Portalik 300polityka.pl (już tutaj pobieżnie obnocony) wyraża głębokie zadowolenie, że
Kancelaria Prezydenta zaczyna chwytać, o co chodzi w social media
bo
Dziś na profilu prezydent.pl na Facebooku pojawił się sześciominutowy klip – mini dokument zrealizowany w czasie wizyty prezydenta Komorowskiego w Afganistanie.
Co oznacza, że
Kancelaria Prezydenta zaczyna rozumieć, że w social media to nie tylko tekst, ale zdjęcia i klipy wideo stanowią najpotężniejszą broń polityczną. I to zarówno infografiki, wiralne klipy, spoty czy też „zwykłe” zdjęcia są najważniejsze jeśli chodzi o przyciąganie zainteresowania i tłumaczenie problemów.
Słówko wiralny wprawia redaktora 300polityka.pl w ekstazę, najwyraźniej traktuje on „wiralność” jako cechę własną klipu, niejawnie postulując, by politycy, którym zależy na posiadaniu „skutecznej broni politycznej”, publikowali więcej wiralnych klipów. To takie proste.
A za wzór stawia Biały Dom. Serwis internetowy whitehouse.gov zamieszcza natychmiast najświeższe fotografie Obamy i w ten sposób, na przykład
gdy prezydent USA rozmawiał z Hamidem Karzajem na temat masakry afgańskich cywili, dokonanej przez amerykańskiego żołnierza, na oficjalnym koncie Białego Domu natychmiast pojawiła się fotografia pokazująca rozmowę. Foto błyskawicznie rozeszło się wśród tamtejszych dziennikarzy i komentatorów. I po sieci. W ten sposób zespół ds. nowych mediów prezydenta podkreśla powagę sytuacji i zaangażowanie administracji w załagodzeniu tej sprawy. [podkr. moje – n.]
Filmik z Komorowskim jest co prawda również (czy może: przede wszystkim) na oficjalnej wideo‐stronie prezydenta, ale przecież de facto na YouTube. Redaktor 300polityki za istotne uważa wszakże, że wrzucono go na Facebooka. Z kolei foty Obamy (podkreśla redaktor) są udostępniane na Flickr i [znowu to militarne słownictwo]
stanowią oręż używany w trakcie dnia, jako taktyczne wsparcie dla komunikatów prasowych i bardziej tradycyjnych metod komunikacji
* * *
YouTube to Google. Flickr to serwis, który w marcu 2005 roku
został zakupiony przez Yahoo! i w czerwcu tego roku wszystkie zdjęcia przeniesiono z Kanady na serwery w USA, co spowodowało że od tej pory podlegają amerykańskiemu prawu federalnemu [pl‐wiki]
a z kolei Yahoo! (przypomnijmy)
jest krytykowany za współpracę z rządem Chin w cenzurowaniu dostępu do Internetu oraz prześladowaniu chińskich internautów [tamże]
Gdy idzie o Facebooka (czy Google), dość powszechnie znane są kontrowersje związane z ochroną danych osobowych, handlem informacjami (reklama) itd., nie będę tego rozwijać.
I o to także „chodzi w social media”, proszę zachwyconego entuzjasty z 300polityka.pl.
Czego się czepiam? Bezrefleksyjnego stawiania znaku równości między „mediami społecznościowymi” a kilkoma globalnymi korpo, które mają o rząd wielkości mniej powodów, by wysoko na liście priorytetów umieszczać interesy obywateli, niż tzw. państwo narodowe. Obywatel może jedynie takiego korposa cmoknąć w tubkę, i tyle jego [praw]. (Ale może nie powinienem się czepiać symbionta Twittera, bo tym w gruncie rzeczy jest 300polityka.pl.)
* * *
Świeżo powstały śmieciowy portal naTemat.pl przekroczył kolejną barierę w dziele zamiany obywatela w korpobywatela. Oto jawnie i bezczelnie dokonstruował do bezmiaru swoich miałkich publikowanych treści system komentowania zintegrowany z Facebookiem. Nie masz konta na Facebooku? Nie pokomentujesz sobie na temat. (Nie żeby było jakoś szczególnie warto, to inna sprawa.)
Niektórzy uznają ten właśnie ruch zespołu Lisa za jedyny godny pochwały. Zapewne ze względu na fakt, że polityka „jawnościowa” Facebooka zmierza restrykcyjnie do sytuacji, w której fejsbukowicz znany jest z (prawdziwych) imienia i nazwiska oraz innych (skrzętnie gromadzonych) danych osobowych.
Dzięki temu (domyślamy się sensu tej pochwały) portal naTemat.pl unika ch@mstwa anonimowych komentatorów. Słyszy się też o zamiarach dot. podobnego skorpobywatelizowania klienteli innych, bardziej zasiedziałych w Polsce portali informacyjnych.
* * *
Miałkie treści dla korpobywateli. Nowoorwellowska metoda na produkcję „zadowolonego niewolnika”. Czemu jednak nazywa się ewolucję w tę właśnie stronę „rozwojem mediów społecznościowych”? To jakiś mentalny wiral.
-
To ja tylko lineczkę apropą do siebie i spadam chwilowo.
-
nameste :
Słyszy się też o zamiarach dot. podobnego skorpobywatelizowania klienteli innych, bardziej zasiedziałych w Polsce portali informacyjnych.
Wanna drop some names, czy właśnie wolałbyś nie? Gdyby to się rozniosło, to bardzo niedobrze by było (nie każdy jest MRW).
Nachasz :
#germańscy‐kurwa‐poprawcy
Dzięki! Czasem zapominam, jaki jestem zdolny ^^
-
nameste :
Na przykład taka niejasna wzmianka.
Cóż, biznesowo sprzęgnięcie z FB opłaca się wszystkim, niestety (adresowanie reklam!) więc zapewne jesteśmy dumnięci.
-
Czekam, aż zła UE wprowadzi wkrótce prawo zakazujące odsyłania na profile. A w tej konsolidacji komentarzowej portalu najgorsze _na teraz_ jest to, jak podstępem zbierają komcionautów, tak jak teraz na blipie zauważyłem. Ludzie myślą, że to post kolegi i komciują, a tak naprawdę komciują na portalu. Ale tutaj odpowiedzialność już powinni przejąć ci koledzy i albo nie komciować na portalach na pierwszym miejscu, albo usuwać te komcie ze swojego profilu.
Mnie się marzyło, że to wszystko weźmie i pierdolnie, że powiedzmy exodus userów fb z jakiegoś powodu itd, a tu wszystkie firmy i instytucje tyle w to zainwestowały. Tylko już raczej za późno. Nawet gdyby FB się zmajspejsił/zgronił/znaszoklasował, to jest takim grubasem gigantem, że wciąż będzie mógł operować poza‐facebookowo.
13 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2012/03/media-korpobywatelskie/trackback/