masa i kasa

Było tak, że wyraziłem się (krótko) na blipie, że „dubbing to Absolutne Zuo”, a komcionauta janekr (tożsamy z bliponautą ^ja54tymy) wezwał mnie do zrobienia blogonoty, coby se pod nią podyskutować. No to zrobiłem, tak a vista referując odczucia serca mego podklejone poglądem o charakterze estetycznym; całość noty osadzona była w wąskim kontekście polskim. Dyskusja ten kontekst nieco poszerzyła, zwrócono mi też uwagę, że „kino familijne” to odrębny marsjański świat, czemu przyznałem rację. Inni dyskutanci też w zasadzie pozostali przy swoim; ot, jeszcze jedna cegiełka do klasycznego neverending flejmu.

Temat jednak odrodził się u pana Marcela, który – po największym krótce streszczając – zeznał, ze napisy są najmniejszym złem, bo najmniej okaleczają oryginalny komunikat (jakim jest film), a minimalizacja skutków okaleczania (nieuchronnego w procesie przybliżania oryginału innojęzycznemu odbiorcy) jest wartością‐samą‐w‐sobie. Zgadzam się z tym poglądem bardzo.

Na ten teoretycznokulturowy pogląd napadł komcionauta mdh serią przeraźliwie długich i ogólnikowych komentarzy, kontrując „wymogami rynku, który dopasowuje postać dystrybucji filmów do wymogów mas”. Masy są zasadniczo prymitywne i domagają się dubbingu i lokalizowania dowcipasów:

Taki film jest dla mas, masy z definicji są przeciętne, obdarzone przeciętnym gustem, przeciętnie rozgarnięte i takie tam. Ci ludzie nie idą do kina kierując się wysublimowanym gustem. Chcą żeby było prosto i naturalnie (czyt. zrozumiale), zabawnie. Chcą mentalnej gumy do żucia/krówki mordoklejki. Dubbing + lokalizowanie dowcipasów (proszę o werble) sprawdza się! Klient jest zadowolony. Jak klient jest zadowolony i pójdzie na następną cześć to i DreamWorks jest zadowolony, i dystrybutor jest zadowolony.

Pomyślałem (nie będąc chyba wyjątkiem): co za #smutnepie—enie. Ale byłem zajęty czymś innym i dopiero dziś przyszedł moment na „sprawdzam!”.

Otóż nieprawda. Powyższy pogląd mdh nie jest prawdziwą i uniwersalną charakterystyką problemu. Masy zachowują się bardzo różnie, zależnie od lokalnej tradycji, od poziomu analfabetyzmu, od intensywności kulturowego nacjonalizmu (we Włoszech: poczynając od faszystowskiego okresu za Mussoliniego), od siły (lokalnego) lobby dubbingowego, od stopnia dialektyzacji języka etnicznego na danym terytorium itd., itp.

Prawdziwą kopalnią szczegółów w tej kwestii jest bardzo przyzwoita nota (przyzwoita na tle innych edycji językowych) w angielskiej wikipedii, skąd pochodzi też poniższa mapka (lekko przekolorowana, bo ten żółty gryzł mnie w oczy).
mapa dubbingu w Europie
Nie będę tego streszczać, choć to nieco nieuprzejme wobec nieanglojęzycznych czytelników. Powiem tylko tyle, że to skandal, że kolejny raz, przy okazji Harry Pottera 7/1, po polskim internecie biegają wkurwieni wannabe-widzowie, pytając z rozpaczą, gdzie jest najbliższe kino, w którym mogliby usłyszeć oryginalną ścieżkę dialogową (bo już, doprawdy, znieść nie mogą tych [cyt.] „sztucznych głosików”, i kto, #dkn, uznał HP7/1 za film familijny!).

W najbliższym wielkim mieście, jak będziecie mieć szczęście. A tzw. prowincja jest (według dystrybutorów) zamieszkana przez mdh-owską prymitywną masę, która będzie przecież szczęśliwa, obcując z Jonaszem Tołopiło (HP) i Joanną Kudelską (HG).

  1. Gammon No.82’s avatar

    napadł komcionauta mdh

    Dubbing to opium dla mas?

  2. nameste’s avatar

    @ Gammon No.82:

    To byłoby podwójne uproszczenie. Na pewno coś tu jest z mechanizmu „schlebianie prymitywnym gustom prowadzi do społecznego obniżania kryteriów”. Por. polski tzw. kabaret lat ostatnich.

  3. Gammon No.82’s avatar

    nameste :

    Na pewno coś tu jest z mechanizmu „schlebianie prymitywnym gustom prowadzi do społecznego obniżania kryteriów”. Por. polski tzw. kabaret lat ostatnich.

    Teoretycznie może tak być; co do kabaretu nie potrafię powiedzieć, bo nie oglądam od 25 lat. A zresztą i wcześniej rzadko.

  4. Nachasz’s avatar

    Zmieńmy zielony na niebieski.

    Powiem tylko tyle, że to skandal, że kolejny raz, przy okazji Harry Pottera 7/1, po polskim internecie biegają wkurwieni wannabe–widzowie, pytając z rozpaczą, gdzie jest najbliższe kino, w którym mogliby usłyszeć oryginalną ścieżkę dialogową (bo już, doprawdy, znieść nie mogą tych [cyt.] „sztucznych głosików”, i kto, #dkn, uznał HP7/1 za film familijny!).

    Przecież film zaczynający się od wesela niefamilijnym być nie może ^^J

  5. Gammon No.82’s avatar

    Nachasz :

    film zaczynający się od wesela

    Tzn. na końcu będą cztery pogrzeby. Co najmniej.

  6. Nachasz’s avatar

    Gammon No.82 :

    Tzn. na końcu będą cztery pogrzeby. Co najmniej.

    Pogrzeby bywają równie familijne jak wesela.

  7. barista’s avatar

    tak, dubbing na bajkach dla dzieci jest wkurwiający, jak trzeba dziecku (które nie łapie połowy pożal‐się‐boże żartów po polsku) wymyślać co to mogło być w oryginale

  8. Gammon No.82’s avatar

    Nachasz :

    Pogrzeby bywają równie familijne jak wesela.

    Trochę mniej, bo familia jest wtedy w dekomplecie.
    Najbardziej familijne są wesela z panną młodą w ciąży.

  9. galopujący major’s avatar

    Hmm, lektor niby lepszy, ale usłyszałem kiedyś lektora do czeskiej „Jazdy” i było tak strasznie, że ledwie się zmusiłem, żeby obejrzeć. Natomiast dla mnie osobiście znakomitym rozwiązaniem jest opcja oryginalnych dialogów i polskich napisów, dostępna na canal+.

  10. fabulitas’s avatar

    galopujący major :

    Natomiast dla mnie osobiście znakomitym rozwiązaniem jest opcja oryginalnych dialogów i polskich napisów, dostępna na canal+.

    O to, to, dać ludziom wybór, a wtedy znajdą sobie nowy powód do narzekania... to znaczy, miałam napisać, wszyscy będą szczęśliwi.

  11. telemach’s avatar

    Zastanawiające jest to wyłączenie Ukrainy, Białorusi i Mołdawii jako obszaru najwidoczniej bezkinowego i bezwidzowego.
    Od radzu rodzą się pytania, które jeszcze przed chwilą nie były istotne.

  12. sheik.yerbouti’s avatar

    telemach :

    Zastanawiające jest to wyłączenie Ukrainy, Białorusi i Mołdawii jako obszaru najwidoczniej bezkinowego i bezwidzowego.

    może ciągną torrenty? Ale zgadywałbym, że jest jak w Rosji (a na Białorusi pewnie używają rosyjskich produkcji w ramach ZBiR‐braterstwa)

  13. inz. Mruwnica’s avatar

    Najbłędniejszym założeniem Mdh, które Ty niestety nieco powielasz jest to, że istnieją jakieś masy, które są zadowolone. Otóż nie istnieją (miałem o tym notkę). Istnieje duża grupa ludzi o różnych gustach. Zwykle niezbyt wysublimowanych‐och‐ach*. Przecięcie zaś tych wielu różnych zbiorów to jest to co nazywamy masówką. Z masówki są wszyscy nieco niezadowoleni. Mniej więcej wszyscy jednakowo, ale łatwo sobie wytłumaczyć to właśnie jakimś miliongłowym tworem mas – no trudno ja akurat jestem nieco niezadowolony, ale vox populi.

    *) Ale ja szanuję nawet ludzi, którzy stawiają sobie książki na półkach bez czytania , bo tak ładnie i wypada. To w końcu też uznanie pewnego prymatu kulturowego, nawet jeśli towarzyszy mu porażka we współuczesnictwie – miałem mieć o tym notkę.

  14. nameste’s avatar

    inz. Mruwnica :

    Najbłędniejszym założeniem Mdh, które Ty niestety nieco powielasz

    Ale tylko „nieco” (i w celach polemicznych), och.

  15. Ekolog’s avatar

    inz. Mruwnica :

    miałem mieć o tym notkę.

    Podejrzewam, że za jakiś czas będziesz dawał tylko takie onelinery z linkiem do właściwej notki.

    Czego nie uważam za karygodne – po prostu zauważam.

  16. inz. Mruwnica’s avatar

    Ekolog :

    Podejrzewam, że za jakiś czas będziesz dawał tylko takie onelinery z linkiem do właściwej notki.

    No ale przecież właśnie nie daję. Głównie dlatego, że mi się nie chciało (no i że trudno dać linka do notki, której nie napisałem – to dopiero gdy zostanę postczłowiekiem i wynajdą protokół mind://). Streściłem poglądy, mogę rozwinąć pociągnięty za komcia.

    Nie to, żebym odpierał atak – po prostu odpisuję.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *