ Inzmru:

    OK, zbyt skrótowo się wyraziłem. Na szczęście rozwinąłeś.

  7. sheik.yerbouti’s avatar

    Nie można tu plusikować ani lajkować komentarzy, więc chciałem paszczą wyrazić uznanie dla Inżyniera.

    nameste :

    Poziom odpowiedzi z zadane.pl jest straszny

    Przyznaję bez bicia, że nawet tam nie zaglądałem. Ale OTOH znam kilka osób w wieku 23–26 lat, jeszcze studiujących albo dopiero co upieczonych mgr, którzy to są dosyć bystrzy i samodzielni. Może to elita? Co ciekawe, zazwyczaj studiują/wali jednocześnie pracując.

  8. marekkrukowski’s avatar

    Mnie się wydaje, że kwestia weryfikacji źródeł wcale nie ma się znowu dużo gorzej niż za starych dobrych czasów. To zawsze było mambodżambo dla nerdów.

    Ale oczywiście szkoła nie potrafiła sobie poradzić z gwałtowną zmianą techniki myślenia, jaka sie dokonała wraz ze zmianą epok. Tym bardziej że doszło do tego całkowite, wszechstronne i bezwzględne podporządkowanie wszystkich form i przejawów edukacji planom biznesowym wydawnictw.

  9. Boni’s avatar

    No tak, tylko podstawowe pytanie jest „po co?”. Bo jasne, my as ludzie starzy i doświadczeni, z innych czasów, wiemy, po co ludziom potrzebna nie tylko informacja (a raczej jej szum), ale też wiedza, a nawet, być może, mądrość. Ale dzieciom sieci, tj. młodemu pokoleniu, szczególniej tej części żyjącej względnie dobrze i na luzie, we względnie bogatych społeczeństwach, które dorobiły się w poprzednim pokoleniu, to na co ona? Przecież im życie płynie należycie i bez tego, a w ogóle w ich opinii i tak im się należy, mniej więcej – wszystko. I czy winą za taki stan rzeczy obarczać nauczycieli, to nie jestem przekonany, bardziej chyba rodziców. Tyle, że to i tak bez znaczenia.

    BTW mam wrażenie, że kiedyś miałemotymnotkę.

  10. czescjacek’s avatar

    marekkrukowski :

    Mnie się wydaje, że kwestia weryfikacji źródeł wcale nie ma się znowu dużo gorzej niż za starych dobrych czasów

    Niewiem niewiem, może weryfikacja źródeł jako idea, ale różnica jest w dostępności i poziomie najłatwiej dostępnych źródeł? Znaczy, jak na WOS‐ie (94 albo 95 rok) mieliśmy za zadanie napisać, co to jest demokracja albo coś, czego definicja się stosunkowo niedawno zmieniła, to większość spisała bezmyślnie peerelowską definicję z encyklopedii PWN z ejtisów; encyklopedia PWN z ejtisów w 95 roku może i kłamała, czym jest demokracja, ale PL wikipedia często kłamie i w teoretycznie niekontrowersyjnych politycznie kwestiach.

  11. Inzmru’s avatar

    Boni :

    No tak, tylko podstawowe pytanie jest „po co?”.

    Kiedyś weryfikacja źródeł była potrzebna dopiero na studiach uniwersyteckich, bo uczeń miał jedno, zazwyczaj niezłe, źródło. Teraz to już lepiej, żeby byli pełnymi analfabetami niż bezradnymi prawdopośrodkowcami, którzy gdy słyszą opinię A i opinię B to maks na co ich stać to „najrozsądniej będzie po równo zdystansować się i od A i od B, będę wtedy wyglądał obiektywnie”. Stąd już tylko krok do tego, żeby być np. antyszczepionkowcem i krzywdzić tym ludzi. Wystarczy aby A = wiedza medyczna, B = spisek NWO.

    A samodzielne tworzenie jest konieczne do umiejętności wyrażania myśli (i uczuć) jako ćwiczenie. Przypomina mi się zawsze przy takiej okazji reportaż o jakimś biednym, nieszczęśliwym człowieku, niespełnionym artyście malarzu. Malował jak sześciolatek, ale twierdził, że w głowie widzi te wszystkie piękne obrazy, tylko jak bierze ołówek czy pędzel, to te obrazy jakoś nie wychodzą (można też sobie na przykładzie dowolnego długiego webkomiksu porównać jak się kreska autorowi/autorce poprawia z biegiem lat). Co z tego, że obywatel będzie czuł (złudnie przecież) w głębi ducha, że wie o co mu chodzi, jeśli otwierając paszczę w kierunku drugiego obywatela powie coś banalnego, niezręcznego, czy nawet szkodliwego?

  12. fronesis’s avatar

    @nameste, inz.mru

    Tak z małej próbki moich studentów/ek to dzieci sieci są skandalicznie wręcz naiwne. Nie weryfikują źródeł, nie odróżniają „wagi” danych linków. Idea, że można sprawdzić hasło w polskiej Wikipedii na jej obcojęzycznym odpowiedniku, jest zupełnie nieznana. Szukania w googlu ja ich uczę. Co więcej na egzaminie ze wstępu do socjologii kolejne roczniki wykładały się z pytania: co to jest teoria naznaczania społecznego /etykietowania (Becker)?. 90% zmyśla coś o stereotypach, choć samo hasło jest bardzo łatwe do wyszukania, podobnie gdy pytam o spór Kohlberg‐Gilligan. Czerski coś sobie chyba życzeniowo zmyślał jednak.

  13. Inzmru’s avatar

    Herbem dzieci sieci powinna być ośmiornica drzewna.

  14. marekkrukowski’s avatar

    czescjacek :

    ale PL wikipedia często kłamie i w teoretycznie niekontrowersyjnych politycznie kwestiach.

    Polska wikipedia jest niestety raczej do dupy i rzekłbym, że to w tej chwili jest dla edukacji większa strata niż to wszystko co wyczyniają ministry.

  15. nameste’s avatar

    marekkrukowski :

    Ale oczywiście szkoła nie potrafiła sobie poradzić z gwałtowną zmianą techniki myślenia, jaka sie dokonała wraz ze zmianą epok. Tym bardziej że doszło do tego całkowite, wszechstronne i bezwzględne podporządkowanie wszystkich form i przejawów edukacji planom biznesowym wydawnictw.

    Przemysław Sadura w szkicu Wielość w jedności: klasa średnia i jej zróżnicowanie (zamieszczonym w zbiorówce Style życia i porządek klasowy w Polsce, którą od pewnego czasu ćwiczę) pisze tak:

    [...] teza o rozpadzie klasowych podziałów w Polsce jest co najmniej przedwczesna. Istotne jest jednak to, aby oprócz napięć międzyklasowych analizować także dynamikę przemian i walk wewnątrzklasowych. Szczególnie ważne są tu procesy zachodzące w klasie średniej, która m.in. przez swoją uniwersalność opierającą się na postulacie ładu i porządku jest postrzegana jako społeczna baza, będąc zarazem najmniej jednorodnym elementem systemu klasowego. Wzrost polaryzacji w ramach tej klasy i oddalenie się od siebie najbardziej i najmniej zasobnych jej frakcji nasila rywalizację na dole. Utrudnia to zachowanie klasowej solidarności i powoduje szturm na instytucje systemu oświatowego w wyścigu po świadectwa. W połączeniu ze wzrostem zapotrzebowania na tytuły ze strony frakcji klasy średniej związanych z kapitałem ekonomicznym zjawisko to przyczyniło się do inflacji tytułów, czyniąc wysiłki niższej klasy średniej bardziej rozpaczliwymi. Napięcia wewnątrzklasowe przekształcają się w ten sposób w napięcia międzygeneracyjne (nieprzypadkowo tak właśnie interpretowana jest siła, z jaką w Polsce wybuchł ruch protestu wobec ACTA).
    [podkr. moje – n.]

    W tym ujęciu „podporządkowanie [...] edukacji planom biznesowym wydawnictw” nie jest jakimś procesem pierwotnym (samodzielnie wpływającym na kształt całej edukacji), raczej okazuje się narzędziem ułatwiającym konwersję kapitału ekonomicznego na kapitał kulturowy. Setki tytułów podręczników i swoboda w ich doborze przez szkoły (nauczycieli) skutkują tym, że „stary model” dziedziczenia [używanych] podręczników z rocznika na rocznik załamał się. Trzeba mieć kasę, aby sprostać tej okoliczności.

    Podobnie można zobaczyć przejście na testowy system oceniania, który osłabia pozycję wysokiego („dziedziczonego” w rodzinie) kapitału kulturowego na rzecz kapitału ekonomicznego. Biznes zadane.pl również żeruje na iluzji (albo: rzeczywistej możliwości) takiej, że można skutecznie dokonać konwersji kasy na wykształcenie (a ściślej: tytuł, bo przecież – jak widać z głosów w tym wątku – nie o realne wykształcenie chodzi).

    Ten sam aspekt (obok walki o skonwertowanie „słuszności ideologicznej” na życiowy profit) można dostrzec i w wojnach edycyjnych polskiej wikipedii, i w niezerowym wsparciu społecznym dla postulatu „religia na maturze”.

    Oczywiście drugą stroną medalu okazuje się inflacja tytułów. Pamiętamy pogardliwe „wykształciuchy”, tę krytykę skutków transformacji dokonywaną z pozycji tru‐inteligentów żoliborskich, nie musimy aż odwoływać się do pamięci, by przemyśleć pole walk kryjących się pod szyldem „lemingi” również pod kątem edukacyjnym.

  16. Boni’s avatar

    @ Inzmru:

    Co z tego, że obywatel będzie czuł (złudnie przecież) w głębi ducha, że wie o co mu chodzi, jeśli otwierając paszczę w kierunku drugiego obywatela powie coś banalnego, niezręcznego, czy nawet szkodliwego?

    Ale nadal – co z tego? Mówisz teraz o pokoleniu wychowanym na mniej więcej obecnych politykach, celebrytach, mediach (reklamie!), edu itd – serio uważasz, że jakiekolwiek wzorce pokazują tym młodym ludziom, że bycie ignorantem i tępakiem, którego każdorazowe otwarcie paszczy to wylew żeny czy wręcz szkodliwości, jest w poprzek normalnego życia, albo wręcz – odnoszenia sukcesów? Że powszechnie widzą, że intelekt czy, gasp, mądrość, się komuś OPŁACA? Bo IMHO dostają zupełnie inne sygnały.

    A odkręcenie permisywizmu i „równania w dół” przez pobożne życzenie czy zadekretowanie jest prawie niemożliwe – np. opowiadacie, że macie POWSZECHNIE studentów‐dzieci‐sieci, i co, nagle uwalicie ich hurtowo, aż WSZYSCY wasi studenci dojdą (względnie) do standardu wnioskowań, poziomu krytyczności, weryfikacji źródeł i (względnej) wiedzy po prostu, jak w 1990 czy w 1980? Czy jednak nieco podszkolicie większość, uwalicie 10% najgorszych tęponów, i dalej będziemy narzekać na edu? I nie mówię, że to wasza wina, tylko taki jest system – nie macie narzędzi, żeby dziecisieci podciągnąć na sensowny poziom, bo pójdą sobie tam, gdzie nie ma takiego ciśnienia i wymagań; a z drugiej strony, tzw. życie też do podciągania się ich niezbyt zmusza. I tyle.

  17. Meeijn’s avatar

    „Ach, ta dzisiejsza młodzież...”?

    Inzmru :

    Powstało całe pokolenie (spokojnie można użyć tego słowa), które nie tyle nie potrafi weryfikować źródeł czy tworzyć samodzielnie (to dwie dziedziny które najbardziej ucierpiały), dla nich taka działalność znajduje się poza wyobrażalnym horyzontem codziennych czynności. Bez zrozumienia wagi tego stanu nie można zrozumieć kondycji dzieciasiecia. To nie jest „nie umiem X”, to jest „nie przychodzi mi nawet do głowy, że mógłbym X”.

    Całe pokolenie, racja. I to wcale nie pierwsze, ani drugie, ani trzecie... Paniom w wieku 40–50, z którymi na co dzień mam do czynienia, tak samo nie przychodzi wszystko to do głowy.

    Mam wrażenie, że po prostu próbujecie porównywać przeciętną pokolenia obecnej młodzieży z wisienkami na torcie z poprzednich pokoleń.

