Jak wiadomo, nie wystarczy nawet silne kopnięcie, by o milimetr przesunąć zagradzający drogę głaz. Trzeba się zaprzeć i pchać, przyłożyć stałą siłę. Tak, chodzi o inercję; szczegóły w podstawowym kursie fizyki.
Problem z katolicyzmem w Polsce ma dokładnie ten charakter: inercyjny. Przez ponad 20 lat od 1989 przygniotło nas głazisko, leży na edukacji, skruszyło forsociąg, skąd wieloma otworami odpływa do kasy KK pieniądz podatnika, grodzi „odzyskiwane” kościelne włości i nieruchomości, zawłaszcza media publiczne (i, po prawdzie, wszelkie inne), odbiera kobietom prawa reprodukcyjne, ksenofobizuje mniejszości seksualne i wyznaniowe, szarogęsi się w dyskursie publicznym, itd. Leży ten głaz, i – co gorsza – może nawet (kopiącym) dobrotliwie powiedzieć: „nie ma co kopać, 2000 lat, JP2, konkordat, samiście chcieli”.
Żyć trzeba, więc – w ramach ćwiczenia hipokryzji zbiorowej – uprawia się rozmaite sposoby obchodzenia głazu bokiem. Młodzież nie przejmuje się treściami katechezy. Kwitnie turystyka aborcyjna:
Turystyka aborcyjna Polek przybrała taką skalę, że kliniki w Holandii czy Niemczech uruchamiają polskojęzyczne infolinie oraz strony internetowe. [...]
Z wyliczeń BPAS – brytyjskiej organizacji, która finansuje niemal połowę aborcji na Wyspach w ramach ubezpieczenia – Polki stanowią aż 80 proc. cudzoziemek usuwających ciążę.
[stąd]
A dołączane do „Gazety Wyborczej” broszurki edukacyjne o „cudach papieskich” (czy co tam jeszcze dołączali) zawsze można wyrzucić do kosza.
* * *
Ogłoszony przez WO początek zapateryzacji niektórzy potraktowali jako nadmierny optymizm. Ale i w dyskusji padały takie zdania:
[braineater:]
Jeśli rozwinie się to [mowa o happeningu z 9/10 sierpnia] w jakieś stałe nękanie władz i kościoła, to już będzie jakaś korzyść.
Się zgadzam, bez stałego nękania inercja będzie trwać.
braineaterowi odpowiedział WO:
A
mimnie się podoba tak jak jest. Ja ich nie chcę nękać, ja tylko chcę, żeby spadał ich wpływ na wynik wyborów. Spada, oj spada.
[przekr. moje – n.]
Sam nie spadnie (ten wpływ). No i: really, oh really?
-
Zgadzam się, pchać trzeba. Mówiąc dawniejszym językiem: nie romantycznych zrywów trzeba, ale pracy u podstaw (choć zrywy nie zaszkodzą, odrobina romantyzmu uprzyjemnia harówkę).
Trzeba przede wszystkim uczyć młodych ludzi samodzielnego myślenia, sceptycyzmu, niezależności, otwartości i tolerancji. Dopiero to podkopie głazisko i ograniczy wpływ na wybory (i na wszystko inne).Takie happeningi jakie się dzieją, doskonale w tym pomagają. Wymazują tabu. Dlatego przestałem się złościć, że władze dały „de” i uległy małej grupie fanatyków. Zastanawiam się nawet, czy czasem nie zrobili tego rozmyślnie i celowo, choć raczej nie podejrzewałbym ich o aż takie jaja.
-
Jurgi :
nie romantycznych zrywów trzeba, ale pracy u podstaw
Pracy, dodajmy, minerskiej.
Zastanawiam się nawet, czy czasem nie zrobili tego rozmyślnie i celowo, choć raczej nie podejrzewałbym ich o aż takie jaja.
Ja tam nie jestem pewien. Zdziwiłbyś się, jakie rzeczy się w Polszcze rozwiązują „same” (na gębę, po cichu, za flaszkę, a nuż ktoś przyjdzie i posprząta etc.)
-
Meanwhile on British Isles.
-
Nachasz :
Meanwhile on British Isles.
Stamtąd raczej gorzej widać. „antyklerykalizm, który nadchodzi, będzie podobnie nienawidzący, opresyjny, cyniczny, żądny władzy i bogactwa”? Normalnie Związek Radziecki.
-
w gruncie rzeczy była to bardzo konformistyczna demonstracja, z jednej strony studenckie żarty (zabawne jak dom dziecka) z drugiej trochę haseł przeciw temu konkretnemu krzyżowi i tym konkretnym obrońcom; nic przeciw Kk, nic przeciw jego postawie w tej sprawie nawet. nie widziałem tam buntu, w końcu akcję poparły i nagłośniły mainstreamowe media (i smętny poseł ziemi lubelskiej).
bezradność władz i obrazki w telewizorze pewnie paru osobom dadzą do myślenia, ale nie spodziewałbym się żadnych zmian ani żadnej lawiny – nie widzę kamyczka.
-
To niestety nie byli normalsi. To było 0,3% mieszkańców tego miasta (zakładam że było tam +/‐ 5000 osób). 0,3% to, bo ja wiem, mniejszość khmerska w Polsce? Mniej więcej taki odsetek członkow mojej wspólnoty mieszkaniowej (serio, mniej więcej właśnie tyle) angażuje się istotnie w jej najważniejsze sprawy. Reszta nie jest w stanie raz do roku zrobić quorum w sprawach które leżą i kwiczą tuż za ich drzwiami, a co dopiero jakieś ambitniejsze cele...
Długa droga przed nami.
-
Właśnie, chodziło mi o to że normalsi to sąsiedzi – ci od amstaffów bez smyczy i zastawiania dróg przeciwpożarowych.
„Dotarło” rzeczywiście raczej za pośrednictwem mediów, chociaż taki na przykład nie mający telewizji ja dowiedziałem się o demonstracji dopiero następnego dnia z radia. I dużo bardziej niż obrońcy krzyża walnęły mnie teksty JarKacza a propos katastrofy itd ze środka poprzedniego tygodnia. Wywiad z Panią Joanną od aniołów w Polityce to oczywiście tragiczna, ale jednak śmiesznostka, a ten facet jest potencjalnie u władzy i najwyraźniej zupełnie oszalał.
-
Frondziarska cenzura sprawnie działa, po wpisaniu pięciu może sześciu komentarzy dostałem gładkiego bana z usunięciem komentarzy, zupełnie jak by mnie tam nigdy nie było. Nigdy nikogo nie obraziłem i nie trolowałem, starałem się tylko pokazać im ich pokrętne myślenie, a tutaj taka niespodzianka.
16 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2010/08/pchac-nie-kopac/trackback/