Czytam sporo wierszy współczesnych w sieci (choć nie tylko tam) i zatrważająco często trafiam na leksykalne lamusy, by nie powiedzieć: trupiarnie. Chodzi o znużone, wytarte do cna mempleksy, uobecniane (choć pozbawione już treści) przez takie leksoznaki jak: bóg, dusza, anioły / diabły / etc., serce (jako nośnik emocji), zwierzęta w roli heraldyczno‐symbolicznej, rośliny w takiejże itd. Prawdę mówiąc, gdy natknę się na któreś z powyższych (lub równie strupiałych), porzucam lekturę wiersza.
Wobec czego zwracam się do autorów jeszcze nie napisanych wierszy o opuszczenie pojęciowych lamusów; po co pisać wiersze stare (i wtórne) od urodzenia?
A czytelniczkom podrzucam pomysł na ‘recykling via resampling’ tworów już (niestety) napisanych. Chodzi o proste podstawienia.
bóg – apka
dusza – neurogleja
anioły/diabły – media
kościoły w znaczeniu nie‐budynków – zajezdnie
serce – tętno (gdy funkcja) lub wątroba (gdy organ)
ptaki zamienić na drony
zwierzęta duże na pojazdy mechaniczne miejskie lub wiejskie
zwierzęta małe na smog względnie owady/pająki
rośliny na zabawki z dzieciństwa lub (gdy idzie o kwiaty lub owoce) martwe natury
itp. (można też uruchamiać własne słownikowe inwencje)
Zaprawdę, zobaczycie wtedy nowy blask tzw. rzeczywistości.
no comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2021/11/w-kwestii-reformy-leksyki-wiersza/trackback/