    Boni :

    Ale nadal — co z tego? Mówisz teraz o pokoleniu wychowanym na mniej więcej obecnych politykach, celebrytach, mediach (reklamie!), edu itd — serio uważasz, że jakiekolwiek wzorce pokazują tym młodym ludziom, że bycie ignorantem i tępakiem, którego każdorazowe otwarcie paszczy to wylew żeny czy wręcz szkodliwości, jest w poprzek normalnego życia, albo wręcz — odnoszenia sukcesów? Że powszechnie widzą, że intelekt czy, gasp, mądrość, się komuś OPŁACA? Bo IMHO dostają zupełnie inne sygnały.

    Czy pokolenie wychowane na kombinatorstwie, znajomościach, załatwianiu, karierach opartych na przytakiwaniu (niepotrzebne skreslić) uważa, że mądrość się opłaca?

    Pytanie numer dwa: kiedy intelekt/mądrość opłacały się?

  18. sheik.yerbouti’s avatar

    Przeczytałem wywiad pana wannabe‐Kałasznikowa z Lipszycem i muszę powiedzieć, że jest totalnie nieprzekonujący. Zapewne miewa lepsze momenty niż ten wywiad, ale tu wygląda jakby chciał dowolną jumę wytłumaczyć wolnością słowa. Dokładnie tak samo spora ilość ludzi wnioskuje żeby im umorzyć różne długi na podstawie art. 5KC (zasady współżycia społecznego) – no bo jak oni np. ten kredyt spłacą, jak nie mają. Tu bym lipszycową frazą „Proszę, rozmawiajmy poważnie” potraktował samego Lipszyca.

  19. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    tu wygląda jakby chciał dowolną jumę wytłumaczyć wolnością słowa

    Dozwolonym użytkiem, przede wszystkim. Oraz: define „dowolna juma”. Ale zasadniczo to jest OT.

  20. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Ale zasadniczo to jest OT.

    OK, w takim razie poczekam na ewentualną notkę. A ‘dowolna juma’ odnosiła się do tego, że niezależnie od dozwolenia użytku IMO ma znaczenie, czy użytkujemy po pobraniu z legalnego źródła, czy z kradzionego.

  21. AJ’s avatar

    To może po publikacji raportu (audycja zawiera lokowanie produktu).

  22. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    ma znaczenie, czy użytkujemy po pobraniu z legalnego źródła, czy z kradzionego

    „Kradzione” jest pochodną [św.] prawa własności, nie oznacza niczego absolutnego (taka, powiedzmy, parcelacyjna reforma rolna: okradzeni latyfundyści, aha).

    @ AJ:

    Tak, czytałem tę zajawę, dzięki za przypomnienie & ślad.

  23. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    okradzeni latyfundyści, aha

    Nietrafione porównanie, chyba ze uważasz, że taki Morsztyn albo romantycy mogli sobie pozwolić na pisanie (a Chopin na komponowanie), bo chłopi pańszczyźniani na nich robili.

    Ziemia ziemią, a dzieło – dziełem.

  24. Boni’s avatar

    @ Meeijn:

    Mam wrażenie, że po prostu próbujecie porównywać przeciętną pokolenia obecnej młodzieży z wisienkami na torcie z poprzednich pokoleń.

    Może i racja, ale widzisz, w moich czasach nie zakładano nauczycielom śmietników na głowę.

    Czy pokolenie wychowane na kombinatorstwie, znajomościach, załatwianiu, karierach opartych na przytakiwaniu (niepotrzebne skreslić) uważa, że mądrość się opłaca?

    Może bardziej wiedza i intelekt niż mądrość, ale owszem. Nie żebym ci z głowy rzucił linkami, ale z tego co pamiętam – przyjrzyj się badaniom o szacunku wzg. zawodów, jak to było kiedyś, i gdzie była pozycja np. nauczyciela albo inżyniera, i jak to się zmieniło do czasów obecnych. O ile pamiętam, masakra i inflacja tytułów i wyższego wykształcenia dosyć wyraźnie widoczna.

    Pytanie numer dwa: kiedy intelekt/mądrość opłacały się?

    Fakt, „opłacalność” to może zbyt wąskie pojęcie. Ale może wtedy, kiedy:

    W. nie mógł pracować w Cambridge jako nieposiadający stopnia naukowego, dlatego aplikował jako „advanced undergraduate”. R. wnioskował, że poprzednia działalność W. wystarczy do uzyskania doktoratu i nalegał, żeby przedstawić „T...” jako pracę doktorską. Obrona odbyła się w 19xx przed R. i M.; na koniec W. poklepał ich po ramieniu i powiedział „Nie szkodzi; wiem, że tego nigdy nie zrozumiecie”. M. napisał w raporcie egzaminacyjnym „Osobiście uważam, że jest to praca genialna; ale nawet jeśli nic podobnego i jestem w błędzie, to jest wysoko ponad standardem wymaganym dla doktoratu”. W. został zaproszony jako wykładowca i został członkiem Trinity College.

    (W sumie, to po co ja się wysilam i mistyfikuję – powyższa zagadka nadal jest zdecydowanie za łatwa). Mogę się mylić, ale tak mi się skojarzyło, że może wtedy intelekt znaczył trochę więcej niż kombinatorstwo, załatwianie i przytakiwanie czy celebrytyzm i telewizyjna sława gadających głów nawijających o majtkach Dody.

  25. Boni’s avatar

    sheik.yerbouti :

    @„dowolna juma”

    Ziemia ziemią, a dzieło — dziełem.

    Ksero – kserem.

  26. Meeijn’s avatar

    Boni :

    Może i racja, ale widzisz, w moich czasach nie zakładano nauczycielom śmietników na głowę.

    Po prostu nikt tego nie filmował telefonem komórkowym i nie wrzucał na youtube.
    To tak, jak z przestępczością – dawniej była większa, ale za to obecnie media trąbią tak, że można odnieść przeciwne wrażenie.

    Może bardziej wiedza i intelekt niż mądrość, ale owszem. Nie żebym ci z głowy rzucił linkami, ale z tego co pamiętam — przyjrzyj się badaniom o szacunku wzg. zawodów, jak to było kiedyś, i gdzie była pozycja np. nauczyciela albo inżyniera, i jak to się zmieniło do czasów obecnych. O ile pamiętam, masakra i inflacja tytułów i wyższego wykształcenia dosyć wyraźnie widoczna.

    Skoro obecny nauczyciel/inżynier to nie jest dawny nauczyciel/inżynier (bo masowa produkcja pseudomagistrów i pseudoinzynierów) , to czemu się dziwić, że średnio ich (ludzi z „papierkiem”) pozycja spadła? Właściwsze ujęcie problemu brzmi: czy spadła pozycja tych górnych x%, rzeczywistej elity intelektualnej?

    Czy dzisiejszy Człowiek Projektujący Mosty ma się do Dody tak, jak taki sam z międzywojnia do np. Eugeniusza Bodo? Lepiej? Gorzej? Czy dzisiejszy pisarz‐noblista jest czytany przez mniej ludzi, niż wtedy?

    Anegdota ładna, ale niewiele dowodzi.

  27. gantolandon’s avatar

    Bezkrytyczne przyjmowanie informacji z Internetu niczym się nie różni od poszukiwania ich w tabloidach, altmedowych książkach, poradnikach, czy Biblii. Nie mówię już o prastarym, najczęściej chyba cytowanym źródle: „Znajomy mi powiedział...”. To przecież nie jest tak, że poprzednie pokolenia głównie czerpały informacje z opracowań naukowych, a tylko dzisiejsza młodzież nagle przestała i przerzuciła się na polskojęzyczną Wikipedię.

    Jedyne, co się zmieniło od tamtych czasów, to szybkość dostępu do informacji. Dawniej trzeba było spędzać godziny na przeszukiwaniu bibliotek, dzisiaj znalezienie dowolnej treści (wiarygodnej lub nie) to kwestia kilku sekund. Nie trzeba przecież ograniczać się do anglojęzycznej Wikipedii, można znaleźć całe książki lub opracowania naukowe, które nie zawsze ukryte są za paywallem. Jeśli już, to o natrafienie na błędne informacje jest w dzisiejszych czasach trudniej. Pewnie, jeśli porównać Wiki z biblioteką uniwersytecką, ta ostatnia wygra niemal zawsze. Co z tego, skoro większość ludzi nigdy nawet tam nie zajrzy i będzie opierać swoją wiedzę na tym, co powiedział im przypadkowo spotkany facet w barze?

  28. telemach’s avatar

    Jedyne, co się zmieniło od tamtych czasów, to szybkość dostępu do informacji.

    Zdecydowanie nie. Do bólu nie. Więcej: jest to błędne, choć bardzo rozpowszechnione i przez to wyjątkowo szkodliwe przeświadczenie.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *