masłoska sieć neuronowa

Niniejsza blogonota jest w ramach pokłosia poprzedniej (za której przydługie kroczenie przepraszam przy tej okazji).

plan był taki

żeby zacząć od antyduszystowskiego poglądu, że ludzie to zasadniczo automata, tyle że dość skomplikowane i naumiewające się. Osadzić się szybkim linkiem w pewnej tradycji (szczypać się przy tym mocno po nogach na każdą chętke rozwijania tematu) i przywołać metaforyczną różnicę między sieciami neuronowymi a innymi modelami AI (opartymi, pokrótce mówiąc, na pewnej zaszytej wiedzy). Sieć w każdym swoim szczególe jest nieinteligentna, a jednak – jako całość – potrafi robić wiele „inteligentnych” rzeczy, rozpoznawać wzorce, przetwarzać sygnały i różne inne. Człowiek ma w głowie real sieć neuronową, no i sami wiecie (jaki efekt).

Potem planowany był akapit o twórcach. Że generalnie od muzyków (czy to kompozytorów, czy interpretatorów, czy w ogóle) albo plastyków – tych, co zasadniczo obywają się bez słów – nie wymagamy ani rozumienia tego, co robią, ani umiejętności wnikliwego/inteligentnego/whatever opowiadania o swoim dziele. Od refleksji są odbiorcy lub krytycy, sam artysta może być (nawet) idiotą, a i tak jego dzieło może powalić na kolana, a w każdym razie wykazywać się quality niezależną od „jakości” swego twórcy jako podmiota refleksyjnego.

Wyjątkiem są pisarze. Nie wiedzieć czemu wymaga się od nich rozumienia tego, co robią w swojej słownej glinie, a nawet – sensownego opowiadania o tym. Dlaczego, pytam się, dlaczego?! No i

tak to miało iść

Byłem już po zgrzytozębowej lekturze marketingowej zajawy wywiadu z Masłowską (zob. poprzednia nota) i pobieżnej lekturze (komuś przez ramię nieomal) tekstu wydrukowanego na papierze, plan się krystalizował, macałem w myślach ostatnie zdanie – Masłowska jest taką siecią neuronową, nie oceniajcie jej prozy po wywiadach – zastawiając się, czy przywołać program telewizyjny chyba po Nike 2006 (pamiętam Żakowskiego i wręczanie jakichś gadżetów na koniec każdej rozmowy), w którym Masłowska chichotała (nie zmyślam) dość głupio i zasadniczo nic ciekawego nie powiedziała, a więc czy przywołać ten program, bo pamiętam też, że na serio wówczas rozważałem hipotezę w rodzaju: „ojej, jaka ona jest fajna, jak ich [Żakowskiego et al. + widzów] robi w kosmicznego konia”.

Ale sporo osób zaczęło jechać na Masłowską za te gupoty (nie aż tak głupie, o czym może kiedy indziej), co je wygadywała w wywiadzie o panubuku, religii itd. Mnie akurat najbardziej zaciekawiło to:

Nie wiem, czy to mi jest potrzebne, urodziłam się z poczuciem tego istnienia [Boga]. Czasem przymierzam się do myśli, że może nic nie być poza materią, biologią, reakcjami chemicznymi, i mój umysł tego po prostu nie kupuje.

Pierwsze zdanie jest z porządku AI‐symbolicznej (tej z zaszytą wiedzą), ewidentne przy tym kłamstwo (gdy brać dosłownie), albo dęty frazes (gdy brać za wartość metaforyczną). Ale drugie? Aha! Sieć neuronowa zna swoje ograniczenia. No i ten właśnie trop

samoświadomości

spowodował, że postanowiłem poczekać na pełen e‑tekst wywiadu (gdyby nie dobrzy ludzie, czekałbym sobie dalej).

I co czytamy? Oto:

Do napisania Wojny... uruchomiła mnie obsesyjna fascynacja Anaïs Nin i Henrym Millerem. Byłam zarażona takim rodzajem pisania prawie bezmyślnego, prawie nieświadomego, nieograniczonego logiką i zasadami.

albo:

Najważniejsza jest ekstatyczna, dziecięca przyjemność, którą mi sprawia pisanie: eksperymentowanie, poszerzanie pola walki. [no proszę, nawet Houellebecqa tu przemyciła – n.]

[...] dużo bardziej paraliżująca potrafię być dla siebie ja. Chcę, by każda kolejna rzecz forsowała moje ograniczenia, szła gdzie indziej.

czy wreszcie:

Figura poprzeczki, która się przewija przez tę rozmowę, nie jest głównym motywem mojego życia twórczego czy umysłowego. Po prostu mam w sobie jakiś przedziwny aparat i strasznie interesują mnie jego możliwości, kręcenie gałkami...

[Dorota Wodecka:] Aparat do składania słów?

Tak. I lubię się nim bawić, przy nim dłubać. Nie ma w tym chorobliwej chęci nakręcania go do niemożliwości, na pogranicze wybuchu. Cieszy mnie, że coś takiego mam i że on mi trochę pomaga przeżywać swoje istnienie, pomaga mi w pewnej higienie duchowej.

Widzicie już, do czego zmierzam. Masłowska pisząc Wojnę polsko‐ruską... czy Pawia królowej nie musiała do końca wiedzieć, co właściwie robi (zrobiła). Nawet i dziś nie musi, choć – z powyższych cytatów sądząc – wydaje się wiedzieć o sobie i swoim pisarstwie więcej, niż wielu naładowanych frazesami gości. Jest siecią neuronową łapiącą językową rzeczywistość swoich czasów i przekształcającą ją w Formę, którą ja na przykład (już to wyznawałem) bardzo doceniam.

Jeszcze z wywiadu:

Zazwyczaj poruszamy się np. po mieście i słyszymy bełkot, ambient. A jak się w to wsłuchać, to język zebrany w ciągu miesiąca z tramwajów, z pociągów i centrów handlowych jest pełnym wyciągiem, wymazem z rzeczywistości. Jest w nim teraźniejszość, przeszłość, a co najciekawsze – także przyszłość. Ja uprawiam taką językową socjologię śmietnika, wróżenie z fusów.

co im zrobiłaś

Masłosko, tym gnypom z Wyborczej, że tak cię źle traktują? Wystawiają na zajawę ostatnich pięć najmniej ciekawych pytań, ukrywają przed siecią resztę wywiadu, gdy pełne teksty rozmów z pozostałą dziewiątką wiszą od dawna. O co tu chodzi?

Nie pojmuję.

  1. mrw’s avatar

    Świąteczna jest za payperwallem, co ma zatrzymać #upadekprasypapierowej. „Gnypki” chciały od Ciebie piniędzy za Masło.

  2. nameste’s avatar

    @ mrw:

    Nie no, to rozumiem, znając gnypów, ale już jest po herbacie, już więcej (chyba) nie sprzedadzą egzemplarzy GW z zeszłej soboty. Więc co by im szkodziło wyrównać Masłowską z pozostałą dziewiątką.

  3. najder’s avatar

    a czy coś mówiła o swoich planach literackich? milczenie? dramatopisarstwo? nowa powieść?

    a tamten program, co go Żakowski prowadził, to go Żakowski prowadził z Najsztubem jako reaktywację „Tok‐Szok” i to puszczane było, bodaj, w tv4, i się nazywało „Tok2Szok”. i tam była Masło – i mało tego, że była, to na dodatek sparowali ją z Bosakiem. na tubkach do odnalezienia.

    nocię still rozgryzam.

  4. nameste’s avatar

    najder :

    Tok2Szok

    Tak! właśnie to, i oni obaj byli bardzo aktywni, i pawili się, i żartowali, i wewogle tokszoł na maxa, a Masłowska – hihihi. I tyle.

    czy coś mówiła o swoich planach literackich? milczenie? dramatopisarstwo? nowa powieść?

    Nie, nic konkretnego.

  5. najder’s avatar

    @ nameste

    Pytam, bo się od jakiegoś czasu zastanawiam, czy aby te bogi, absoluty, inne ciekawsze zajęcia, macierzyństwo nie są jej Hararem. I że chuj – nie ma na co dalej czekać. Jak kcesz radioaktywną prozę, to se ją sam napisz. Bo ona już nie napisze.

  6. nameste’s avatar

    @ najder:

    Zacytuję:

    Nie. Nie jestem typem rzemieślnika, który codziennie pisze osiem stron, a potem idzie na spacer. U mnie to jest raczej takie napadowe. Myślę, że przez ostatnie parę lat czułam się trochę przytłoczona i robiłam wszystko, żeby nie pisać.

    Z tego i z wydźwięku reszty wnoszę, że jeszcze jest nadzieja.

  7. sheik.yerbouti’s avatar

    Ponieważ Masłoska jeszcze młoda jest i ortogonalna do podejścia rzemieślniczo‐komercyjnego, to możliwy i taki scenariusz: milczy, milczy, milczy i gdzieś tak po odchowaniu dziecięcia robi kambek

  8. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    milczy, milczy, milczy i gdzieś tak po odchowaniu dziecięcia robi kambek

    W wywiadzie była o to pytana, zeznała, że jak wpada w trans, to żadne tam dziecię nie przeszkodzi. Może nie ma skąd transu, chwilowo.

  9. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    młoda jest i ortogonalna do podejścia rzemieślniczo‐komercyjnego

    Nie do końca. Jest i o tym („lubię jeść, lubię nosić ubrania i płacić rachunki”).

  10. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Nie do końca. Jest i o tym („lubię jeść, lubię nosić ubrania i płacić rachunki”).

    Ale zarobić na chlebek można i stojąc na tzw. promocji w kostiumie mikołajki. Nie trzeba robić kasy akurat na pisaniu, można po godzinach, jak Kafka. Który potrafił zadbać o pensję w tej swojej ubezpieczalni.

  11. nameste’s avatar

    @ sheik.yerbouti:

    No i nie wiem, czy to jest taki case. Przypomniały mi się felietony (chyba) w Przekroju, baardzo kiepskie, które ktoś jej dał pewnie w ramach wsparcia.

  12. galopujący major’s avatar

    Ja bardzo dziękuję, panie redaktorze, bo po zajawce byłem poważnie osłabiony, a tu okazuje się, że wywiad owszem, całkiem, całkiem, tylko jakiś kretyn ubzdurał sobie target z czytelników Tygodnika Powszechnego i dał na początek wszystko, co najgorsze.

  13. vHF’s avatar

    To jest dobra notka. Bardzo cenię Masłoską, za „Wojnę” i „Pawia” (czytałem też „Dwoje Rumunów”, słabe). I chyba nikogo nie dziwi, jeśli ona faktycznie składa te niesamowite frazy „na wyczucie”, bez konkretniejszego planu.

    Ciekawsze jest dla mnie co innego: czy ten świat z „Wojny” jeszcze istnieje? Tzn. częściowo istnieje, ale co z „Wojny” się w Wejcherowie ostało a co nie? Pamiętam jak ją przeczytałem gdzieś w 2003 roku w moim małym miasteczku i pomyślałem: tak, dokładnie tak właśnie jest. Wszystko pasowało. Teraz nie wiem.

    Korekta: „et al.”, nie „et. al.”

  14. nameste’s avatar

    vHF :

    Korekta

    Dzięki.

    Pamiętam jak ją przeczytałem gdzieś w 2003 roku w moim małym miasteczku i pomyślałem: tak, dokładnie tak właśnie jest. Wszystko pasowało. Teraz nie wiem.

    Zajrzyj tutaj.

  15. najder’s avatar

    Se zrobiłem teraz retrospekcję Masłowskiej – Wojna, wywiady, to opowiadanie z Lampy, potem Paw – i mnie taka konstatacja naszła: że bida będzie jak ona do zawodu nie wróci. Niby brutalistów wszelkiego rodzaju się zna, Celine’a, Bernharda, Palahniuka czytało się, jak i rodzimych nihilistów, a i tak, tylko ona robi, że jak ją czytasz, to jakbyś głowę pod wodą trzymał. co ponad wodą – wtedy nie istnieje.

  16. nameste’s avatar

    @ najder:

    Zadanie na weekend: znaleźć podobnych przytapiaczy (mam jakieś przeczucie, że są, muszą być).

  17. najder’s avatar

    @ nameste

    Niby krytyka wskazywała parę osób, które „jadą Masłem” – Drotkiewicz, Syrwid – ale nie sądzę. Masłowska ma unikatowe skille. Podobnie jak Bargielska. Ale Bargielska całkiem nie jest podobna do niej w tym podobieństwie.

  18. babilas’s avatar

    najder, nameste et al.: Omijając meritum (wywiad), a zatrzymując się przy wywiadu powodzie (pisarstwo i jego poziom) – czy nie za wcześnie na apoteozę? Znajcież proporcję, Mocium Panowie...

  19. najder’s avatar

    @ babilas

    No proporcja jest taka, że ona napisała dwie świetne książki. A w nich pokazała takie kompetencje językowe i taką umiejętność robienia usg rzeczywistości, że ho ho. I ha!

  20. nameste’s avatar

    babilas :

    czy nie za wcześnie na apoteozę?

    Właściwie nie wiem, po jakich symptomach diagnozujesz, że aż apoteoza.

  21. sheik.yerbouti’s avatar

    babilas :

    czy nie za wcześnie na apoteozę? Znajcież proporcję, Mocium Panowie...

    Otóż osobiście uważam, że jest już tyle dobrej sztuki na świecie, że napisanie dwóch książek zamiast dwunastu może być wręcz plusem. A już napisanie dwóch świetnych zamiast dwunastu dobrych jest powodem do beatyfikacji (taniej i mniej pożera miejsce na półkach).

  22. galopujący major’s avatar

    najder :

    Niby krytyka wskazywała parę osób, które „jadą Masłem” — Drotkiewicz, Syrwid — ale nie sądzę. Masłowska ma unikatowe skille. Podobnie jak Bargielska. Ale Bargielska całkiem nie jest podobna do niej w tym podobieństwie.

    I ja tu się zgadzam, acz raz, ja u niej nihilizmu nijak nie wyłapuje, a nawet jeśli, to jednak gdzie jej (tematycznie, nie warsztatowo) do nostalgicznego nihilizmu Celina albo strumienia z North i ego‐tripów Bernharda?
    Ma słuch, szkoda go na „Między nami dobrze jest”, ale co robić...

  23. babilas’s avatar

    nameste :

    Właściwie nie wiem, po jakich symptomach diagnozujesz, że aż apoteoza

    Symptomy (w pełnym zespole objawów) okazał, na przykład, najder w wypowiedzi o 15:14.

    Propozycja konstruktywna – wrzućmy sobie to do kategorii barańczaków i zamknijmy temat. Obiecuję nie naśmiewać się, gdy będziecie się napawać.

  24. nameste’s avatar

    babilas :

    15:14

    Widzę niejaki entuzjazm, nie widzę ustalania Skali i jej NaSzczytu (z Nimbem). No i wydaje mi się, że nikt tu, z komentatorów pozytywnie nastawionych do pisarki, nie wychodzi poza polski kontekst (lat ostatnich), choćby tak zarysowany, jak w notce kroczącej (przypominam: dotyczy pisarzów względnie młodych).

    Klepiemy ją po tych dwóch soczystych książkach, bo jest po czym #spov. No ale rozumiem, że ten klaszczący odgłos może być irytujący z pewnych względów dla pewnych osób.

  25. babilas’s avatar

    nameste :

    klaszczący odgłos może być irytujący z pewnych względów dla pewnych osób

    Przebóg, przejrzał mnie na wylot! Dla jasności: obsadzasz mnie w roli zawistnego nieudacznika czy raczej zeskleroziałego tetryka, co to z młodszego pokolenia to tylko Nałkowską poważa?

    Zaprawdę, nameste, jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca? To już nawet Witkowski bardziej zachwyca, bo pawie i papugi bardziej egzotyczne niż koguty i wrony. I nawet nie o to chodzi, że u mnie w domu rodzinnym się mówiło Dehnelem (bo nie mówiło), ale o to, że świat z książek Masłowskiej nie warty jest jakiejś większej refleksji. Sama zresztą autorka skupia się na odzwierciedlaniu jakiegoś tam wycinka rzeczywistości, a co z tego obrazu ma wynikać, tego już nie pisze, ani nawet nie sugeruje. Korpus Języka Polskiego też ma kompetencje językowe i umiejętność robienia usg rzeczywistości. A jakoś nikt nad nim nie cmoka.

  26. najder’s avatar

    @ babilas

    Och, a śmiej się, śmiej się jak głupia do sera. Kto Ci broni? I niech nie zachwyca, skoro nie zachwyca. Musu nie ma. Trudno, żeby zachwycało kogos, kto nawet w lajtowych komentarzach na blogu sadzi takimi kasztanami jak „przebóg” i „znajcież”. No i ten Korpus Języka Polskiego. Klotkowato wybrzmiewasz, wiesz?

    Natomiast, czy jakiś świat jest wart refleksji, czy nie, to już nie Tobie stanowić. Na przyszłość może sie ogranicz do formuły w rodzaju „dla MNIE świat z ksiażek Masłowskiej nie warty jest jakiejś wiekszej refleksji”. Mniejsza bucówa będzie.

  27. kwik’s avatar

    @ nameste – albo się Masłowska zgodziła, albo powinna po takiej popularyzacji wywiadu protestować. Tak czy owak źle.

    @ najder – usg daje mętny obraz, a im głębiej tym gorzej.

  28. najder’s avatar

    @ kwik

    Ale płeć rozpoznasz i czy wszystkie palce.

  29. babilas’s avatar

    najder :

    Och, a śmiej się, śmiej się jak głupia do sera. Kto Ci broni? I niech nie zachwyca, skoro nie zachwyca. Musu nie ma. Trudno, żeby zachwycało kogos, kto nawet w lajtowych komentarzach na blogu sadzi takimi kasztanami jak „przebóg” i „znajcież”. No i ten Korpus Języka Polskiego. Klotkowato wybrzmiewasz, wiesz?

    Natomiast, czy jakiś świat jest wart refleksji, czy nie, to już nie Tobie stanowić. Na przyszłość może sie ogranicz do formuły w rodzaju „dla MNIE świat z ksiażek Masłowskiej nie warty jest jakiejś wiekszej refleksji”. Mniejsza bucówa będzie.

    Rozmowa, zdaje się, jest o prozie Masłowskiej, a nie o moim idiolekcie czy osobie. Używanie argumentów ad personam (w trybie zamiast) daje bolesne świadectwo pewnego, nie bójmy się tego słowa, ubóstwa. Manier czy raczej ich braku, nie skomentuję – nie nad wszystkim warto się pochylać. Zwykle cenię sobie cudze opinie na swój temat, ale dla tych szybkich szkiców piórkiem maczanym w żółci rozrobionej gównem uczynię znaczący wyjątek.

  30. andsol’s avatar

    najder :

    Na przyszłość może sie ogranicz do formuły w rodzaju

    Prewencyjnie zapytam się: czy to ogólnie obowiązujący wzór dla wszystkich, którzy nie dostrzegają jakości i cennośc pani D.M. czy też możliwe są jakieś odchylenia stylistyczne? A może jaki by wariant nie był, to i tak będzie za karę napiętnowany jako zgredowate zboczenie?

    najder :

    kto nawet w lajtowych komentarzach na blogu sadzi takimi kasztanami jak „przebóg” i „znajcież”.

    Nadal zaniepokojony losem moich ewentualnych komentarzy u nameste wyjaśnię, że mam za mało lektur Paska, by móc sobie na powyższe stylizacje pozwolić, ale może są i inne, za które można zostać zrugany osobiście z zupełnym pominięciem argumentów tyczących rzeczonej autorki publikowanych książek (niektórzy mówią „pisarki”)?

  31. najder’s avatar

    @ babilas

    Zdaje sie, że nie Ty decydujesz o czym jest tutaj rozmowa. A jak się jest Ciotką Klotką Kulturalną, która „obiecuje się nie naśmiewać” z tych, co mają inne zdanie i z wysokości swojego kredensu łaje pisarzy, których nie rozumie, to się czasem obrywa. Och, „zółć” i „gówno”. Jakie to przewidywalne.

  32. nameste’s avatar

    @all:

    ad meritum proszę #or‐else

  33. andsol’s avatar

    nameste, a jakie jest meritum? Posiadanie dobrego zdania o p. D.M. i używanie jej zasobów językowych w dyskusji o kulturze? I – może dobrze będzie to wyjaśnić – czy zasadnie najder daje do zrozumienia:

    nie Ty decydujesz o czym jest tutaj rozmowa

    że jest rzecznikiem tego bloga?

    Jak wiesz, nie jestem zwolennikiem obstawania przy skrajnych sformułowaniach, ale pewne reguły dyskusyjne mam za niezbywalne.

    Dla jasności: mam p. D.M. za naturalne i zrozumiałe dopełnienie spektrum literackiego Kraju, otwartego poezjami ks. Twardowskiego. Różne grupy społeczne potrzebują swoich rysowników i póki pokolenie nie zaniknie lub nie dojrzeje, zjawiska takie uchodzą za literaturę. Gdyby jednak ktoś uważał, że wart jestem przekonywania, że to znacząca na krajowej scenie pisarka, chciałbym, by nie zajmował się rozbiorem moich zdań, ale wyjaśnił jakie problemy wprowadziła ona do obiegu intelektualnego, jak je naświetla i co w jej ujęciu jest nowego (oprócz zmieniającego się zawsze żargonu pokoleniowego).

  34. nameste’s avatar

    andsol :

    Gdyby jednak ktoś uważał, że wart jestem przekonywania, że to znacząca na krajowej scenie pisarka, chciałbym, by nie zajmował się rozbiorem moich zdań, ale wyjaśnił jakie problemy wprowadziła ona do obiegu intelektualnego, jak je naświetla i co w jej ujęciu jest nowego (oprócz zmieniającego się zawsze żargonu pokoleniowego).

    W rzeczy samej. Tylko czemu miałoby się przekonywać do zmiany zdania kogoś, kogo nie zachwyca (oby po przeczytaniu), w figurze nawiązania do Pimki, a przecież – mnie przynajmniej – trudno jest odnaleźć w opiniach wyrażanych w blogonocie i komentarzach aż nakaz zachwytu, tak dojmujący jak w Gombrowiczowskiej szkole, administracyjnie poniekąd wmuszającej zachwyt Słowackim.

    Co do kwestii, jakie poruszasz ad meritum, jedna na szybko:

    wart jestem przekonywania, że to znacząca na krajowej scenie pisarka

    To nie opinia, to fakt (że Masłowska jest „znaczącą na krajowej scenie pisarką”), kontrasygnowany przez dwukrotną obecność w czołówce Nike (w tym raz: wygrana), i mimo niejakiego już oddalenia w czasie, ponownie zaktualizowany przez choćby tę zabawę Wyborczej (na liście czternaściorga krytyków, którzy w tym wzięli udział, znajduję przynajmniej 5 osób, których zdanie się liczy). Ale nie tylko. Omówienie prozy ostatniego dwudziestolecia, które pomijałoby Masłowską, byłoby śmieszne.

    Więc do tego faktu przekonywać nie trzeba. Można natomiast go kontestować, w takim czy innym stylu.

    W sprawie innych kryteriów, które podałeś:

    jakie problemy wprowadziła ona do obiegu intelektualnego, jak je naświetla i co w jej ujęciu jest nowego

    wolałbym wypowiedzieć się później. Lub wcale: prosisz o poważną (ale syntetyczną) analizę, coś więcej niż recenzję lub opinię. Mnie zaś do uznania istotności tych książek (WojnyPawia) wystarcza konstatacja, że portretują – celnie – całe połacie nowych (po 89) zjawisk społecznych i obyczajowych, że robią to drapieżnie i prowokująco, że zatem nic dziwnego, iż to te właśnie tytuły (zwłaszcza Wojna) stały się wręcz kulturowym skrótem: chcesz (jak vHF wyżej) przywołać tamtą rzeczywistość pomieszania ideologicznego, nieusuwalny koszt odzyskania (89) wolności, magmę warstw czy grup społecznych w trakcie nowego formowania, dresiarzy i blokersów, „wolność” szczęk (straganów) i aspiracje do tworzącej się klasy białoskarpetkowych byznesmenów – chcesz cały ten kłąb przywołać – mówisz Wojna polsko‐ruska pod biało‐czerwoną flagą.

    Do uznania jakości tej prozy wystarcza mi czytelnicza przyjemność, jaką odczuwam w lekturze. Do rozważań o oryginalności prowokować mnie będzie totalność języka Masłowskiej, w którym koegzystują rozmaite socjolekty (niektóre jedynie przez parodię, ale za to jaką) i wrażenie, że zza tej magmy języka (Wojna) czy groteskowej teatralizacji (Paw) przeziera bardziej realistyczny obraz polskiej rzeczywistości, niż w wypadku serioznej epiki (a i tej nie było za wiele).

    Z tym wszystkim, zachwycać się nie każę, o lokalnym (polskim, a także związanym z czasem) kontekście przypominam, nie przedstawiam jako arcydzieła na miarę światową. Cieszmy się wszakże, że choć tyle mamy (bo obejrzyj raz jeszcze dziesiątkę wybranych młodych i „młodych” pisarzy z poprzedniej noty).

  35. nameste’s avatar

    babilas :

    I nawet nie o to chodzi, że u mnie w domu rodzinnym się mówiło Dehnelem (bo nie mówiło), ale o to, że świat z książek Masłowskiej nie warty jest jakiejś większej refleksji.

    Ale czemu? Ten świat i jego późniejsze metamorfozy jest znacznie bardziej istotny dla naszej współczesności niż mieszczańsko‐ziemiańskie nostalgiczne remanenty z Lali wspomnianego przez Ciebie Dehnela. Kiedy dziś faszokibole podnoszą coraz śmielej łeb, nie bez ukrytej akceptacji miłościwie‐i‐po‐bożemu‐panujących, myślę, że gdyby temu właśnie światu (to jego „antenatem” jest Silny z Wojny) poświęciło się więcej refleksji, budzilibyśmy się z ręką dalej od nocnika.

  36. babilas’s avatar

    nameste :

    Ale czemu? Ten świat i jego późniejsze metamorfozy jest znacznie bardziej istotny dla naszej współczesności niż mieszczańsko‐ziemiańskie nostalgiczne remanenty z Lali wspomnianego przez Ciebie Dehnela. Kiedy dziś faszokibole podnoszą coraz śmielej łeb, nie bez ukrytej akceptacji miłościwie‐i‐po‐bożemu‐panujących, myślę, że gdyby temu właśnie światu (to jego „antenatem” jest Silny z Wojny) poświęciło się więcej refleksji, budzilibyśmy się z ręką dalej od nocnika.

    Ależ protokół z sekcji zwłok, nawet wzbogacony o precyzyjny obrys trupka na ziemi nie zastąpi dobrego kryminału. Rzuciłeś się komplementować język powieści Masłowskiej, ale przecież język w prozie ma czemuś służyć, ma być środkiem i narzędziem, a nie celem samym w sobie. Tam są pewne słabości narracyjne i konstrukcyjne, nie większe ani nie mniejsze niż u innych autorów wymienionych w poprzedniej notce, ale na tyle istotne aby z czystym sumieniem kontestować posądzanie Masłowskiej o świetność, wybitność czy genialność.

    Pierwszym recenzentem “Oliviera Twista” był Lord Melbourne, który miał powiedzieć: „It is all among workhouses and pickpockets and coffinmakers. I do not like those things: I wish to avoid them. I do not like them in reality and therefore do not like to see them represented.” Rozumiesz, że mój masłosceptycyzm wynika przecież z zupełnie innych przesłanek? Oto zbudowano imponujący wehikuł, który nic nie przewozi.

    Nie trzeba nawet odległej perspektywy roku 2040 – obawiam się, że już za lat dziesięć, piętnaście Masłowska będzie kompletnie zapomniana. Ani mnie to cieszy, ani martwi: nie mam (w odróżnieniu) jakiegoś emocjonalnego nastawienia do sprawy – chciałem jedynie powiedzieć, że powinno się staranniej wybierać ołtarzyki, pod którymi pali się kadzidełka. Nie mam zamiaru nikomu odbierać przyjemności czytelniczej. Z uwagą przeczytałem uwagi vHFa. Ja jednak uważam, że literatura powinna coś więcej niż tylko realistycznie odzwieciedlać.

    nameste :

    @all:
    ad meritum proszę #or‐else

    Jakie all, jakie all?

    Jeśli już nie stać Cię na uczciwie jednoznaczną reakcje na prymitywne wycieczki personalne w wykonaniu jednego z komentatorów to przynajmniej nie rozmydlaj tego apelami do “all”. Skoro żyrujesz umysłowe kibolstwo i czujesz się komfortowo z tekstami świętej krowy swojego bloga, to pozwól, że pożegnam się i pozostawię Cię w towarzystwie, jakie sobie wybrałeś.

  37. nameste’s avatar

    babilas :

    Ależ protokół z sekcji zwłok, nawet wzbogacony o precyzyjny obrys trupka na ziemi nie zastąpi dobrego kryminału. Rzuciłeś się komplementować język powieści Masłowskiej, ale przecież język w prozie ma czemuś służyć, ma być środkiem i narzędziem, a nie celem samym w sobie.

    Nie, nie „rzuciłem się” komplementować, bo powtarzam to od dawna. Szukasz, wydaje mi się, kija, żeby mieć czym uderzyć psa, gdy wystarcza opinia „nie przemawia do mnie”, „nie wnosi nic do mojego obrazu świata”, „nie interesuje mnie opisanie tych nieciekawych ludzi, nic z niego nie wynika”.

    A co wynika z gawędy w Lali? Okruchy biografii (kulturalniejszych, to zaleta, heh) ludzi, pocieszne czy nostalgiczne historyjki na tle tendencyjnie opisanej epoki? Kolista pochwała kultury wysokiej (jakże oryginalne). Zostaje język, elegantszy, ale niczym nie porywający. Czemu on służy,w ramach tej enigmatycznej służby, którą masz za obowiązek prozy (wytknij to Białoszewskiemu i jego tomikom szumo‐zlepo‐ciągów).

    Tam są pewne słabości narracyjne i konstrukcyjne

    „Pewne”. Jest kij, ale z mgły.

    Ani mnie to cieszy, ani martwi: nie mam (w odróżnieniu) jakiegoś emocjonalnego nastawienia do sprawy — chciałem jedynie powiedzieć, że powinno się staranniej wybierać ołtarzyki, pod którymi pali się kadzidełka.

    No ja przepraszam, aleś wcale nie zarysował żadnej treści, na której miałaby się zbudować taka powinność (i żeby jeszcze miała być powszechnie obowiązująca). I żadne ołtarzyki: trzeźwo widzimy (mówię o połączonych w pewnej jednomyślności komentatorach tego bloga, ale i o ogóle krytyki literackiej w Polsce), że Paw jest dobry, a znowuż Dwoje Rumunów – nie za bardzo.

    Jeśli już nie stać Cię na uczciwie jednoznaczną reakcje na prymitywne wycieczki personalne w wykonaniu jednego z komentatorów to przynajmniej nie rozmydlaj tego apelami do “all”. Skoro żyrujesz umysłowe kibolstwo i czujesz się komfortowo z tekstami świętej krowy swojego bloga, to pozwól, że pożegnam się i pozostawię Cię w towarzystwie, jakie sobie wybrałeś.

    Zajrzałeś tutaj, żeby wyrazić dezaprobatę , że komuś (krytykom i nam tutaj) podoba się proza Masłowskiej, w imię niejasnych przesłanek, z których w trakcie dyskusji nie zostało wiele ponad „czyjeś widzimisię”, i w imię deklarowanej wyższości (krytycznoliterackiej? kulturowej?).

    Grzecznie Ci odpowiedziałem (16:39), toś wrócił, żeby wzmocnić zarzuty o wyssany z palca Pimkowski nakaz zachwytu. A Najder, gorączka, się spienił.

    Wracam na bloga po dłuższej nieobecności i widzę, że epitety latają w obie strony, więc apeluję do „all”. Czy powinienem dać klapsa Najderowi z pozycji blogogospodarza? Nie wiem, duzi jesteście, potrzebna Wam policja savoir‐vivre’owa? Sam odbieram powtarzające się i uporczywe imputowanie (mimo sprostowań) za równie nieciekawe (choć w rękawiczkach), co wycieczki ad personam. I nie, Najder nie jest „świętą krową tego bloga”, jest facetem, którego pisanie sobie cenię (jak i Twoje), a który się zdenerwował. Życzyłbym sobie, abyś nie robił z tego dramatu urażonej godności, i raczej odnosił się do treści, a nie formy (zwłaszcza że sam sięgnąłeś w odpowiedzi po ostrą). Ale nie zawsze ma się to, czego sobie człowiek życzy.

  38. janekr’s avatar

    nameste :

    już jest po herbacie, już więcej (chyba) nie sprzedadzą egzemplarzy GW z zeszłej soboty. Więc co by im szkodziło wyrównać Masłowską z pozostałą dziewiątką.

    O ile dobrze zrozumiałem, to jest jak prewencyjne działanie kary. Skoro wiesz, że pewnych rzeczy NIGDY nie będzie online za darmo, to może kupisz.

    Albo odwrotnie – gdybyś był wiedział, że prędzej czy później wszystko będzie online za darmo, to na pewno byś nie kupił.

    @sieci neuronowe
    Zauważyłem, że wypowiedzi wielu dobrych aktorów i reżyserów na tematy artystyczne są zadziwiająco często bełkotem. Zapewne pisarzy też to dotyczy – możliwe, że niektórych rzeczy nie da się oddać werbalnie, i dlaczego miałoby się starać.

  39. nameste’s avatar

    janekr :

    Skoro wiesz, że pewnych rzeczy NIGDY nie będzie online za darmo

    Ale właśnie ani tego, ani odwrotności NIE wiem, ja w ogóle podejrzewam, że ten akurat przypadek jest wynikiem nie żadnej strategii czy taktyki sprzedażowej, a zwykłego burdelu.

    Zapewne pisarzy też to dotyczy — możliwe, że niektórych rzeczy nie da się oddać werbalnie, i dlaczego miałoby się starać.

    To zasadniczo robota tych sępów, krytyków.

  40. ramone.alcin’s avatar

    janekr :

    Zauważyłem, że wypowiedzi wielu dobrych aktorów i reżyserów na tematy artystyczne są zadziwiająco często bełkotem.

    Na artystyczne, to ja jeszcze moge. Kupilem zonie w prezencie album o Miro, w ktorym sa zapisane rozmowy autora z Miro, i wypowiedzi malarza o sztuce sa fascynujace – glebokie, wnikliwe. Ale wypowiedzi typowego artysty o, bo ja wiem, polityce zagranicznej albo gospodarczej to w najlepszym wypadku powtarzanie banalow, a w najgorszym totalny belkot. Madrzy sa ci artysci, ktorzy nie ulegaja pokusie bycia Autorytetem Politycznym (niestety, w Polsce wielu ulega).

  41. mrw’s avatar

    Nameste, ale możesz sobie kupić e‑wydanie tej gazety za 2,20 brutto: ta‐dam

  42. nameste’s avatar

    @ mrw:

    Teraz to niech się cmokną.

  43. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Teraz to niech się cmokną.

    Cmokanie! Rozległo się wówczas na Czerskiej.

    mrw :

    e‑wydanie tej gazety za 2,20 brutto

    Czemu e‑wydanie jest za więcej niż papier?

  44. kwik’s avatar

    sheik.yerbouti :

    Czemu e‑wydanie jest za więcej niż papier?

    Ręcznie przepisują z papieru?

  45. janekr’s avatar

    Dzisiejsza gazeta kosztuje 2 zł, wczorajsza już 2.20 Pewnie po archiwalne elektrony muszą schodzić do piwnicy...
    Poza tym za 350 zł możesz zaprenumerować calutkie 310 egzemplarzy.

  46. fabulitas’s avatar

    Nameste, pozostając w kręgu Twojej terminologii, dla mnie Masłowska to taki automaton z potężnymi ograniczeniami, którego wszystkie możliwości już poznaliśmy.

    Potrafi doskonale łapać, przetwarzać i wyrzucać przetworzony język, w którym jest zanurzona, czy to będzie język Wejherowa czy warszawski, ale to jest cały czas tłuczenie tego samego bębenka. Sama w swoich utworach ma niewiele do powiedzenia, a w tym co ma do powiedzenia, jest boleśnie nudna i przeciętna (patrz: płaskie i męczące Między nami dobrze jest, felietony).

    Wojna polsko‐ruska pod flagą biało‐czerwoną była jakimś przełomem w polskiej literaturze, ale nie wierzę, że Masłowska jest w stanie napisać Dzieło, na które niektórzy czekają. Może wpadnie w jakiś nowy język, może złapie, przetworzy i wyrzuci, ale myślę, że ona już do końca albo będzie pisała Wojnę polsko‐ruską (może nieco wygładzoną, może precyzyjniejszą, może z większym panowaniem nad własnym materiałem) albo sztuki bawiące BKŚ. Mogę się mylić, może mnie jeszcze zaskoczy, ale.

    Co do cytatu z wywiadu, nie będę się wypowiadała na temat Millera, bo tkwi u mnie permanentnie w poczekalni rzeczy do przeczytania, ale mówienie o pisaniu Nin jako „prawie bezmyślnym, prawie nieświadomym, nieograniczonym logiką i zasadami” to bzdura piramidalna. A skoro już o Nin, to o jej dziennikach pisała Masłowska swego czasu, że „chętnie wpisałaby sobie tę książkę do CV, gdyby nazwisko autorki kojarzyło się z czymś innym, niż że (…) sypiała z ojcem, synem, bratem i kuzynem”. I w sumie za to jej najbardziej nie lubię – że łączy w jednej osobie pisarkę rewolucyjną dla polskiej prozy i małego polskiego kołtuna.

  47. nameste’s avatar

    @ fabulitas:

    Trochę brakuje mi w Twojej diagnozie miejsca na Pawia królowej.

  48. fabulitas’s avatar

    @ nameste:

    Mógłbyś rozwinąć?

  49. nameste’s avatar

    @ fabulitas:

    Nie ma co rozwijać, po prostu pominęłaś ten tytuł. Ale może jest schowany pod „warszawski” (w „czy to będzie język Wejherowa czy warszawski”). Zastanawiam się też nad Twoim podsumowaniem:

    I w sumie za to jej najbardziej nie lubię – że łączy w jednej osobie pisarkę rewolucyjną dla polskiej prozy i małego polskiego kołtuna.

    Bo miałem pociągnąć blogonotę o krok dalej (ale gdy zobaczyłem rozmiar już napisanego, dałem spokój). Mianowicie, ta sieć neuronowa się doprogramowała (została doprogramowana; biografom zostawiam trud ustalenia, którędy to szło, wzdłuż jakich okoliczności życiowych czy ideowych). Na sposób odpowiadający dominancie polskiej, czyli na przeważającą społecznie postawę właśnie „małego polskiego kołtuna”, unurzanego w obronnej hipokryzji (której tylko poziom podlega dyskusji) – w omawianym wywiadzie mamy to we fragmencie, który wyciągnęła na pierwszy (i jedyny) plan GW, ale mieliśmy też w felietonach itd.

    Czy to jest (pod)świadoma strategia pisarska (wybór miejsca „od środka”, z którego się mówi, miejsca jakby gwarantującego większą słyszalność niż „na kontrze”), czy efekt dojrzewania osobniczego do średniej krajowej – tego nie wiem, to w zasadzie bez znaczenia.

    Niemniej, trochę dziwna jest Twoja pretensja. Mogłabyś – przeciwnie – polubić ją bardziej za to, że mimo iż jest „małym polskim kołtunem”, stać ją było na bliskie sąsiedztwo z kategorią „pisarki rewolucyjnej dla polskiej prozy” ;).

1 · 2 ·

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *