Zgodnie z (krzepnącą) tradycją, zamiast noworocznych życzeń i powiąszowań wierszyk. Tym razem staro‐noworoczny Josifa Brodskiego, sprzed piętnastu lat.
MCMXCV
Klauni cyrk rozwalają. Słonie zbiegły do Indii.
Tygrysy na ulicy sprzedają obręcze
i pasy, pod wychudłą kopułą, jak w szafie
spod trapezu się zwiesza i wiruje
frak rozczarowanego iluzjonisty,
a koniki zrzuciwszy czapraki pozują
do portretu silnika. Na arenie
klauni toną w trocinach, wytężając siły
wymachują młotami i cyrk rozbijają.
Publiki albo nie ma, albo jej nie słychać,
bo nie bije oklasków. Tylko tresowany
piesek szczeka bez przerwy, czując, że się zbliża
do cukru: że nadchodzi i że jest już blisko,
tuż tuż tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt pięć.
1995
[przełożyła Katarzyna Krzyżewska]
-
Chyba żartujesz. Krzyżewska tłumaczy wiernie, bez wybryków i Barańczakowskiego kitu.
Chyba żartujesz, Krzyżewska nie ma magii. Choć i tak lepsza od Woroszylskiego i Lewina. Choć rosyjskiego nie znam, i na przykładzie przekładów Audena, więm, że Barańczak potrafi po swojemu zmieniać, to jednak jego tłumaczenie „Końca pięknej epoki” to arcydzieło.
Ja po prostu jestem wielbicielem Brodskiego w wersji Barańczaka, dorównał mu chyba tylko raz Pomorski przekładając Popiersie Tyberiusza.
No i mój ulubiony wiersz, na szczęście po angielsku:
I said fate plays a game without a score,
and who needs fish if you’ve got caviar?
The triumph of the Gothic style would come to pass
and turn you on–no need for coke, or grass.
I sit by the window. Outside, an aspen.
When I loved, I loved deeply. It wasn’t often.I said the forest’s only part of a tree.
Who needs the whole girl if you’ve got her knee?
Sick of the dust raised by the modern era,
the Russian eye would rest on an Estonian spire.
I sit by the window. The dishes are done.
I was happy here. But I won’t be again.I wrote: The bulb looks at the flower in fear,
and love, as an act, lacks a verb; the zer‐
o Euclid thought the vanishing point became
wasn’t math–it was the nothingness of Time.
I sit by the window. And while I sit
my youth comes back. Sometimes I’d smile. Or spit.I said that the leaf may destory the bud;
what’s fertile falls in fallow soil–a dud;
that on the flat field, the unshadowed plain
nature spills the seeds of trees in vain.
I sit by the window. Hands lock my knees.
My heavy shadow’s my squat company.My song was out of tune, my voice was cracked,
but at least no chorus can ever sing it back.
That talk like this reaps no reward bewilders
no one–no one’s legs rest on my sholders.
I sit by the window in the dark. Like an express,
the waves behind the wavelike curtain crash.A loyal subject of these second‐rate years,
I proudly admit that my finest ideas
are second‐rate, and may the future take them
as trophies of my struggle against suffocation.
I sit in the dark. And it would be hard to figure out
which is worse; the dark inside, or the darkness out.I w wersji Barańczaka
Zawsze twierdziłem że los to zły kawał
Że po co ryba jeżeli jest kawior
Że z wszystkich stylów ostanie się gotyk
Bo stercząc nie naraża na kłujący dotyk
Siedzę przy oknie glony za nim mokną
Kochałem ludzi niewielu lecz mocnoSądziłem że od lasu większe jest polano
Że po co całe dziewczę jeśli jest kolano
Że zaprószone pyłem z podkopów historii
Oko Rosji odpocznie na cyplach Estonii
Siedzę przy oknie umyłem naczynia
Szczęście już się skończyło nic się nie zaczynaSądziłem że w żarówce widać męki płciowe
Że akt miłosny winien stworzyć własną mowę
Że wbrew Euklidesowi gdy coś zwężę w stożek
Nie tyle z tego zero ile chronos stworzę
Siedzę przy oknie wspominam dni młode
To się uśmiechnę to znów splunę na podłogęPisałem że liść każdy to pączka zniszczenie
Że w niewłaściwą glebę upadłszy nasienie
Nie puszcza pędów toteż łąka czy polana
Świadczy że się przyrodzie zdarzył grzech Onana
Siedzę przy oknie zaciskając wargi
Cień mój towarzysz na ścianie się garbiPieśni mojej motywu brakowało
Ale nie na chór jest pisana nie dziwię się wcale
Że mi w nagrodę za takie podarki
Nikt swoich nóżek nie kładzie na barki
Siedzę przy oknie morze stary raptus
Grzmi za storami i za świstem wiatruZnając nasze dość niskogatunkowe czasy
Przybijam dumny stempel towar drugiej klasy
Na swe najlepsze myśli i niech jutro młode
Przyjmie te doświadczenia z walk o każdy oddech
Siedzę w ciemności i nie gorsza pewno
Ciemność w pokoju niż ciemność na zewnątrz -
Widzisz nameste, problem w tym, że sam Josif Brodski, i to w kontekście tłumaczenia swoich wierszy, nazwał Barańczaka „geniuszem”. Nie tyle dobrym translatorem, ale geniuszem. Konkretnie było to w rozmowie z Miłoszem, opublikowanej w jednym z Zeszytów Literackich. (jak będę w domu postaram Ci się podać namiary). A język polski znał, w młodości tłumaczył Gałczyńskiego.
Przyznasz więc, że Twoje arbitralne „do dupy taka robota” oraz „tandeta” może być nieco na wyrost. Po drugie Brodski, bodajże w wywiadzie rzece z Wołkowem, mówił, że najważniejszy w wierszu jest dla niego rytm, potem rym. Stąd pewnie cenił barańczakowe zmiany byleby rytm i rym został. To dla niego było baaardzo ważne. Z dwojga złego lepiej znaleźć rym, kosztem treści, a nie podkręcić rybkę, żeby treść wiernie oddać (wiem, jestem złośliwy).
Wreszcie by się odnieść do Twojego przykładu. Otóż to, że „ktoś se zarzuca „nóżki” na ramiona” nie oznacza dziecka, tylko właśnie frywolność kobiety (one też mają nóżki i je zarzucają), co jest właśnie nawiązaniem do lekkiej leksykalnej aluzji (której sens jest: „nikt dla mnie nóg nie rozłoży”). Te nóżki świetnie pasują do autora „Debiutu”.
Tak jak Cię bardzo lubię, tak o Barańczaka bił się będę do końca J
-
nameste :
Ale wiesz, pomięszanie „argumentu z autorytetu” z uprzejmością autora wobec tłumacza to dla mnie uzasadnienie tezy o „magii” przekładów Barańczaka – żadne. A co najmniej słabe.
Ale tu nie chodzi o uprzejmość autora wobec tłumacza (wobec przyjaciela Woroszylskiego już taki uprzejmy nie był), ale o ocenę tłumaczenia swoich wierszy. A Brodski w swych ocenach był bardzo ostry (Biely – bardzo słaby poeta). On po prostu uważał, że to są genialne przekłady, więc może „nóżki” nie kojarzyły mu się z nóżkami dziecka, a sens wiersza został zachowany. Z dwojga ocen: Twojej i Brodskiego, jednak skłonny jestem uwierzyć temu drugiemu.
nameste :
Nie przyznam. Bo wcale nie „arbitralne”, przecież, do diabła, masz wyżej konkrety i uzasadnienia, a nie ogólną (jak Twoja) opinię.
Racja, powinienem napisać, że nie tyler arbitralna, co w mojej ocenie przesadzona i nieuzasadniona.
nameste :
E tam. Gdzie jest, pytam (nawet przy max korzystnej dla Barańczaka interpretacji) , znaczenie podstawowe, istotne dla złapania sensu wiersza? A może sens niech się idzie kochać, bo nonsensik śliczny i bardzo rytmiczny?
Ale całego wiersza, czy tych dwóch fragmentów? To czy sens owych „no one–no one’s legs rest on my shoulders” oznacza sztafetę pokoleniową (którą nota bene Brodski lekceważył, uważając że konkurować winno się z najlepszymi, niejako „poza czasem”, odrzucając ‑izmy i szkoły) czy doczesny poklask objawiający się m.in. w powodzeniu kobiet (rest jako spoczywanie kojarzące się z miękkim dotykiem, w przeciwieństwie do stand) jest do dyskusji. Zwłaszcza, że zaraz potem jest „I sit in the dark. And it would be hard to figure out which is worse; the dark inside, or the darkness out.” – co może znaczyć właśnie bark powodzenia tu i teraz, a nie łańcuch dziedziczenia.
Tymczasem ty masz swój sens i pytasz o sens tego fragmentu wiersza. Jesteś tak bardzo pewien tej swojej interpretacji?
nameste :
A to ma coś do rzeczy? Hm.
Miał być emotikon na koniec ;)
-
nameste :
Ja obstawiam interpretację „słodko‐gorzką”, jej emocjonalne sygnały są porozsiewane po całym wierszu. Masz tu:
Tu nie ma sporu, właśnie za słodko‐gorzkie sygnały uwielbiam ten wiersz. Każda zwrotka dokładnie w takim klimacie się kończy. Jest tu widoczne nawiązanie do Audena, którego Brodski „mógłby być tylko epigonem”.
Sęk w tym, że w słodko‐gorzkich wtrętach muszą być wtręty gorzkie, ale też słodkie i własnie owe nóżki z powodzeniem mogą spełniać leksykalną aluzję (której sens jest: „nikt dla mnie nóg nie rozłoży”).
nameste :
...Czas, w wielu możliwych postaciach, po tej wielości robi sobie Brodski niegłupią wycieczkę. (Co jest dla mnie, heh, dodatkową przesłanką na rzecz odrzucenia wersji „patetycznej” – Brodski jest na to zbyt mądry, zbyt głęboki.)
Ależ owe „Siedzę przy oknie zaciskając wargi Cień mój towarzysz na ścianie się garbi” jest właśnie potwierdzeniem owej samotności tu i teraz, tym bardziej odrzucający tezę o łańcuchu dziedziczenia jao źródle smutku.
nameste :
Mówisz, że to tylko „dwa fragmenty”. Mógłbym się przejechać po innych jeszcze miejscach, ale punktem wyjścia byłby (słabo dostępny dzisiejszemu polskiemu czytelnikowi) rosyjski oryginał z 1971 roku. Może więc ja pozostanę z opinią, że „geniusz” nie robi takich kiksów i przekłamań, a Ty – wielb nadal.
No pewnie tak zostanie, nie mniej jednak dziękuję za krytykę, dla wielbiciela zawsze bezcenna.
-
Jak ja lubię takie spory. Jak ja je lubię. W 2010 – o jakość przekładu zmarłego poety. Może jeszcze nie wszystko stracone?
Barańczak „nauczył mnie” onegdaj Dylana Thomasa, do dziś jestem mu za te tłumaczenia wdzięczny, nie widziałem powodu do zastanawiania się nad jakością. Po latach wpadło mi jednak w ręce tłumaczenie Gorbaniewskiej – i ogarnął mnie (wobec znajomości oryginału) pewien niepokój. Przerażenie pojawiło się jednak, gdy w ręce wpadły mi tłumaczenia Celana. Było to traumatyczne przeżycie. Do tego momentu sądziłem, że tłumacz powinien (przede wszystkim) znać i czuć język na który tłumaczy. Teraz wiem, że również (dogłębna) znajomość języka, z którego się tłumaczy, jest ważna. Było to bardzo smutne doświadczenie.
-
@ czescjacek:
„Zaczekajże – mówią Ostrygi –”?Kurde, wpadłem w stan http://www.weebls-stuff.com/toons/annoying/
Sorasy za flood.
-
–> nameste:
Kłopot z tym, że on (S.B.) najwidoczniej rozumie swą rolę inaczej niż ta, w której Ty chciałbyś go widzieć. Domagasz się od tłumacza poezji maksymalnej wierności i językowej precyzji. On (chyba) postrzega się wpierw jako poeta, a potem jako tłumacz. W języku niemieckim jest taki piękny czasownik „nachdichten”. Pod utworem widnieje w takim przypadku „nachgedichtet von”. zamiast „übersetzt von”. Nie oznacza to polskiego „spolszczył”. Bardziej prawidłowe byłoby „stworzył ponownie jako utwór poetycki (po polsku) w oparciu o oryginał”. Język polski nie zna takiego pojęcia.
Prowadzić to może istotnie do poważnych nieporozumień.
A z Celanem to już przypadek graniczny. Nie da się wytłumaczyć „rozbitą nad głową banią z poezją”, która zdominowała tłumacza. Daleko idące zmiany wskazują wielokrotnie, że Barańczak najzwyczajniej nie zrozumiał tak do końca wszystkich warstw niemieckiego oryginału . -
telemach :
Domagasz się od tłumacza poezji maksymalnej wierności i językowej precyzji.
Ależ! Jak B. widzi swoją rolę, to dokładnie przecież wyłożył w „Ocalonym w tłumaczeniu”. On też domaga się max wierności i precyzji, ale ma własną teorię na to, jak tę wierność i precyzję rozumieć. I o ile jest to świetna teoria (stworzyć hierarchię wartości elementów utworu i za ocalenie tych stojących wyżej płacić stratami w tych niższych; nie usprawiedliwiać niezgrabuśności przekładu tym, że „tak jest w oryginale”, tzn. traktować przekład jako dzieło mogące dotrzymać pola samodzielnie), o tyle w praktyce „dominantę semantyczną” dobiera sobie często arbitralnie i jeszcze (jak pisał Nameste) wali wprost tym, co było niedopowiedziane. Jeśli nie dość przykładów, to jedno i drugie mogę zilustrować tłumaczeniem „Stopping by Woods on a Snowy Evening”.
BTW mam wrażenie, że podstawową przyjemnością z czytania przekładów poezji nie jest cieszenie się samą poezją, ale wyszukiwanie błędów/problemów i wymyślanie, co by się poprawiło/okazjonalne chylenie czoła. No chyba że to moje skrzywienie jako zazdrosnego tłumacza technicznego.
-
„Na motywach” = „in Anlehnung an”.
Trochę inne. Raczej „swobodne tłumaczenie”. W przypadku „nachgedichtet” chodzi o oddanie treści z zachowaniem formy (z sonetu sonet, z fraszki fraszka tid.), treści (ma być o tym samym), sensu i przesłania (nie wolno pójść sobie w innym, dowolnym kierunku). Pons tłumaczy „nachdichten” trochę nieudolnie jako „to give free rendering of sth”. Czyli w angielskim też nie ma. We francuskim istnieje „récrire”. Jednak w przypadku polskiego Pons całkiem zawodzi. (nachdichten = tłumaczyć [perf przetłumaczyć] utwór poetycki). Nie tłumacząc jednak subtelnej różnicy pomiędzy „nachdichten” i „übersetzen”. -
czescjacek:
mam wrażenie, że podstawową przyjemnością z czytania przekładów poezji nie jest cieszenie się samą poezją, ale wyszukiwanie błędów/problemów i wymyślanie, co by się poprawiło/okazjonalne chylenie czoła
Pod warunkiem, że się jest w stanie zrozumieć oryginał bez tłumaczenia. Po co jednak wówczas tłumaczenie? Musimy zatem założyć, że tłumaczenie nie jest dla kolegów tłumaczy, lecz targetem są „w języku oryginału niegramotni”.
Tutaj można zrozumieć pienienie się nameste. Jak chcę poczytać Brodskiego, czytam Brodskiego. Jak chcę poczytać Barańczaka – czytam Barańczaka. Zmuszanie mnie jednak do czytania Barańczaka, po tym jak mnie przywabiono Brodskim, jest be. -
telemach :
Po co jednak wówczas tłumaczenie? Musimy zatem założyć, że tłumaczenie nie jest dla kolegów tłumaczy, lecz targetem są „w języku oryginału niegramotni”.
Zważywszy, że poezję i tak czyta a z pińć osób, to zmniejszenie tej liczby o dwie niegramotne nie zmienia istoty rzeczy :)
Takczysiak, nie umiem za bardzo czytać przekładów, których nie mogę porównać z oryginałem, bo brakuje mi zaufania do tekstu.
-
telemach mówi: On (chyba) postrzega się wpierw jako poeta, a potem jako tłumacz. Ale czy jako poeta zostanie zachowany w powszechnej pamięci? W mojej indywidualnej – tak sobie, gdybym z półki znikły jego trzy tomiki, przez długi czas mógłbym tego nie zauważyć. Natomiast jako mądry i umiejący pisać czytelnik (czyli „krytyk”?) wiele mi dał „Uciekinierem z Utopii”, „fioletowa krowa” to radość bez odpowiedzialności, a „Ocalone w tłumaczeniu”..., tak, tu jego szansa na wejście na dobre do literatury.
-
andsolu – spór o wielkość (lub małość) Barańczaka jest trudny. Nie wiadomo jak mierzyć poetów. Zresztą ta fala już taka nowa nie jest. Kiedyś była. Obecnie jest to kilku zasłużonych starszych panów. Po części schorowanych. Poczekajmy z mówieniem o nich źle. Wkrótce zapewne umrą i wówczas będzie można.
:)
32 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2009/12/zamiast-zamiast/trackback/