Byrtyjska kampania ateistów, której ostatnim hasłem jest
If you’re not religious, for God’s sake say so
(hell, yeah!), zapisała się we wdzięcznej pamięci wcześniej, twórczym rozchwianiem semantyki słowa „prawdopodobnie” [probably] w oznajmieniu:
There’s probably no God
I tego samego rozchwianego znaczenia słowa „prawdopodobnie” chciałbym użyć, formułując tezę: prawdopodobnie nie da się zrobić dobrego dubbingu.
Najpoważniejszym argumentem za dubbingiem są
dzieci
których nie dość jeszcze sprawny analizator wzrokowy nie nadąży (powiadają) za śledzeniem napisów. Ba! (powiadają) w epoce postguttenbergowskiej nawet dorośli mogą mieć z tym kłopot. Na co odpowiedzi są trzy.
Po pierwsze, na jaką ciężką cholerę w filmie dla dzieci (małych: powiedzmy –8) postaci mają dużo mówić? Najlepsze filmy dla dzieci, jakie znam, to te, które oddziałują obrazem, skrótem, akcją. Pomysł notorycznego paplania ma podłoże komercyjne i wiąże się z ponurym nadużyciem formuły
od 5 do 105
polegającym na tym, że opiekunowie (rodzice) dzieci zmuszeni do oglądania filmów (najbardziej: w kinie) razem z pociechami, karmieni są rzekomo dowcipnymi grepsami (żeby nie szukać daleko: Shrek), z których mogą sobie porżeć, pozostawiając małoletnich na bardziej dosłownym poziomie odbioru fabuły i dialogów. I w oryginale, i tym bardziej w dubbingu jest to zazwyczaj żenująco żałosne, a jak jeszcze do akcji ruszą chwilowo modni kabaracierze, dokładając swoją (rozpoznawalną wśród dorosłej populacji widzów) manierę, to już nic tylko się zastrzelić.
Chyba jednak, po drugie, lepszy byłby lektor, bo przynajmniej zza jego głosu przebija oryginalne tło dźwiękowe i dzieci nie są utwierdzane w przeświadczeniu, że
cały świat gada po polsku
(dajmy na to). Przy okazji zauważmy, że zarówno ścieżka lektora, jak i napisy nie muszą być zsynchronizowane z ruchami ust mówiących postaci. Co oznacza większą swobodę w doborze tekstu, który ma oddać sens oryginalnych dialogów.
Językowe (powiedzmy:) spolszczenie dialogów sprzyja jeszcze jednej kontrowersyjnej operacji: lokalizowania imion. Więc mamut Maniek czy robot Radek Dekiel. Oczywiście, nieodparcie debilny jest także mammoth Manny, ale po polsku ten debilizm podnosi się niejako do kwadratu.
A po trzecie, filmy, które (uznajmy na moment) rzeczywiście potrzebują dubbingu, a więc hiper‐duper‐global‐produkcje typu Epoka lodowcowa czy Roboty w nadużytej formule „od 5 do 105” – mają też na ogół hiper‐duper obsadę. Jest bardzo rzadkie takie aktorskie i reżyserskie poprowadzenie dubbingu, żeby nie popadł on w żałosną nieudolność, nie mówiąc już o dorównaniu oryginałowi. Nic dziwnego,
nie ta kasa, nie ci ludzie
A dzieciom (twierdzą niektórzy) należy się produkt najwyższej jakości, bo się bezbłędnie poznają na fałszu. Jeśli zaś się nie poznają, bo już zostały hm, wdrożone – tym gorzej: będzie trwała kulturowa samoreprodukcja kiepskości.
Film dubbingowany, umówmy się, to na ogół nie tylko inny film, ale zwykle także gorszy. Dzieci są tu biedne, bo wyboru dokonuje za nie ktoś inny. Gdy natomiast przejdziemy do
młodzieży i dorosłych
to już wewogle nie ma ma żadnych usprawiedliwień dla dubbingu. Jeśli nie jesteś żłobem (a nie znasz płynnie języka oryginału), czytaj napisy słuchając dźwięku obcej mowy. Jeśli żłobem jesteś (chwilowo – grypa, ból oczu itp. – albo permanentnie), wybieraj wersję z lektorem.
-
@ztrewq
Momencik! Przecież ja pisałem o filmach dla dzieci. Tak dla porządku.
Miałem na myśli to, co mówiłeś o dzieciach, ich odbiorze filmów i płonności zrozumienia matrixa.
w naszej wypożyczalni DVD z każdym sezonem coraz mniej filmów z podtytułami po angielsku, coraz mniej filmów w ogóle z angielską ścieżką dźwiękową
Tego zdania nie podzielam. Ja zazwyczaj włączam najpierw oryginał z napisami en. Ostatnio miałem Kick‐Ass, Knight And Day i Prince of Persia – wszystko nowości z de+en
-
nosiwoda :
BTW — wo, Ty miałeś jakieś niefajne doświadczenia po pokazaniu dzieciakowi SW? Opiszesz?
JA? Ja mam przenajcudowniejsze. Na zawsze zostanie mi przepiękne wspomnienie takiego oto dialogu:
(na ekranie: Skywalker patrzy melancholijnie na dwa słońca Tatooine)
Potomek – Dlaczego Luke Skywalker jest taki smutny?
Ja – Bo mu się nudzi na tej planecie i chciałby sobie gdzieś polecieć.
(cisza)
Potomek – Mi też się nudzi na tej planecie. Polećmy gdzieś! -
ztrewq :
Ach, i jeszcze jedno: w naszej wypożyczalni DVD z każdym sezonem coraz mniej filmów z podtytułami po angielsku, coraz mniej filmów w ogóle z angielską ścieżką dźwiękową. Nie tylko w wypożyczalni, w sklepach również. Jest to niepokojące i denerwujące.
To samo jest z grami komputerowymi! Dubbing to taki środek do robienia miękkiego DRM. Jak to zrobić, żeby wypuścić grę tylko na rynek węgierski z obniżoną ceną – żeby uniknąć reeksportu do bogatszych krajów? Oczywiście, wypuścić ją z węgierskim dubbingiem.
-
wo :
Dubbing to taki środek do robienia miękkiego DRM.
Z drugiej strony to są koszta.
Mam płyty dvd z dubbingiem w 10 językach (plus polski lektor) i z napisami w 20 – zapewne bardziej się takie coś kalkulowało, niż tłoczyć wariant osobno dla każdego kraju.
(liczby niedokładne, ale z prawidłowym rzędem wielkości). -
janekr :
Mam płyty dvd z dubbingiem w 10 językach (plus polski lektor) i z napisami w 20 — zapewne bardziej się takie coś kalkulowało, niż tłoczyć wariant osobno dla każdego kraju.
(liczby niedokładne, ale z prawidłowym rzędem wielkości).
Mam także płyty z polskim lektorem i niczym więcej.
Dystrybucyjne bigkorpo może mieć jedną politykę dystrybucyjną dla krajów z grupy X, inną dla krajów z grupy Y, a jeszcze inną dla Z?
W efekcie film „Szedł pies po fortepanie” masz z polskim lektorem, napisami w kanji i hebrajskim dubbingiem, ale „Krwawy atak mordujących pomidorów” będzie miał tylko polski dubbing i sznureczki kipu, bo inny dystrybutor inaczej to sobie wymyślił. -
Gammon No.82 :
Mam także płyty z polskim lektorem i niczym więcej.
No wiem, że istnieją na rynku takie kaleki. Chwała $deity, że jeszcze ani razu nie wydałem swoich grosików na takie horrendum.
-
janekr :
kaleki
Brzydkie słowo (fuj i sic i nomen omen).
Chwała $deity, że jeszcze ani razu nie wydałem swoich grosików na takie horrendum.
Nie miałeś dzieci przedszkolnych, jeszcze nie czytających, które chciały obejrzeć wszystkie Bondy.
-
@telemach
łojezu. to już faktycznie hardkor. mogli chociaż film dołączyć.
Nie rozumiesz. Kupowało się lektora, film był dołączony w promocji.
-
@wo:
JA? Ja mam przenajcudowniejsze. Na zawsze zostanie mi przepiękne wspomnienie takiego oto dialogu:
A ile Potomek miał wtedy lat? I: „Episode I” też bym puścił bez wahania. Ale tam nie ma Vadera.
Rzecz ciekawa, jakoś mam zupełną pewność, że młodszy (lat 3) niczego się nie będzie bał, a w przypadku starszego (lat 4.5) pewności nie mam. Młodszy zawsze woła o film „Dinosaur” (czyli uzupełnienie wizyty w Naturkundemuseum), a starszy mówi że nie, bo on „nie lubi Carnozaurów” (nb chodzi o Carnotaury, ale to są drapieżne dinozaury z grupy Carnosaurów, więc ok).
I chyba nie jest to kwestia wieku.
-
telemach :
BTW: wewżyciu bym nie pomyślał że z tego tematu może się flejm zrobić.
https://groups.google.com/group/pl.rec.fantastyka.sf‑f/msg/20be3b68beeea4a5?hl=pl
-
ztrewq :
Młodszy zawsze woła o film „Dinosaur”
Mój miał kilkudniową fazę na ten film, potem mu przeszło, bo poza samą radochą z widoku dino to sam film jest słaby, a on to wyczuł.
Poza tym mój lubi oglądać niektóre filmy, na których się boi – po prostu wie, w którym momencie będzie chciał odejść od laptopa i kiedy ma wrócić (np. początkowa scena „Monsters Inc.” go przestrasza do momentu, w którym rozlega się dziki wrzask potwora, który potyka się na piłce or smth).
Rozmywamy flejma tą gadką o „naszych milusińskich” (najbardziej nienawistna fraza o dzieciach). -
Mój miał kilkudniową fazę na ten film, potem mu przeszło, bo poza samą radochą z widoku dino to sam film jest słaby, a on to wyczuł.
A ile ma lat? Zresztą, u Jacka to jest głównie odprysk fascynacji dinozaurami, która choć ostatnio osłabła, to tylko trochę, a innych filmów o dinozaurach nie mamy (Jurassic Parc to może jeszcze nie od razu). BTW, czy w Polsce można kupić książki z ilustracjami Zdenka Buriana? Wiem, że są niezgodne ze współczesnymi rekonstrukcjami.
Rozmywamy flejma tą gadką o „naszych milusińskich”
I pies! Przecież lepiej niż w realu. Najlepiej byłoby w Usenecie, bo tam można skillować jeden wątek. Ciekawsza ta rozmowa niż wiecznie żywy flejm o dubbingowaniu.
Wracając do filmów dla dzieci: ciekawe, Monsters Inc. w ogóle nie przyżarło, żadnego z moich chłopaków ten film nie wciągnął. A Pixara to właściwie wszystko pozostałe.
Ale też nie chodzi tylko o straszne potwory (nb dobermany w „Up” też są dość straszne), ale że to wszystko to są filmy animowane, o cartoonowej estetyce, z karykaturalnymi postaciami.
-
ztrewq :
A ile Potomek miał wtedy lat? I: „Episode I” też bym puścił bez wahania.
Jakoś 4,5 właśnie mniej więcej. Episode I jeszcze wtedy nie było.
w przypadku starszego (lat 4.5) pewności nie mam.
Ostrożność Starszego Dziecka to jeden z najciekawszych fenomenów psychologicznych, jaki może obserwować rodzic. Młodsze dzieci patrzą na starsze rodzeństwo i wiedzą, że ten świat nie jest aż tak potworny, żeby nie dało się dożyć sędziwego wieku siedmiu lat, więc na przykład skaczą do basenu nie potrafiąc pływać, krzycząc w powietrzu „wyłowcie mnie, dobra?”.
Starsze tymczasem ostrożnie stanie na drabince i zmaca stopą, czy temperatura jest adekwatna, oczywiście już mając na sobie wszystkie możliwe kółka i rękawki.
-
ztrewq :
Mój miał kilkudniową fazę na ten film, potem mu przeszło, bo poza samą radochą z widoku dino to sam film jest słaby, a on to wyczuł.
A ile ma lat?3.5
Zresztą, u Jacka to jest głównie odprysk fascynacji dinozaurami, która choć ostatnio osłabła, to tylko trochę, a innych filmów o dinozaurach nie mamy (Jurassic Parc to może jeszcze nie od razu).
Na tubce są filmy z „Wędrówek z dinozaurami” BBC, a na stoliczkach z tanimi filmami można czasem jeszcze dorwać nieco „zdzieciowione” wersje tych filmów. Mój chyba nadal myśli, że „samica” to gatunek dinozaura czy nawet starszego gada (bo tak o jednej osobniczce mówili i zapamiętał).
BTW, czy w Polsce można kupić książki z ilustracjami Zdenka Buriana? Wiem, że są niezgodne ze współczesnymi rekonstrukcjami.
Ha, ja jeszcze mam egz. ze swojego dzieciństwa. Eksploatowalismy go podczas wieczornego czytania, potem doszły numery National Geo z dinozaurami.
-
@wo:
Ostrożność Starszego Dziecka to jeden z najciekawszych fenomenów psychologicznych, jaki może obserwować rodzic.
Wiem, o czym piszesz, ale już dawno wyzbyłem się przekonania, że ten fenomen jest aż tak wyraźny. U nas widać to na tym samym przykładzie, który Ty podajesz: starszy to urodzony pływak, pluskacz, chlapacz i nurek; nie boi się fal, głębokości, zimnej wody, zjeżdżalni, skoków, nurkowania do dna, wypuszczania się na środek głębokiego basenu, zachłyśnięcia się wodą itd. Tak jest teraz, i tak było jak miał rok. Młodszy lubi owszem zanurzyć sobie stopy, ale póki co raczej ostrożnie i dla towarzystwa.
Obaj chodzili na basen raz w tygodniu od czasu gdy mieli parę miesięcy. Ale, jak pisałem, wiem o czym mówisz – w przypadku wspinania się i skakania z wysokości jest dokładnie tak jak to opisujesz.
Brzuch mi mówi, żeby poczekać z Gwiezdnymi Wojnami... tak z tydzień przynajmniej :-)
@nosiwoda:
Ha, ja jeszcze mam egz. ze swojego dzieciństwa. Eksploatowalismy go podczas wieczornego czytania, potem doszły numery National Geo z dinozaurami.
A tak, NG to zawsze wdzięczny zeszycik. A egzemplarzy z dzieciństwa muszę poszukać w domu rodziców. Na pewno miałem jeden spory album o historii życia i jeden tylko o człowieku.
-
ztrewq :
BTW, czy w Polsce można kupić książki z ilustracjami Zdenka Buriana?
U mnie w domu straszy jakieś prastare wydanie radzieckie „Po putiam razwitja żyzni”. Właśnie widzę wew Allegrze to samo w języku enerdowskim.
http://allegro.pl/augusta-burian-tiere-der-urzeit-dinozaury-ssaki-i1334446412.html -
@gammon
Właśnie widzę wew Allegrze to samo w języku enerdowskim.
O, tak, tak! Jak dobrze pamiętam ten rysunek:
http://img06.allegroimg.pl/photos/400x300/13/34/44/64/1334446412_1
(Tyranosaurus rex, w przeciwieństwie do T. baatar, który był na okładce, i o którym nikt nigdy nie słyszał, bo wykopała go polska ekspedycja na Gobi i stoi teraz w muzeum Ułan Bator)
-
ztrewq :
w przeciwieństwie do T. baatar
Obecnie Tarbosaurus baatar.
wykopała go polska ekspedycja na Gobi
Eee. Polska ekspedycja szukała bodajże ssaków mezozoicznych.
-
@gammon:
No dobra, zgadzam się, że nie tylko Polacy wykopywali T. baatar. Natomiast (a) polskich ekspedycji było od groma (b) T.baatar też wykopywali oraz © z całą pewnością szukano też, a miejscami to głównie dinozaurów. Kielan‐Jaworowska nawet o tym książkę napisała! Chociaż faktycznie, zasłynęła chyba głównie przez swoje ssaki (jak twierdzi wujek Scholar G).
-
ztrewq :
z całą pewnością szukano też, a miejscami to głównie dinozaurów.
A to nie tak, że czasem szuka się ssaka a wykopuje dino? Czy też jeśli szuka się ssaków, to się wrzuca dino z powrotem w piasek bo ‘my nie tego szukali’?
-
ztrewq :
(Tyranosaurus rex, w przeciwieństwie do T. baatar, który był na okładce, i o którym nikt nigdy nie słyszał, bo wykopała go polska ekspedycja na Gobi i stoi teraz w muzeum Ułan Bator)
Tego tarbozaura w Ułan Bator to (zaklęty krąg) nawet w National Geo właśnie drukowali. A szkielety tarbozaura stoją także w Muzeum Ewolucji w Pałacu Kultury.
-
Pingback from O obiektywnej niższości dubbingu « Κοσμικὴ Καταστροφή on 2011-01-13 at 11:37
‹ previous · 1 · 2 · 3
125 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2010/11/dubbing-ssie/trackback/