Dostałem kiedyś takiego linka (dziękowałem? thx anyway), i on sobie tkwił i czekał na okoliczność. Do każdego wierszyka okoliczność może być inna, nieprawdaż, a trudno sprawdzać codziennie je wszystkie, patrząc czy jest do któregoś jakaś okoliczność, która uruchamia.
Dziś jednak poszukiwałem prostoty i spraw ostatecznych, czegoś, co mogłoby wyprowadzić z braku równowagi. I w ten sposób wyprowadzam Adama Wiedemanna (plotka głosi, że jednak się wyprowadził; choć jest mi to obojętne, odnotowuję, bo pasuje tonem do exoduizmu). Dobra nowina z poniższym wierszykiem jest taka, że nie potrzebuje on żadnego komentarza. Radźcie sobie (z dobrodziejstwem inwentarza).
PUFA
Mam z kim wychodzić kiedy mam ochotę wychodzić,
a kiedy muszę wyjść, wychodzę sam. Wtedy idę
do sklepu albo na słońce gdzie lubię być sam,
bo nigdy nie wiadomo, co się usłyszy i z czego
będzie następny sen, kiedy następne otarcie
uniemożliwi przebieg i trzeba się będzie doczołgać
do miejsc, które są znane i przynoszą spokój.
Bo tak rzadko się zdarza dobrze uśmiechnięty człowiek
i raczej chciałoby się dać każdemu w ryj
za sam fakt wyjścia z tym ryjem na słońce,
które go nie ogląda, ma to szczęście, że jest
ślepe i głuche, jak znaczek pocztowy z napisem
„kocham cię” na liście z Urzędu Skarbowego,
gdzie zresztą również można wygodnie się rozsiąść
i przyklejać te znaczki, ktoś to robi
i ktoś te listy pisze, choć są już dawno napisane
i przychodzą w koszulce zapiętej na jeden guzik,
żeby powiedzieć „kocham cię, to ty mnie nie kochasz,
dlaczego nie masz co jeść i z kim się bawić?”
Warszawa, 25.8.12
[stąd]
-
A tu puf#slowodnia
-
W ostatnim zdaniu powinno być „ani” zamiast „i”.
5 comments
comments feed for this article
Trackback link: https://nameste.litglog.org/2012/11/wyprowadzenie/trackback/