niebezpieczeństwa chodzenia na skrót

W wierszowej części numeru 23 Kontentu nic mnie specjalnie nie poruszyło (ani na plus, ani na minus), co oczywiście świadczy wyłącznie o mnie; korzystam z praw czytelnika kapryśnego (który nic nie musi). Odnotowuję jednak stabilne zrównoważenie wierszy i obowiązkowych w Kontencie komentarzy do nich: widać, że ta szczegolna forma prezentacji okrzepła. Wiersze [robią] swoje (jak zawsze), a komentatorzy, wiedzeni postawą wnikliwości, rzetelnie (w średniej numeru) przedstawiają ślady własnej lektury; nadal wydaje mi się to pożyteczne i potrzebne.

Zwrócił wszakże uwagę wiersz Dominiki Filipowicz, który wzbudził niejaką konsternację odbiorczą u komentującej Barbary Rojek...

* * *

mam pod skórą próchnicę trzy stopnie i poziom morza
więc się rozprzestrzeniam stopą dotykam podłogi
wkręcam lekko w odpad pode mną
robi się
miękko
tu nikt nie zejdzie

cztery ściany nade mną cztery ściany pode mną
splątane odnóża karzą się wygrzebać
wybieram postać chrząszcza bo ładnie się mieni

...ale nie z powodu błędu ortograficznego („karzą” od karać, nie: „każą” od kazać), tylko ze względu na – mimo prostej konstrukcji – niską podatność na jednoznaczną interpretację. W kończącym komentarz podsumowaniu czytamy:

Na motywie wycieczki „w głąb” Filipowicz buduje więc szereg refleksji poprzez szereg komplikacji: [...] różne możliwe sposoby opisania samej czynności zejścia; niewystarczalność przestrzennych metafor do oddania przeżyć; wolność w przyjmowaniu perspektywy, z której się postrzega i mówi. Tak więc autorka nie daje nam od razu odnaleźć się w gotowej sytuacji, a stopniowo ją buduje i modyfikuje. Wiersz rzuca dużo tropów, tworzy przestrzeń niekoherentną – ale jest to chyba najbliższe doświadczeniu, jakie chce uchwycić poetka: doświadczeniu niepokoju, a zarazem fascynacji związanych ze spojrzeniem w głąb.

...które [podsumowanie] wydaje się adekwatne do lektury nie wychodzacej poza tekst, choć jeżę się nieco na frazę „doświadczenie, jakie chce uchwycić poetka”, bo sięga się tu niemal jawnie do intencji autorki wiersza, a to teren zawsze grząski.

Ja jednak poza tekst wyszedłem i znalazłem w numerze ósmym Tlenu Literackiego zestaw pięciu wierszy Filipowicz, otwierany przez przedformę powyżej cytowanego. Owa przedforma jest dwukrotnie (jeśli nie więcej) dłuższa, zatem dokonana została praca skrótu. W której zgubiły się pierwotnie obecne znaczenia.

Dla przykładu, przedforma jednoznacznie orzeka, że „trzy stopnie” znajdują się pod poziomem morza [„jeśli wkręcę się wystarczająco mocno w przestrzeń pode mną / znajdę się trzy stopnie pod poziomem morza”].

Co nazywamy „depresją”, jakoż i wiersz‐przedforma daje się odczytać w kategoriach „samozwrotne wejrzenie w depresję” (jako stanu psychicznego); motyw chrząszcza / chrabąszcza wraca (razem z obrazem niewydolnych „nóżek”) w innym wierszu zestawu, który – jako całość – jest introwertycznym zapisem stanów doła, nieswojości, obcości wzgl. otoczenia (i samej siebie), a nawet swego rodzaju otorbienia, skutkującego ambiwalentnym wyciszeniem niezgody na „krzywdę świata tego”.

Nie powinno się robić takich rzeczy: tekst jest tekstem jest tekstem, nieelegancko sięgać do jego przedform.

Czynię to jednak powodowany troską. Bo skrót zbyt daleko posunięty może prowadzić na manowce.

Jak tutaj. Frazy „cztery ściany nade mną, cztery ściany pode mną”, „odpad pode mną”, „robi się miękko” i „nikt tu nie zejdzie” nagle znajdują oczywisty desygnat. I odnajdujemy się w sytuacji przedstawionej w wierszu Natalii Malek plandeka i przeźroczaObręczy:

Gdyby ktoś mnie widział w tym tureckim wychodku,
kuczną,

zapatrzoną
[...]

razem z plączącym odnóża przykucem; ciało zwarte w bryłę, chrząszczowate.

  1. Ania M.’s avatar

    Ale zobacz, ile znaczeń dołącza się, gdy rozluźnimy związek trzech stopni i poziomu morza; niemożliwa wprost liczba trzystopniowości w kulturze: od trzech stopni swobody (translacyjne, rotacyjne, ocylacyjne) po trzy stopnie ewakuacji, i jeszcze cała aura trójstopniowania – daje po pierwsze poczucie wielorakiego uwikłania, w fizykalnych, medycznych, logistycznych albo i ezoterycznych klasyfikacjach, jakiejś bezwyjściowości i nieprzekracalności, albo pozornej przekraczalności (chrabąszcza główną cechą jest mienienie się, też ciekawa rzecz, bo to może być połyskiwanie, ale i zmienianie się), po drugie, łącznie z symboliką czwórcy, która pojawia sie tam dalej, może sugerować drugi poziom uwikłania, między systemami: niezależnie od tego, co by się wyczyniało (także w poezji), na ogół pozostaje się pomiędzy „szkołami”, „w polu” itd.
    Fajny wiersz. Z ciekawości zaraz przeczytam komentarz Barbary Rojek.

  2. nameste’s avatar

    @ Ania M.:

    Długo nie wiedziałem, co począć z tym komentarzem. Brzmi jak żart, jak ćwiczenie z odwiecznego banału (zakres i treść są odwrotnie proporcjonalne). Przeciw czemu wymierzone? Może to kpina przeciw ciałom redaktorskim, wymuszającym [?] na autorach podobne chodzenie na skrót (kosztem treści, znaczeń)?

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *