Krzyżowy happening z 10 sierpnia może już się nie powtórzy w tej czy innej formie, ale jeszcze nie mogę się od niego, powiedzmy, oderwać.
Dziś Jadwiga Staniszkis w tvn24 zeznała coś w duchu „za wcześnie na debatę o świeckości państwa, bo dla prostych ludzi, którzy są ofiarami transformacji i którzy niczego nie rozumieją ze współczesnego świata, mógłby to być dodatkowy szok”. Zanim zdążyłem się wzruszyć, przypomniały mi się dwie inne wypowiedzi z tej samej stacji, które padły 10 sierpnia późnym wieczorem. Maciej Zięba, liberalny zakonnik, po standardowej gadce („Kościół nie jest stroną w tym sporze”) natychmiast orzekł, że nie ma żadnego powodu, by z „akcji krzyżowej” miała wynikać potrzeba dyskusji o świeckości państwa. Co to to nie!
Innego zdania był ksiądz Adam Boniecki. Przeżywał (odgrywał?) lekki szok na zatroskaniu (coś jak full: walety na królach), po czym nafufał się i zeznał, że on widzi jednak tu pewien problem i że „Tygodnik Powszechny” odbędzie taką debatę w specjalnym numerze w całości poświęconym relacjom państwa i Kościoła.
I rzeczywiście, już następnego dnia ukazał się ten numer. Przyhaczyłem i cierpliwie odczekałem tydzień, aby internetowe zajawy tekstów zamieniły się w swoje pełne wersje.
No i teraz spokojnie sobie poczytamy.
ugodowiec
Jerzy Sosnowski tłumaczy (współwyznawcom, polemizując z jakimś „jastrzębiem”, którego nawet nie zapamiętałem z nazwiska, o czytaniu nie wspominając), że nieźle by było i w duchu (kenoza itp.), żeby Kościół zechciał się nieco samoograniczyć, tak troszkę.
Całkowite zredefiniowanie katolickiego stosunku do relacji państwo–Kościół byłoby nie tylko spełnieniem postulatów niewierzącej mniejszości, ale przyniosłoby, tak mi się zdaje, paradoksalne korzyści dla naszej wspólnoty.
Gdy się jednak poskrobie po „całkowitym zredefiniowaniu”, zostanie ew. usunięcie krzyży z urzędów państwowych i miła prośba, aby funkcyjni KK nie nawoływali wprost, na kogo mają głosować wierni.
Tak (współwyznawcom, przypominam) uzasadnia tę szaloną rewolucję i przełom:
W takich okolicznościach obrona wiary przed dyskryminacją nie mogłaby być pomawiana (jak teraz się zdarza) o to, że stanowi w istocie chęć rozszerzania przywilejów, ma więc w istocie charakter ofensywny, imperialny.
Aha, znaczy my teraz [my: zwolennicy republikańskiej zasady państwa świeckiego] pomawiamy KK i jego poputczikow o postawę imperialną. Ugodowiec czy nie, przesadził Jerzy Sosnowski z poziomem swej uroczej, zakłopotanej bezczelności. Niemniej pozdrawiam.
Przejdźmy jednak do ważniejszych person. Gwoździem numeru jest dyskusja o relacjach państwo — Kościół, w której udział wzięli: Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Pieronek i Andrzej Zoll. Czyli ex‐pan, pleban i wójt. Zacznijmy od Zolla. Pójdzie szybko.
zgięty wójt
Mówi tak:
Uważa się, że miarą tolerancji jest stosunek większości do mniejszości. Moim zdaniem również mniejszość powinna tolerować zachowania i zwyczaje większości. Krzyż w Sejmie czy w placówce edukacyjnej jest dobrą szkołą tolerancji.
Przeprosić za ten epitet? Że zgięty? No ale przecież terapia panaZollowa ma prowadzić do zgięcia‐się‐powszechnego. I ten [– – – –] był prezesem TK?! Tfu. (Coś tam później niby dodał, niby słusznego, że brak instancji odwoławczej od decyzji tzw. komisji majątkowej jest niekonstytucyjny, ale prawdę mówiąc nie wiem, czy byłby taki śmiały, gdyby znów zasiadał na stołku w TK. Więc niech spada.)
pleban
Nie będę nic cytować, jak chcecie, sprawdźcie sami. Moim zdaniem nie miał nic do powiedzenia: zasada dyplomacji watykańskiej i episkopaciej jest bowiem taka, że jeśli głośno, to nie zdecydowanie (i odwrotnie).
Najlepsze zostawiłem na koniec.
ponadpodziałowe [ex-]panisko
Wielu moich kolegów z lewicy do dziś nie może mi wybaczyć, że jako polityk dbałem o to, by Kościół w Polsce zachował swoją siłę. Owszem, tak było. Robiłem to z przekonaniem, że nie ma w Polsce innej struktury i autorytetu, która mogłaby organizować społeczeństwo w kwestiach moralnych.
Myśl moja chyża skacze nie tylko do obaw Staniszkis prezentowanych na wstępie, sięga dalej – trwającego grubo ponad dekadę prokościelnego zaangażowania środowisk „etosowych” (UD/UW, GW itd.) – czy to przeszłość? hm – aż wreszcie ląduje u stóp mistrza tych środowisk, Leszka Kołakowskiego, którego pogląd na religię ma w sednie zarządzanie ciemnym ludem (och, proszę mi wybaczyć brutalność tego streszczenia).
Z całą mocą odrzucam ten zarzut [że Polska jest państwem wyznaniowym]. To bzdura, która nie znajduje pokrycia w faktach. Kościół jest silny, ale nie jest elementem państwa wyznaniowego i nie zmierza w tym kierunku. To populistyczne fikcje. Koledzy z lewicy mnie zlinczują, ale wyznam, że bardziej obawiam się osłabienia Kościoła niż jego potęgi.
Imponuje mi nonkonformizm Kwaśniewskiego. Już drugi raz odważnie wypowiada się wbrew opinii swoich kolegów z lewicy (ojej, jakich kolegów? jakiej, na litość, lewicy?). A co więcej, wie, w którą stronę nie zmierza Kościół. Zapomniał tylko upewnić nas, że samo państwo nie zmierza w stronę państwa wyznaniowego. Może myśli, że gdyby tak było (choć przecież jest), to Kościół w duchu kenozy postulowanej przez Sosnowskiego weźmie i państwo – bum! – powstrzyma (jasne).
Przejdźmy do clou. Do fundamentów lewicowej troski Kwaśniewskiego o świeckie państwo.
Jeśli mam rozstrzygać: czy większym problemem Kościoła są nadużycia w Komisji Majątkowej, czy sytuacja mojej żony, która jako praktykująca katoliczka nie może przyjmować komunii ze względu na brak ślubu kościelnego, to wybieram bez wahania tę drugą możliwość. Nie grunty są problemem, tylko stosunek Kościoła do wiernych.
I teraz jaśniejsze stają się starania ex‐prezydenta o właściwszy stosunek KK do pewnej wiernej. Że żartuję sobie z poważnych spraw? Nie do końca. To chyba nie jedyny taki przypadek, w którym za publicznie wygłaszanymi frazesami kryje się – tak zwyczajnie i po ludzku – katolicka żona. (Albo mąż.)
Mój poważniejszy komentarz jest taki: nie widzę najmniejszego powodu, żeby zajmować się problemami Kościoła. Ma staż i środki; zadba o siebie. Ale ex‐panisko mimo upływu czasu ciągle jakoś dziwnie adresuje przedmiot swego zatroskania.
organizator
tej wnoszącej tyle nowych jakości i rzucającej światło prawdy na relacje państwo – Kościół, ksiądz Boniecki, może się odfufać. Idźcie, debata skończona.
-
Ciekawy jestem w którym momencie przed wyborami (samorządowymi, parlamentarnymi) lewica przeprosi się z Kwaśniewskim. Bo nawet gdyby ten stosunek kk do wiernych był tak istotny, to nie czepiałby się Kwiaśniewski tego jednostkowego elementu zapisanego w ich zasadach, ale przede wszystkim chociażby wypełniania tych zasad z ich strony. Ja rozumiem, że katechizm, prawo kanoniczne etc ma wpisane liczne reguły i jeżeli chce się być pełnoprawnym członkiem kościoła, to wszystkie te zasady należy przestrzegać. Ale #wyraz z drugiej strony kk olewa nawet najprostsze i najbardziej elementarne, jak choćby akcja z danymi osobowymi. Zwłaszcza w sytuacji ludzi, którzy nie chcą być członkami tego związku wyznaniowego. Bo to chyba nadal jest krótkowzroczność kk, że podchodzi do problemu wg ich opinii z wyższej pozycji – ich ustępstwem jest sama zgoda na przedyskutowanie czegokolwiek. Co – mam nadzieję – obróci się przeciwko nim szczególnie boleśnie.
-
Debata o świeckości państwa
Dla prostych ludzi, niedwuznacznie prostych,
Tych bez bifurkacji, bisofistykacji
Dla ludu, a lud wiadomo, zapach taki, szczery,
I ta emanacja prostotę przyzywa...
gdzie jest ten mikrofon – aha.
Więc właśnie mówiłam... bardzo bym prosiła
o zdjęciowe zbliżenia w większym oddaleniu
Wracając do prostoty, świeckość to priorytet
jeśli w dobrym kierunku oraz oświetleniu,
jeśli ubogaca, pogłębia duchowość
a nie taka świeckość, która nas oddala
jak o tym już pisałam w mojej opus magmie
szokiem jest dla ludu, ona go zniewala
Bo są takie wartości
Co bez krzyża są jakby bez kości
Ogonowej, czyli bez kierunku.
I wtedy dla narodu nie będzie ratunku. -
@Nie grunty są problemem, tylko stosunek Kościoła do wiernych.
Ach, achchchch. Faktycznie panisko. Co tam jakieś miliardy, stać nas.
@wszystkie te zasady należy przestrzegać
Skoro Gospodarz jest germańskim poprawcą, to i ja pozwolę sobie cichutko pisnąć: dopełniacz, kurna, nie biernik!!!! Słyszę ten biernik codziennie i wciąż się nie mogę przyzwyczaić.
-
Na przykładzie Zolla świetnie widać, jak immunitet na środowiskową krytykę potrafi rozpieszczać i doprowadzać do umysłowej aberracji. Wyjątkowo bezczelna wypowiedź. Co do Kołakowskiego, myślę, że dobrze jego perspektywę oddaje „Krótka rozprawa o teokracji” , gdzieś z początków GW. Jeśli dobrze pamiętam, on cieszy się jak dziecko, że KK nie pali na stosie. No cóż, można i tak.
-
@Zoll
Jest (przez przeoczenie? minoderię?) „Krzyż w Sejmie czy w placówce edukacyjnej jest dobrą szkołą tolerancji.” Powinno być (actual message) „Krzyż w Sejmie czy w placówce edukacyjnej jest dla was dobrą szkołą tolerancji, wy bezbożni dewianci”Od czasu orzeczenia TK pod kierownictwem Zolla w sprawie aborcji nie mam żadnych złudzeń co do tego pana. Taki Kraków w pigułce – dynastia Andrzejów i Fryderyków okupuje UJ od pokoleń, i pewnie jeszcze długo będzie.
-
czescjacek :
Swoją drogą żeby nie wziąć ślubu kościelnego, jeśli żonie na tym zależy, to też buca trzeba
Ale on był wtedy w schyłkowym establiszmencie i to jako minister i chyba się nie dało? TSD który nie‐buc idzie w ministry.
-
Palce lizać, Nameste, żeś buców przuważył, przyszpilił i skatalogował. Dorzucam jeszcze niezawodną Gazetę Wyborczą:
W III Rzeczypospolitej dopracowaliśmy się własnego modelu relacji pomiędzy Państwem a Kościołami. Jest on oparty na naszej tradycji i polskich doświadczeniach historycznych. Warto się go trzymać, chyba że pragnie się wzbudzić klimat zimnej wojny religijnej, co bezskutecznie próbowano kilkakrotnie podejmować na początku lat dziewięćdziesiątych.
Czy nie ma więc żadnego problemu z Kościołem? Jest, gdyż jego autorytet uległ zachwianiu.
-
@ czescjacek:
Zupełnie nie na bieżąco jesteście. Państwo Prezydentostwo należą przecież do Pokolenia JP2:
Miniony rok był niezwykły. Śmierć papieża Polaka i wielka żałoba po nim czyniły cuda. Zajadli wrogowie wyciągali rękę do zgody, ateiści się nawracali, wzrosła liczba powołań. Prezydent Aleksander Kwaśniewski został świadkiem w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Pierwsza para postanowiła też zrobić porządek ze swoim małżeństwem.
-
@ nameste:
Same smaczki. W nawiązaniu do rozmowy wójta, ex‐pana i plebana zacytuję brakującego w tym gremium intelektualistę (zagadka – kto się tak nawąchał kadzideł? dla ułatwienia – za ten cytat zbanował mnie kiedyś Orliński):
Próba wyeliminowania religii z debaty o najważniejszych sprawach w państwie, w społeczeństwie demokratycznym jest drogą do unicestwienia świata wartości. Rola religii była i pozostanie fundamentalna, dlatego że uczy nas – wierzących i niewierzących – że jedyną władzą, przed którą wolno nam klękać, jest władza Boga. I nie ma innej władzy. Pan Bóg nas obdarzył naturalnym poczuciem godności i wolności. I dlatego nie możemy przed nikim zginać kolan. To jest absolutny fundament myślenia o demokratycznym społeczeństwie w dzisiejszej Europie. Odrzucenie tego jest wyborem nihilizmu i cynizmu. Z czego nie wynika, że religia zinstrumentalizowana jako broń w walce politycznej o władzę nie staje się czymś niebezpiecznym.
[Źródła na razie nie podaję ;)]
-
@ nameste:
Nie. To jest bardziej w stylu Zolla niż Pieronka. Takie dominikańskie rekolekcje dla poszukujących.
-
@ nameste:
W mojej wersji nie ma (?), ale nie dotarłem do oryginału jezuickiego.
-
@ barista: Z pomocą Googla (więc chyba nie liczy się za odgadnięcie? ;) zidentyfikowałem autora jako eks‐rednacza popularnego, centroprawicowego wg standardów unijnych, czyli wg bolandyjskich lewicowego) dziennika. wo naprawdę dał ci za to bana?
-
@ nameste:
Ja z kolei spadłem z krzesła wiele lat temu oglądając wywiad z Evanderem Holiefieldem, po walce z Tysonem, który Evanderowi nadgryzł uszy. Na pytanie kto jest dla niego wzorem boksera (Mohammed Ali?) odpowiedział, że największym bokserem wszechczasów był Jezus Chrystus. Powaga.
-
Zupełnie nie rozumiem historii z kościelnym ślubem (czy też po prostu: ślubem, jak z artykułu wynika) pana Kwaśniewskiego z panią (a czemu ona tak samo się nazywała??) Kwaśniewską. Coś sobie przypominam, że celem małżeństwa jest rozmnażanie sie, czy oni obiecali, że po ćwierćwieczu wspólnego mieszkania zajmą się tym od nowa? Jeśli nie, to jest to oszukiwanie Kościoła, poważny grzech oraz bardzo zły przykład dla obywateli. A może dlatego trzymali to w ukryciu, a po udanym chrześcijańskim zapłodnieniu ujawniliby, że mają prawdziwe katolickie małżeństwo?
Smutno mi się robi (oj, zostanę zbanowany za to, że to mnie się smutno robi?), że nie potrafię przypomnieć sobie dużych nazwisk ze współczesnej polskiej polityki, które nie wzbudzałyby we mnie chichotu, nieopanowanego śmiechu czy wręcz rechotu. Skąd się bierze ta menażeria?
-
andsol :
Skąd się bierze ta menażeria?
Zazwyczaj z łapanki i znajomości (Janek, jest taka sprawa, że jest robota, chcesz?). Polityk to jak tzw. działacz sportowy (słyszę – odbezpieczam rewolwer).
A na marginesie – ja zgadłem, kto napisał „jedyną władzą, przed którą wolno nam klękać, jest władza Boga”. A potem tylko potwierdziłem guglem. Podpowiedź o banie była istotna. -
drobny oftopik: żeby Orlińskiego nie zniesławiać bez potrzeby, to z moim banem to nie było znowu tak, że za sam cytat (bo to przyjął przymilnie, że warto, że owszem ciekawe, nowe światło rzucające), ale za wypowiedź ocenną, domyślacie się jaką
33 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2010/08/swieckie-panstwo-katolicka-zona/trackback/