podszewki dyskursu

Jeszcze u schyłku lat osiemdziesiątych na murach wielu kamienic w Polsce widniały napisy „Precz z komuną!” Z hasła wynikało, że istniejemy w państwie opresywnym, któremu przeciwstawia się jakaś anonimowa, lecz być może niezwykle liczna grupa, która poprzez swoje „precz” wygraża władzy i zwołuje bojowników. Ale uważniej przeczytane, hasło mówiło więcej: że nie w komunizmie żyjemy, lecz w jakiejś bękarciej postaci tego ustroju, zwanego przez mieszkańców „komuną”, i że tyran jest słaby, więc nie stać go na wysłanie swoich sługusów, by zburzyli kamienicę lub przynajmniej zamalowali ścianę. Być może więc napisy takie były jedyną nadzieją zdychającego reżimu, który tylko dzięki nim mógł jeszcze zachowywać pozory własnej mocy. W ramach tak ukształtowanej perwersyjnej komunikacji napis wyrażał pewną historiozofię – tak oczywistą, że nie trzeba było jej wyjaśniać: na scenie historii zbiorowy podmiot – pozbawiony płci, wieku i innych różnic – toczy nierówną walkę z komuną, opiekę zaś nad tą walką sprawuje rozumny duch dziejów, poręczający za pomyślny wynik.
[tu i dalej podkr. moje – n.]

To pierwsze słowa książki Polska do wymiany Przemysława Czaplińskiego, eseju, który przemknął tak bardzo niezauważony (prawie bez recenzji), że chyba było to niezauważenie z premedytacją. Socjologowie i „ludzie od obiegu idei” mogą za pretekst podać, że „eee, to tylko gadanie o literaturze polskiej”, rzeczy z definicji nieważnej. „Ludzie od polonistyki” mogą się z kolei wykręcać, że rzecz jest zbyt socjologiczna i formułująca diagnozy już nazbyt odległe od rutynowych sposobów uprawiania poletka. Być może krzywdzę jednych i drugich, ale – było się, DKN, odezwać!

A książka jest, moim zdaniem, bardzo warta lektury, jako że autor cały nakierowany jest na badanie co jest czym czego i robi to udatnie. Zatrzymam się więc nad nią na dłużej, na co najmniej dwa blogonotowe odcinki. Najpierw ramy ogólne.

narracje i metanarracja

Spędziłem w sieci wiele kilobajtów, próbując pojąć żywiołową niechęć do „postmodernizmu” (w mglistym pop-znaczeniu), jakby sugerującą coś w rodzaju poczucia zagrożenia; najdłużej (i z cytatami ;) tutaj. Czapliński, idąc tropem Lyotarda, sądzi, że konstytutywnym rysem postmodernizmu (czy ponowoczesności) jest „nieufność wobec metanarracji”, opowieści porządkującej wspólne dzieje, która

odczytuje kierunek historii, zaopatruje działania społeczne w sankcję metafizyczną i staje się uniwersalnym układem odniesienia dla wszelkich działań ludzkich. Wielka opowieść zamienia chaos społecznych aktywności w spójną historię toczącą się w jednym kierunku, obiecuje, że droga prowadzi do końcowego przystanku dziejów (na przykład: zniesienia alienacji, pojednania z naturą, ustalenia powszechnie i zawsze obowiązujących reguł funkcjonowania społeczeństwa), i wreszcie staje się miernikiem sensowności wszelkiej aktywności społecznej.

Lyotard wymienia dwie kluczowe metanarracje nowoczesności europejskiej – dotyczące prawdy i wolności.

Pierwsza z nich, zapoczątkowana przez Kartezjusza, a doprowadzona do postaci krystalicznej przez Kanta, nadała filozofii miejsce nadrzędne wobec nauk szczegółowych. [...] Nowoczesność, postrzegana jako epoka tożsama z postępem, zakładała stały dopływ nowych rozwiązań technicznych, lecz zarazem oczekiwała, iż każde z nich będzie weryfikowalne w kontekście uniwersalnych reguł prawdy. Jednakże, jak przekonuje Lyotard, przemiana roszczeń w prawdę absolutną nie nastąpiła; w drugiej połowie XX wieku coraz jawniejsze stawało się, że filozofia nie spełnia kryteriów prawomocności, które wcześniej sama formułowała i które narzucała naukom szczegółowym. W rezultacie nadrzędna rola filozofii odeszła w przeszłość, a na placu boju pozostały lokalne gry narracyjne, których celem jest osiągnięcie doraźnego celu. [...] W świecie, który nie ufa metanarracjom, naukowiec jest tylko jednym z uczestników mnogich gier badawczych. W miejsce hierarchicznej konstrukcji społecznej wyznaczanej przez prawdę wchodzi społeczeństwo nastawione na doraźną efektywność rozpoznań naukowych.

Jeśli znakiem metanarracji prawdziwościowej jest postać Fausta, to znakiem metanarracji wolnościowej jest Prometeusz.

Biografia Prometeusza przewija się ze zmiennym natężeniem przez całe dzieje kultury europejskiej, nabierając szczególnej wyrazistości w epoce nowoczesnej. Jako protagonista fabuły modernizacyjnej, Prometeusz w XVIIIXIX wieku stał się uosobieniem wiary w postęp rodzaju ludzkiego i w możliwości samozbawienia. Stanowił uniwersalną figurę człowieka, który odrzuca wszelkie krępujące ludzkość autorytety, wszelkie nakazy i zakazy, zwłaszcza religijne, sankcjonujące niesprawiedliwość społeczną. Przynosił humanistyczny kult człowieka jako wartości ostatecznej i najwyższej. Kiedy jednak w XX wieku posiadł władzę, odsłonił oblicze nieludzkie. [...] W pierwszej części stulecia był więc [Prometeusz] wyśmiewany, w drugiej, jako prawodawca totalitarnej władzy, stanowił obiekt lęku i bezsilnej ironii. Ale kres jego misji przyniosła demokracja liberalna.

Przejechawszy się – trudno tego uniknąć – po Fukuyamowskim Końcu historii, Czapliński zatrzymuje się na chwilę przy powodach buntu mas diagnozowanego przez Ortegę y Gasseta (podjęcie przez większość zobowiązania do troski o kogoś, kto myśli inaczej niż ona i kto jest od niej słabszy uznane zostaje przez masę za przejaw słabości – „Masa śmiertelnie nienawidzi wszystkiego, co nie jest nią samą” [O.y G.] – a takie właśnie zobowiązanie zostaje podjęte przez demokrację liberalną), po czym odnotowuje kilka charakterystycznych typów nieufności:

Jakie społeczeństwo wyłania się w epoce podejrzliwości wobec wielkich narracji? Deliberatywne, odpowiada Habermas; „rozpoznające opresywność wszystkich instytucji”, mówi Foucault; „wytwarzające ryzyko przy wprowadzaniu wszelkich rozwiązań życia zbiorowego”, stwierdza Beck.

Jest ich, oczywiście, znacznie więcej. Z drugiej jednak strony, upadek metanarracji nie deprecjonuje roli narracji; przeciwnie, zakwestionowanie „jedynosłusznej czapy metanarracji” powoduje ujawnienie się wielu dotąd, hm, stłamszonych opowieści. Czapliński nie tylko podkreśla formatywną (w „synchronii” społeczeństwa) rolę narracji:

wychodzę z założenia, że społeczeństwo istnieje jako wymiana narracji [podkr. P.Cz.] – w procesie nieustającym, niegotowym, niezakończonym. Wymiana przebiega jednak na różne sposoby. Polegać może na prostej wzajemności, w ramach której członkowie społeczeństwa przekazują sobie opowieści równoprawne (plotki, anegdoty, dowcipy), lecz może także obejmować usuwanie jednych narracji i zastępowanie ich nowymi. Z jednej strony mamy zatem rytualne obdarowywanie się, z drugiej – konflikt, którego uczestnicy dążą wzajemnie do wyeliminowania swoich narracji.

arcynarracje

...ale także wskazuje na pojawianie się (w „diachronii” kultur) narracji przełomowych, które stają się osiami wielu snutych później opowieści:

[Ágnes Heller] posłużyła się pojęciem „arcynarracji”, rozumiejąc przez to „opowieści, historie, fantazje i schematy wyobrażeń, które w danej kulturze pełnią rolę swego rodzaju arche” [...] dwa źródła europejskich arcynarracji wolnościowych: biblijne i greckie. Z kultury biblijnej pochodzą, według Heller, opowieści o wolnej woli, o wyzwoleniu zbiorowym (czyli o tym, że dana społeczność wywodzi swój początek nie od Boga, lecz od niewolnictwa; bez tej opowieści nie byłoby ani europejskiej demokracji, ani socjalizmu), o wolności wyznania i niezdeterminowaniu przez zło (każdy może wybrać dobro, nawet jeśli wcześniej popełnił grzech). Z kolei w kulturze greckiej autorka odnajduje opowieść o wolności konstytucyjnej (wypracowanej przez wszystkich), wolności osobistej oraz instytucjach wolnościowych (stwarzanych przez ludzi wolnych i chroniących wolność; jest to narracja założycielska dla republiki i dla rewolucji – rozumianej jako powrót do początku, do czasów, w których ustanawiano konstytucję wolności).

podszewka

Po nakreślonych „ramach kategorialnych” widać już, co najbardziej interesuje Czaplińskiego: pytanie, jakie opowieści skrywają się za wypowiedziami, pod dyskursem (który bada, co naturalne i zrozumiałe, głównie przez pryzmat współczesnej literatury). Kategorią porządkującą jest nieufność, owa matka zmian, jakie zachodzą w Polsce po 1989 (i, szerzej, w całym bloku pokomunistycznym). Symboliczną ilustracją początku tego procesu niech będzie obserwacja, nawiązująca do zdań otwierających książkę (i niniejszą blogonotę). Pisze Czapliński:

W 1990 roku, tuż przed pierwszą wolną elekcją prezydencką, ktoś w moim mieście na ścianie kamienicy napisał wielkimi literami: „Tego wyboru będziemy żałować!” Komuna poszła precz, jednak dalszy ciąg historii, skomentowany przez muralistę, nie przedstawiał się jako oczywistość. Napis kwestionował albo zestaw kandydatów, albo samą zasadę wybierania, lecz fakt, że rozsiewał wątpliwości wobec obu tych rzeczy, oznaczał, że demokracja traciła swój absolutny wymiar. Tak, w wersji potocznej, wkraczała do Polski „nieufność wobec wielkich opowieści”.

Konkretami odnoszącymi się do zmian w narracjach polskiego dwudziestolecia (po 1989) zajmiemy się – jeśli się uda – kiedy indziej. Tu powiem tyle, że dla mnie osobiście porządkowanie dokonane przez P.Cz. jest kształcące i inspirujące. Jak każda udana praca w trudnej dziedzinie ustalania „co jest czym czego”.


DOPISANE 7.11.2009

Ponarzekaliśmy z beatrix (w komentarzach) na słabą reakcję „jajogłowych” wobec Polski do wymiany. Postanowiłem więc poguglać mocniej. W „Gazecie Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” okrągłe zero, inne wyniki – poniżej:

  1. szekina’s avatar

    Czytałam „Polskę do wymiany” parę miesięcy temu z dużą ulgą, być może właśnie przez to porządkowanie, które nie koncentruje się na obowiązujących opowieściach a przygląda się temu, co jest pod ich podszewką (sam sposób w jaki historia jest opowiadana jest opowieścią o czymś zupełnie innym). Inaczej niż w wypadku rozmaitych współcześnie snutych opowieści na temat polskiej historii, które wydają się raczej służyć rozłączaniu ze znaczeniami, czytając miałam wrażenie, że coś jest do uchwycenia, może być opisane w sposób, który uwalnia (przynajmniej myślenie) od jakiegoś „przymusu powtarzania” w którym tkwimy. To jak pisze o zmianach w opisywaniu II wojny światowej, o tym co składa się na narodową tożsamość, o znaczeniu posiadania obcego, wroga... długo byłoby wyliczać. Chętnie przeczytam, co jeszcze będziesz pisać o tej książce, ucieszyła mnie wzmianka o niej.
    Pozdrawiam.

  2. nameste’s avatar

    szekina:

    Inaczej niż w wypadku rozmaitych współcześnie snutych opowieści na temat polskiej historii, które wydają się raczej służyć rozłączaniu ze znaczeniami

    Narracje historyczne są chyba na wysokim drugim (po religijnych) miejscu na liście środków służących ustanawianiu „symbolicznego władztwa”.

    Ciekaw jestem, czy też masz wrażenie, że Polska do wymiany została przemilczana. Sam nie umiem uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, bo za słabo śledzę media, a znowuż zmuszenie gugla, aby odsiał setki księgarenek, które mają ten tytuł w ofercie, na razie przekracza moje możliwości.

  3. beatrix’s avatar

    Ja pozwole sobie odpowiedziec na Twe pytanie, nameste.

    Zdecydowanie zostala przemilczana. Ja jestem ksiegarskim molem. Dowiedzialam sie o ksiazce od Ciebie i udalam sie na poszukiwanie. Znalazlam w kacie ksiegarni, na polce tak ukrytej, ze tylko zamierzone dzialanie moglo doprowadzic do celu. Nie jest to jednak los odosobniony, co sama nie wiem czy jest jakimkolwiek pocieszeniem. Kiedy sie temu przygladam widze, ze pojawiaja sie u nas coraz ciekawsze pozycje na polkach, ale promocja, informacja dotyczy tylko tzw. bestsellerow. W ogole nie ma promocji czytelnictwa czegos innego niz Dan Brown. Chyba ze autor umrze, wowczas inna sprawa, jest news, ktory mozna wykorzystac i ksiazke ustawic na wyzszej polce. Tak jest teraz z Barbara Skarga. Smutne, nieprawdaz?
    Tak ze, Autorze, dzieks ;) nie ustawaj :)

  4. szekina’s avatar

    Nie wiem, czy została przemilczana, bo też nie jestem za bardzo na bieżąco, ale na pewno, gdybym akurat nie przeznaczyła w jednej dobrej księgarni sporo czasu na poszukiwanie czegoś, co opisuje mechanizmy pamiętania II wojny światowej, to bym na nią nie trafiła. Tak więc jako czytelnik nowości, który raczej pokieruje się wzmianką w gazecie, czy artykułem polemizującym z książką, nie miałabym szans zacząć jej szukać.

    To Twoje pytanie zbieżne jest z tym co myślałam w tamtym czasie. Wertując internet w poszukiwaniu śladów książek opisujących mechanizmy pamiętania o wojnie i kształtujące formy opowiadania o niej trafiłam na kilka niemieckich i angielskich pozycji odnoszących się do tego, w jaki sposób na poziomie grupowym rozgrywa się niedokończona żałoba związana z wojną i jak obecne procesy odzwierciedlają zablokowane opracowywanie przeszłości. I zatkało mnie. Pomyślałam: „Ludzie o tym piszą w innych krajach!!!” Jasne, że nie będąc historykiem mogę nie znać rozmaitych opracowań, ale jednak pozostaje mi wrażenie, że w Polsce więcej jest ustalania wersji historycznej prawidłowej w danym czasie i panuje jakieś zerwanie ciągłości, czy odbywające się z łatwością przełączanie się, któremu niestety nie towarzyszy refleksja: „Co to o nas mówi?”, czy proste: „Dlaczego?”. Czapliński wyjaśnia to robiąc przegląd literatury i jej zmienności i nie zatrzymuje się jedynie na nim, co było mi bardzo pomocne. Szczególnie pojęcia „kryzysu wielkiej narracji”, czy „utraty zaufania do wielkiej narracji” wbudowały się w moje myślenie o tym co się u nas od jakiegoś czasu dzieje.

  5. nameste’s avatar

    @ beatrix:
    Ale to nie jest literatura popularna, trudno byłoby oczekiwać promocji porównywalnej z promocją tytułów, na których można zarobić. Mnie raczej szło o odzew jajogłowych. Choć, na litość, gdzie właściwie należałoby szukać?

  6. beatrix’s avatar

    Nameste:

    to jest jedna rzecz, ze nie wiadomo gdzie. Druga zas rzecz, ze promocja nie musi byc akurat taka, jaka przy okazji mozliwosci zarobku. Sa jej tansze formy, rowniez skuteczne, tym bardziej, jesli sie na potrzeby (w tym wypadku) dotrzec do zupelnie szerokiej publicznosci. Mysle o tym, ze ani w tym ani w innych przypadkach nie stosuje sie w u nas promocji/informacji do wybranych grup (z pewnym prawdopodobienstwem trafienia). Nie ma nikogo (poza nielicznymi bloggerami) kto probowalby wzniecic publiczna debate wokol. Zastanawia przy tym postawa wydawnictwa, ktore wydalo i co?
    No, ale to wszystko obok tematu. Ale w temacie to ja powiem, jak przeczytam. Wiec ide :)

  7. nameste’s avatar

    @ beatrix:
    Pogrzebałem w sieci (wyniki w dopisku do blogonoty), wygląda na to, że trzeba czytać „Tygodnik Powszechny” (niestety, nie w całości dostępny w sieci) i sieciowy „dwutygodnik”.

    Jednak – generalnie – nie zgadzam się z Twoją oceną roli promocji. W Polsce od ponad 10 lat nie istnieje prasa poświęcona książkom (popularniejsza od miesięczników branżowych), w rodzaju The New York Review of Book. Miejsce to zajął system „patronatu medialnego”, czyli układu wydawców z mediami polegającego na tym, że w zamian za logo gazety na książce, gazeta zamieści na swych łamach tekst pochodzący z wydawnictwa, z rzadka opatrzony krótką, połebkową notą dyżurnego dziennikarza. Ten system ssie: nic z niego nie wynika dla czytelnika, albo wynika niewiele. Co jeszcze może zrobić tzw. promocja? Spotkania autorskie? Owszem, robi; niemniej to instytucja o zupełnie innej skali oddziaływania.

    Ale nie odbiegajmy zanadto od tematu.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *