knują

Oni tam cały czas knują, wytwarzając nowe sposoby patrzenia na tzw. rzeczywistość, nowe (duże) metafory (opisowe), siatki kategorialne, słowniki. Przy ich użyciu formułują diagnozy, ale i postulaty: poznawcze, estetyczno‐etyczne, pragmatyczne. Także polityczne. Jawnie lub niejawnie odwołując się do praktykowanego przez siebie aparatu pojęciowego. Częściej niejawnie, tym bardziej, im konkretniejszej, bardziej sprecyzowanej dziedzinie praktycznej życia ludzi i społeczeństw poświęcone są ich wypowiedzi.

Jacy „oni”? Ze względu na specyfikę tej myślowej roboty zasadne będzie nazwać ich „akademikami”, nawet jeśli poszczególne osoby działają poza instytucjonalnymi ramami tradycjonalnych akademij. Jakie są więc współczesne trendy (czy, nie wahajmy się użyć tego terminu: mody) wśród akademików zajmujących się krytyką kultury i/lub filozofią?

Krótki przewodnik, zawarty w rozmowie z artPapieru, wygląda jak ściana gęstego tekstu, ale jest całkiem poręcznym, niechby i trochę przypadkowym, punktem wyjścia do obrysowania konturów mapy owego knucia.

Pozostaje pytanie, czy to dobrze, czy to źle (że knują). Moim zdaniem, dobrze. Jeśli człowieka nie stać (wydolnościowo) na kosmologię, matematykę wyższą czy fizykę teoretyczną (wymieniam pola najbardziej fascynujące, pozostające na najdalszym perymetrze od ponurych, nieetycznych i nieestetycznych nudziarstw typu tajemnicetrójcyświętej), to może znaleźć pożywne pole ćwiczeń umysłu właśnie tam. Myślmy, więc bądźmy.

  1. Perlaż’s avatar

    Kurwa, nic nie zrozumiałem.

  2. nameste’s avatar

    Ale czym tu się chwalić.

  3. Perlaż’s avatar

    nameste :

    Ale czym tu się chwalić.

    Przepraszam.
    Zdenerwowałem się jedynie, nie chciałem się obnosić/chwalić.
    Całość spróbuję przeczytać późnym wieczorem, jak tylko upał zelży. Tak na marginesie jeszcze dopiszę, że bardzo lubię Twoje notki, aczkolwiek tutaj trafiłem na przeszkodę, zderzyłem się, zabolało i przekląłem.

  4. andsol’s avatar

    Podążając szlakiem wytyczonym przez Rosi Braidotti, można zdiagnozować zwrot afektywny nie tylko jako projekt nowej ontologii, epistemologii, ale i nowej etyki. Można się wzruszyć, można wzruszyć ramionami. Można też pomyśleć o wszystkich studiach doktoranckich (All the lonely people, where do they all come from?) – dwadzieścia lat później ich absolwenci zaczynają doceniać prostotę, a po jeszcze dwudziestu latach zaczynają ćwiczyć osiąganie jej. Bo w programie studiów prosty i zrozumiałości nie było.

  5. nameste’s avatar

    @ andsol:

    Mam wrażenie, że w zgodzie z pewną tradycją bloga tego pojawia się (kolejny raz) kontrowersja zabarwiona sokalistycznie. Oczywiście, mnie też dotyczą przypływy i odpływy w poważnym traktowaniu filozofii (i pokrewnych, w tym: krytyki kultury); raz się wścieknę i powiem, że to zabawa słowami, a kiedy indziej, spokojniej, przyznaję rację tym, którzy sądzą, że te dziedziny zajmują się pracą pojęć i że niekoniecznie jest sens upierać się, że to ciągle te same odwieczne pojęciowe woły robocze, zaprzęgnięte do orki przez Platonów i in.

    Prosto i zrozumiale rzecz wykładając: tzw. rzeczywistość jest skomplikowana, gdyby bowiem nie była, mielibyśmy już to kompletny i przejrzysty jej opis, już to powszechnie akceptowany plan jego osiągnięcia. Mówienie prosto o rzeczy skomplikowanej – jeśli ma być adekwatne, a nie iluzoryczne czy aforystyczne – albo daje dostęp do głębokiej struktury owej rzeczy, do jej własności fundamentalnych, albo degeneruje się do werbalizowania truizmów (tautologii). A przecież „dostęp do głębokiej struktury” to tylko metafora; chodzi o opis potwierdzalny (empirią, koherencją, formalizmem). I sformułowany w terminach zrozumiałych, czyli takich, których znaczenie i zakres są dostępne dla odbiorców opisu.

    Tylko w pięknej i względnie bezpiecznej krainie matematyki możemy mówić o jednym, dobrze określonym, piętrowym słowniku pojęć. Gdzie indziej konkurują ze sobą różne słowniki, w humanistyce – wszystkie nieostre; nie ma tam szansy na uniwersalną (ponadbanalną) prostotę i uniwersalną zrozumiałość.

    A więc Twój okrzyk nostalgii & tęsknoty, gdyby go brać literalnie, oznaczałby pewien postulat dot. sposobu uprawiania humanistyki (filozofii, krytyki kultury). Mianowicie sposób polegający na konserwowaniu na minimum czas pokolenia („dwadzieścia lat”) istniejącego słownika (istniejących konkurencyjnych słowników?) i cyzelowaniu znaczeń i interpretacji, by wskutek edukacji stojące nad tymi słownikami opisy stawały się coraz prostsze i coraz bardziej zrozumiałe dla rosnących rzesz odbiorców. Brzmi to poniekąd konserwatywnie (i to istotowo, tj. niezależnie od treści zakonserwowanego na minimum czas pokolenia opisu tzw. rzeczywistości) :)

    Jeśli masz natomiast na myśli w pełni zrozumiały postulat debełkotyzacji nowych pomysłów terminologicznych, opisonośnych, teoriogennych itd., to tak, niczym innym nie zajmują się (np.) filozofowie od tysięcy lat. Z takim sobie skutkiem (np. w dziele wygnania głupoty mamy do czynienia z narastającą bodaj porażką).

  6. andsol’s avatar

    nameste :

    Tylko w pięknej i względnie bezpiecznej krainie matematyki możemy mówić o jednym, dobrze określonym, piętrowym słowniku pojęć

    Jeśli pominąć to wyznanie wiary w prostą i szczęśliwą Atlantydę (przecież i tu przychodzą psujki i wszystko psują, i nic w tym dziwnego, skoro matematyka jest językiem, więc wszystkie językowe choroby jej się czepiają), to przyznam Ci mniej czy bardziej chętnie rację, ale prostotę widzę jako postulat, a nie krainę do osiągnięcia po wyznaczonym czasie – a u tych pań nie dostrzegam szczególnego oddania dla sztuki szukania prostoty, wręcz odwrotnie, wydaje mi się (w czym nie byłyby zbyt odmienne od innych nowoprzybyłych do Akademii), że bardzo celebrują nowopochwycony język i własną zręczność obracania nim. I tych dwadzieścia Wielkich Imion, cytowanych jako matter of fact, czy one mają podziwiającą publikę czy tylko lustra?

    Wiem, że to kąśliwe podejście do (być może) uczciwego wysiłku umysłowego, ale nie będę bić się w piersi, bo czasami czytuję filozofów i nie tak rzadko potrafię zrozumieć coś z ich wywodów. Więc bywają wśród nich bardziej lubiący mnie, niewidocznego czytelnika. Ale na ogół oni już są uznani jako fachowcy i nie muszą tego w każdym zdaniu demonstrować.

  7. nameste’s avatar

    andsol :

    wyznanie wiary w prostą i szczęśliwą Atlantydę

    Prosta z pewnością nie jest, co do szczęścia chyba nie odstaje od reszty, jedno jest wszakże pewne: nie ma zasadniczego problemu (co najwyżej techniczny) z dotarciem do precyzyjnych definicji terminów. Czy z tego wynika ich zrozumiałość dla adeptów (w sensie: posiadanie intuicji co do ich znaczenia per se i w ramach systemu, w którym żyją)? Nic z automatu (myślę), tam też można pojęcia przedstawiać arogancko, guruistycznie, bez najmniejszego lubienia odbiorcy. Więc tylko do tej, ale jakże istotnej różnicy piłem: do postaci słownika.

    Co do rozmowy pań, to jest wg mnie drogowskaz do drogowskazu, raczej sygnał, że knują i z grubsza gdzie, a mniej informacja o czym knują.

  8. andsol’s avatar

    nameste :

    nie ma zasadniczego problemu [...] z dotarciem do precyzyjnych definicji terminów

    A pamiętasz kiedy Karl Menger dotarł do akceptowalnej definicji linii krzywej – i ile stuleci przedtem opierano się na intuicjach i wewnętrznie powikłanych wysłowieniach? A dzisiaj pojęcia ze statystyki łatwiej jest wykuć na pamięć niż zrozumieć o co chodzi. Więc może różnice nie są tak ostro wyznaczone i nawet na poziomie słownika bywają duże kłopoty.

    Chciałbym podać jakiś w miarę prosty przykład, nie odstraszający przynajmniej ludzi, którzy spotkali się z geometrią analityczną czy algebrą liniową. Otóż jest głęboka wiara tak w ludzie studenckim jak i wśród znakomitej części wykładowców akademickich, że istnieje na płaszczyźnie czy w przestrzeni jakaś wyróżniona (zapewne przy BigBangu) baza kanoniczna i jak weźmie się takie wektory to one ze swojej natury są prostopadłe. I głupotka bierze się głównie z użytej nazwy, ta „kanoniczność” prowadzi na manowce, ale wyprowadzanie z nich to długa walka. A niby problem na poziomie słownikowym...

  9. Tomek Grobelski’s avatar

    nameste :

    Co do rozmowy pań, to jest wg mnie drogowskaz do drogowskazu, raczej sygnał, że knują i z grubsza gdzie, a mniej informacja o czym knują.

    Najkrócej mówiąc, góra rodzi mysz: http://www.obieg.pl/artmix/16571

    (Kanoniczność oznacza postać najprostszą w określonych warunkach i w przestrzeni kartezjańskiej faktycznie jest to baza prostopadła, ale te problemy przezwycięża się już na pierwszym roku wprowadzając przestrzeń liniową, doprawdy.)

  10. andsol’s avatar

    Tomek Grobelski :

    w przestrzeni kartezjańskiej faktycznie jest to baza prostopadła

    Czyli w przestrzeni euklidesowej, gdzie pojęcie kątów oraz długości dane jest z nieba czyli przez aksjomaty? Mówisz zapewne o bazach z wektorów wzajemnie prostopadłych i mierzących każdy z nich 1, czyli o tzw. bazie ortonormalnej, ale takich baz jest nieskończenie wiele, dokładnie tyle, ile macierzy ortogonalnych n na n. I takie pojęcie owszem, jest dobrze opowiedziane, natomiast właśnie w tym ból, że wiele osób różne egzaminy zdaje (czy też z różnych materii egzaminuje) w zabawnym przekonaniu, że jest jakaś szczególnie wybrana bardzo specjalna, zasadnicza czyli kanoniczna baza – czyli dziękuję za podanie piłki do kopnięcia, bo właśnie o to mi chodziło, że mówią ludzie różne rzeczy myśląc, że świetnie rozumieją to, o czym mówią.

    te problemy przezwycięża się już na pierwszym roku wprowadzając przestrzeń liniową, doprawdy.

    Doprawdy, wielokroć stwierdzałem (i to ze studentami i wykładowcami z niejednego obszaru geograficznego), że nie przezwycięża się, niestety. Bo gdyby w istocie szło o teorię przestrzeni liniowych i struktury afiniczne, to można by było baaaardzo daleko zajść (z macierzami i wyznacznikami, hen w nieskończoność) nigdy o iloczynie wewnętrznym nie wspomniawszy, czyli nie mając ani pojęcia kąta ani długości (choć bez kłopotów operując współrzędnymi). A ponieważ geometria (szczególnie analityczna) wcześniej się pojawia i miejsce w głowie zajmuje, rodzi się nieuzasadnione przekonanie, że to od razu i w algebrze liniowej istnieje, a to nie jest prawdą.

    Inaczej mówiąc: ta algebra, to świat, w którym jest równoległość. A prostopadłość sama tam nie zrobi się, trzeba ją wprowadzić jakoś (najlepiej przez podanie formy kwadratowej), czyli rzeczy wcale nie są tym, czym się wydają i mogę tylko przeprosić nameste za techniczne wywody, ale to jest właśnie jeden z tych momentów, gdy taka mowa jest nieunikniona, bo poza nią, doprawdy, jest groźne grzęzawisko przesądów.

  11. Tomek Grobelski’s avatar

    Zgoda. Ale samo słowo musiało się pojawić w innych kontekstach, już nawet rysując parabole, uczeń dowiaduje się, że postać kanoniczna to jeden ze sposobów przedstawienia, użyteczny ze względu na. To raczej artefakt z przestrzeni kartezjańskiej, zgaduje. Powidok. Sam taki mam. On znika w miarę zapisywanych tablic, należy unikać rysowania sześcianika i krzyżyka. Niech liczą. Nie wiem!

  12. andsol’s avatar

    Zgoda, „kanoniczność” ma sens w przypadku tworów mających jakieś wewnętrzne cechy, wyróżniające pewne ujęcia czyli opisy. Więc parabola, którą wspominasz, elipsa, lemniskata i parę innych zwierzątek. Niestety, opowiada się w szkole i na uniwersytecie bajki o kanonicznych bazach...

  13. Tomek Grobelski’s avatar

    Jednak najbardziej interesuje mnie wasza opinia o tym co zalinkowalem. Wielka bania z teorią i spacer z psem. Co sądzicie?

  14. nameste’s avatar

    Tomek Grobelski :

    Co sądzicie?

    Cóż, mnie się punkt wyjścia i konkluzje wydają banalne, najprawdopodobniej ze względu na pewien trening, uprzedni kontakt z pomysłami, których (jednak) znacznie słabsze wersje nadal produkują Autentyczną Zgrozę, ostatnio np. reprezentowaną przez opór gowinopodobnych ws. konwencji dot. przemocy wobec kobiet.

    Ten fragment:

    Według Deleuze’a i Guattari’ego filozofia polega na tworzeniu pojęć. Pojęcia są zawsze związane z pewnymi problemami. Nie są one ostatecznie utrwalone, nieruchome i martwe. Wręcz przeciwnie. Pojęcie w filozofii jest (w ich ujęciu) „konfiguracją, konstelacją przyszłego zdarzenia”. Innymi słowy, pojęcia filozoficzne wraz ze związanymi z nimi problemami zawierają już w sobie (wirtualnie) możliwość myślenia „poprzez nie” i ruchu naprzód, „popchnięcia [ich] do granic” i przekroczenia ich, aby odnaleźć nowe zdarzenia.

    jest całkiem udaną ilustracją intuicji, że filozofia dotyczy [zmiennej w czasie] pracy pojęć.

    Protagorasowe „człowiek jest miarą wszechrzeczy” pokutuje na wszystkich piętrach parotysiącletniej bliblioteki kultury (epistemologii), aż do idei utrzymującego kosmos w ruchu „niezbędnego obserwatora” (splątanie kwantowe), co to nim ma być jak nie człowiek, to jego chłopak‐na‐posyłki, panbuk ZapchajDziura. Ma to niemiłe konsekwencje, np. wariant „katolik jako miara wszechrzeczy” utrudnia swobodne oddychanie.

    „Człowiek – to brzmi dumnie” Gorkiego brzmi dość durnie w konfrontacji z dwudziestowiecznymi totalitaryzmami i ich cmentarzami. Itd.

    Do ściany dopychają to stanowisko przedstawiciele „realizmu spekulatywnego” (jeden z tych hm, nowych nurtów, do których drogowskazy stawia się w linkowanej rozmowie). Odsyłam po ilustrację do wiki: Ray Brassier. Co mnie jednak śmieszy (przy tej okazji), to fakt, że inny przestawiciel realizmu spekulatywnego, Quentin Meillassoux, usilnie zwalcza „ptolemejską kontrrewolucję”, której dopuścił się Kant, ale równolegle pracuje nad poszerzoną wersją działa, w którym rozważa „czwarty powód do wiary w Boga” (mianowicie jego nieistnienie) oraz inne (tak je nazwę) parateologiczne pierduły.

    Niemniej, pojęcia nadal pracują, trwa knucie, i, jak już mówiłem, uważam, że to dobrze.

    Co do samego tekstu z „Obiegu”, jest nieco irytujący przez swój ton i fakt, że zdaje się zapowiadać więcej, niż dostarcza. Ale można wziąć poprawkę na specyficzną publiczność i nie wpadać (koniecznie) w schemat „chcesz uderzyć psa, to kij się znajdzie” (że tak nawiążę do owego psa na spacerze).

  15. Tomek Grobelski’s avatar

    nameste :

    opór gowinopodobnych ws. konwencji dot. przemocy wobec kobiet.

    O, i to padło in tune and on time. Zauważyliście, że jej teksty są pozbawione, jakby to powiedzieć, żeby to powiedzieć od razu – Ziemi? Przecież ja nawet nie wiem, skąd i do kogo ona mówi oraz z czyjego powodu. W wywiadzie co prawda przebił się postulat uzdrowienia stosunków w środowisku akademickim i to już było prawie coś, niestety nie powiedziała w którym. Kiedy ostatnio czytaliście coś takiego? Sprzęgniętego z w dodatku z takim silnym postulatem zmian, nigdy? Ta dziewczyna ma tupet.

  16. nameste’s avatar

    Tomek Grobelski :

    nawet nie wiem, skąd i do kogo ona mówi oraz z czyjego powodu

    Mówi z Linköping na przykład do uczestników tego projektu. Powody pozostają niejasne, ale generalnie – czy jest sens pytać o powód, dla którego ktoś włącza się w akademię?

  17. Tomek Grobelski’s avatar

    Dzięki. Złamałeś mi rysik. Czy ty zapytałeś, czy jest sens pytać o powody, dla których powstają publikacje? Tak ci sie odwdzięcze.

  18. nameste’s avatar

    Związek z Ziemią może być (łańcuchowo) pośredni, trzeba by aż chwycić za biografię, żeby kobietę zczambulić (tak mi się zdaje) na stricte autoteliczny akademijzm. Kimże jestem itd. (Rysik, rysina. Rycina, x?)

  19. Tomek Grobelski’s avatar

    Męczy mnie zupełność tych tekstów. Ten zaduch nie wynika z ich tonu, jak myślałem, tylko z łatwości z jaką prowadzają mnie w tautologiczny dryf. Czytałem różne rzeczy, ale ona mnie tylko tumani.

  20. nameste’s avatar

    To prawda, to są pipsztyki o metodzie, z lekkością obywające się bez zastosowań.

  21. Tomek Grobelski’s avatar

    Skończyliśmy. Dziękuję.

  22. fronesis’s avatar

    @tekst z linka
    Mam problem z tym knuciem, po drodze mi z STSami, Latourem a już nie po drodze z De Landą, Braidotti czy Haraway. Bliska jest mi koncepcja „metafizyki empirycznej” bazującej na ontologiach tworzonych „podążając za aktorem”. Mam wrażenie, że wywiad jest dla mnie zbyt tekstocentryczny, mimo, iż wymienia takie słowa jak: obiekt, rzecz etc.
    To pewnie na dłuższy tekst albo rozmowę a nie krótki komentarz.

  23. nameste’s avatar

    @ fronesis:

    STS?

    To pewnie na dłuższy tekst

    Może notkę.

  24. fronesis’s avatar

    @ nameste:
    STS – Science, Technology Studies notkę chętnie ale to jak wrócę z Offlandii gdzie wybieram się jutro.

  25. Tomek Grobelski’s avatar

    Ona traktuje teoretyczną nadbudowe jak Wats traktował kwas

  26. Tomek Grobelski’s avatar

    Już mam, czyli jako pretekst do wyrażania nadziei, że będzie lepiej, ale jutro, lepsze jutro. Popatrzcie do rozmowy. Ona jest z ducha new age’owska, czasami nawet z litery.

  27. nameste’s avatar

    Ktoś jest przejęty & zaangażowany, ociera się o entuzjazm, a więc naiwność, czyli godną potępienia głupotę, z którą się (co gorsza) niesmacznie obnosi. (Na zbliżony temat, ogólnie.)

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *