Film jakoś mnie nie powalił, choć doceniam rzemiosło. Gdy miał jeszcze daleko do kategorii „stare filmy”, odezwało się sporo głosów entuzjastycznych typu „oooch, mistrz, mistrz, i jak wspaniale nie wiadomo, o co chodzi”. Na szczęście przeczytałem je sobie dopiero po obejrzeniu. Inne głosy (wraz z kontrgłosami) zaangażowały się w dyskusję nad katarktycznym i wyzwolicielskim wydźwiękiem „zemsty żydowskiej”, te echa dochodziły mnie już wówczas, ale teraz myślę, że to doprawdy poboczna kwestia.
Z bezmiaru możliwych („och, jakże nie wiadomo, o co...”) interpretacji należałoby coś sobie wybrać, chociażby na próbę. Chociażby na zasadzie zdania warunkowego. Na przykład: jeśli Kill Bill był krytyczną antologią komiksowych ujęć centralnego, „antycznego” tematu giri (w kontrze do gaes), to czym są Basterds?
Dla mnie to opowieść o tym, jak bardzo kultura kłamie (a popkultura to już na maksa). Oddział Aldo Raine’a to zbiórka (naszkicowanych grubą krechą) stereotypów, metaforyzujących sposoby, na jakie kultura [a pop to...] rozprawia się z Realnym (na przykład realnym wojny, Holocaustu, itd.). Znaczy, bejzbolem w łeb, oskalpować. Od czego – po stronie wroga – potężnieją stereotypy umniejszające (Hitler w histerii strachu przed „żydowskim golemem”, tenże głupkowato ucieszony kadrami z akcją filmowego snajpera, Goebbels, rozpustny karzeł, raz przejęty do łez pochwałą Wodza itp.). Ale też, z drugiej strony, spadkobiercy „kultury Bacha i Goethego”, czyli przerafinowany Hans Landa lub dociekliwy major Hellstrom, wyradzający się w Zło. Film: mistrzowsko kiczowaty pojedynek (wymienionych) pacanów, schematów.
Żeby wygrać tę (czy jakąkolwiek) wojnę, trzeba by najpierw spalić wszystkie filmowe taśmy. Co oznacza tu „wygrać wojnę”? Utrzymać przed otwartymi oczami jej przerażającą, cuchnącą i krwawą nagość. Spalić taśmy, a dla pewności – nożem swastykę na czole.
Jeśli to jest przesłanie filmu, to można się – oczywiście – bez niego obejść; żadne odkrycie. I dlatego zabrakło mi w Bękartach tego nieuchwytnego drżenia między głębokim i ciemnym a ujawnionym i atakującym, które stanowi o wielkości Kill Bill. O Inglourious basterds zacznę zapominać już od jutra.
-
Żydowskość i ofiary, i zemsty jest czysto deklaratywna.
Może wynika to z tego, że żydowskość jakoś mocno na co dzień nie rzuca się w oczy? #rozpoznawanieżydazdaleka
No i masz wykorzystaną legendę Golema na ten przykład.
Wet dream konkretnie żydowski zaś bierze się z tego, że jest tu pomsta dokonana za czyny konkretne (holokaust) i na konkretnych delikwentach (naziolach).
-
Asked if it was fair to call it a Jewish revenge fantasy, Tarantino said: „That wouldn’t be how I would define it 100%. You could definitely say that and it works completely in that way. That wouldn’t be the section in the video store I would maybe put it in.
The actor Eli Roth, who plays a baseball bat‐swinging Basterd, was upfront about how he felt. „Being Jewish, for me it’s like kosher porn. It’s something that I have fantasised about since I was a very young child. It was like I performed a sex scene when I beat that guy to death.”
-
nameste :
To logika węzłów poplątanej taśmy celuloidowej. Spalić.
Why so serious? Popkultura zawsze będzie szeleścić kliszami (celuloidem), bo to jest jej tworzywo, takie ma środki, taką narrację. I zawsze będzie pozostawiać niedosyt w zetknięciu z Teh Serious Business (jak holocaust właśnie, który jest przecież ultymatywnym TSB).
Wewnątrz filmu to tylko słowo, rekwizyt z międzyrasowej wojny gangów.
I to jest, w zasadzie, nowe ujęcie tematu. Czy świat‐zmieniające? Nie, ale nie było takich zobowiązań.
-
Dla mnie ten film to kompletna porazka Tarantino. Kompletny brak tego czegos (jakiegos polotu czy moze osobistego odniesienia to tematu), obecnego w wiekszosci jego poprzednich filmow. Ten film powinien zrobic rezyser, ktory jest Zydem. To jest film dla nikogo. I nudny, a tu juz w ogole niewybaczalne.
18 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2011/02/bekarty-wojny/trackback/