Wierszy Pawła Kusiaka nie rozumiem, przyznaję, ni w ząb. I jest to zapewne m ó j zasadniczy błąd, ten domyślnie włączający się tryb „po jakieś rozumienie”. Jest was sporo, mówiących karcącym, donośnym głosem: a weźże to wyłącz, odskup się, niech przepłyną przez ciebie „wrażeniowe bloki afektów‐perceptów”, niech ci zrobią adrenalinowo‐dopaminowy koktajl, i niech szumi. (Był taki okres, całkiem niedawno, gdy wierszopiszący oddawali się samplowaniu, postwitkacowski Czysty Szum, którego jedynym powodem zdawał się być Brak Powodu, czyli rodzaj językowego Losu, ujawnianego przez losowanie; taki sturm und glitch. Sa obszerne połacie muzyki, do których przylepiono epitet „ilustracyjna”, zwł. u romantyków i post‑, prawdę mówiąc, nie znoszę ich, tych połaci; a tu, w pisanym, jest całkiem odwrotnie.)
„Rozumienie”, wygnane drzwiami, wraca oknem. Piszący zestawia swoje WBA‑P – tak muszę założyć, bo inaczej całe Pismo na nic [za Kołakowskim po KIG] – z premedytacją, w którym to słowie kryje się celowa przemyślność. Widać ją (albo sobie dosztukowuję) w hm, programowym wierszu Kusiaka:
Do wypożyczalni ornatów
wsunąć się między mleko a jego skiśnięcie:
funkcja kapłańska języka.
daję wam nową komunikację zastępczą
abyście siebie zużywali. kierunek
ośrodek macierzysty:
nie ojczyzna nie ojczyzna.
bruk – narząd
śliski przez niedostępność. lizać:
nie trawić. zrobić wszystkie zdjęcia.
oznaczam. mam zamiar oznaczania.
nocuj wszystkich zebranych
ale nie wystarczy dla nich
nagród filmowych z hiroszimy.
punkt dojścia poza produkcją:
blue screen w oknie papieskim
To sekwencja bardzo mocnych (tj. atrakcyjnych, tj. atraktorowych), syntetycznych obrazów, poczynając od rewelacyjnego otwierającego dwuwersu, a kończąc na papieskim BSOD. Ale im dalej w las (wierszy Kusiaka rozrzuconych po sieci jest mnóstwo), tym słabiej ze mną, aż do wspomnianego „ni w ząb”.
Sprawę objaśnił mi nieco Michał Koza, w inteligentnym komentarzu do zestawu z Kontentu 8 (skąd kradnę także cytowany wiersz). Pisze tam:
[...] zręcznie i konsekwentnie, jak można dostrzec w całej jego [Pawła Kusiaka] twórczości poetyckiej, wodzi czytelnika na pokuszenie. Jednocześnie stroni od tematyzowania problemów religijnych i krytyki wyrażonej wprost. Raczej recyklinguje fragmenty języka religijnego, wrzucając je w niewygodne dla czytelnika i obce macierzystemu kontekstowi frazy, wydobywając strzępy idiomu, który jako członkowie wiadomego społeczeństwa z dużym prawdopodobieństwem chłonęliśmy, a może i wyznawaliśmy od najmłodszych lat.
Może tu jest pies pogrzebany, bo sam wypadam poza wspomniane „duże prawdopodobieństwo”, nawet nie liznąłem katechezy itd., udało mi się (nie moja zasługa, raczej: rodziców). Ów „idiom” nie tylko nie da się oddzielić od obrzydliwej politycznej pragmy (o czym wielokrotnie pisałem), ale jest mi też zasadniczo obcy. To łatwy wykręt, chwilowo jednak na nim poprzestanę: zapewne nie jestem targetem Kusiaka. Ponownie Michał Koza:
Wiersze balansują na granicy niezrozumiałości, są wypełnione rzucanymi bez wyraźnego związku z kontekstem kategorycznymi frazami [...], wezwaniami, irracjonalnymi inkantacjami i pytaniami, przez które co krok niepokojony jest odbiorca. Ta nieprzejrzystość, a jednocześnie zwinność i łatwość w generowaniu kolejnych fraz skandowanych przez podmiot, nadprodukcja retorycznej maszyny obnażają widmowość składających się na nią języków. W ten sposób pojawia się straszne przypuszczenie, że nie są one wyjątkowe, że ich źródłem nie jest żaden uprzywilejowany i solidny logos, ale nieznający spoczynku ruch różnicy.
...dla mnie to żadne „straszne przypuszczenie”, tylko oczywista oczywistość.
* * *
Niemniej, z poznawczą wdzięcznością muszę odnotować „donos z rzeczywistości” (w rozmowie PK z Agatą Puwalską). Mówi tam Kusiak o Dżejpitu:
Nikt nie zacytuje jego myśli, nikt jej nie podważy, natomiast pojawi się fabryka, w której będzie milion kopii jego wizerunku. Mam wrażenie, że współcześnie to celna metafora. Albo maryjki z odkręcanymi głowami – w okolicach, z których pochodzę, wiele starszych pań przechowuje w nich wódkę i to jest właśnie rzeczywistość w małym mieście na wschodzie.
Maryjki na kamuflowaną wódkę! Tego kamyczka brakowało dotąd w mozaice.
no comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2022/07/miedzy-mlekiem-a-jego-skisnieciem/trackback/