żałoba narodowa

Ta żałobna notka zawiera parę trafnych uwag, parę luk i jedną (z gruntu) płonną nadzieję (a także nieco polemiki w komentarzach). Do trafnych uwag zaliczam stwierdzenia: że żałoba (narodowa) jest spektaklem, że na rzecz żywych, że „śmierć wielu ludzi naraz” ma inny wymiar niż śmierci indywidualne (choćby ich łączna liczba powszednia przekraczała o rząd wielkości tę jednorazową zbiorową). Płonną nadzieję przywołam cytatem:

To właśnie częste wprowadzanie żałoby narodowej, która jest niczym innym jak wielkim spektaklem, w którym wielu ludzi naraz mówi: „jest mi przykro, że twoja matka nie żyje”, w połączeniu ze zdrowym merkantylizmem może doprowadzić do wykształcenia się nowej, sensownej normy, w której mówienie: „jest mi przykro”, nie będzie musiało wiązać się z panikarskimi, kiczowatymi komunikatami w mediach, zamkniętymi sklepami i odwołanym koncertem; słowem, do powstania Umiaru.

Luki zaś skłoniły mnie, aby spróbować jeszcze raz, po kolei.

powody

Zasadniczo są dwa powody ogłaszania żałoby narodowej:

  • umarł Nasz Wielki Krewny
  • napadnięto nas

W pierwszym wypadku celem żałoby narodowej jest skonsolidowanie społeczeństwa (narodu, wyznawców) jako rodziny po stracie jej wybitnego przedstawiciela. Naszym Wielkim Krewnym bywali: cesarze i królowie, prezydentowie i premierzy państw (obecni lub byli), głowy Kościołów, inni ważni politycy, osoby publiczne, wokół których zorganizowane były emocje narodowe (or compatible; a to na przykład: albańsko‐indyjska Matka Teresa, australijski przyrodnik Steve Irvin, brazylijski kierowca Ayrton Senna, kanadyjski hokeista Maurice Richard, kirgiski pisarz Czingiz Ajtmatow, macedoński piosenkarz Toše Proeski, portugalska fadista Amália Rodrigues, księżna Walii Diana, węgierski piłkarz i trener Ferenc Puskas).

W drugim wypadku, napaści dokonali ludzie, poprzez: wojny (w tym: domowe), zamachy terrorystyczne – pozapaństwowe i państwowe, zamachy stanu, rzezie i masakry, zabójstwa indywidualne (np. Olof Palme). Albo żywioły. Takie jak: trzęsienia ziemi, tsunami, powodzie, pożary lasów, osuwiska ziemne i lawiny błotne, los. Ten ostatni żywioł odpowiada (zasadniczo) za wszelkie katastrofy: wahadłowców, lotnicze, pociągowe, autokarowe, górnicze, budowlane, wybuchy gazu, eksplozje w zakładach chemicznych, pożary z masową liczbą ofiar (szpitale, domy dziecka, domy opieki, kluby nocne, całe dzielnice mieszkaniowe).

(Nawiasem mówiąc, z tego zestawienia powodów wynika poniekąd, czemu żałobę narodową ogłoszono po katastrofie smoleńskiej aż w 21 [dwudziestu jeden] państwach, gdy np. w związku z zamachem na WTC i Pentagon – w 3 [trzech] [dopisane: 8 wg innych źródeł].)

znaczenie

Poza wymiarem omówionym w linkowanej notce (rytuał pogodzenia ze śmiercią: co do zasady tożsamy z żałobą prywatną, indywidualną), zasadniczo ogłaszanie żałoby narodowej ma dwa wymiary:

  • symboliczna dystrybucja straty (i jej dolegliwości) w całym społeczeństwie (narodzie, zbiorowości wyznawców)
  • uruchomienie polowania na kozła ofiarnego

W pierwszym wymiarze chodzi o nałożenie na zbiorowość realnych (choć indywidualnie drobnych) dolegliwości, symbolicznie rekompensujących faktyczną stratę (śmierć, straty materialne, dezorganizację, chaos). Odwołać rozrywki, zamknąć sklepy itd.; zakłócić codzienność. To jest (moim zdaniem) nieusuwalny wymiar żałoby narodowej i dlatego nadzieja, że wykształci się „nowa, sensowna norma” prowadząca do Umiaru (por. cytat wyżej) jest płonna. Żałoba narodowa bez współdzielenia przykrości nie ma sensu.

Gdy idzie o drugi wymiar, sprawa jest bardziej skomplikowana. Tam, gdzie „winny” jest oczywisty (naturalna śmierć Naszych Wielkich Krewnych, napaść dokonana przez ludzi i przez wszystkie żywioły poza losem), poszukiwania kozła ofiarnego muszą być przekierowane na „kozła zastępczego”. Pierwszym i natychmiastowym kandydatem są ludzie, którzy unikają podjęcia obowiązku żałoby (por. niżej, punkt kontestacja), choć w wypadku żywiołów (naturalnych) pojawia się też katastrofa wtórna (tym razem już „los”), obejmująca całokształt przedsięwzięcia techniczno‐logistycznego pn. „minimalizacja skutków i pomoc ofiarom” i otwierająca nowy obszar polowania na kozła.

Pozostaje nam więc kategoria „los” budząca też – to zrozumiałe – najwięcej kontrowersji. Czy rzeczywiście był to los, czy zaniedbanie? Kto zaniedbał? W jakich warunkach mogło do tego dojść? Itd. Polowanie na kozła ofiarnego jest tu w oczywisty sposób sprzężone z odpowiedzialnością władz (bezpośrednią czy pośrednią). Ogłaszanie żałoby narodowej jest naturalnym sposobem władz na zapewnienie sobie alibi.

„Energia szoku” społecznego jest więc przekierowywana na te dwa sposoby: obciążenie dolegliwością i spektakl polowania na kozła ofiarnego. I są to dwa (poza tym ogólnoludzkim, co do zasady tożsamym z żałobą prywatną) wymiary polityczne żałoby narodowej.

kontestacja

Ma wiele twarzy. Dwie są oczywiste:

  • to nie był nasz krewny („nie płakałem/łam po papieżu” itp.)
  • poszukiwania alibi przez władze są zbyt grubą nicią szyte

Ale pojawiają się (np. w komentarzach do linkowanej notki) inne powody, oto odebrano nam możliwość prawdziwej żałoby:

w tym konkretnym przypadku żałoba jest spektaklem na potrzeby telewizji, bo, nie oszukujmy się, poskręcane zwoje metalu i ciał są bardzo atrakcyjne wizualnie. I obuż jest na to, że Komorowski wykonujący rozkazy TV Paniki odbiera nam możliwość jakiejkolwiek żałoby. Pozostaje tylko wkurw na inflację wzruszeń i pełzającą taniość. [inż. Mruwnica]

Kochani, muszę was rozczarować. Innej żałoby nie będzie. Jeśli nie przekonuje was analiza powyżej, to dodam jeszcze następujące. Żyjemy w społeczeństwie spektaklu, a zatem spektaklu – i jego eskalacji – nie da się uniknąć. Nadto żałoba (ta „prawdziwa”) dotycząca osób, z którymi nie jesteśmy bezpośrednio emocjonalnie związani, jest trudna. Wymaga uruchomienia wyobraźni, empatii, człowieczeństwa. A one nie zatrzymują się na granicach. Dlatego nacjonalistyczny (czy wyznaniowy) charakter żałoby narodowej jest „pierworodną” skazą tego rytuału. „Prawdziwa” żałoba może się rozegrać w prawdziwych wspólnotach, opartych na realnej, a nie przygodnej czy sztucznie indukowanej („naród”) więzi.

Taka więź jednak niekiedy się pojawia. Nie warto tęsknić za prawdziwą żałobą w skali narodowej (państwowej). One się zdarzają, bo zdarzają się napaści o skali olbrzymiej. Wojny. Trzęsienia ziemi. Tsunami. Nie ma dobrych powodów, by ich nam brakowało.


PS Dane dot. liczności państw, które ogłosiły żałobę narodową w związku z katastrofą smoleńską i 9/11 – za polską wikipedią. I tam też pretensje.

  1. inz.mruwnica’s avatar

    O przepraszam. Nie napisałem, że „prawdziwej” (nie przeszłoby mi to przez klawiaturę), tylko „jakiejkolwiek”. Trudno choćby chlipnąć, czy błysnąć najmniejszą świeczką, mając dojmujące wrażenie, że żałoba narodowa jest elementem optymalizacji wydatków stacji telewizyjnych (tani w produkcji kontent na dwa dni). Mam wrażenie, że lekko mnie chocholisz, więc pozwolę sobie na autocytat skądinąd, który brzmi zgodnie z tym czym kończysz tekst:

    Problem moim zdaniem jest bardziej fundamentalny [niż sieroctwo po „popisie” – przyp. IM]. Leży gdzieś w absmaku zdradą okrągłostołową, czy w ogóle w tym, że naród polski zwyczajnie nie posiada membazy za którą idzie zdolność państwotwórcza. Polandball cannot into republika. Prezydent jest automatem do ogłaszania żałoby i udawania, że podjął decyzję; a przecież świetnie wiemy, że ta decyzja zapadła w TVN24. To jest jednak plwanie ofiarom na buty. Nieco liczyłem, że mimo wszystko wyniknie coś niefatalnego z katastrofy pod Smoleńskiem i ta kwestia się jakoś unormuje. Zawiodłem się. Jedyne na co można liczyć to ten obiecany Ósmy Rozbiór Polski i narzucenie nam unijnych standardów ogłaszania żałób.

  2. nameste’s avatar

    @ inz.mruwnica:

    Trochę podkręciłem, fakt, przepraszam. Mając na myśli tę z „jakichkolwiek” żałób, która nie zdradza objawów „inflacji wzruszeń” (są więc one autentyczniejsze) i przeciwstawia się „pełzającej taniości”. See? Prawdziwszą = bardziej autentyczną i drożejważoną.

    Czy prezydent może iść pod prąd realnego, politycznego interesu władzy (z dodatkowym wzmocnieniem przez media taniego spektaklu)? Musiałby być kimś w rodzaju (przepraszam za to myszowate pojęcie) „męża stanu”. Nie mieliśmy po 89 takich prezydentów.

    Co do unijnych standardów ogłaszania żałób, bardzo mi pasuje norma szwedzka (ale jest ryzyko, bo znowu za polską wiki):

    1 marca 1986 – dzień żałoby po zabójstwie polityka Olofa Palme;
    12 września 2003 – dzień żałoby po zabójstwie Ministra Spraw Zagranicznych Szwecji Anny Lindh;
    1 stycznia 2005 – dzień żałoby dla upamiętnienia ofiar trzęsienia ziemi na Oceanie Indyjskim (około 230 tys. zabitych, w tym 543 obywateli Szwecji)

    Nasi Wielcy Krewni, ale tylko ci, na których napadnięto. I kataklizm.

    Może to, z drugiej strony, oznaczać, że w (przykładowej) Szwecji nie zdarzają się katastrofy typu „los”. Też bym sobie życzył takiego stanu rzeczy.

  3. inz.mruwnica’s avatar

    W „inflacji” (metaforę zbudowałem dość celowo) nie taniość jest ważna, ale „pełzająca” taniość. Znów autocytat, tym razem z nieopublikowanego nigdzie tekstu:

    Ten nienapisany tekst [mniejsza z tym jaki] miał zaczynać się od opinii, że nic tak dobrze nie opisuje moich odczuć związanych z żałobą po śmierci Jana Pawła II jak piosenka „TV Panika” C.K.O.D. Wtedy jeszcze oglądałem telewizję, że szczególnym uwzględnieniem kanałów informacyjnych. W tamtych dniach włączając telewizor wydawałem stłumione okrzyki niedowierzania. Miałem wrażenie, że przez chwilę Polskę reżyseruje Woody Allen, który kompulsywnym, neurotycznym bełkotem próbuje przykryć zaskakującą siebie obojętność. Reporterzy wyruszyli w kraj w poszukiwaniu Najbardziej Zdruzgotanego Polaka, bo tylko to dawało możliwość przedłużenia spazmów, wykrzesania choćby jeszcze jednego wydarzenia w przejmującej pustce antywydarzenia jakim jest śmierć. Kiedy słyszę refren „TV Panika” wyobrażam sobie maszerujący tłum zombie z czarnymi chorągwiami, które na sygnał double‐hand‐clap wykonują charakterystycznie somnambuliczne kroki. Tłum otępiałych przesaturowaną treścią poszukiwaczy ostatniego dziewiczego mózgu, który jeszcze czuje.

    (dotąd) Twierdzę, że Ogłoszenie Oficjalnej Żałoby zabija choćby cień jakiejkolwiek (znów, ale ciągle ani prawdziwej ani autentycznej) żałoby. Odczuwam taką kontestację (w narodzie i w sobie): Prezydencie RP (kimkolwiek akurat jesteś personalnie – nieważne) dlaczego mi to zrobiłeś, dlaczego nie pozwoliłeś mi żałować trochę, swoją miarą, dlaczego wpisałeś mnie w tę spiralę. Paradoksalnie nieogłoszenie żałoby (tym razem, szansa już stracona) byłoby bardziej prowspólnotowe. Byłoby sygnałem: tak, „Smoleńsk” był żywą raną w tkance państwowości, którą musieliśmy mieć czas zabliźnić (taka jest pragmatyczna rola żałoby, także prywatnej); tym razem przeżyjmy to razem, ponieważ osobno, bo jasno widzimy, że nawet jeśli dotknęło to każdego/większość z nas pojedynczo, to nie uszkodziło to nas jako wspólnoty.

    nameste :

    Czy prezydent może iść pod prąd realnego, politycznego interesu władzy (z dodatkowym wzmocnieniem przez media taniego spektaklu)? Musiałby być kimś w rodzaju (przepraszam za to myszowate pojęcie) „męża stanu”

    Ciągle: drzewa, las.

  4. czescjacek’s avatar

    A może: jesteśmy niszą, wyalienowaną z telewizorów; nasze odczucia nijak się mają do odczuć milionów Polaków, bo oni właśnie czują TVN‐em; nasze żale są jak żale nieinternetowych ludków, że jak można żałobę wyrażać w tak banalny i niepoważny sposób, jak postawienie wirtualnej świeczuchy [i].

  5. fan-terlika’s avatar

    Żałuję, że swego czasu tego bardziej nie sprawdziłem, ale ciekawe może być zbadanie psychologii kultury naszego rejonu. Bułgaria, Ukraina, Rosja (chociaż oni mają wypadków co miesiąc po setki ofiar) tak samo lgną do żałób. Szwecja jest zimna i zachowawcza, inna kultura. Z kolei USA ma te swoje celebracje patriotyczne.

    Prawdziw(sz)a żałoba imo może istnieć, musi się tylko fundamentalnie zmienić. Teraz mamy post‐dziewiętnastowieczny kult narodowej ofiary, dusimy się w smrodzie modernizmu. W ogóle to ja pozwolę sobie wkleić, bo jednak odkąd o tym pisałem, to zdania nie zmieniłem i nie mam co udawać mądrego w komentarzach, po prostu zalinkuje do źródła, jeśli to nie fopa.
    Wybaczcie miejscami banały i język odpływający w kalectwo, ale to była szkolna praca.

    Narodowy charakter żałoby (dwudziesty wiek zaczyna się w 1914, co nie?)

    Mobilizacja ludu w narodzie (key jest tylko w podkreśleniu)

    Nowa żałoba

    Prawo do życia

    Wypadek

    Nowa forma żałoby
    Nowa forma żałoby cz2

    I to jest moja odpowiedź na prawdziwą żałobę – żałoba lokalna, instytucjonalna.

  6. nameste’s avatar

    inz.mruwnica :

    Twierdzę, że Ogłoszenie Oficjalnej Żałoby zabija choćby cień jakiejkolwiek (znów, ale ciągle ani prawdziwej ani autentycznej) żałoby. Odczuwam taką kontestację (w narodzie i w sobie): Prezydencie RP (kimkolwiek akurat jesteś personalnie — nieważne) dlaczego mi to zrobiłeś, dlaczego nie pozwoliłeś mi żałować trochę, swoją miarą, dlaczego wpisałeś mnie w tę spiralę. Paradoksalnie nieogłoszenie żałoby (tym razem, szansa już stracona) byłoby bardziej prowspólnotowe. Byłoby sygnałem: tak, „Smoleńsk” był żywą raną w tkance państwowości, którą musieliśmy mieć czas zabliźnić (taka jest pragmatyczna rola żałoby, także prywatnej); tym razem przeżyjmy to razem, ponieważ osobno, bo jasno widzimy, że nawet jeśli dotknęło to każdego/większość z nas pojedynczo, to nie uszkodziło to nas jako wspólnoty.

    Proponuję terminy zastępcze, Ty je odrzucasz, upierając się przy jakiejkolwiek żałobie (że niemożliwa bo odebrana). Ale tak nie jest: jakakolwiek właśnie się odbywa, ta ogłoszona i zarazem ta, która nas [por. komentarz cześćjacka] alienuje.

    Kolejna propozycja: żałoba skuteczna wspólnotowo – taka, która wypełnia swą pragmatyczną rolę. O ile jednak bez problemów można się zgodzić, że Smoleńsk stał się (dotąd nie zabliźnioną?) raną na tkance państwowości, o tyle nie przychodzi mi nic porównywalnego do głowy w związku z ostatnim napadem dokonanym przez los. Co takiego się wydarzyło, strukturalnie odmiennego od Smoleńska? Bo może to też jest (do zabliźnienia?) rana na tkance naszego cywilizacyjnego krzepnięcia?

    Nowak w swoim felietonie przywołuje okoliczność brytyjską:

    Obie polskie katastrofy, jak i to, co znamy z innych obszarów działalności PKP, przypominają scenariusz, który stał się udziałem kolei brytyjskich. Tam również dzika komercjalizacja i podział na wiele spółek doprowadziły do wypadków, nieustannego odwoływania połączeń i kompletnej utraty zaufania do podróży na torach. Podobnie też, jak w Polsce, na przestrzeni dwóch lat na tej samej Great Western Main Line doszło do dwóch wielkich katastrof. Pierwsza miała miejsce w 1997 w Southhall, druga w 1999 w Ladbroke Grove. Tragiczny bilans z 1997 roku to 7 zabitych, 139 rannych, z 1999 – 31 zabitych i 520 rannych. Jak wykazało publiczne śledztwo prowadzone pod nadzorem Lorda Cullena, w obu przypadkach zawiniła kolejowa automatyka, która w wyniku prywatyzacji całego systemu, była niewłaściwie konserwowana i zarządzana. W konsekwencji oburzenie brytyjskiej opinii publicznej i mediów wymusiło na rządzie odstąpienie od polityki prywatyzacji kolei.

    Powyższy tekst jest jednym z nielicznych okołokatastrofowych, jaki czytałem; coś się we mnie buntuje, by ten typ dyskursu prowadzić wśród natręctwa (jak mówisz) obrazów śmierci i bezczucia serwowanych przez TV Panika.

    Druga sprawa to adresat. Nie zgłaszasz cienia postulatu zmiany pod adresem mediów taniego spektaklu, zapewne traktując je jako jeszcze jeden żywioł, na działanie którego nikt nie ma wpływu. Prezydent (na tym polegała stracona wg Ciebie szansa) mógł jedynie nie dawać im dodatkowego bodźca do intensywnego żerowania. Ale skąd gorycz i inne emocje? Ja na ten przykład nie widzę żadnej inflacji/pełzania, chyba że pełzającą inflację naszej odporności na głęboką istotę polskiej jebaniutkiej (nie)wspólnoty.

  7. eli.wurman’s avatar

    Tak się akurat złożyło, że jak doszło do zdarzenia, to byłem u znajomych z telewizorem. Pierwszego dnia olaliśmy, ale drugiego nastawiliśmy na tvn24 i tam cały dzień, bez ustanku: katastrofa kolejowa. Co mi od razu przyniosło myśli do portalozy: bardzo tanio jest zorganizować uczepienie się jednego tematu, bardzo drogo jest wysłać kogoś, żeby zajął się jakimś innym ważnym/ciekawym tematem.

    Bardzo nie podoba mi się, że z okazji takiego wydarzenia nahle cały świat (a przynajmniej główne media i portaloza) stają w miejscu, jakby działo się tylko to, i nic więcej. Dlatego wyłączyłem telewizor.

    Pozwolę sobie smucić się tym, co miało miejsce w ciszy i sam dla siebie. Nie potrzebuję flag z kirem, nie potrzebuję najętych płaczek, które przypominają mi, że ma mi być smutno. Sam o tym wiem.

  8. nameste’s avatar

    fan‐terlika :

    W ogóle to ja pozwolę sobie wkleić, bo jednak odkąd o tym pisałem, to zdania nie zmieniłem i nie mam co udawać mądrego w komentarzach, po prostu zalinkuję do źródła, jeśli to nie fopa.

    Nie fopa, poczytałem, oczywiście zrobiło mi się nieco głupio, pisać ad hoc niby analizy, gdy ta robota gdzieś tam cały czas wre. Ciekawa niemniej jest ta wielowątkowość przywoływanych przez Ciebie punktów widzenia, choć jedne brzmią lepiej niż inne (w sensie: adekwatniej).

  9. fan-terlika’s avatar

    eli.wurman :

    tvn24 i tam cały dzień, bez ustanku: katastrofa kolejowa. Co mi od razu przyniosło myśli do portalozy: bardzo tanio jest zorganizować uczepienie się jednego tematu, bardzo drogo jest wysłać kogoś, żeby zajął się jakimś innym ważnym/ciekawym tematem.

    Orzechów bym na to nie postawił. Codziennie też produkują taniochę, kamera w sejmie dostarcza 75% materiału. Gdyby chociaż w inne dni wysyłali kogoś, gdzie ważnie&ciekawe i drogo, to bym zrozumiał. A nie zdziwiłbym się, gdyby taka katastrofa nawet ich więcej kosztowała. To już nie kamera w sejmie, gdzie sami się pod nią pchają, a latają z tą kamerą po jakichś zadupiach a błękitny24 filmuje dym metalową harmonijkę (znaczy nie mam pojęcia gdzie z kamerą latają, nie oglądałem).
    Porażkę dzisiejszych newsów upatruję w fiksacji na temat, co się dzieje teraz, a przynajmniej dziś (bo i tak wieczorne wiadomości po prostu powtarzają to, co przeczytałeś w internecie 5 godzin temu). I to nie tylko telewizja, internet też. I ludzie też. Stare, było, niby żartem, niby poważnie, ale to jest ta zasada, to istnieje, i bardzo nie lubię ludzi którzy tak piszą. Newsy byłyby stokroć ciekawsze, gdyby mogły relacjonować coś nawet sprzed 200 lat. Oczywiście relacjonują stare rzeczy, recyklingują i tak dalej, ale zawsze ta starość albo jest nieświadoma albo w jakiś sposób tuszowana, czas jest zmieniany na teraz.

reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *