zestaw z drzewkiem i logiczny paradoks dziewczynki

Dziś tylko cytuję, Wolna od Żydów, katolicka, militarna, męska – to faszystowski ideał, który spełnia się w Polsce, rozmowa z Bożeną Umińską‐Keff.

zestaw z drzewkiem

Opowieść o Polakach w czasie Zagłady, ukuta jeszcze za okupacji i oficjalna do dziś, powiada: 1. tylko w Polsce groziła kara śmierci za ukrycie Żydów, 2. lecz mimo to Polacy robili, co mogli, 3. o czym świadczy to, że mają najwięcej drzewek dla Sprawiedliwych w Yad Vashem. Nazywam to „zestaw z drzewkiem”. Ani Polska nie była jedynym krajem, gdzie groziła za to kara śmierci, bo było tak też w Rosji i Serbii, ani to tłumaczenie się karą śmierci niczego nie zmienia, bo kara śmierci była w zasadzie za wszystko. Za handel mięsem, za zabicie wieprza, za posiadanie broni, za konspirację i mogła być za kolejnych kilka spraw. Nikogo więc od niczego nie powstrzymywała. Ani od handlu mięsem, ani od konspiracji. „Zestaw z drzewkiem” jest właśnie taką bajdą narodową przekazywaną już kolejnemu pokoleniu – ja też wyszłam z nią ze szkoły – jest murem, który oddziela pokolenia Polaków od konfrontacji z faktem, że było wręcz przeciwnie. Było takie znane powiedzenie podsumowujące okupację w aspekcie żydowskim: „jedno, za co Hitlerowi należy się pomnik, to załatwienie Żydów”. Albo: „rozwiązali nasz problem swoimi rękami”. Otóż nie tylko swoimi. W sprawie żydowskiej Polacy bardzo często współpracowali z nazistami. Zrozumienie tego, że własna historia nie była jednolicie szlachetna, powoduje, że rozumie się, że trzeba coś zmienić, naprawić, zreformować. Ale jeśli wszystko było w porządku, a nawet lepiej – to nie trzeba.

paradoks dziewczynki

Tu, gdzie mieszkam, mieliśmy kiedyś tzw. zajścia antysemickie. Pojawił się nastoletni chłopiec z sąsiedztwa, który zasięgnął wiedzy, że w tym oto (naszym) mieszkaniu mieszkają Żydzi. i kiedy wychodziliśmy z domu, ja, syn lub mój partner, to padały różne wyzwiska. Panowie obrywali tradycyjnie „parszywym Żydem”, ja słyszałam bardziej wyrafinowane określenia, np. „Żydzianka”. To trwało dość długo, póki nie wezwaliśmy policji, nie mówiąc oczywiście, o jakiego rodzaju szykany chodzi. No i któregoś razu, kiedy ten nastolatek wyjechał na kogoś z nas z tym „Żydem”, pewna dziewczynka, sąsiadka w jego wieku, powiedziała: „Nie wolno tak mówić, nie wolno tak mówić!”. Z taką paniką, poniekąd moralną. To jest bardzo ciekawe: czy ona uważała, że nie wolno używać słowa „Żyd” (do Żyda) i stosować go jako obelgi – czy też że tak straszną obelgą nie wolno poczęstować nikogo? To jest polski logiczny „paradoks dziewczynki z sąsiedztwa”. Ja wybierałam pierwszą opcję, bo była pocieszająca.

*

Znowu ten temat? Ile można? – spytacie. Tyle, ile trzeba.

Poza tym w rozmowie o: nauczaniu historii, kościele polskim narodowokatolickim, o uchodźcach i islamofobii, i in.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *