pro‐change

W portalu lewica24.pl rozmowa z Katarzyną Pabijanek, koordynatorką ASTRA.

Mówi:

Mało kto zdaje sobie sprawę, jak pogorszyła się sytuacja praw reprodukcyjnych w Europie. Jest na przykład bardzo prawdopodobne, że uda się wprowadzić ustawy ograniczające dostęp do aborcji na Ukrainie i w Rumunii i na Łotwie. A Ukraina zawsze była bastionem pro‐choice, który na naszych oczach pada zaraz po Rosji. [...]

Muszę przyznać, że przy wszystkich przeciwnościach w ciągu ostatnich dwóch lat pojawił się dobry ferment intelektualny wokół kwestii aborcji. Osoby, które się tym zajmują od bardzo dawna, zaczynają rozumieć, że paradygmat, w którym działamy, to jest mówienie o „prawie” do aborcji, o aborcji jako wyborze, nie do końca się sprawdza, że to nie przekonuje nikogo poza nami. [...] Aborcja to nie wybór, to konieczność. Można mieć możliwość wyboru jednej albo drugiej kliniki, ale tak naprawdę osoba chcąca dokonać zabiegu rzadko kiedy jest w sytuacji wyboru.

Zresztą „wybór” został zawłaszczony przez neoliberalną ideologię wolnego rynku. Nie chcemy mieć nic do czynienia z takim dyskursem. Dlatego my postanowiłyśmy odrzucić postrzeganie aborcji w kategoriach wyboru – dostajemy dziś bardzo dobre recenzje, wielu ludzi pisze, że ten problem zaczął do nich przemawiać. W wielu krajach Europy Środkowej, gdzie reformy systemów służby zdrowia, zamiast polepszyć sytuację, okazały się katastrofą, nie można mówić o żadnym wyborze! O aborcji nie da się też tak po prostu mówić jak o prawie człowieka – ten dyskurs jeszcze się nie zakorzenił.

W jakimś sensie takie stanowisko uderza w smutną, wymuszoną poniekąd przez sukcesy języka anti‐choice, hipokryzję tak‐ale („jak wiadomo, aborcja to zło, ale...”).

Inna hipokryzja, ta spod znaku załganej ideolo „klauzuli sumienia”, jest już tylko mijana en passant i podsumowana brutalnym stwierdzeniem:

Dla mnie punktem wyjścia był powstały w Łodzi plakat organizacji SROM nawiązujący do kampanii reklamowej Mastercard oraz wyliczenia Agaty Chełstowskiej, z których wynika, że polskie podziemie aborcyjne to biznes o wartości 90 milionów dolarów rocznie. To dlatego lekarze nie chcą się zgodzić na legalizację aborcji i dlatego postanowiłyśmy zmienić paradygmat i promować w tej chwili wyłącznie aborcję farmakologiczną. Lekarze jej nienawidzą, właśnie dlatego, że każda kobieta może ją sobie zrobić sama.
[podkr. moje – n.]

Cóż tu można dodać? Zakończę więc tę informacyjną blogonotkę przypomnieniem wspomnianego plakatu sprzed dwóch lat.

  1. Shigella’s avatar

    W jakimś sensie takie stanowisko uderza w smutną, wymuszoną poniekąd przez sukcesy języka anti‐choice, hipokryzję tak‐ale („jak wiadomo, aborcja to zło, ale...”).

    Jak mawia moja wredna kolezanka „moja droga, uzywasz niewlasciwej terminologii, nie mowi sie aborcja ale mordowanie dzieci”. Lapiemy sie obie na tym, ze prawicowa publicystyka ma silny wplyw na jezyk i tym samym na postrzeganie pewnych zjawisk.

    Ad rem – faktycznie aborcja jest dosyc obciazajacym zabiegiem, bo albo mamy lyzeczkowanie (czesto w narkozie) albo farmakologiczna, ktora jak poetycko okreslil moj gin – jest jak walniecie sztacheta w uklad hormonalny.
    Po zabiegu „mechanicznym” bywa, ze nastepuja zrosty i inne niemile powiklania.

    Jesli tylko jest mozliwe, to imo nalezy szerzyc edukacje, ktora nie dosc ze pomoze ochronic przed niechciana ciaza, to jeszcze przed malo zabawnymi chorobami, a aborcje promowac jako rozwiazanie ciezkiego kalibru, gdy zawiedzie antykoncepcja albo np. kobiete zgwalcono czy tez jest na nia zbyt pozno.

    Model radziecki (czyli skrobanka zamiast gumki) jest delikatnie rzecz ujmujac slaby.
    Nie zmienia to oczywiscie mojej opinii, ze jesli kobieta nie chce rodzic dziecka, to powinna miec mozliwosc bezpiecznego usuniecia ciazy, bo imo lepiej wyeksmitowac grudke gluta z niewyksztalconym ukladem nerwowym czy tez osiem komorek na krzyz niz powolywac na swiat kolejnego nieszczesliwego dzieciaka albo go potem topic.

  2. sheik.yerbouti’s avatar

    Niezupełnie godna polecenia jest też przedstawiona w nowej Polityce droga prezydenckiej córki (nie zabezpieczać się, nieplanowo zachodzić, wychodzić na jakiś czas za ojca dziecka), ale oczywiście każdemu jego zen.

  3. nameste’s avatar

    @ Shigella:

    Oczywiście w tej zwyczajowo powtarzanej mantrze „jak wiadomo, aborcja to zło” chodzi o zło „metafizyczne”, osadzone (wsadzone, wysadzone) aksjologicznie, a nie o „pragmatyczne” zło, wiązane z ewentualnymi niepożądanymi skutkami inwazyjnych procedur medycznych (w tym [metafizycznym, aksjologicznym] sensie nikt nie powie „rwanie zęba to zło”, nie budzi też specjalnych kontrowersji ogólna zasada, że profilaktyka jest lepsza, ale też nie obciążamy – zbytnio – moralnie gościa, który zawału dorabia się wskutek niehigienicznego trybu życia, obżarstwa, nieruchawości itd.).

    @ sheik.yerbouti:

    O którego prezydenta chodzi?

  4. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    O którego prezydenta chodzi?

    Gdybym odpowiedział, że tego, który pił, to bym nadal nic nie podpowiedział?^^

  5. nameste’s avatar

    @ sheik.yerbouti:

    Gdybyś zastrzegł: ale nie Ciociosan ^

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *