kotki

Wierszyk Pawła Sarny, właśnie opublikowany w Internecie, wprost odwołuje się do (w sieci powstałej) arytmetyki etyczno‐empatycznej. Nie została ona (chyba) jeszcze zaksjomatyzowana; gdyby ktoś wiedział co innego, poproszę o ślad w komentarzu. Z góry itd.

Zwierzątka

Oprócz mnie tutaj jest dziewczynka
co jej tata jest lekarzem takim od
zwierzątek
co dzień jej przynosi uśpionego kotka

jest chłopiec Benedykt
co ma kotków szesnaście
gdy dotyka swych kotków
one umierają

mam kotków najwięcej
i najbardziej są nietrwałe
w tym śnie jestem w tym brzuchu
który wciąż rośnie

Może mężu dotknie brzuszka?
Dotknę chociaż tak się boję.

[z dwutygodnik.com #54]

  1. sheik.yerbouti’s avatar

    Uprzejmie wnioskuję o to, żeby po(d)miot liryczny powiedział jasno, o co mu chodzi, i czemu się papieża czepia. Czy chodzi o bazie wielkanocne?

  2. nameste’s avatar

    @ sheik.yerbouti:

    Ale cokolwiek załatwiać z po(d)miotem l. trzeba by przez autora, P.S. Nie podejmuję się.

  3. telemach’s avatar

    Przerażające. Erotique morbide. Nie będę mógł zasnąć.

  4. vauban’s avatar

    #ojapierdolę

    Oprócz mnie tutaj jest dziewczynka
    Podmiot liryczny przebywa w szpitalu albo w domu dziecka. Robi nam się smutno.

    co dzień jej przynosi uśpionego kotka

    Lunchtime with a cat’s barbecue. Oh, so tasty.

    jest chłopiec Benedykt
    co ma kotków szesnaście
    gdy dotyka swych kotków
    one umierają

    Ikona papieża zmieszana z memem o zabijaniu kotka przez Boga. Masujemy skronie, ale to nie pomaga.

    mam kotków najwięcej
    i najbardziej są nietrwałe
    w tym śnie jestem w tym brzuchu
    który wciąż rośnie

    Aluzja do aborcji robi nam mindfuck. Papież zabija kotki. Jak tylko ich dotknie. Ała.

    Może mężu dotknie brzuszka?

    Terlikowski pochyla się nad brzuszkiem i dotyka kotków. Kotki umierają, Papież śmieje się szyderczo, „a nie mówiłem?! Zyg – zyg, marcheweczka!”

    Dotknę chociaż tak się boję.

    Najpierw posmarujemy miodem, moje ty zwierzątko, afrykańskie, koteczku.

    Kurdebalanse, na tylu poziomach naraz że I don’t even.

  5. nameste’s avatar

    vauban :

    Ale co, dałeś się wkręcić, test pn. Teodycea wg Rorschacha zadziałał? Czy nie tego właśnie oczekuje się od wierszów – żeby działały? Uruchamiały emocje, roztrząsania i I don’t even?

    Podmiot liryczny przebywa w szpitalu albo w domu dziecka. Robi nam się smutno.

    Córka weterynarza, który co dzień ją odwiedza, w domu dziecka? Nieee. Szpital? Ale dlaczego B16 miałby być w szpitalu? I czemu nazwany chłopcem?

    Narracja od startu stylizowana na naiwną, „co jej tata jest lekarzem takim od / zwierzątek”, więc ten wkręt prijut/szpital jest poniekąd usprawiedliwiony. Dodatkowe znaczenie: niewinność.

    Centralną kwestią jest zabijanie kotków.

    Za każdym razem, gdy się masturbujesz, Bóg zabija [małego] kotka.

    Nawet gdyby nie chciał, musi. Karaboska jako szantaż drugiego stopnia. Pierwszy stopień ma miejsce wtedy, gdy terrorysta mierzy do ciebie z pistoletu i grozi, że zabije, jeśli nie powiesz tego, co chce wiedzieć. To nie działa. Jesteś heroiczny, no i wiesz, że jak cię zabije, to razem z tajemnicą. Więc mierzy do twojej matki/dziewczyny/żony/córki; klasyka, drugi stopień. Albo do kotka.

    Absurdem byłoby jednak przypuszczenie, że w tej terrorystycznej teodycei bóg miałby osobiście, własnymi rękami, zabijać kotki. Od tego ma Sprawiedliwych (małe dziewczynki i ich tatusiów, papieża, wreszcie: narratora).

    Albo fundację PETA od Pomyślnego Psocydu na Rzecz Lepszego Świata.

    Jeśli idzie o narratora, mógłby być personifikacją Badania Prenatalnego albo zwykłą operatorką USG. Ale bardziej pasuje (ze względu na niewinność) jakieś lokalne Błogosławiące Dziecko (Boże), bo w poprzednich wariantach zgoda męża jest jakaś nie a propos.

    * * *

    Jest wkręcable ten wierszyk. Czy nie? Spytajmy telemacha, jak mu się spało i czy w ogóle.

  6. inz.mruwnica’s avatar

    Ja oczekuję od wiersza, żeby był self‐extracting zip file.

  7. nameste’s avatar

    inz.mruwnica :

    self‐extracting zip file

    Może jeszcze bez hasła.

  8. inz.mruwnica’s avatar

    nameste :

    Może jeszcze bez hasła.

    Pewnie. Z hasłem są pretensjonalne.

  9. telemach’s avatar

    Spało się nieźle. Pomimo. A wierszyk jest więcej niż składny, wchodzi i pozostaje, precyzja wykonania budzi podziw.
    Tyle że przekaz dołuje. Ale to już mój (chyba) problem.

  10. Gammon No.82’s avatar

    nameste :

    Szpital? Ale dlaczego B16 miałby być w szpitalu? I czemu nazwany chłopcem?

    Bo jako Hitlerjunge przy armacie stał i bez przerwy ją nabijał, a tu aliancka bomba jak szalona urwała mu od różnych rzeczy. Wtedy zabrali go do szpitala, a tymczasem w Hamburgu i Dreźnie płonęły kotki.

  11. sheik.yerbouti’s avatar

    a nie ma tu małej pożyczki z Heisenberga, że mamy rzeczy, które są potencjalnie miłe i przyjemne (kotki), dopóki zakładamy ich istnienie. Kiedy ich dotkniemy (sprawdzimy, czy faktycznie są), padają.

  12. nameste’s avatar

    @ sheik.yerbouti:

    Pół niedzieli myślałem o teście‐na‐niewinność w kontekście kota Schrödingera, więc najwyraźniej wierszyk‐rorschach i takie rzeczy potrafi.

  13. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Pół niedzieli myślałem o teście‐na‐niewinność w kontekście kota Schrödingera,

    W sumie tu kot i tu kot, więc tropy jakby bardziej czytelne.

  14. vHF’s avatar

    Wierszyk przeczytałem (komentarze też, ale tych nie rozumiem).

    Możesz wprost powiedzieć, nameste, czy Ci się wiersz podoba czy nie? Czy wart jest coś sam w sobie, a nie tylko jako instancja internetowej „artymetyki etyczno-empatycznej”?Dodałbym jeszcze „i dlaczego?”, ale nie chcę się za bardzo narzucać.

    Mnie się nie podoba.

  15. nameste’s avatar

    @ vHF:

    Uważam, że jest dobrze zrobiony jako pułapka, jako właśnie plama rorschachowska. Ponieważ nie sposób ustalić (przyszpilić) sensu/przesłania/tezy – żeby się z nią zgodzić albo nie, ale co najmniej: uznać za istotny czy atrakcyjny sposób jej przywołania – pozostaje emo‐metafizycznym ćwiczonkiem.

    Mnie właściwie do czegoś takiego nie wydaje się adekwatna kategoria „podoba / nie podoba”, zaraz zaczynam się zastanawiać, na czym miałoby polegać, że „podoba się”.

    Nie, nie jest tak, ze chciałbym czytać więcej takich wierszy, i że mówią one coś czy jakoś istotnego dla mnie. Niemniej, w kategorii puzzle wyrażam niechętne uznanie.

  16. nameste’s avatar

    @ Gammon No.82:

    Miałem wrócić do tych pytań, ale pojawiła się (w mentalnym pejzażu) Peta i B16 jakoś naturalnie zapomniał mi się. Twoja wersja współgra.

  17. vHF’s avatar

    Hmm, przyznasz że Twoja interpretacja wiersza jako testu rorschachowskiego i pułapki jest dosyć łaskawa dla autora i przypisuje mu intencje, których śladu w samym tekście nie ma (przynajmniej ja nie widzę).

    Ja (jeśli kogoś to obchodzi) widzę w tym wierszu albo w miarę tandetną symbolikę około‐dziecięcą i około‐ciążową i ogólne emo, albo wręcz nic, tj. żonglerkę bez celu kotkami.

    A zupełnie już nie rozumiem dlaczego nie miałby ten/taki wiersz podlegać ocenie podoba się/nie podoba się, skoro podlegają jej wszystkie inne formy literackie.

  18. nameste’s avatar

    vHF :

    Hmm, przyznasz że Twoja interpretacja wiersza jako testu rorschachowskiego i pułapki jest dosyć łaskawa dla autora i przypisuje mu intencje, których śladu w samym tekście nie ma (przynajmniej ja nie widzę).

    Przyznaję, że moja interpretacja tekstu jako pułapki/t.r. może być uznana za łaskawą dla autora ( a ściślej, dla jego wytworu). Znam inne wierszyki Sarny i wydają mi się ciekawsze od wierszyków, powiedzmy, Wencla. Hochsztapler, ale sprawny. Popatrz na wkurw & niepokój komentatorów. Co do intencji, sprawa jest cienka, mówienie o intencjach („co poeta chciał...”) wydaje mi się niecelowe.

    A zupełnie już nie rozumiem dlaczego nie miałby ten/taki wiersz podlegać ocenie podoba się/nie podoba się, skoro podlegają jej wszystkie inne formy literackie.

    Mnie zawsze bardziej interesowały uzasadnienia (czemu się podoba albo i nie podoba). Oczywiście masz rację, przypisać ocenę estetyczną można właściwie wszystkiemu. Ale to raczej otwiera temat niż go zamyka.

  19. vHF’s avatar

    Wkurw i niepokój komentatorów jest o tyle marną miarą wartości wierszyka jako pułapki, że bodaj ja tylko i vauban napisaliśmy komentarz na poważnie, i obaj wierszyk postponujemy i to obaj na poziomie zero (wierszyk) jak i meta (wierszyk jako pułapka).

    Jeśli chodzi o oceny estetyczne i ich podstawy, to moim zdaniem stosują się takie same jak to zwykle do poezji: styl, rytm, symbolika, sposób w jaki emocja czy znaczenie jest „zapakowane”, (subiektywny) rezonans u czytelnika, zakotwiczenie i współgra z kontekstem kuluralnym i historycznym, itd. Ten wierszyk sprawnie zalicza niedostateczny na tych kryteriach (na niektórych przez nieobecność).

    (W tle oczywiście jest pewne niedowierzanie, że się zajmujemy takim niczym, ale to już sobie kiedyś wyjaśniliśmy.)

  20. vHF’s avatar

    BTW co się stało z przyciskiem „nieeeee”? Demokracja jednokierunkowa?

  21. nameste’s avatar

    @ vHF:

    Nie mam powodów przypuszczać, że telemach jajasobierobi, no i: mój komentarz był niepoważny?

    A Twój komentarz nie dotyczył wierszykowych konkretów. Mało tego, napisałeś:

    komentarze też [przeczytałem], ale tych nie rozumiem

    To jak je recenzujesz?

  22. nameste’s avatar

    vHF :

    BTW co się stało z przyciskiem „nieeeee”? Demokracja jednokierunkowa?

    Jest jest, zrób jakiś reload czy co.

    EDIT A może to nieporozumienie: „nieeeee” służy do odwoływania pochopnego „+”.

  23. vHF’s avatar

    A mnie się wydaje, że telemach żartował w pierwszym komentarzu (ok, drugi jest na poważnie). Ciebie wyłączyłem, bo przecież gdyby chodziło również o Twój „wkurw i niepokój”, to byś napisał, a nie odsyłał do „komentatorów”, nieprawdaż? Komentarze recenzuję, bo przeczytałem jeszcze raz, uważniej.

    Wydaje mi się, że Ty dopiero teraz masz wkurw, ale dlatego że wierszyk tutaj z pozycji pozytywistycznych atakuję miast się rozrzedzić nad nim postmodernistycznie. W sumie słusznie, no i trochę też dlatego że nas przesunąłem—niepotrzebnie—w nasze stany mentalne z poprzedniej dyskusji.

    Teraz ucieknę na parę godzin kopać piłkę, ale wrócę wieczorem.

  24. nameste’s avatar

    vHF :

    Wydaje mi się, że Ty dopiero teraz masz wkurw, ale dlatego że wierszyk tutaj z pozycji pozytywistycznych atakuję miast się rozrzedzić nad nim postmodernistycznie.

    Ależ skąd, nie mam wkurwu. Powód mojego zainteresowania wierszykiem wyłożyłem (prawie) wprost w komentarzu. Chodzi o teodyceę terrorysty z odległym związkiem przyczynowo‐skutkowym (nie: twoja tu zaraz‐obok żona, ale: gdzieś we wszechświecie niewinny kotek). Podejrzewam, że funkcjonuje ona niewyłącznie w postaci karykatury, i to podejrzenie (pozytywistycznie właśnie) mnie porusza.

    Dalej: nie sposób stwierdzić intencji autora, nie tylko z powodów zasadniczych, ale i dlatego, ze równie dobrze można by ten wierszyk wziąć właśnie za krytykę owej trywializującej teodycei terrorysty. Jest autor (być może) religiantem niestadnym – byłby wówczas pewnym rzadkim kwiatkiem na polskim poletku. (Diagnozę trochę w tym duchu formułował – ale znowuż w nienajgłębszym chyba tekście – Maliszewski.)

    No i na koniec, w swoim komentarzu vauban chyba (w samej końcówce) poszedł za daleko (z miodem smarowanym afrykańskim zwierzątkiem). Dodałem swój komentarz w cichej nadziei, że zachęcę vaubana do rozwinięcia / zwinięcia.

    Metauwaga zaś jest taka, że nie przedmiot rozważań jest „nieważny” (immanentnie), to raczej rozważania mogą być ciekawe / bez znaczenia (to odn. zajmowania się „takim niczym”).

  25. vauban’s avatar

    A ja dopiero teraz zabieram się za odpowiedź, bo przeszedł mi nareszcie atak śmiechu.
    Dałem się wkręcić w złą poezję! Na poważnie!
    Ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że wierszyk jest napisany dokładnie tak, jak napisałby go młody zagniewany w zmechaconym czarnym swetrze po lekturze co bardziej nam znanych i lubianych miejsc w sieci. Oraz późną porę i stan wskazujący podczas lektury.
    Jako test Rorschacha działa nieźle, zobaczyłem to co mnie przygnębia: ciężki los małych kotków, Papa Satan, nawet Kydrybear mi się w skojarzeniach przyplątał.
    Co do intencji autora: trzeba go znać, aby być ich pewnym. Nie przykładałem się do poznawania, zostałem ukarany.
    Moja impresja szła w kierunku przetrawienia przez autora jakichś traum podobnych do tych, jakie ujawnił test, spojrzenia omdlewającym wzrokiem w Otchłań i niewesołych rozmyślań nad bezpowrotnie utraconą niewinnością spojrzenia.
    Wkręcable.

  26. sheik.yerbouti’s avatar

    vHF :

    bodaj ja tylko i vauban napisaliśmy komentarz na poważnie,

    Pfff, taka powaga. Ja sobie ogólnie wypraszam lekceważenie komentarzy pisanych bez zadęcia, wielkich liter i ciężkich pojęć. Cenne u namestego wraz z bywającym koleżeństwem jest szerokopasmowe skanowanie tekstu, które daje czasem zaskakujące wyniki, tzn. z jajsobierobienia wykluwa się jakaś istotna kwestia. I to jest słuszny kierunek.

  27. inz.mruwnica’s avatar

    sheik.yerbouti :

    tzn. z jajsobierobienia wykluwa się jakaś istotna kwestia

    Ironia wywołuje zmarłe konteksty.

  28. vHF’s avatar

    @ nameste
    Intencje autora to fałszywy trop jednak – napisałem o nich jedynie, aby wytknąć, że wiersz jest zwyczajnie słaby i nie zawiera tych wszystkich znaczeń, które mu przypisujesz. Co Sarna „miał na myśli” mało mnie obchodzi, obchodzi mnie co z tego zostało na papierze. Oczywiście można się inspirować słabą literaturą (sam to robię czasem), ale czy nie lepiej dobrą, nawet jeśli wymaga to więcej poszukiwań?

    Metauwaga zaś jest taka, że nie przedmiot rozważań jest „nieważny” (immanentnie), to raczej rozważania mogą być ciekawe / bez znaczenia

    Jeśli dobrze odczytuje duży kwantyfikator przed tym zdaniem, to jest twierdzenie nader dramatyczne, a jednak rzucone przez Ciebie od niechcenia.
    Jest dla mnie oczywiste, że przedmiot rozważań albo jest immanentnie ważny albo nie, a jeśli nie jest, to zajmowanie się nim powinno mieć odpowiednie uzasadnienie (tu wciąż nie ma, moim zdaniem).

    @ sheik.yerbouti
    Powaga nie implikuje „zadęcia, wielkich liter i ciężkich pojęć”, a jedynie, ekhm, powagę. Innymi słowy, sytuację, w której celem wypowiedzi jest powiększenie wiedzy.
    Strategia uzyskania oświecenia poprzez robienie sobie jaj, choć atrakcyjna, jest chyba jednak mało wydajna.

  29. nameste’s avatar

    vHF :

    Jeśli dobrze odczytuje duży kwantyfikator przed tym zdaniem, to jest twierdzenie nader dramatyczne, a jednak rzucone przez Ciebie od niechcenia.

    Nie, nie sądzę, aby było aż dramatyczne. Według mnie to raczej truizm.

    Jest dla mnie oczywiste, że przedmiot rozważań albo jest immanentnie ważny albo nie, a jeśli nie jest, to zajmowanie się nim powinno mieć odpowiednie uzasadnienie (tu wciąż nie ma, moim zdaniem).

    Nie jestem pewien (wybacz, jakby co) powagi tego Twojego stwierdzenia #podejrzenie‐trollingu. Jego side effectem jest choćby to, że ważność immanentna (przedmiotu rozważań) wyprzedza wszelkie rozważanie, więc się zaraz pytamy, skąd o niej wiadomo. Jest jakimś przed‐sądem?

  30. vHF’s avatar

    No więc udało się nam chyba wydestylować kość niezgody do tej jednej jedynej kwestii:
    wartości utworu literackiego *samego w sobie*, niezależnej od analizy i komentarza oraz związku tej wartości (lub jej braku) z wartością poznawczą samej analizy.

    Ty mówisz, że (żaden?) utwór literacki sam w sobie ważny nie jest (a może nawet nie można mu przypisać immanentnej oceny estetycznej?), a ja mówię Jezus Maryja jakżesz nie? Ty zdajesz się uważasz, że punktem wyjścia może być równie dobrze marny wiersz jak i dobry, a ja uważam, że może, ale nie „równie dobrze”.

    (BTW w moim poprzednim komentarzu, jak mi słusznie wytykasz, pomyliłem się pisząc „jest albo nie jest”. Winno być „jest albo nie jest albo nie wiadomo”; uzasadnienie jest potrzebne kiedy „nie jest”, a dyskusja może być najbardziej owocna kiedy „nie wiadomo”.)

    I wreszcie: łatwo zarzucać—mam nadzieję, że tylko ze względu na to, że moje poprzednie „jest‐nie jest” było zbyt kategoryczne—uprzedzenie i tworzyć paradoksy. A naga prawda jest taka, że czytam krótki wierszyk o kotkach, który jest do dupy. Czy jest do dupy jest bo go przed‐osądziłem przez pryzmat swoich uprzedzeń? Czy wpakowałem się w jakże finezyjny paradoks oceny‐przed‐oceną? Czy też może jest do dupy bo jest?

    A teraz sobie już chyba pójdę.

  31. nameste’s avatar

    vHF :

    A teraz sobie już chyba pójdę.

    Ponieważ zapowiadasz jak powyżej, ograniczę się do:

    A naga prawda jest taka, że czytam krótki wierszyk o kotkach, który jest do dupy.

    Nie postawię znaku równości między „immanentnie do dupy” a „w Twojej lekturze do dupy”. W każdym razie nie bez rozważenia. A rozważanie otwiera, hm, otchłań. Nie jestem pewien, czy ten nieważny [nie mylić z: „do dupy”] wierszyk jest wart aż eksploracji otchłani, zważywszy także na Twoją końcową zapowiedź. Na tę chwilę sądzę, że nie.

  32. Gammon No.82’s avatar

    vHF :

    ...tej jednej jedynej kwestii:
    wartości utworu literackiego *samego w sobie*, niezależnej od analizy i komentarza oraz związku tej wartości (lub jej braku) z wartością poznawczą samej analizy.
    Ty mówisz, że (żaden?) utwór literacki sam w sobie ważny nie jest (a może nawet nie można mu przypisać immanentnej oceny estetycznej?), a ja mówię Jezus Maryja jakżesz nie?

    Przeczytanie utworu i jego interpretacja to są analitycznie dwa poziomy, ale praktycznie nierozdzielne. Chyba nie możesz czytać nie interpretując? W najlepszym razie mógłbyś oceniać Wartość Samą w Sobie wiersza napisanego po kreteńsku, pismem linearnym A.

    Zresztą ja się nie znam. Przerażacie mnie głębią.

  33. czescjacek’s avatar

    @vHF

    Ty mówisz, że (żaden?) utwór literacki sam w sobie ważny nie jest

    Literatura, a poezja szczególnie, to jest taka konwencja pisania, że zakładamy sobie, że słowa są bardziej niż w zwykłej komunikacji na swoich miejscach i zawsze są umyślnie i po coś. To założenie jest głównie po stronie czytelnika, a bez niego trudno mówić o ważności utworu.

  34. nameste’s avatar

    @ Gammon No.82, czescjacek:

    Stanowisko vHF można (chyba) zrekonstruować tak:

    (1) wytworom literackim przysługuje [obiektywnie] Quality, immanentna, tj. niezależna od aktualizacji tekstu w lekturze czy [krok dalej:] interpretacji

    (2) możliwa jest „instant” QualityControl; rzuca‐się‐okiem‐i‐się‐rozpoznaje – poziom iQ, czyli immanentnej Quality)

    (3) nie warto zajmować się tekstami o słabej iQ, chyba że istnieje jakieś poważne uzasadnienie (pozaliterackie) na taką stratę czasu/energii

    Moim zdaniem każdy z tych punktów daje się zakwestionować, łączne rozważanie kompleksu (1)-(3) porównywałem do wstępowania w otchłań, ze względu na złożoność, wielość opinii i rozległość uruchamianej tematyki.

    vHFem wstrząsnęła moja uwaga, że sensowność i owocność rozmów o tekstach kultury (czyli „krytyka kultury”) nie są możliwe wyłącznie w odniesieniu do tworów o wysokiej Q, zwłaszcza że istnienie iQ można kwestionować, a już na pewno możliwość „instant QC”.

    Mówiąc bardziej po ludzku, lepiej np. ciekawie i wnikliwie rozmawiać o popkulturze, niż np. przerzucać się banałami dot. uznanych dzieł tzw. kultury wysokiej.

    Byłoby nieuczciwie jednak pominąć fakt, że vHF podał parę wskazówek, dzięki którym według niego dałoby się zoperacjonalizować instant iQC:

    styl, rytm, symbolika, sposób w jaki emocja czy znaczenie jest „zapakowane”, (subiektywny) rezonans u czytelnika, zakotwiczenie i współgra[nie] z kontekstem kulturalnym i historycznym, itd. Ten wierszyk sprawnie zalicza niedostateczny na tych kryteriach (na niektórych przez nieobecność)

    Dla mnie jest oczywiste, że próba zastosowania powyższych kryteriów oznacza konieczność interpretacji. Nadal można się spierać o Q, ale z iQ przychodzi się pożegnać.

    No i mamy też problem taki, że każdy, kto spróbuje pozytywnie wskazać jakość tekstu na tych kryteriach, może być oskarżony o nadinterpretację, a znowuż każdy, kto spróbuje nie gołosłownie wykazać słabość tekstu, może być oskarżony o złą wolę.

    Nie ma lekko.

  35. vHF’s avatar

    Trzystopniowa rekonstrukcja w miarę wierna, ale po pierwsze, punkt pierwszy sformułowany trochę zbyt silnie (patrz niżej), a po drugie „instant quality control” jest niezupełny: czasem, jak pisałem, „nie wiadomo”. Wtedy nie mam problemu z rozległą analizą. No i wstrząsnęło mną nie to, że zajmujesz się marnym tekstem, ale twierdzenie, że to nie dzieło literackie ma immanentną wartość, ale dopiero jego analiza.

    Poza tym kręcony jest tu zgodnie przez zebrane towarzystwo chochoł, że sprzeciwiam się jakiejkolwiek analizie marnej literatury, przez co wpadam w prosty paradoks: skąd wiem, zanim nie zanalizuję? Ja tymczasem protestuje przeciw (albo raczej dziwię się) rozbudowanej analizie dzieła, które jest w oczywisty sposób marne po analizie pobieżnej.

    No i wreszcie ja tu jestem trochę na przegranej pozycji, bo staram się uzasadnić mój (z braku lepszego słowa) sprzeciw z pozycji ogólnych i teoretycznych, podczas gdy prawda jest taka, jak już pisałem, że tu jest konkretny wierszyk, który jest do dupy, i wciąż nikt mi nie powiedział dlaczego się nim zajmujemy. Oczywiście nameste napisał o terroryzmie, ale nie napisał jaki to wgląd w tę problematykę ten wierszyk nam daje.

    Pozostaję w nadziei że w domu, jak nikt nie patrzy, i nikt wyśmiać nie może, i nie trzeba się tak strasznie starać, wszyscy czytamy lepsze wierszyki.

  36. nameste’s avatar

    vHF :

    No i wstrząsnęło mną nie to, że zajmujesz się marnym tekstem, ale twierdzenie, że to nie dzieło literackie ma immanentną wartość, ale dopiero jego analiza.

    To nie jest dobre streszczenie poniższego (które jest cytatem z wyżej):

    nameste :

    Metauwaga zaś jest taka, że nie przedmiot rozważań jest „nieważny” (immanentnie), to raczej rozważania mogą być ciekawe / bez znaczenia (to odn. zajmowania się „takim niczym”).

    Sens tego przecież taki, że (a) ważność / nieważność nie jest „immanentna”, tylko nadawana (b) ciekawa krytyka kultury zogniskowana na (nawet) słabych tekstach może prowadzić do ciekawych i istotnych owoców. A na dobrych tekstach można uprawiać męczybułstwo i banał. Truizm (co już zeznawałem).

    Główną rolę w powyższych quiproquo odgrywa mylenie ważnościwartością, pomijając drobniejsze nieporozumienia.

    vHF :

    Ja tymczasem protestuje przeciw (albo raczej dziwię się) rozbudowanej analizie dzieła, które jest w oczywisty sposób marne po analizie pobieżnej.

    No a ja odpowiadam Ci od dłuższego czasu, że taka jednostronna deklaracja oczywistości mnie nie obezwładnia.

    Zasadniczo możliwe są dwie strategie: albo ja wykażę, że w wierszyku jest jakieś coś, alby Ty wykażesz, że nie ma zgoła nic.

    Podjąłem próbę:

    Czy nie tego właśnie oczekuje się od wierszów – żeby działały? Uruchamiały emocje, roztrząsania i I don’t even?

    Wiersz nie jest od tego, żeby oferować „wgląd w problematykę”, to zadanie eseju.

  37. vHF’s avatar

    OK, powiedzmy że pierwsza część to było nieporozumienie. Zostańmy przy drugiej: jest‐li ten wierszyk wart maszynowych słów, w których jest zapisany, czy nie? Zdaje się, że nawet tutaj jesteśmy na przeciwstawnych pozycjach, wcześniej myślałem, że wierszyk jest w oczywisty sposób do dupy również według Ciebie, a bronisz tylko zasadności zajmowania się nim.

    Piszesz, że podjąłeś próbę odpowiedzi twierdzącej. Takiej jakości próbę to podjąłem i ja, pisząc na czym wierszyk zalicza niedostateczne, ale to Ci nie wystarcza, tak jak mnie nie wystarcza Twój jednozdaniowy esej. Jeśli chce Ci się jeszcze bawić, to napisz szerzej dlaczego wierszyk dobry. Powinno być Ci łatwiej niż mnie, przez analogię do dowodzenia zdań twiedzących i przeczących.

    Jeśli Ci się nie chce to spoko, zajmę się wreszcie czymś, za co mi płacą.

  38. nameste’s avatar

    vHF :

    wcześniej myślałem, że wierszyk jest w oczywisty sposób do dupy również według Ciebie, a bronisz tylko zasadności zajmowania się nim

    Przecież explicite pisałem:

    Uważam, że jest dobrze zrobiony jako pułapka, jako właśnie plama rorschachowska.

    Czy w tej pułapce leży szyneczka, czy raczej serek, nie do końca wiadomo. Tzn. czy wiersz sprzedaje problem teodycei (i jej rezonansu potocznego) na serio, czy też w dystansie. Z pewnością jednak problem teodycei w nim jest.

    Ekspozycja w trzech krokach: pierwszy, pozornie niewinny (tatuś dziewczynce w koszyczku miłe kotki, które akurat śpią; sielanka odwiedzin – powiedzmy – w szpitalu). Drugi, dramatyczne zerwanie iluzji z pierwszego (jeśli ktoś się wkręcił, myślę, że fragment pierwszy jest wkręcable). Młodość B16. Sukcesja poprzedników, z których każdy dostał swojego kotka‐do‐zabicia. Więc: rola religii. Sieciowy mem (o niepodważalnej durnocie) i problem „teodycei terrorysty”, a w tle kwestia „bilansu nieuchronnego zła”.

    No i krok trzeci: kim jest narrator. Z jakiej pozycji przemawia. Jak się przekłada kotko‐mem na sytuację aborcji / poronienia / in‐vitro. „Nie skrob się, bo bóg zarządzi u jakiejś poronienie”? Redukcja do absurdu, przecież.

    Z takiej analizy wynika jedno, moim zdaniem: bardzo oszczędny w słowa zapis jest w stanie wykonać na czytelniku znaczący emo‐ i epistemo‐wkręt.

    Od strony formalnej (użycie języka) też nie bardzo jest co zarzucić.

  39. czescjacek’s avatar

    vHF :

    styl, rytm, symbolika, sposób w jaki emocja czy znaczenie jest „zapakowane”, (subiektywny) rezonans u czytelnika, zakotwiczenie i współgra z kontekstem kuluralnym i historycznym, itd. Ten wierszyk sprawnie zalicza niedostateczny na tych kryteriach (na niektórych przez nieobecność).

    Sorasek, ale tak to można było do gdzieś tak początku XX wieku; a może nigdy tak nie można było przy założeniu, że wiersz jest dziełem artystycznym, a nie tylko ćwiczeniem warsztatowym na zadany temat.

    Bardzo przytulam taką definicję błędu, że jest to nieświadome odstępstwo od normy (przy całej jej idiotyczności). Otóż jeśli zgadzasz się czytać ten wiersz jako wiersz (czyli tekst, którego każdy element jest po coś i na swoim miejscu), to nie możesz po prostu stwierdzić, że meh, nie ma rytmu albo symboliki; ten wiersz jest demonstracyjnie rozlazły, bez sensu i pozbawiony mnóstwa rzeczy, których oczekuje się po „dobrym” wierszu.

    (Najlepszy test na dobroć wiersza, jaki udało mi się do tej pory opracować: sprawdzić, czy przeczytany na głos i z emfazą losowo wybrany wers żenuje).

  40. vHF’s avatar

    OK nameste, tu jest jakieś pole do dyskusji. Odpowiedź wieczorem.

  41. Marceli Szpak’s avatar

    czekając na poród mojej żony, przyglądam się córce weterynarza z psychiką kompletnie zjebaną przez ojcowskie eutanazje na kotach
    co wiedzie mnie myślą lotną ku
    pechowcom, którzy niszczą wszystkiego czego dotkną
    zmuszając jednocześnie do zastanowienia się nad
    dalszym losem stworzenie w brzuchu mojej żony
    które też może zostać przez kogoś potraktowane
    eutanazyjnym dotykiem.
    Być może przeze mnie.

  42. nameste’s avatar

    @ Marceli Szpak:

    Jestem sobie tylko małym bogiem od przerażających
    i przykrych zadań które ktoś musi bo tak stanowi
    (mówią) Prawo

    Hosmosu, nie pamiętam dokładnie w tym
    śnie w którym wszystko jest dziwne i jakby
    mniejsze zwłaszcza dzieci (mówią) moje

    zawołali mnie do córki i jej brzucha (mówią)
    ale wiem że chodzi o kotki o zwierzątka
    muszę to jeszcze raz przeliczyć jeden na dzień
    szesnaście na (mówią) papiestwo to razem

    ile teraz?

  43. fan-terlika’s avatar

    Nie wiem, o czym mówicie, ale mnie ta dziewczynka boli, ona przecież jest sama na tym krześle, macha nogami, które nie dosięgają. Ona jest ciągle sama i kiedy Pani ją pyta, co robi jej tatuś, to on ratuje kotki proszę pani, jest lekarzem, upewnia się pani, takim od zwierzątek, tak. A jego przecież nie ma, on jest opętany, on wydaje gazetkę, drukuje ulotki, on prowadzi klinikę, w salonie pod krzyżem, on walczy, on leczy. Walczy o kotki, żeby Bóg Pan ich nie zabijał, on ciężko o to walczy i on leczy te kotki z wyrokiem, tych chorych ludzi, morderców. I pod koniec dnia przynosi jej te martwe kotki, kładzie jej do łóżka.

  44. Marceli Szpak’s avatar

    nameste :

    Jestem sobie tylko małym bogiem

    Czekaj pan, bo zaraz nam się ten średni wierszyk o strachu przed hipotetycznymi losami płoda, zmieni w jakiś generator wierszyków jeszcze gorszych.

    ja sie przyznam, że na kotkach się rozjeżdżam, bo funkcjonują jako: dosłownie zdechłe kotki, kotki‐płodki, szesnaście chujwieco kotków i kotopłodek ujednostkowany, o który boi się podmiot. Co daje wrażenie, że kotki są Susan i z czytania całości robi akt przypominający baczne wpatrywanie się w fraktalnego pawia.

  45. nameste’s avatar

    @ Marceli Szpak:

    Alezaraz, wytłumacz się najpierw z chłopca Benedykta, którego starannie przemilczałeś (to proste, ale trzeba^).

  46. Marceli Szpak’s avatar

    nameste :

    wytłumacz się najpierw z chłopca Benedykta

    trzymam się egzegezy papieskiej i obrazu Niemca który przyszedł i zniszczył dziedzictwo poprzednika (pechowcom, którzy niszczą wszystkiego czego dotkną), co w ogóle jest z dupy wzięte, bo jak sobie umieszczam taką egzegezę w tekście, to wychodzi mi na to, ze autor jest jakimś bucem, z którym się nawet nie chce gadać.

    Innymi słowy, z której strony bym tego nie próbował dziabnąć, moje interpretacje prowadzą do meh.

  47. nameste’s avatar

    @ Marceli Szpak:

    Nie wykluczam, że moje doważnianie wierszyka (jako pułapki etc.) może wynikać z nastroju chwili. Ale z drugiej strony, są miliony wierszyków, którym żadna chwila czytelnicza nie pomoże i żadne tam meh, tylko „zabierzcie mi ten szajs sprzed oczu”.

    Wspominałem o tym (tej chwili), może nie wprost:

    Absurdem byłoby jednak przypuszczenie, że w tej terrorystycznej teodycei bóg miałby osobiście, własnymi rękami, zabijać kotki. Od tego ma Sprawiedliwych (małe dziewczynki i ich tatusiów, papieża, wreszcie: narratora).

    Albo fundację PETA od Pomyślnego Psocydu na Rzecz Lepszego Świata.

    Nie pomijam bowiem tytułu wierszyka.

    Więc gdy mówisz (usprawiedliwione skojarzenie): kotki‐płodki itp., to ja jestem po stronie kotków. Piesków też.

  48. vHF’s avatar

    Krótko, bo znakomity mecz w Londynie za chwilę zrestartują :-)

    W Twojej egzegezie sporo jest nadinterpretacji, ale zamiast podać ich listę, podam krótszą – pod‐listę powodów, dla których wierszyk mi się nie podoba. Tak będzie bardziej i produktywnie, i uczciwiej. Staram się wymienić te mniej subiektywne przyczyny mojej negatywnej oceny, żebysmy ew. mieli o czym jeszcze rozmawiać.

    1. Wiersz zbudowany na symbolu kotek=niewinność, dobro, dziecko. Symbol płaski, i niewyrafinowany. Nie ratuje go związek z internetowym memem bo i dlaczego miałby?

    2. Co więcej, autor nam mało dyskretnie sygnalizuje, że to symbol używając słowa, którego w odniesieniu do kotów się nie używa („nietrwałe”). Jakbyśmy, kurwa, nie wiedzieli.

    3. Wbrew temu, co piszesz, nie ma tu wkręcania i następującego po nim zdzierania zasłony. Już w pierwszym wersie masz weterynarza i „uśpione” kotki, znaczenie może być tylko jedno.

    4. Autor buduje opozycję kotki‐śmierć, która podobnie jak sam symbol kotka, jest zbyt oczywista (przez co tandetna), a jednak trzy razy powtórzona. Jakbyśmy, kurwa, za pierwszym razem nie zrozumieli.

    5. Mówisz że językiem dobrze autor operuje. Czyżby? Spójrz na słówko „swych”. W tej części wiersza podmiot liryczny przemawia z pozycji i językiem dziecka (we śnie), a jednak użyte słowo jest literackie. Dlaczego nie „swoich”? To jest ewidentna niespójność. Ponadto takie użycie zaimka dzierżawczego jest tak naprawdę anglicyzmem, po polsku lepiej powiedzieć „tych”. To jest szczegół, ale od dobrej poezji można sporo wymagać w takich kwestiach.

    Na razie tyle, chcesz więcej to powiedz (również dlaczego).

  49. vHF’s avatar

    (Najlepszy test na dobroć wiersza, jaki udało mi się do tej pory opracować: sprawdzić, czy przeczytany na głos i z emfazą losowo wybrany wers żenuje).

    I to ma być lepsze od moich franciszkojózefowych kryteriów? Wolne żarty.

  50. czescjacek’s avatar

    vHF :

    I to ma być lepsze od moich franciszkojózefowych kryteriów? Wolne żarty.

    No sorek, ale algorytm „swych->zue” to pozdro dla ciebie.

1 · 2 ·

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *