upał

We wnętrzu jest zdecydowanie chłodniej. Właściciel, gruby i niedogolony, zawsze uperlony kroplami potu niezależnie od temperatury, przepływa obok, z ciemnych oczu sączy się nieodgadniony smutek prosto na biały, zmięty półkitel. Na targu mówi się, że jest Ormianinem; wiemy lepiej. Obok wazy z jakąś kokosowomętną cieczą na ladzie stoi adapter, nadziane na oś‐szpikulec piętrzą się winyle czekające, by spaść na talerz i poddać się kruchodziobej prządce. Księżycowa dziwnie pasuje do obrazu wlewającego się przez niewielkie okno wybite w grubej na ponad pół metra ścianie: zaniedbany sad pod władzą nielicznego garnizonu os, broniących drzew przed słonecznym bezruchem.

– Miodu niech doniesie! – krzyczy pani Basia, pierwszy człowiek na księżycu. Wkurwiona jak osa‐generał trzaska patelniami i garami, jakby akompaniowała co najmniej Piątej. Po chwili, posapując i pampamparając, po kuchennej orbicie przepływa ponownie kędzierzawo‐szczeciniasty satelita z dostawą. Jest upał. Słynne befsztyki po angielsku są tym razem spieczone z zewnątrz na półmatową skorupę, ze środka tryska krew. Szeregowi goście, nie mamy dostatecznie wysokiej rangi, żeby szepnąć choć słowo sprzeciwu (T. woli jeść mniej chtonicznie).

Kiedy wracamy, T. wciąga mnie nagle za pień grubej przydrożnej lipy. Miejsce ukąszone przez mrówkę, wysoko pod sukienką, wymaga pocałowania. (To był komar, nie zmyślaj! – upomina mnie teraz.)

* * *

Dom stoi na skarpie, widok z balkonu zamyka po prawej nieco wyższy, dwupiętrowy budynek, kasztanowce z lewej tworzą przeciwstok, pośrodku zielona kotlina z huśtawką. Nad rozgrzaną poręczą drży powietrze. Jest południowo i bezludnie. Ktoś jednak musi chować się w którymś z czarnych otworów okien, słucha sonat na wiolonczelę solo Bacha.

Znowu zastanawiam się, dlaczego klasyczna i (zwłaszcza) kameralna tak dobrze pasuje do samego środka upalnego dnia, do drzew, słońca, niewidzialnej fruwającej publiczności. Kultura omdlewa z naturą, mruczy T., w trakcie kosmicznego seksu. Złoto‐niebiesko‐zielona camera, brakuje nam courbetowskiej plamki czerwieni. Trzeba przez pół sekundy spojrzeć w słońce i zamknąć oczy.

* * *

To absurdalny pomysł, marudzę, ale posłusznie się wspinam. Łąka na szczycie wzgórza zostaje osiodłana kocem, będziemy się smażyć. I czytać, przypomina T. Ale wolę patrzeć na desant dzielnego żuczka: pokonał skokiem o źdźble barierę tkaniny, zbliża się do lodowych powierzchni otwartej książki. Po nim następny, w zielonym pancerzu. To tylko forpoczty, wystarcza kwadrans, żeby nie mieć złudzeń: jesteśmy atakowani przez całą armię bezczelnych bzyków. Oblężenie!

Tak niedbale osiodłana łąka buntuje się, może stanąć dęba. Musimy trzymać się razem, sprzymierzyć bliżej nasze obce tu ciała, nie dać się rozproszyć. Walczymy.

Muzyka: aleatoryczna na oddechy i rój.

  1. Marceli Szpak’s avatar

    Chciałbym tylko powiedzieć, że to chyba pierwszy tekst jaki znam, w którym słowo przeciwstok brzmi ładnie.

  2. sheik.yerbouti’s avatar

    Marceli Szpak :

    to chyba pierwszy tekst jaki znam, w którym słowo przeciwstok brzmi ładnie.

    Teraz czas na słowo kaponiera.

  3. babilas’s avatar

    sheik.yerbouti :

    Teraz czas na słowo kaponiera.

    Źle wymyślone. Dla poznaniaka kaponiera brzmi banalnie.

  4. karmakomcia’s avatar

    Czy to jakieś nie publikowane wcześniej fragmenty Rayueli?

  5. nameste’s avatar

    kapoeira i kravoliveira

  6. nameste’s avatar

    @ karmakomcia:

    etam

  7. sheik.yerbouti’s avatar

    babilas :

    Źle wymyślone. Dla poznaniaka kaponiera brzmi banalnie.

    No to tradytor

  8. sheik.yerbouti’s avatar

    A może by tak mały konkurs na ładno‐przyjemne użycie słowa rapier?

  9. babilas’s avatar

    sheik.yerbouti :

    No to tradytor

    E tam. Il tradytor! Io fremo...

  10. karmakomcia’s avatar

    nameste :

    etam

    W sensie, że w nentry code Cortázar jest w zbiorze „nie wolno” lub „nie wypada”?

  11. nameste’s avatar

    @ karmakomcia:

    raczej że strzał mocno niecelny (imo)

  12. sheik.yerbouti’s avatar

    telemach :

    Tak.

    Bardzo podoba mi się ten generalnie afirmujący komentarz. No chyba że to o Cortazarze.

  13. telemach’s avatar

    sheik.yerbouti :

    No chyba że to o Cortazarze.

    Nie.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *