kości, kozy

Lubiłem serial Kości (Bones) z paru powodów. Głównie ze względu na bohaterkę, antropolożkę (w sensie północnoamerykańskim: patologa od szkieletów, zwłok spalonych, zmumifikowanych itp., ale również z backgroundem antropologii kulturowej). Doktor Temperance „Bones” Brennan, która – wraz z zespołem sympatycznych, lekko (czasem ciężko) świrniętych naukowców – współpracuje z agentem FBI, Boothem, w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Temperance jest specyficzna: ma „odchylenie aspergerowate”, w związku z czym patrzy na sprawy ludzkie nieco jak Sacksowski Antropolog na Marsie (który przypomniał mi się ostatnio pod blogonotą Sporothrix o Temple Grandin). Co prowadzi do szeregu zabawnych dialogów i sytuacji. Tempe jest „wierzącym” naukowcem, sceptykiem, uznaje wyłącznie świadectwa materialne (fakty) i ścisłe rozumowania; nie wierzy w psychologię i temu podobne bajędy. Na jej antypodach sytuuje się Booth, ex‐żołnierz (snajper), wierzący (religijnie), człowiek polegający na własnym instynkcie, tzw. znajomości ludzi & świata itd.

To dzięki właśnie temu zderzeniu kryminalistyka uprawiana przez zespół „zezulców” (jak ich nazywa Booth; jeśli ktoś zna angielski oryginał tego epitetu, niech podrzuci, pliz [thx]) jest bardziej nawet przekonująca niż w rozmaitych CSI: tam policyjne zespoły nie mają w swoich składach „irracjonalistów na kontrze”; w Kościach metody naukowe są pod swoistą presją i muszą ciągle dowodzić swojej skuteczności. Fajny jest też myk „odwróconego komiksu”, tzn. ustawianie szkieletu akcji na schemacie komiksowym (np. przewijający się przez wiele odcinków wątek spisku Gorgomonów), przy – jednak – powierzaniu rozwiązania zagadek procedurze naukowej.

Dodatkowy smak polega na opatrzeniu swoistym komiksowym cudzysłowem postaci Temperance: aż się ona pali, żeby komuś przykopać (trenuje sztuki walki), nieustająco marudzi Boothowi, że też chce strzelać do złoczyńców (parokrotnie z sukcesem), jest, słowem, rozkosznie nastolatkowata jak na bardzo poważną antropolożkę.

(W całkowitej też, dodajmy, opozycji do postaci swego pierwowzoru i imienniczki, bohaterki cyklu powieści Kathy Reichs, btw producentki serialu; czytałem pierwszą książkę cyklu, więc wiem, że powieściowa Temperance nie jest komiksowa, jest alkoholiczką po przejściach, z prawie dorosłą córką, i – rozsądnie! – boi się niekiedy jak diabli, no bo jest czego. O związku między dwoma wcieleniami Brennan opowiada tu sama Reichs.)

„Lubiłem”. Ale w ostatnią niedzielę obejrzałem w Polsacie odcinek 72 (The Hero in the Hold) i skuliło mnie. Bo do konfrontacji między racjonalistką Temperance i religijnym Boothem wtrącił się jakiś Ostateczny Scenarzysto‐Producent i kazał nieszczęsnej sceptycznej Brennan na własne fizyczne oczy zobaczyć ducha, a nawet zamienić z nim parę słów. Takich rzeczy nie robi się kotu.

Chyba że to kot amerykański, wtedy, owszem, się robi i to na co dzień. Liczba amerykańskich seriali i filmów z interwencją sił nadprzyrodzonych czy paranormalnych zdolności – idzie w setki. Duchy, diabły, anioły i im podobne postacie z chrześcijańskiego bestiarium są wręcz, tak mi się zdaje, uważane za realistyczne wyposażenie fabuł.

Trzeba mocnego odejścia od tego kanonu, żeby rzecz lądowała w genre „fantastyka”. Na przykład fabuł Kinga, typu Firestarter (+ film z dziewięcioletnią Barrymore), w których rząd/wojsko/siły specjalne polują na obdarzonych niezwykłymi zdolnościami ludzi, żeby ich wykorzystać jako broń. Można by, jak sądzę, napisać pięciotomową monografię tego wątku popkultury.

Hm, popkultury? A może rzeczywistości? Zajrzałem (nie skończyłem jeszcze) do książki Człowiek, który gapił się na kozy i znowu mnie skuliło. US Army, CIA itp., itd. – te instytucje całkiem na serio traktują scenariusze powieści sensacyjnych i filmów fantastycznych. Zaangażowano dolary, politykę, życie ludzkie w rozmaite próby uśmiercenia kóz wzrokiem.

A zaczyna się niby niewinnie: od aniołków i pomocnych duchów.

  1. Sara’s avatar

    Przeciez prawda lezy po srodku!1!1!! =_=

    Booth wkurzal mnie od samego poczatku >.>

    Poza tym, mysle ze Bones nalezy troche do strasznego amerykanskiego gatunku serialowego, ktory w stereotypowo okropny sposob opowiada o pracy naukowcow, przy czym Bones wlasnie chyba najbardziej niestrawne. Jak fotostory z Brawo.

    Auch: strasznie irytowaly mnie szczegoly takie jak: Temperance jest oczywiscie socjalnie totes niekumata, ale naturalnie umie sie ubrac w miare na czasie i ma sensowna fryzure. Mogla miec chociaz dziwne okulary albo cos =_=

  2. nameste’s avatar

    @ Sara:

    No wiesz: stereotypowo (mejbi), ale w ogóle opowiada. Chociaż niezupełnie o „pracy naukowców”, a raczej o rudymentach procedury; praca naukowców rzadko polega na identyfikowaniu zbrodzienia.

    Wygląd Tempe. Nie zgadzam się: ubiera się coraz bardziej okropnie (strój typu „wracam prosto z Gwatemali” à la cywilizowany Indiana Jones przecież nie jest na czasie; jest, heh, ponadczasowy, jednak niekoniecznie modny). Te kuse kubraczki, podkreślające nieproporcjonalnie szerokie biodra (młodsza siostra Emily Deschanel, Zooey, jakoś lepiej zrobiona pod tym względem). Fe. A w kategorii „suknia na bankiet” to już w ogóle rozpacz.

  3. naima_on_line’s avatar

    Słówko, którego szukasz, to „squints”.

    Co do ciuchów Brennan, to zasadniczo wolę jej serialowe kostiumy od tego, co aktorka wkłada z własnej woli na różne promocje, gale etc. Kostiumolog(?) w „Bones” jest całkiem OK. Auch: jedna z niewielu kobiet, które wyglądają bosko w spodniach, a w spódnicach po prostu wyglądają.

    Co do meritum, zgadzam się, że się nie zgadzam na crossover Bones z X‑Files. Inna sprawa, że seria 3 zakończyła się tak rewelacyjnie (ostatnie trzy odcinki rządzą absolutnie!), że trudno im dogonić poziom w dokręcanych bądź co bądź ponadplanowych 3 sezonach...

  4. nameste’s avatar

    @ naima_on_line:

    Dzięks :) za squints (mając słówko w ręku, bez trudu znajduję).

    bosko w spodniach

    Czyli odrzucasz moje wybrzydzanie na kusy-kubrak+spodnie=ale-ma-szerokie-biodra. DGCC.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *