pokraczność historii

Jako osobnik leniwy i nie wyposażony w dobrą (czyli ćwiczoną) pamięć, miałem od zawsze (czyli od czasów szkolnych) pretensje do historii uprawianej jako niekończący się ciurek dat i zupełnie nieistotnych zdarzeń, które autorzy podręczników czerpią głównie z domeny historii militarnej i personalnych powikłań w ramach historii „domów panujących”.

Raz czy dwa razy na półrocze/semestr/trymestr (czy co tam aktualnie podpowiada moda macherów od „metodyki” nauczania) pojawia się temat‐przeglądówa, typu „zmiany stosunków własnościowych i wytwórczych we Francji 18 wieku”, dotyczący kwestii naprawdę istotnych, ale podawany jest w tak nudny i przeważnie mętny sposób, a wreszcie – tak z rzadka, że raczej wbija osikowy kołek w atrakcyjność poznawczą historii, niż ożywia tego militarno‐personalnego zombie.

No i wychodzi z tego pseudo‐edukacyjnego młyna osobnik jeszcze bardziej leniwy i niewiele rozumiejący. Po latach zaczyna się orientować, że owocna poznawczo byłaby historia rozumiana jako (1) socjologia‐z‐ekonomią rozciągnięta mocno wzdłuż diachronii (2) historia idei (3) i nauk (4) oraz tzw. kultury materialnej; cała reszta to bękarcie pokłosie wieków propagandy uprawianej przez rządzących (a ich stories o skrytobójstwach, ożenkach, afiliacjach itd. nie wiedzieć czemu uważa się za mające coś wspólnego z wiedzą). Ale przeważnie jest już za późno.

Nie cierpię też memu o tym, że „aby zrozumieć współczesność, trzeba rozumieć historię”, bo domyślne rozumienie rozumienia historii polega na przyjęciu za własne tego albo innego pakietu frazesów, a kryterium wyboru jest przeważnie czysto ideologiczne i tkwi – a jakże – we współczesnej współczesności i jej żałosnych, efemerycznych rozkładach interesów. „Rozumienie historii” uprawiane jest niszowo, a rozprzestrzenia się przypadkiem. (Przykład: z gruntu lamarkistowski mit „nowego człowieka” – Kadmona jako klucz do zrozumienia historii Rosji po [i przed] 1917, na którego dogłębny opis nadziałem się dzikim zupełnie trafem w książce Adama Pomorskiego Duchowy proletariusz; nakład pewnie z tysiąc egzemplarzy.)

Co powiedziawszy, zacytuję teraz psora Bronisława Łagowskiego, który w najnowszym, 23 numerze „Krytyki Politycznej” mówi:

W Polsce w gruncie rzeczy dokonała się kontrrewolucja. Kontrrewolucja pełzająca, potem liberalna, aż wreszcie zakończona restauracją. Widzę uderzające podobieństwo między restauracją w Polsce, a klasyczną restauracją w dziewiętnstowiecznej, porewolucyjnej Francji. [...] Wcale nie było przesądzone z góry, że nastapi u nas restauracja kapitalizmu. Kołakowski około 1975 roku pisał w „Kulturze”, że ktoś, kto by pragnął powrotu do II RP, musiałby być niezasługującym na uwagę szaleńcem, kimś zupełnie niepoważnym. A jednak w rzeczywistości to się właśnie dokonało.

[...] Kołakowski myślał, że wolności obywatelskie można wporowadzić bez obalania całości systemu, że zmieni się on tylko pod wpływem liberalizacji, demokratyzacji, rządów prawa, a także prywatnej własności. Życzył sobie przemian jedynie w tych wybranych aspektach, zresztą wszyscy sobie tego życzyli. Nikt nie myślał o tym, żeby reprywatyzowac przedwojenne majątki [...]. Nikt nie zakładał odtworzenia, w dosłownym sensie, stosunków własnościowych z okresu przedwojennego. [...] Ta zasada restauracyjna zdominowała wszystkie inne zasady i całą politykę. Poprzez powrót do Katynia, do powstania warszawskiego jako najbardziej chwalebnego wydarzenia, poprzez uznanie legalności rządu londyńskiego i ogłoszenie Kaczorowskiego prezydentem II RP postawiona została kropka nad „i”. Do tego trzeba dodać rehabilitację podziałów klasowych i idealizację ziemiaństwa, którego istnienie już przed wojną zostało postawione przez elity polityczne pod znakiem zapytania, ponieważ była to czysto pasożytnicza, żerująca ekonomicznie na państwie warstwa. Przemiany, jakie zaszły po 1989 roku w Polsce, streszczają się w tym dążeniu do odtworzenia mitologii, ideologii oraz stosunków społecznych i własnościowych z okresu przedwojennego.

Tematem rozmowy, którą prowadzi z Łagowskim Michał Sutowski z „KP”, jest przede wszystkim Rosja. Może dlatego nie wspomina B.Ł. o odtworzeniu pozycji kleru, które to odtworzenie według niektórych przekroczyło miejsce KK w międzywojennej Polsce. Albo też uznano fakt restauracji Kościoła za oczywistość.

Czy jednak ta paralela cokolwiek wnosi do rozumienia procesów w dzisiejszej Polsce? Bo może ma wymiar raczej legitymizacyjny (powołanie się na niegdysiejsze ustanawia „prawomocność” dzisiejszego)? Albo estetyczny; gdy patrzę na Komorowskiego, jego doradców, jego dwururkę i cień dworku, jego, hm, niemal rotariańskie potomstwo, jego kapelanów, jego krzyże i msze, wizyty w Watykanie itd. – widzę jakąś anachroniczną pokraczność, nie mającą nic wspólnego z problemami/potrzebami współczesności, a wiele właśnie z II RP.

Czy jednak dowiadujemy się z tej paraleli np. jak zwalczyć tę chujozę bez rozpętywania kolejnej wojny światowej?

  1. janekr’s avatar

    Czy jednak dowiadujemy się z tej paraleli np. jak zwalczyć tę chujozę bez rozpętywania kolejnej wojny światowej?

    Tak, dowiadujemy się. Że się nie da.

  2. telemach’s avatar

    Czy jednak dowiadujemy się z tej paraleli np. jak zwalczyć tę chujozę bez rozpętywania kolejnej wojny światowej?

    Ależ oczywiście, że się da. Zwalczyć. O wiele bardziej interesujące ( i moim zdaniem ważniejsze) jest jednak ustalenie przedtem jakiejś spójnej i społecznie nośnej wersji tego czym chcemy ją (tą, sam wiesz) zastąpić. Rozpiżyć wszystko można. Ale ja nie wierzę w sens rozpiżania, dopóki nie zostanę przekonany, że istnieje graniczące z akceptacją społeczne zapotrzebowanie na to co ma być potem. Wyartykułowane jakoś. Przez zainteresowanych, nie zaś docentów.
    BTW:
    Nie mogę się zgodzić (zupełnie) z poglądem Łagowskiego, że Polska przechodzi chorobę restauracyjną z wektorem II RP. Jesteśmy co prawda świadkami parodii restauracji (atrybuty zewnętrzne itede), ale jest to bardziej inscenizacja, niż poważny powrót. A w przypadku kleru jest to zgoła wyprawa typu back to the XVII century. Age of Darkness strikes back w oparciu o umysłową prowincję i konformizm ugrupowań politycznych. Powinno się jednak zmienić w momencie, gdy ustanie (zakurzony już, ale nadal popierany i powszechny) imperatyw widzenia kościoła jako siły wspierającej przemiany demokratyczne w kraju. Gdy okaże się dla większości młodych, że tak nie jest, pójdzie z górki i zrobi się szybko (najprawdopodobniej) Hiszpania.

  3. sheik.yerbouti’s avatar

    jak zwalczyć tę chujozę bez rozpętywania kolejnej wojny światowej?

    Paralela jest, tylko wcześniejsza: zabory. Importować od sąsiadów to, co u nich lepsze (zwł. Niemcy&Czechy). Trzeba tylko ostrożnie to przemycić, żeby się rodacy nie zorientowali.

  4. janekr’s avatar

    @ telemach:

    Nie umiałbym lepiej wyrazić tego, co sam myślę.

  5. nameste’s avatar

    Poniższe zdania pozostają poniekąd w opozycji:

    telemach :

    Ale ja nie wierzę w sens rozpiżania, dopóki nie zostanę przekonany, że istnieje graniczące z akceptacją społeczne zapotrzebowanie na to co ma być potem

    sheik.yerbouti :

    Trzeba tylko ostrożnie to przemycić, żeby się rodacy nie zorientowali.

  6. nameste’s avatar

    sheik.yerbouti :

    Paralela jest, tylko wcześniejsza: zabory.

    Czy radiomaryjny PiS jest wariantem rabacji galicyjskiej?

  7. nameste’s avatar

    telemach :

    Jesteśmy co prawda świadkami parodii restauracji (atrybuty zewnętrzne itede), ale jest to bardziej inscenizacja, niż poważny powrót.

    No wiesz, jeśli to tylko theatrum, dekoracje, to rozpiżenie byłoby „moralnie&historycznie” obojętne. Ja sądzę, że restauracja KK leży w kategorii realności, nie dekoracji. Zastanawiam się tylko, jaka treść wypełnia dekoracje ziemiańskie, nie wykluczając, że żadna.

  8. Nachasz’s avatar

    nameste :

    Czy radiomaryjny PiS jest wariantem rabacji galicyjskiej?

    Konfederacji barskiej?

  9. telemach’s avatar

    nameste :

    No wiesz, jeśli to tylko theatrum, dekoracje, to rozpiżenie byłoby „moralnie&historycznie” obojętne.

    Tak i nie. Tak, bo istotnie nie walisz w substancję tylko w dyktę. Nie, bo ilość tych, którzy tę dyktę uważają za rzeczywistość i nie potrafią sobie wyobrazić swego świata z dziurą po niej jest tak pokaźna, że sprawa nabiera własnej dynamiki. To tak samo jak z Rymkiewiczem. Niby bredzący od rzeczy i bezsilny staruszek, ale kałacha bym mu do ręki nie dał.

    Ja sądzę, że restauracja KK leży w kategorii realności, nie dekoracji. Zastanawiam się tylko, jaka treść wypełnia dekoracje ziemiańskie, nie wykluczając, że żadna.

    Dlatego oddzieliłem restaurację KK od reszty inscenizacji. Widzę to podobnie. Tutaj jednak mamy do czynienia ze specyfiką polegającą na tym, że wkurwienie będzie większe jak się lody przełamią. jeśli sacrum jest świecko zachłanne (nie tylko na monopol emocjonalny ale również na władzę i dobra materialne) to potem, gdy przestanie być (miejmy nadzieję że niedługo) bardzo mocno może to odbić w drugą stronę.

    Przykład:

    absurdalna restauracja godła Polskiego i żarliwe sporodyskusje z 1990 na temat kształtu korony u łorła, i jakie ma mieć pazury i czy ma trzymać berło czy krzyż (tak było) spłynęła po wszystkich stronach konfliktu jak woda po bobrze i dobrze. Nie ma to najmniejszego wpływu na dyskurs i nikogo już nie obchodzi i obchodzić nie będzie (chociaż emocje były kolosalne)

    wyszacowanie ogólnej wartości dóbr i wynikającej z tego szacunku kwoty „która się zwróciła” wielebnym od 1990 i (z tego co wiem przekroczyła już czas pewien ogólną wartość majątku KRK przed wojną) przemawia do wyobraźni i będzie przemawiać coraz intensywniej. Z każdym rozdaniem i każdym rocznikiem wchodzącym w świadome życie. Stąd mój umiarkowany optymizm.

  10. telemach’s avatar

    Aha, a wskrzeszania tradycji ziemiańskiej na łamach pism o kolorowych okładkach nie widziałbym jako problem. Nie jest to co prawda już śmieszne, ale smutne też nie. Marginalia i karnawał w wykonaniu sfrustrowanych 50‐letnich magistrów z kieleckiego co to im się przypomniało, że dziadunio na kresach i teraz robią wiatr.

  11. inz. Mruwnica’s avatar

    nameste :

    Po latach zaczyna się orientować, że owocna poznawczo byłaby historia rozumiana jako (1) socjologia‐z‐ekonomią rozciągnięta mocno wzdłuż diachronii (2) historia idei (3) i nauk (4) oraz tzw. kultury materialnej;

    Jedna jest rzecz: biografie.

  12. andsol’s avatar

    Wejdę z prywatą, dotyczącą punktów z trzeciego paragrafu, do którego właśnie wraca inz. Mruwnica dorzucając inny punkt.

    Zdesperowany nijakością szkolnego programu synów (szkoła niby dobra, ale czytaj to mniej okropna niż) podsunąłem im projekt jazdy w stronę głowy w rytmie 5 razy w tygodniu, 4 bloki z 45 minut, do samodzielnego studiowania, z tematami: słynni pisarze, dodatkowy język obcy (w szkole mają dwa, mało i byle jak), historia nauki i geografia konfliktów. Trzy pierwsze punkty to nie kłopot, do historii nauki na pół roku wystarczy np. Domenico de Masi „Fantazja i konkretność” z 2002. Kłopot mam ze znalezieniem dobrych tekstów do ostatniego punktu. Cel dość jasny: znając nieco demografię, zasoby energetyczne, sąsiedztwa, trochę lepiej zrozumieją współczesne konflikty. Ale jedyne teksty (napotykane w portugalskim, ale gdyby nie było, to angielski jest do przyjęcia) idą przez historię, historia konfliktów – a tu nieodmiennie nacisk jest na osobistości i mapy bitw.

    Chyba nie jest naiwnością oczekiwanie, że w takim gronie przy lekkim odmachu płetwy może pojawić się dobra sugestia. Nie musi być to wskazówka bibliograficzna, do wynegocjowania jest także lekka zmiana kierunku (czy też ujęcia) tego czwartego nurtu. Niestety, teksty ze szkoły Braudela (czy też jego samego) odbieram jako nadmiernie techniczne, jednak trzeba mieć trochę sympatii do nastolatków, oprócz sympatii do tematu.

    Nawiasem, na pierwszy rzut w kwestii literackiej idzie „Wojna końca świata” – co im szkoła zawikła to może Llosa odwikła :)

  13. nameste’s avatar

    @biografie

    Ilustracja. Koloryt. Mikrohistoria. No i jakoś milcząco zakładam, że nie chodzi o biografie grulów i polityków.

  14. inz. Mruwnica’s avatar

    nameste :

    No i jakoś milcząco zakładam, że nie chodzi o biografie grulów i polityków.

    Czemu nie, tylko zwykle się okazuje, że jak obrać grula z jego państwa i narodu to to są bardzo mało ciekawe postaci. Urodził się, koronowany, jedna żona, druga, edykt, wypowiedzenie wojny; czasem jakiś oneliner, słynna mowa, bardzo rzadko książka. Reszta – soap opera.

  15. sheik.yerbouti’s avatar

    nameste :

    Czy radiomaryjny PiS jest wariantem rabacji galicyjskiej?

    Nachasz :

    Konfederacji barskiej?

    Wieki mijają, a tu wciąż to samo czarne podniebienie.

    inz. Mruwnica :

    Urodził się, koronowany, jedna żona, druga, edykt, wypowiedzenie wojny; czasem jakiś oneliner, słynna mowa, bardzo rzadko książka. Reszta — soap opera.

    Ależ nie będziemy chyba mierzyć jego IQ? Zresztą właśnie dzieje głupoty/fanatyzmu/patologicznej ambicji są frapujące (typu: miałby król Zygmuś spokój, to nie, musiał się bić o tron szwedzki).

  16. sheik.yerbouti’s avatar

    Offtopicznie, ku pokrzepieniu serc: „O tej malutkiej wsi było głośno w 2000 roku, kiedy Jadwiga Tressenbedrg została jeszcze za życia – zmarła w 2004 – patronką szkoły podstawowej w Pozezdrzu. W głosowaniu wygrała z Janem Pawłem II. Jedyny taki przypadek w kraju!”

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *